… czyli Germanie istnieli naprawdę (mapa z roku 900AD)
No niestety, jak czytamy w drugim liście św. Piotra Apostoła „Pies, który się wrócił do zwrócenia swego, i świnia umyta, do kałuże błota” lubo w tłumaczeniu protestanckim Biblii warszawskiej „Sprawdza się na nich treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie” – tak i ja długom nie wytrzymał i znów objawia się moja jezuicka natura (jezuicki od przerażającej konstatacji „O Jezu – Icki!” – niejeden z nas wyda z siebie taki okrzyk jak przyjdzie spłacać koszty obecnej ekipy rządowej).
Nie wiem, jak zacząć, bo wszyscy są czegoś przewrażliwieni, ale przejdźmy do „ad-remu” (jak mawiał znajomy hydraulik).
W moim poprzednim tekściku o możliwym pochodzeniu Germańców od Słowian (co bardzo być może, zależnie od przyjętych definicji, bez których możemy przerzucać się argumentami tam i sam jak w pingpongu aż do brzydkosłownej śmierci vel ad mortem usrandam – końcówka biernika liczby pojedynczej –am, bowiem Śmierć zwana też Kostuchą z definicji jest przyrodzenia niewieściego – por. przygodę magistra Polikarpa, który „uźrzał człowieka nagiego, przyrodzenia niewieściego”)
Kolega Kmieć zalinkował mi:
>https://wspanialarzeczpospolita.wordpress.com/2014/07/28/niemcy-jacy-niemcy-historia-europy-600-1000-a-d/
za com wdzięczen jest Koledze, ale też poczuwam się w chrześcijańskim obowiązku, by ów tekst na drobniejsze krytycznie rozebrać. A celem moim nie jest bynajmniej obśmianie, ale zaoszczędzenie czasu błądzącego po manowcach gimbusa, za jakiego uważam autora rzeczonego tekstu (nie zacnego Komentatora, ale autora tekstu na portalu „Wspaniała Rzeczpospolita”).
Gimbastyczność autora widać choćby po entuzjazmie, z jakim odkrywa banalne za mojej szkolnej młodości fakty, że dzieci tak naprawdę nie przynosi bocian tudzież, że podbici przez Krzyżaków Prusowie nie byli Niemcami, ba, że zaborcy ukradli im nie tylko ziemię i wolność, ale i samą ich nazwę sobie przywłaszczyli.
Argumentem są … mapy z jakiegoś anglojęzycznego atlasu historycznego, na których w roku milenijnym 1000 A.D. mała Polska wciśnięta jest między potężne Niemcy i Ruś Kijowską, a jeszcze wiek wcześniej na tych samych mapach żadnych Niemców nie ma i tak wstecz aż do 600 A.D.
Np. na mapie z roku 800 na mapie dominuje „Francia”, a żadnych hitlerowców ani na lekarstwo („jak gonili hitlerowca, to mu opadały spodnie”).
Jak widać po komentarzach, wzbudza to entuzjazm czytelników, że niby kolejny historyczny spisek niemiecko-jezuicki zdemaskowany.
A tymczasem wystarczy zauważyć, że angielska „Francia” to nie jest żadna „Francja” (długość ogonka ma znaczenie nie tylko w relacjach z kobietami), jeno rządzone początkowo przez Germanów państwo Frankijskie (Regnum Francorum) ze stolicą w Akwizgranie, powstałe po podboju rzymskiej Galii w V wieku przez Franków salickich (oficjalna likwidacja Cesarstwa Zachodniorzymskiego to rok 476 czyli usuniecie Romulusa Augustulusa przez germańskiego wodza Odoakra na wczesną emeryturę; w 480 Odoaker odesłał cesarski insygnia do Bizancjum).
Frankowie posługiwali się językiem nie romańskim-francuskim, a germańskim frankijskim. Rok 800 to renovatio Romanorum imperii (odnowienie imperium rzymskiego) przez Karola Wielkiego i wtedy o żadnych Niemcach rzeczywiście nikt nie słyszał, co zgodne z prawdą oddają dzisiejsze mapy historyczne.
Dopiero traktat zawarty w 843 roku w Verdun między synami Karola na trwałe dzieli imperium Karolingów, stąd na mapie z roku 900 mamy zaznaczone „West Francia” & „East Francia” czyli państwa zachodnio- i wschodnio-frankijskie, na których wyrosły później zromanizowana Francja (romański język przeważał na zachodzie przez cały czas mimo podboju przez Franków) oraz Rzesza Niemiecka.
No i to byłoby na tyle i na przedzie. I jeślibym miał kogokolwiek winić, to nie tyle joannitów, jezuitów czy jadowitych jehowitów, ile prof. Handkego (skądinąd wybitnego naukowca na AGH) za jego reformę systemu oszwiate 1999 za rządów charyzmatycznego profesora Buzka (kto pamięta tę historię, jak to w sejmowej tualecie napisano moczem „Buzek łobuzek”. Śledztwo wykazało potem, że mocz należał do Leszka Millera, ale charakter pisma do Izabelli Sierakowskiej). Od tamtej pory „to są ciężkie czasy, moja pani, dla oszwiate”).
PS
Na przyszłość radziłbym korzystać chociaż z polskojęczycznych map. Próbowałem wkleić mapy, ale otzrymywałem kiepską jakosć,wiec zachęcam do ich obejrzenia tutaj:
MacGregor
https://macgregor.neon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz