„By uniknąć ambarasu wzięto rok za miarę czasu” – informuje poeta, ale – jak to poeta – skazuje nas na domysły, o jaki rok chodzi. Powiada bowiem dalej, że „dzielą go, bardzo wygodnie, na miesiące i tygodnie”, a z kolei tygodnie – „na dni zwykłe i niedzielę”.
Każdy dzień ma w dodatku swoje przeznaczenie: „do pracy są zwykłe dzionki, a niedziela – dla małżonki”. Po tych wszystkich wskazówkach od razu wiemy, że chodzi o rok ziemski. Podstawą tego roku jest pełny obieg Ziemi wokół Słońca, które z kolei – wraz z całym Układem Słonecznym – z ogromną prędkością, to znaczy – ponad 260 kilometrów na sekundę, krąży wokół jądra galaktyki.
Mimo to, żeby dokonać pełnego obiegu, Układ Słoneczny potrzebuje około 250 milionów lat ziemskich. Ale bo też średnica Drogi Mlecznej wynosi około 100 tysięcy lat świetlnych, zaś jej „grubość” – około 1000 lat świetlnych. Mimo, że w Drodze Mlecznej może być nawet 400 miliardów gwiazd, podobnych i niepodobnych do naszego Słońca, odległości między nimi są niewyobrażalnie duże. Na przykład najbliższa Słońcu gwiazda Proxima Centauri leży w odległości ponad 4 lat świetlnych od Ziemi, czyli mniej więcej w odległości 40 bilionów kilometrów.
Dla porównania; tak zwana „pierwsza prędkość kosmiczna”, to znaczy prędkość niezbędna do przejścia na orbitę okołoziemską wynosi 8 kilometrów na sekundę, a tak zwana druga prędkość kosmiczna, to znaczy – prędkość niezbędna do opuszczenia orbity Ziemi, wynosi 11 kilometrów na sekundę. Zatem statek pędzący z taką prędkością, mógłby w okolice najbliższej nam gwiazdy dotrzeć dopiero po 115 tysiącach lat. A między Słońcem a Proximą w zasadzie nie ma niczego. Kiedy sobie to uświadomimy, to lepiej rozumiemy westchnienie Błażeja Pascala: „wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie.”
Jeśli się to wszystko weźmie pod uwagę, to – chociaż zrozumienie tego pojęcia przekracza możliwości umysłu ludzkiego – lepiej czujemy, co też może oznaczać Wieczność. „Wieczność przed nami i wieczność za nami; Bóg dał nam chwilę między wiecznościami”.
Rzeczywiście „chwilę” i to nawet nie w perspektywie życia jednego człowieka, bo tę perspektywę dobrze ilustruje stare porzekadło: „Płot – trzy lata. Kot – trzy płoty. Człek – trzy konie. Koń – trzy koty” – z czego wynika, że perspektywa pojedynczego człowieka oscyluje wokół 80 lat – ale oczywiście w warunkach normalnych, a teraz mamy warunki nienormalne – co z właściwą sobie przenikliwością zauważył stary żydowski grandziarz finansowy Jerzy Soros, jako współwłaściciel spółki „Agora”, dostarczający duchowej strawy trzódce pana red. Adama Michnika.
Po tej nienormalności grandziarz wiele sobie obiecuje, ale mniejsza z tym – bo czymże jest grandziarz, niechby nawet największy, w porównaniu z Wiecznością? On jest niczym nawet w zestawieniu już nie z Wiecznością, ale choćby z takim rokiem galaktycznym, który – jak wiadomo – liczy sobie 250 milionów lat ziemskich. Ludzkość zatem nie ma nawet roku galaktycznego, bo w roku poprzednim na Ziemi dominowały dinozaury, a ludzi jeszcze nie było. To znaczy – z pewnymi wyjątkami. Oto Antoni Słonimski żalił się kiedyś, że nie może przeboleć zagłady dinozaurów, bo móżdżek dinozaura był podobno idealną zakąską do wódki – o czym zapewniał go „pewien baaardzo stary pijak”.
Wspominam o tym wszystkim, bo kiedyż mamy rozmyślać o takich sprawach, jeśli nie w Nowy Rok, kiedy to wielu ludzi dręczą tak zwane objawy abstynencyjne, co sprzyja podejmowaniu rozmaitych solennych postanowień, że „już nigdy więcej” – i tak dalej? W takich momentach możemy nawet pokusić się nie tylko o podsumowanie minionego roku, ale nawet o snucie prognoz na najbliższą przyszłość.
Jeśli chodzi o miniony rok, to odznaczał się on ogromnym ładunkiem nienormalności, bo i epidemia została proklamowana i rządy rozpoczęły z nią walkę, która nie tylko nie wiadomo kiedy się zakończy, ale również, a może przede wszystkim – w jakim stopniu zdemoluje światową gospodarkę, wpychając miliardy ludzi w coraz głębszą zależność od rządów, no a te rządy – wiadomo: siedzą w kieszeniach finansowych grandziarzy, którzy na temat przyszłości świata snują swoje projekty.
Aktywizm rządów wychodzi tym projektom naprzeciw i tak oto w ostatnim roku bardzo przybliżyła się realizacja celów rewolucji komunistycznej, w której awangardzie tradycyjnie przoduje żydokomuna. Jak zwykle stręczy ona ludziom tak zwaną świetlaną przyszłość, ale kto w to wierzy, ten sam sobie szkodzi. Komunizm bowiem jest tylko karykaturą Raju, a tymi fałszowanymi dobrymi chęciami jest wybrukowany przedsionek Piekła.
Znawcy zagadnienia twierdzą, że bramę piekielną ozdabia napis nie z trzech słów, które zostały przez światowy Judenrat urzędowo uznane za najbardziej złowieszcze, tylko z dwóch: „Zawsze” i „Nigdy”. Polecam to zwłaszcza uwadze mojej faworyty, Wielce Czcigodnej Joannie Scheuring-Wielgus, która tak się ostatnio rozbisurmaniła, że perspektywa wylądowania w Piekle staje się coraz bardziej realna.
W obliczu tej perspektywy coraz mniejsze znaczenie przypisujemy wyborom prezydenckim, które wprawdzie wygrał pan Andrzej Duda, ale co z tego, kiedy w niezależnych mediach głównego nurtu zmartwychwstaje pan Bronisław Komorowski? Wprawdzie po przejściu zbrodniczego koronawirusa pozostała mu – jak twierdzi – na jakiś czas „mgła mózgowa” – ale to przecież nic nie szkodzi, bo inni prezydenci naszego nieszczęśliwego kraju na tę dolegliwość cierpią chronicznie, a z punktu widzenia starych kiejkutów, którzy upodobali sobie właśnie w panu Bronisławie Komorowskim, to nawet lepiej.
Z kolei Nasza Złota Pani najwyraźniej nie rezygnuje z wprowadzenia w roku 2025 do Pałacu Namiestnikowskiego w Warszawie Donalda Tuska, w którym szczególnie sobie upodobała. Właśnie niezależne niemieckie media dla Polaków poinformowały, że Donald Tusk „zaczął rozmawiać” z Grzegorzem Schetyną. Ciekawe, czy przypadkiem nie namawiają się, jakby tu doprowadzić do upadku Wielce Czcigodnego posła Pupki.
Akurat nadarza się okazja, bo zarówno rząd, jak i nierząd rozpętali akcję szczepionkową i właśnie okazało się, że te szczepionki są takie dobre, że z pożytkiem dla obywateli można je nawet rozcieńczać solą fizjologiczną do poziomu homeopatycznego, więc każdy może się szczepić ile dusza zapragnie, niechby nawet stokrotnie. W razie czego niepowodzenia można zwalić na zbrodniczego koronawirusa, którego trzeba by wymyślić, nawet gdyby go nie było.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz