niedziela, 7 marca 2021

Propaganda okresu I wojny światowej, czyli Orwell „1914” (część 2) - ciąg dalszy

Propaganda okresu I wojny światowej, czyli Orwell „1914” (część 2) - ciąg dalszy

Tomasz Gabiś 2017

Anglosascy angielscy brytyjscy mistrzowie propagandy wojennej

W świecie anglosaskim negatywnymi cechami obarczano raczej państwa łacińskie i katolickie, z którymi kojarzono autorytaryzm, autokratyczne papiestwo, świętą inkwizycję itp.

Sympatyczny i życzliwy obraz Niemców – idealistów i romantyków, dominował do 1870 roku, bo nie wiązał się z ich roszczeniem do władzy.

Sytuacja zmienia się wraz z szybkim zwycięstwem Prus nad Francją i zjednoczeniem Niemiec, kiedy Rzesza Niemiecka stała się niejako namacalnym, widzialnym obiektem (geo)politycznym.

Wizerunek Niemców staje się niejednoznaczny, by wraz z rosnącą pozycją polityczną i przemysłową Rzeszy (co w oczach Brytyjczyków stanowiło „złamanie równowagi sił” w kontynentalnej Europie), stawać się stopniowo coraz bardziej negatywny.

Zmiana obrazu Niemiec i Niemców przebiega paralelnie do zmiany brytyjskiej, a potem amerykańskiej, polityki wobec Niemiec.

W okresie wojny następuje przyspieszona rewizja i transformacja historii Niemiec i wizerunku Niemca. Aktualna czarna propaganda wojenna jest rzutowana wstecz – Niemcy od zawsze byli krwiożerczy, autorytarni, wojowniczy, bardziej agresywni niż inne narody, od zawsze byli wrogami reszty Europy.

Do obrazu niemieckiego „absolutnego wroga” wykreowanego przez propagandę strachu i nienawiści zaczęto dopasowywać obraz jego życia kulturalnego i społecznego.

Ci, których portretuje się jako barbarzyńskich Hunów z definicji nie mogli i nie mogą mieć żadnych kulturalnych osiągnięć. Wszystko, co niemieckie – niemiecką politykę, sztukę, naukę, gospodarkę, kulturę, historiografię, humanistykę, filozofię, prawo, wychowanie, technologię – należało zdezawuować i zdyskredytować – ponieważ uczyniło Niemców tymi, jakimi pokazywała ich czarna propaganda.

Przykład: Niemcy mieli w tamtym okresie wielkie osiągnięcia teoretyczne i praktyczne w dziedzinie chemii, stąd „Daily Express” w kwietniu 1915 roku napisał, że Niemcy to tylko „dzikusy, które przyswoiły sobie wiedzę chemiczną.”

Poszukiwano ojców duchowych „niemieckiego barbarzyństwa” i źródeł zła uosabianego przez Niemców – inspirację dla niemieckiego „imperializmu” i „militaryzmu” miała być twórczość historyka Heinricha von Treitschke oraz filozofia Fichtego, Hegla i Fryderyka Nietzschego, który w Wlk. Brytanii stał się „hate-figur”. Nawet zwykli Brytyjczycy uważali Nietzschego za łobuza w czystej postaci („Jak nie będziesz grzeczny, to przyjdzie Nietzsche i cię zje”!).

We Francji Romain Rolland pisał, że dzięki Nietzschemu, który trafił pod strzechy, niemieccy żołnierze „pustoszący Belgię i Francję” czują się jak „Übermenschen” (w obieg puszczono legendę, że niemieccy żołnierze dostają do plecaka oprócz skarpet i komiśnego chleba polowe wydanie Also sprach Zarathustra). Była to pierwsza fala dyskredytacji Nietzschego jako proroka „niemieckiej agresji”.

Filozof, założyciel „amerykańskiego pragmatyzmu” John Dewey w książce German Philosophy and German Politics (1915 – ponownie wydana w 1942 roku) zarodki niemieckiego Zła znalazł w filozofii Kanta (także u innych publicystów Kant występował jako filozoficzny nicpoń odpowiedzialny za zepsucie „niemieckiej duszy”).

To on stoi u źródeł niemieckiej mentalności, czyli tej piętnowanej przez propagandę wojenną. Według Dewey`a skłonność Niemców do poddania się kantowskim apriorycznym zasadom rozumu, wynikała m.in. z niemieckiej ortografii (pisanie rzeczowników z dużej litery): „Można sobie wyobrazić cały naród czytelników, który uniżenie pochyla głowę przy każdym z dużej litery napisanym słowem”. Zidentyfikowanie filozoficznych winowajców niemieckiego Zła mogło prowadzić tylko do jednego wniosku: należy usunąć Kanta, Fichtego, Hegla i Nietzschego z filozoficznego kanonu.

Historyk i archeolog z uniwersytetu oxfordzkiego Archibald H. Sayce oznajmił w grudniu 1914 r. na łamach „The Times”, że Niemcy wszystkie swoje odkrycia zapożyczyli lub ukradli innym, a jedynym oryginalnym rysem niemieckiej kultury jest militaryzm, dominujący od zwycięstwa Arminiusza w IX wieku. Nie jest to niczym dziwnym, ponieważ, jak napisał w marcu 1917 r. „New York Times” „umysł pruski nie jest w stanie odróżnić prawdy od fałszu”.

Nagle naród, który wniósł tak wielki wkład do kultury europejskiej, sportretowany został jako horda barbarzyńców wyruszających, aby ją zniszczyć. 8 sierpnia 1914 r. filozof Henri Bergson zinterpretował wojnę przeciwko Niemcom jako wojnę „cywilizacji” przeciwko „barbarzyństwu”. 23 sierpnia 1914 r. londyński “Punch” zamieścił na całej stronie rysunek przedstawiający “The Triumph of Culture”: niemiecki żołnierz stojący dumnie nad zwłokami kobiety i dziecka. „German Kultur” stało się inwektywą.

Na francuskiej karykaturze widać zniszczony grecki Partenon i „Bosza”, który mówi: „Aha, nasi żołnierze już tu byli”. Inny rysunek przedstawia żołnierza niemieckiego oddającego mocz pod grecką kolumną – oto symbol narodu, który wydał Winckelmanna, Mommsena i tylu innych wybitnych archeologów, filologów klasycznych i badaczy starożytności. Inne obrazki: Niemiec-goryl dzierżący w łapie pałkę z napisem „kultura”, kościotrup symbolizujący Niemców napełnionym krwią kielichem wznosi toast na cześć kultury, kościotrup jako śmierć przychodząca od Niemców, cesarz jako kostucha – wojna jawi się tu jako starcie „cywilizacji śmierci” reprezentowanej przez Niemców, z „cywilizacją życia” reprezentowaną przez Wielką Brytanię, Francję, Rosję i innych przeciwników wojennych Niemiec.

Za książką Alexandra Grafa Brockdorffa Es begann 1914…Von Chauvinismus, Kriegsschuld und deutscher Regierungspolitik (1932), przytoczmy dwa cytaty z wybitnych przedstawicieli francuskiej literatury:

„Naród Lutra i Kanta wynajduje nowe chmury gazu! Jedynie śmierć przynosi i jedynie śmierć jest spełnieniem wszystkich jego marzeń” (Paul Claudel);

„Ten przepełniony krwią naród, który dusił się własną siłą, rzucił się na wroga w delirium buty, gniewu i strachu; bestia w człowieku ledwo spuszczona z łańcucha, już pierwszymi krokami zakreśliła wokół siebie krąg metodycznego okropieństwa. Wszelaka brutalność instynktów i wiary była z rozmysłem podsycana przez tych, którzy trzymali naród w ryzach, przez jego przywódców, sztab generalny, jego profesorów i kapelanów. Wojna zawsze była i będzie tym samym co zbrodnia.

Ale Niemcy zorganizowały ją, podniosły mord i pożogę do rangi prawa wojennego. Gniewny mistycyzm będący mieszaniną Bismarcka, Nietzschego i Biblii, dolał oliwy do ognia, nadczłowiek i Chrystus zostali zmobilizowani, aby zniszczyć świat i go odnowić. Odnowa rozpoczęła się w Belgii i jeszcze za tysiąc lat będzie się o tym mówić. Przerażony świat przeżywał piekielne widowisko, kiedy stara, ponad dwutysiącletnia cywilizacja Europy upadła pod brutalnymi i wyrachowanymi ciosami wielkiego narodu, który był jednym z przodujących” (Romain Rolland).

Brockdorff pracował w archiwum prasowym niemieckiego MSZ i przez jego ręce przeszło tysiące wycinków prasowych, gazet, czasopism, fotografii, karykatur z państw wrogich Rzeszy. Pisał on, że z całości tego materiału można wyciągnąć jeden wniosek: „wszystko, co [my Niemcy] mówimy jest kłamstwem. Nie wiemy, co to honor, sumienie, poczucie wstydu, nie mówiąc o życzliwości, współczuciu czy pobożności.

Nasza rzekoma religia to zdegenerowany kult bożków, nasza nauka jest albo nieudolnym naśladownictwem albo narzędziem naszego barbarzyństwa. Bohaterowie naszej duchowej historii albo nie są Niemcami, albo należą do wcześniejszych epok, zanim jeszcze ulegliśmy całkowitemu zezwierzęceniu, albo pracują w służbie bestialskiego okrucieństwa a ich celem jest wsparcie bądź tuszowanie naszych okrutnych czynów”.

Mieliśmy do czynienia z atakiem na duchowe, kulturalne, naukowe i światopoglądowe fundamenty narodu niemieckiego. Cała historia Niemiec, ich filozofia, literatura, formy władzy i w ogóle formy życia politycznego zostają objęte podejrzeniem jako te wychowujące „baby-killers”.

Oczywistym praktycznym politycznym celem tej propagandy było zniszczenie prestiżu Niemiec i Niemców na świecie oraz wyeliminowanie ich nie tylko jako rywala polityczno-militarnego i gospodarczego, lecz także duchowo-kulturalnego, naukowego, technologicznego.
Co zrobić z pokonanymi barbarzyńcami? Sterylizacja czy reedukacja?

W czasie wojny antyniemiecka histeria doszła do stanu wrzenia, czego skutkiem były fizyczne ataki na obywateli niemieckiego pochodzenia, dyskryminowanie ich w życiu publicznym i gospodarczym.

W 26 stanach USA zakazano używania języka niemieckiego, wyrywano „bachelors buton” (bławatek) z ogródków jako narodowy kwiat niemiecki, ostrzegano przed niebezpiecznymi skutkami jedzenia niemieckiej kiszonej kapusty, St. Petersburg zamieniono 18 sierpnia 1914 na Piotrogród,

brytyjski dom panujący w 1915 roku zamienił swoje nazwisko z Sachsen-Coburg-Gotha na Windsor.

Zmieniano nazwy miejscowości, ulic, gór, degermanizowano imiona i nazwiska, rezygnowano z nauczania języka niemieckiego w szkołach i wycofywano z bibliotek ksiażki niemieckich autorów. Najbardziej zapaleni patrioci żądali wygnania Bacha i Beethovena z sal koncertowych i organizowali publiczne palenie książek niemieckich.

Już w trakcie trwania wojny zastanawiano się, co po zwycięstwie zrobić z pokonanymi „Hunami” i „wrogami rodzaju ludzkiego”.

Padały różne propozycje np. jak podaje Erik von Kuehnelt-Leddihn, w napisanym przez jednego z brytyjskich dyplomatów liście do rezydującego w Szwajcarii emisariusza prezydenta Wilsona, George`a Herrona można przeczytać:

„Co zaś się tyczy Niemców, to należałoby przyjąć moją propozycję, mianowicie, żeby w krajach cywilizowanych przez pięć lat od chwili zakończenia wojny Niemcy mogli podróżować tylko w psich obrożach z numerami,
co jednakowoż nie byłoby zbyt uprzejme wobec psów”.

Francuski geograf Onésime Reclus domagał się „kary z nawiązką” w wysokości 101 miliardów marek w złocie płatnych przez 101 lat i zakończył swoje wywody słowami: „Doprawdy zasłużyli na to, by z pętlą na szyi prowadzić ich na targ niewolników i tam sprzedawać”.

Później jednak ograniczył realizację tego żądania do ukarania warstwy kierowniczej: „Teoretyków i praktyków wojny prewencyjnej trzeba prewencyjnie unicestwić”. Francuski pisarz Joséphin Péladan nawoływał: „Wygnajmy język tych morderców z naszych domów, z naszych teatrów; życzyłbym sobie, aby ustawowo raz na zawsze zakazać publicznego jego używania. (…) Wasza kultura jest jeszcze bardziej godna nienawiści niż wasza armia, miano «Niemiec» będzie odtąd najgorszym wyzwiskiem”.

Byli tacy, którzy uważali, że współczesnego Judasza (cesarza) i jego diabelski pomiot trzeba wymazać z powierzchni ziemi, czyli dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii niemieckiej.

Ponieważ, zgodnie z zasadą „Once a German – always a German!”, Niemcy zawsze pozostaną morderczymi „Hunami”, należy sięgnąć po radykalne środki.

Zaproponował je amerykański protestancki pastor i pisarz dr Newell Dwight Hillis, który opublikował w 1918 r. książkę German Atrocities, Their Nature and Philosophy: Studies in Belgium and France – półtora miliona egzemplarzy wyciągów z tej książki zostało wydanych przez Liberty Loan Committee.

Dr Hillis odwiedził 160 miast i miał czterysta wystąpień na temat Niemców i ich niecnych postępków. W opublikowanej tym samym roku broszurze The Blot on the Kaiser’s Scutcheon (1918) w rozdziale „Judasz pośród narodów” pytał retorycznie „Czy niemieckich mężczyzn należy eksterminować?” (Must German Men Be Exterminated?).

W broszurze amerykańskiego pastora jest jak w pigułce skondensowana cała czarna propaganda strachu i nienawiści skierowana przeciwko Niemcom.

Otóż mieli oni chytry plan podbicia najpierw Europy Środkowej, potem Zachodniej, potem Rosji, potem Wielkiej Brytanii, potem obu Ameryk, czyli, mówiąc krótko i węzłowato, planowali podbój całego świata.

Chcieli ograbić ludzkość i zdobyć wszystkie jej bogactwa. Berlin („wielki Babilon”). miał zostać stolicą świata, niemiecki cesarz imperatorem świata a wszystkie narody i rasy jego poddanymi.

Ostatecznym celem Niemców było zgermanizowanie wszystkich ludzi na całej kuli ziemskiej.

Ich podkładacze bomb, tajni agenci byli w każdej stolicy i w każdym kraju. Ta pajęczyna (szpiedzy, agenci wpływu, dywersanci, sabotażyści, mniejszości niemieckie rozsiane na całym świecie) – miała swoje centrum w poczdamskim pałacu, stamtąd jej czarne nici oplatały cały glob. Niemcy, podaje autor, palili elewatory z pszenicą warte setki milionów dolarów, podpalali magazyny, niszczyli statki z żywnością, podłożyli dynamit pod gmach parlamentu w Ottawie, wysadzali mosty i fabryki amunicji, zarażali nosacizną konie w Szwecji, zatruwali żywność w Rumunii, spiskowali przeciwko Argentynie. Przeciwieństwem imperium cesarza (Imperium Zła) jest Imperium Miłości – Empire of Love (Imperium Dobra), w którym rządził będzie światowy parlament – będą w nim na równych prawach reprezentowane wszystkie narody świata. Ziemia tak długo będąca polem bitwy stanie się ogrodem Edenu.

Stojący na czele „poczdamskiego gangu” spiskującego przeciwko całemu światu cesarz Wilhelm II Hohenzollern to według Hillisa książę kłamców i arcyzłoczyńca z całego serca nienawidzący Stanów Zjednoczonych. Chciał zabić króla Belgii Alberta, ponieważ on i jego sztab generalny wierzyli, że mają prawo zabić każdego króla czy prezydenta, który stanie na drodze wiodącej do spełnienia ich ambicji.

Cesarz chciał dla siebie zrabować skarby Luwru. Sprzymierzył się z tureckim sułtanem – rzeźnikiem Ormian, ponieważ przestępcy wybierają sobie towarzystwo przestępców. Niemcy to wspólnicy Turków w „ludobójstwie” Ormian. Krwawy rzeźnik cesarz wziął sobie za przyjaciela krwawego rzeźnika – sułtana; te dwa łotry, dwaj rzeźnicy z rękami powalanymi krwią, stanowią najbardziej morderczą bliźniacza parę na ziemi. Sprzymierzając się z sułtanem cesarz stał się poniekąd muzułmaninem. Cesarz i Hindenburg we śnie widzą już wielki dąb i jego długi konar z konopną liną zakończoną pętlą, na której zbrodniczy władca i jego wojenny sztab zawisną.

Umysł Niemca jest, według pastora Hillsa, odmienny od umysłu przedstawicieli innych ludów. Niemcy to Judasz pośród narodów, myślą, że są wyższą kastę, „rasą panów” a wszystkie inne rasy to świnie. W Niemczech nawet najuboższemu chłopu niemieckiemu wmawiano, że jest nadczłowiekiem (superman).

Niemcy z natury są tchórzami i kłamcami. Po raz pierwszy w historii jakiś naród zorganizował kłamstwo w naukę i nauczał oszukiwania jak rzemiosła. Niemcy są zbudowane na kłamstwie.

Niemcy nic oryginalnego nie potrafią sami stworzyć, okradli cały świat z wynalazków i osiągnięć naukowych. Nieznane są im miłosierdzie, współczucie, człowieczeństwo. Nie mają wyobraźni i daru miłości do piękna, fabrykę kiełbasy wieprzowej i browar stawiają wyżej niż Partenon, Bazylikę św. Piotra i katedrę w Reims.

Niemiec nie pojmuje, dlaczego inni są oburzeni jego okrucieństwami, ponieważ to, co Amerykanin uznaje za zbrodnię, Niemiec za takową nie uważa. To, co w oczach cywilizowanego świata jest barbarzyństwem i okrucieństwem jak mord, rabunek, kradzież, gwałt, brutalność, to w oczach Niemca jest czymś normalnym – nie może być inaczej, skoro ojcowie niemieccy chwalą swoje dzieci, kiedy te przyniosą do domu skradziony łup.

Niemcy niszczą dla samej żądzy niszczenia, bez żadnych wojskowych czy logistycznych konieczności. Metodycznie burzą katedry, średniowieczne kościoły, biblioteki, zamki, domy, niszczą piękno Francji. Dlaczego tak czynią? Z zawiści, ponieważ sami nie potrafią budować takich pięknych domów i kościołów jak Francuzi. To zawiść spowodowała, że zamienili Francję w pustynię.

Hillis opisuje wtargnięcie niemieckich Hunów do pracowni pewnego francuskiego malarza – tną nożami obrazy i niszczą wszystkie piękne przedmioty. Niemcy siekierami wyrąbują sady i winnice. Jeśli my nie możemy mieć takich winnic i sadów, mówili, to Francuzi też ich nie będą mieli. Dla Niemców nie ma nic świętego.

Ich dusze są martwe, a kiedy umiera dusza, wszystko umiera. Niemiec kala krew innych – autor cytuje młodą Belgijkę zniewoloną przez niemieckiego oficera i oczekującą jego dziecka: „Niemiecka krew jest zatrutą krwią, niemiecka krew jest jak gnicie i rozkład mojego najgłębszego życia”. Po urodzeniu kobieta zadusiła dziecko (pomiot) Niemca, ale czy można ją za to potępić?

Dalej pisał pastor Hillis: „Prosty spis zbrodni popełnionych przez niemieckich oficerów i żołnierzy zebrany w ponad 20 tomach dowodów niszczy resztki nadziei na ich przyszłość. Dzieci niczym szczury przybijane do drzwi domów, dzieci nabijane na bagnety wśród wiwatów maszerujących Niemców tak jakby dziecko było przepiórką nadzianą na widelec. Matki, starcy i księża ginący w masakrach.

Młodzi włoscy oficerowie z poderżniętymi gardłami powieszeni na hakach w sklepach rzeźniczych, bombardowanie szpitali Czerwonego Krzyża, pielęgniarek i białej flagi, wszystkie osiągnięcia cywilizowanego człowieka splugawione i zniszczone, szacunek dla dziecięctwa i starości, świętość kobiecości, zasady honoru, wierność traktatom, wszystko to pohańbione, nie w pijackim widzie lub czy w napadzie szału, ale w przemyślanej, wykalkulowanej, zimnej niemieckiej polityce siania strachu”.

Szczególnie wstrząsający przykład bestialskiego zachowania Niemców to wydarzenia w miejscowości Bapaume – Niemcy zanim się z niej wycofali, obrabowali każdy dom, a następnie wysadzili lub spalili wszystkie budynki z wyjątkiem Hôtel de Ville. Powiesili na nim plakat, że pozostawili ten budynek jako świadectwo swojej miłości do sztuki i architektury, ale potajemnie w piwnicy umieścili kilka ton dynamitu, przyłączyli do niego zegar siedmiodniowy nastawiając go na godz. 12 za siedem dni. Wiedzieli, że o tej godzinie w hotelu będzie najwięcej Brytyjczyków i Francuzów. Spisek się udał, diabelski spryt Niemców się opłacił a ich nienawiść nasyciła: dynamit eksplodował niszcząc budynek i rozrywając gości na kawałki.

Inny przykład: po bitwie na zboczach Vimy Ridge w 1917 roku odkryto bunkry i podziemne komory, gdzie oficerowie niemieccy trzymali swoje belgijskie i francuskie seksualne niewolnice.

Zanim uciekli, wszystkie je zabili. Niemcy zmusili też do niewolniczej pracy sześć milionów jeńców z podbitych narodów.

Każdy z tych 6 sześciu milionów niewolników pracujących na potrzeby armii niemieckiej, mógł w każdej chwili zostać zastrzelony przez strażników.

Niemcy – dowodził Hillis – są pacjentem w szpitalu świata. Każda komórka w ciele politycznym Niemiec jest chora, zżerają je różne rodzaje raka. Niektórzy sądzą, że wobec narodu niemieckiego należy zastosować środki wychowawcze, że trzeba starać się go ucywilizować. Jednakże, uważa pastor Hillis, 19 wieków edukacji nie zmieniło go ani trochę– „naród niemiecki nie ma więcej związków z cywilizacją 1918 roku niż orangutan, goryl, Judasz, hiena, zgniatacz kciuków, nóż do skalpowania w rękach dzikusa”.

Wysiłki ucywilizowania Niemców są daremne, nie ma nadziei, że ci barbarzyńcy kiedykolwiek się zmienią.

Pisał Hillis: „W czasach Tacyta Germanin był nieświadom tego, co robi, kiedy brał dzieci swoich wrogów i rozbijał ich główki o mur. Niemcy z 1914 i 1918 roku dalej bestialsko mordują dzieci, jedyna różnica polega na tym, że rzeź jest dziś dzięki naukowemu okrucieństwu bardziej wydajna i lepiej skalkulowana, aby podsycić grozę i rozprzestrzenić strach. Leopard nie zmienił swoich cętek. Grzechotnik jest większy i ma więcej trującego jadu w gruczole, niemiecki wilk urósł, podczas gdy kiedyś rozdzierał gardła dwóch owiec, teraz może rozszarpać dziesięć jagniąt w o połowę krótszym czasu”.

Cóż więc robić w tej sytuacji? Wielu ludzi ogarnia poczucie bezsilności, kiedy widzą, jak próżne są próby ucywilizowania Niemców. Ani ich edukowanie, ani wychowanie nic nie dają.

Tacyt pisał: „Germanie traktują kobiety z okrucieństwem, torturują swoich wrogów, uprzejmość kojarzą ze słabością” – i wszystko pozostało takie samo. Stąd też wielu ludzi – uważa autor – czuje, że nie ma na świecie miejsca dla Niemców.

Pastor Hillis wie, że te „bestie muszą zostać wygnane ze społeczeństwa”, tak jak urzędy zdrowia starają się wytępić choroby typu tyfus czy cholera:

„W zupełnej desperacji mężowie stanu, generałowie, dyplomaci, redaktorzy mówią obecnie o obowiązku wręcz eksterminacji narodu niemieckiego [the duty of simply exterminating the German people]. Niedługo odbędzie spotkanie chirurgów z całego kraju, na którym będzie dyskutowany plan opierający się na prawie stanowym Indiany. To prawo upoważnia stanową radę chirurgów do zastosowania nowej bezbolesnej metody sterylizacji wobec zatwardziałych przestępców i nie rokujących nadziei na poprawę idiotów.

Rezultatem tej konferencji powinien być apel o zwołanie światowej konferencji rozpatrującej możliwość sterylizacji dziesięciu milionów żołnierzy i oddzielenie ich kobiet tak, że kiedy to pokolenie Niemców przeminie, cywilizowane miasta, państwa i rasy pozbędą się tego strasznego raka, którego należy wyciąć z ciała społecznego”.

Kiedy dziesięć milionów niemieckich żołnierzy zostanie bezboleśnie wysterylizowanych, narodowi niemieckiemu trzeba pozwolić, żeby wymarł.

Przy życiu można – zaznacza wspaniałomyślnie autor – pozostawić tych, którzy zaakceptują ideę Jezusa – współczucie i życzliwość wobec ubogich i słabych.

Mamy tu w pełnej krasie zarysowany ideał eugeniczny dla całej ludzkości – uszlachetnienie ludzkości poprzez oczyszczenie jej z Niemców. Ten humanitarny projekt nie miał – choćby ze względów czysto praktycznych i logistycznych – wielkich szans na realizację, ale apel o sterylizację „wrogów ludzkości” osiągał cel propagandowy:

Niemcy są tak źli, że zasługują na zniknięcie z powierzchni ziemi.

Tak czy inaczej pomysł pastora Newella Dwighta Hillisa, mimo iż wypływał z autentycznej troski o dobro ludzkości, z pewnością uznać należy za nieco zbyt radykalny.

Mniej radykalna i bardziej realistyczna była koncepcja lansowana na łamach wydawanego w Bernie czasopisma „Freie Zeitung”. Do jego redaktorów i publicystów należał m.in. późniejszy znany marksistowski filozof Ernst Bloch (1885–1977).

Pismo ukazało się po raz pierwszy 14 kwietnia 1917 r. (dzień po wypowiedzeniu przez USA wojny Niemcom) a przestało wychodzić w 1920 r. Na jego łamach głoszono pogląd, że Niemcy są krajem (w przeciwieństwie do innych krajów), gdzie wojna „podniesiona została do rangi zasady państwowotwórczej”;

Prusy i cesarstwo niemieckie to nie systemy zasługujące na krytykę, ale inkarnacje radykalnego Zła

(„radykalne Dobro reprezentują przede wszystkim USA i demokratyczna Rosja),

absolutnej niemoralności, podłości, pozbawionego skrupułów makiawelizmu, instynktu zniszczenia.

Naród niemiecki – pisano na łamach „Freie Zeitung| – jest samolubny, kieruje nim naga żądza władzy. Cały naród, ponieważ nie należy rozróżniać pomiędzy rządzącymi i rządzonymi.

Zbiorowo winny jest cały naród, który przez „cztery lata oklaskiwał najhaniebniejsze, diabelskie czyny swojego rządu”. Dlatego należy postawić Niemcy przed „moralnym parlamentem światowym”.

Niemcy mają prawo (i obowiązek) do odczuwania – osobiście, wewnętrznie, a nie na pokaz – winy i skruchy.

Każdy Niemiec powinien nieustannie przeżywać niemiecką winę za wywołanie wojny, pokornie wziąć na siebie współodpowiedzialność i pokutować, aby wyrwać korzenie zła z życiowego centrum własnej osoby.

Program lansowany na lamach „Freie Zeitung” polegał na użyciu moralności jako broni przeciwko pokonanemu wrogowi i stanowił pierwszy projekt psychologiczno-moralno-politycznej reedukacji Niemców;

niezbędnej, gdyż nie tylko rozpętali oni straszliwa wojnę, ale ponadto w jej trakcie okazali się „barbarzyńcami”, „baby-killers” i „kanibalami”..

redaktor Tomasz Gabiś

1 komentarz:

  1. Cykl tych długich a rzeczowych tekstów to jak wysiłki Sienkiewicza, na przełomie XIX/XXw., by mobilizować Niemców/Europę przeciw Prusakom! Dziś przeciw Lloyd George’om i tym, kt. na smyczach ich trzymają…
    Sienkiewicz 20 lat przedtem: nowelka „Sachem”, w kt. przewidział zaprojektował Kajzera oraz Hiler’a (i tym podobnych): można przypomnieć sobie opis końcówki występu sachema, jego gardłowy, dziczejący głos, wznoszący się w wycie, aż publisia poczuła dreszcze ! Że za chwilę on – zemści się spali ich!
    Przewidział dyra Hon. Dean – szło mu o to, by w emocjach dali sachemowi more/mehr dolars!
    Z opisu Podczaszy/Gabiś wynika, że stulecie I WŚW i II WŚW teraz kończy się III WŚW: zniszczenie nie tylko Niemców, ale w ogóle kulturę naszą, zdolność roz-znania, roz-różnienia Dobra i zła, Prawdy i… FAKEdemii.

    Beznamordnikowcy: mamy być nowymi Hunami czy Hitler’ami ? – wrogami wg kryteriów Lloyd George’a i jego dyra cyrku… ?
    Jeśli „Nie chodzi o walkę pomiędzy blokami władzy, lecz pomiędzy ideami, które są nie do pogodzenia. Po jednej stronie stoją siły walczące o wolność i postęp ludzkości(…)” – jeśli o „wolność i postęp”, jakie widzimy dziś w wykonaniu FAKEdemistów i „demokratów” KL/obozowych – dziękuję za taki pod-stęp! Kończy się jego stulecie. Znam lepszą Ideę.
    FAKEdemia i FAKEżycie – wypiedralać! Zaczęli i kończą XX wiek obozów koncentracyjnych dla ciał i dusz – się-kończą.
    Jakoś nie mam ochoty wstydu im oszczędzać – do smrodu po nich. Tak w Texas czy Idaho, jak w Polsce czy…

    w Niemczech mec Feullmich’a i jemu podobnych. Odkłamać FAKE – pełny DETOX/odtrucie.
    I naleweczka.
    KONIEC.

    OdpowiedzUsuń

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...