Dla zabawy wypełniłem jakąś ankietę, której celem było określenie moich poglądów politycznych. Wyszło, że jestem konserwatystą. Ciekawe, bo nigdy za konserwatystę się nie uważałem. Myślałem i mówiłem o sobie, że jestem endekiem.
Z tego wynikało, że byłem polskim nacjonalistą. W powszechnej opinii nacjonalizm, to pogląd, że własny naród jest lepszy od innych.
Biorąc problem historycznie, to od swego zarania polscy nacjonaliści byli bardzo krytyczni wobec swojego narodu. Ja też, czego dowodem jest moja pisanina. Mój nacjonalizm brał się z przekonania, że głównym nurtem przemian politycznych Polski i Polaków powinna być modernizacja. Tak rozumiałem swoją działalność polityczną. Przy czym muszę zrobić wyraźne rozróżnienie. Modernizacja jest dla mnie czymś innym niż to, co zwłaszcza w różnych ideologiach zwanych lewicowymi, określa się jako postęp.
By zbyt szeroko nie rozwodzić się nad tą różnicą, to jako przykład udanej modernizacji podaję Japonię od lat 80. dziewiętnastego wieku do lat 70. wieku dwudziestego. Krajem (bo chyba nie narodem), w którym najlepiej widać jak wygrywa postęp są Stany Zjednoczone Ameryki od lat 60. dwudziestego wieku do dziś.
W Polsce procesy modernizacyjne w wielu wymiarach rozpoczęli pozytywiści. Potem główną siłą modernizacyjną była endecja, ale o dziwo, po odzyskaniu niepodległości świadomość czym jest modernizacja zaczęła w endecji zanikać. Paradoksalnie pod rządami PZPR, która uważała się ze swej istoty za siłę postępową, procesy modernizacyjne dominowały nad ideologicznym postępem. To, co obecnie dzieje się w Polsce, to zanik procesów modernizacyjnych i wzrastająca siła postępu.
Modernizacja w swoich skutkach wzmacnia naród jako wspólnotę polityczną. Wzmacnia jego pozycję wobec innych narodów, co głównie przejawia się poprzez silne i sprawne państwo, dające narodowi możliwość życia i rozwoju na możliwie wysokim poziomie.
Dla postępu naród jako wspólnota jest przeszkodą. Postęp ma to do siebie, że niszczy struktury społeczne na których opiera się naród. Widać to na przykładzie rozbijania tradycyjnego modelu rodziny, co jest jednym z ważniejszych postulatów sił uważających się za postępowe.
Jeszcze lepiej niż w Polsce zdobywanie przewagi postępu nad modernizacją widać w Korei Południowej. Procesy modernizacyjne w tym państwie zaczęły się później niż w Japonii, ale skończyły się bardziej spektakularnym sukcesem. Być może było to ułatwione kontrastem z Koreą Północną, która propagandowo była państwem nadzwyczaj postępowym. Obecnie procesy postępowe zaczynają mieć coraz większą siłę, co szczególnie widać wśród młodych Koreanek. Pewnie nie jest to jeszcze tak radykalne, jak skrobankowe protesty w Polsce, ale na tle bardzo tradycjonalistycznych narodów azjatyckich “procesy emancypacyjne” młodych Koreanek są bardzo widoczne.
Pisałem już, iż uważam, że naród polski jako wspólnota polityczna się rozsypuje. To, co się teraz w Polsce dzieje nadal mnie w tym utwierdza. Przeważają dwie siły. PiS i jego zwolennicy, to siła głównie antymodernizacyjna. Procesy gospodarcze i społeczne animowane przez PiS nie wzmacniają Polski jako wspólnoty narodowej. Pewne nie ma tam świadomego niszczenia struktur gospodarczych, społecznych i kulturalnych, które o kształcie narodu stanowią, ale efekty rządów PiS-u niestety do takiej destrukcji prowadzą.
Z drugiej strony siły postępu, które nie ukrywają wrogości do takich kategorii jak naród i tradycyjna rodzina, są coraz bardziej agresywne i zdobywają posłuch zwłaszcza wśród młodych kobiet.
W zasadzie trudno wskazać grupy społeczne, które byłyby oparciem dla modernizacji Polski, co jest niezwykle potrzebne, ponieważ gołym okiem widać wręcz cywilizacyjny regres i erozję struktur państwa.
Skoro wśród Polaków przeważa i zaczyna dominować z jednej strony antymodernizacyjna skamielina, a z drugiej agresywny postęp ze swej istoty wrogi kategorii narodu, to jak tu być nacjonalistą? A już być nacjonalistą w sensie uznawania swojego narodu za lepszy, to już dosłownie polityczna schiozfrenia. Nie widzę szans na odwrócenie tych procesów, a nawet dostrzegam coraz więcej przesłanek, że będą się pogłębiać.
Zatem mój nacjonalizm jest mi po nic. Jeśli nie ma sensu uważać się za nacjonalistę, to i trzymanie się endeckości traci sens. Ciężko mi będzie się rozstać z tymi pojęciami, a zwłaszcza z ich treścią, ale co robić? Naród z wspólnoty politycznej rozpada się na polskojęzyczne społeczności, a państwo degeneruje się w jakiś bezkształtny twór. Wierzę jeszcze w sens w pracy nad modernizacją w wymiarze lokalnym. I chyba na tym trzeba się skupić.
A Państwo wierzycie, że w Polsce modernizacja ma jeszcze szanse w starciu z postępem?
Andrzej Szlęzak
Za: FB
https://konserwatyzm.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz