CTTTRLKOQ -->http://books.google.co.uk/books?id=dSRJ ... oru&f=true
Skan ksiązki jest TUTAJ
(...)
"CIEMNOŚĆ SZUKA TEGO, CZEGO JEJ POTRZEBA..."
Gdzieś daleko, daleko, otoczona przez wzburzone morza istnieje wyspa-królestwo równie ciemna i tajemnicza pod osłoną nocy, jak za dnia jasno oświetlona przez promienie słońca. Zbyt wiele jednak z nich oślepia poddanych. W samym środku tego wrogiego państwa znajduje się wiekowy, niedostępny czarny las, do którego rzadko docierają słoneczne promienie. Prowadzi do niego wiele ścieżek, lecz tylko jedna pozwala na szczęśliwy powrót do domu: sukces.
Nie bacząc na ostrzeżenia mędrców, wielu z nas wybiera ścieżkę prowadzącą na skróty do naszych pragnień - bogactwa, chwały i potęgi. Gdy możemy zacząć podróż, wciąż wolimy skorzystać z krótszej drogi do osiągnięcia celów, zamiast dłuższej lecz bezpieczniejszej.
Chociaż ścieżka ta otwarta jest dla wszystkich, niewielu zakończy swą podróż szczęśliwie. Mimo to ci, którzy odważyli się na nią wkroczyć i zrobić pierwszy krok, zdobędą wiedzę i moc. Jednych czeka trudna, wyboista droga, drugich przyjemna przechadzka, lecz nie ma innego sposobu na oddzielenie plew od ziaren, pereł od ostryg, szybkich od martwych.
Podróż tysięcy umysłów zaczyna się od jednego kroku. Czego mogą się spodziewać śmiałkowie, którzy zdecydowali się ją kontynuować? Co czeka ich w sercu ciemnego i nieprzyjaznego lasu? Piękna polana, na której ku własnemu zdumieniu odkryją kolejne ścieżki łączące się ze sobą oraz źródełko energii, która powstrzyma najniebezpieczniejszy mrok: mrok ignorancji.
Na samym środku tej polany stoi stary drewniany dom, sprytnie ukryty w zaroślach, osłonięty dzikim winem. Czyżby klasztor? Więzienie? A może świątynia? Schronienie czy ruina? Każdy widzi coś innego. Nad posępnym wejściem dostrzec można ostrzeżenia wyryte w dawno wymarłych językach, podobizny demonów i smoków strzegących tej posiadłości. Czy ośmielisz się wstąpić do środka jedynie po to, by zastać tam zamieszanie i chaos. One bowiem są towarzyszami odmiany.
Gdy tylko wkroczysz do wewnątrz, ogarnie cię niesłychane zdumienie. To, co wydawało się niewielkim domkiem, jest tak naprawdę ogromną posiadłością, która nie ma końca. Za progiem rozciąga się szeroki korytarz, w którym czai się niebezpieczeństwo. Strzeżony przez mity ostatni bastion prawdziwej magii!
W korytarzu tym dostrzeżesz dziewięcioro drzwi, z których każde prowadzą do jednej z Dziewięciu Świątyń... Te niemal mityczne komnaty treningu i testów skrywają tajemną wiedzę starych mistrzów. To właśnie w nich posiądziesz umiejętności, które dadzą ci moc, o której do tej pory mogłeś jedynie marzyć.
To tutaj odnajdziesz mistyczną kombinację mitu i magii, prawdy i fałszu. To tu połączysz mistrzowskie panowanie nad ciałem z przenikliwością umysłu, by stały się czymś więcej ...
Czy ośmielimy się powiedzieć coś jeszcze?
Ci, którzy mówią, nie wiedzą.
Ci, którzy wiedzą, nie ośmielą się mówić.
Lecz ci, którzy ośmielą się wkroczyć do Dziewięciu Świątyń, dowiedzą się wszystkiego.
A wiedząc wszystko, czegóż więcej będziesz się obawiać?
WSTĘP: MIT, SZALEŃSTWO I CHAOS
Kim lub czym właściwie byli Ninja? Czytaliśmy o nich książki i oglądaliśmy filmy z ich udziałem, graliśmy w gry komputerowe, w których występują. Lecz kim tak naprawdę byli ci tajemniczy wojownicy? Czy faktycznie zasłużyli sobie na swoją złowieszczą reputację, a może to tylko wina (zasługa?) właściwego public relations?
W dzisiejszych czasach Ninja przedstawiani są w książkach i filmach jako superwojwonicy, owiani aurą tajemniczości, zawsze ubrani na czarno i uzbrojeni po zęby w cały arsenał wszelkiej dostępnej broni; mistrzowscy zabójcy, którzy w pojedynkę potrafią ranić i mordować, siać spustoszenie i wprowadzać kompletny chaos.
W przeciwieństwie do wielu innych czarnych charakterów, Ninja rzeczywiście zasłużyli sobie na taki wizerunek. Ale musimy pamiętać, że żyli w okrutnych czasach, które wymagały stosowania równie okrutnych metod.
Czy dawni wojownicy Ninja naprawdę byli magikami, którzy potrafili przenikać przez ściany, chodzić po wodzie i znikać z łupem w postaci głowy swej ofiary, niezależnie jak dobrze była ona za życia strzeżona?
Bez namysłu można odpowiedzieć na pytania „tak!", ale żeby naprawdę zrozumieć i posiąść sztukę wojowników Ninja, musimy głęboko wniknąć w tę mroczną i pozornie niezgłębioną dziedzinę, strzeżoną przez najokrutniejszych i najstraszliwszych wojowników. A gdy już się tam znajdziemy, będziemy musieliwynieść chyłkiem zagubiony klucz do ich umiejętności, tak by stały się one nasze!
Najpierw jednak musimy odpowiedzieć na pytanie: kim jest Ninja? Po części chaosem, po części szaleńcem i mordercą, ale przede wszystkim jedną wielką tajemnicą! Aby znaleźć odpowiedź na to i inne „zakazane" pytania, musimy przygotować się na poświęcenia i zmiany. Przyjdzie nam bowiem poświęcić kilka małych codziennych przyjemności i zmienić czas wolny w czas nauki.
Ninja nie mają czasu wolnego. Czas na odpoczynek przyjdzie po śmierci!
Ale zanim pośpieszymy się i wydamy parę złotych na „oryginalną plastikową maskę Ninja", a potem pod osłoną nocy zaczniemy przedzierać się przez las, najpierw wypada dowiedzieć się czegoś o średniowiecznej Japonii. Żadna elitarna grupa nie powstaje przecież w próżni, ani w niej nie działa. Podobnie jak współcześni terroryści, wszyscy tego typu zabójcy stanowią produkt swoich czasów.
Średniowieczne społeczeństwo japońskie charakteryzowało się stałą strukturą, w której każdy obywatel zajmował konkretne miejsce i wypełniał określone obowiązki względem swojej rodziny, klanu i państwa. Na samej górze tej drabiny społecznej znajdowała się klasa wojowników, samurajów, którzy byli na każde zawołanie swojego przywódcy, szoguna.
Przynajmniej w teorii szogun winien był posłuszeństwo bezpośredniemu potomkowi bogów, cesarzowi Japonii. W rzeczywistości średniowieczni japońscy szoguni posiadali nieograniczoną władzę, którą egzekwowali za pomocą mieczy samurajów.
Posunięcia samurajów ograniczał kodeks etyczny, który sami sobie narzucili, bushido (droga wojownika, jap. bushi - wojownik, do - droga, ucieczka).
Bushido nakazywał samurajowi otwartą walkę z wrogiem i śmierć w bitwie z mieczem w dłoni lub rytualne samobójstwo w celu odzyskania utraconego honoru (seppuku).
Kod bushido definiował wzniosły ideał, natomiast w praktyce bywało różnie i niektórzy samuraje nie potrafili mu sprostać. Większość samodzielnie interpretowała zasady bushido i dostosowywała je do swoich poczynań. Nic więc dziwnego, że jeśli kodeks nie był zbyt wygodny, często po prostu go ignorowano. Zwycięstwo stanowiło końcowy wyznacznik tego, czy samuraj postępował zgodnie z bushido. W końcu to przecież zwycięzcy, a nie przegrani są autorami książek do historii.
Wieśniacy według reguł bushido musieli składać samurajom hołd, co znaczyło, że w praktyce wykonywali wszelkie ich polecenia.
Każdego, kto spróbowałby sprzeciwić się zasadom tego systemu, a w szczególności naraziłby się na gniew samuraja, oczekiwała sroga i natychmiastowa kara.
Jednak nie wszyscy kłaniali się w pas samurajskim panom. W środkowej Japonii, wśród gęstych lasów zamieszkiwało kilka klanów określanych wspólną nazwą Shinobi. Dziś znamy ich jako Ninja.
Shinobi nie przejmowali się wcale kodem bushido. Nie było też łatwo ich zastraszyć. Chociaż na pierwszy rzut oka przypominali zwykłych rolników, żyjących zgodnie z obyczajami „cywilizowanego" japońskiego społeczeństwa, to w rzeczywistości, szczególnie w kwestii walki, nie przestrzegali żadnych reguł. Biorąc pod uwagę fakt, że występowali ze słabszej pozycji, nie mieli najmniejszego zamiaru dawać samurajom forów, stając do walki z nimi twarzą w twarz.
Zupełnie jak współcześni terroryści, Ninja atakowali z zaskoczenia, stosując techniki mające na celu zastraszenie przeciwnika.
W przeciwieństwie do samuraja, który winien był lojalność wobec cesarza, szoguna oraz własnego klanu i rodziny, Shinobi Ninja musiał być wierny jedynie swojemu klanowi. Ponieważ nie mógł on nosić otwarcie broni (przywilej ten był zarezerwowany wyłącznie dla samurajów), Ninja rzadko stawał do otwartej walki. Wolał natomiast atakować znienacka, zanim przeciwnik zdał sobie sprawę z jego obecności.
Styl walki wojowników Ninja określano i nadal określa się jako „błyskawiczne i przerażające ataki w stylu partyzanckim".
Tak jak nas dziś przerażają nagłe ataki terrorystyczne, wymykające się jakimkolwiek regułom sztuki wojennej, tak samo średniowieczni japońscy samuraje czuli się bezsilni wobec poczynań Ninja. Mimo przewagi liczebnej oraz lepszego uzbrojenia, samuraje nie potrafili zapobiec akcjom wojowników Ninja, którzy zjawiali się nie wiadomo skąd, wprowadzali kompletne zamieszanie i szybko znikali.
Samuraje nigdy nie szanowali Ninja, ale dość prędko nauczyli się ich bać! Musimy pamiętać, że dla samuraja atak znienacka czy uśmiercanie za pomocą trucizny było zwykłym tchórzostwem. Dla Ninja takie efektywne taktyki i techniki stanowiły po prostu przejaw zdrowego rozsądku. Jaki ma sens dawanie przeciwnikowi przewagi? Podczas gdy samuraje postrzegali takie podejście jako niegodne wojownika, Ninja wychodzili z założenia, że śmierć to... śmierć, bez względu na to, co ją powoduje.
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku zabójców asasy- nów (hashishin) z Bliskiego Wschodu i indyjskich thagów (Stha- ha), główną broń w arsenale Ninja stanowił terror.
Shinobi byli tak znienawidzeni, że w pewnym momencie, w XVII wieku, jeden z szogunów wprowadził zakaz wymawiania słowa ninja pod karą utraty życia.
Ninja w pełni zasłużyli sobie na złą sławę terrorystów. Ten, kto był wystarczająco głupi, by rzucić im wyzwanie, mógł przygotować się na śmierć zadaną jedną z dowolnie wybranych metod. A ten, komu Ninja postanowili darować życie, już nigdy nie zasnął spokojnie.
Metody, stosowane przez wojowników Ninja, obejmowały plejadę wzbudzających grozę taktyk, technik, środków i sztuczek mających za zadanie przerażenie przeciwnika. Nie znaczy to, że średniowieczni Ninja byli podobni do uzbrojonych po zęby super- bohaterów przedstawianych we współczesnych filmach. Wręcz przeciwnie. Tak naprawdę Shinobi działali z reguły w grupach. Każdy członek specjalizował się w jednej lub dwóch dziedzinach potrzebnych do przeprowadzania danej akcji. Tak więc ich działania przypominały te podejmowane przez współczesne oddziały specjalne, w czasie których umiejętności poszczególnych komandosów tworzą spójną całość i w ten sposób gwarantują powodzenie akcji.
W trakcie typowej misji jeden Ninja miał za zadanie przygotowanie terenu w celu przedostania się do punktu przeznaczenia: - twierdzy, domu czy obozu. Zajmował się wiec wyłamywaniem zamków, wspinaniem się na mury itp.
Gdy grupa Ninja dostała się już do środka, kolejny jej członek, specjalizujący się w walce wręcz (taijutsu), szybko i dyskretnie likwidował wartowników. W tym samym czasie trzeci Ninja przeprowadzał akcję zwiadowczą lub dokonywał zabójstwa.
Jednocześnie czwarty Ninja instalował specjalne pułapki, które miały za zadanie zatrzeć ślady ucieczki całej grupy.
Istnieją setki opowieści o odwadze i pomysłowości poszczególnych Ninja, jednak prawdziwym kluczem do ich sukcesu była współpraca, czyli działania, w czasie których każdy członek grupy w pełni wykorzystywał swoje umiejętności zdobyte w pocie czoła w Dziewięciu Świątyniach ninjutsu.
Skoro więc Ninja nie byli wcale takimi superbojownikami, za jakich ich do tej pory mieliśmy, to po co w ogóle zawracać sobie głowę ninjutsu?
* * *
Żaden system sztuki wojennej nie jest idealny. To nie sztuka tworzy człowieka, lecz człowiek sztukę.
Niezależnie od tego, czy wybieramy ninjutsu dla niego samego, czy może chcemy poznać parę taktyk przydatnych do samoobrony, studiowanie tej sztuki przyniesie nam wiele korzyści.
Po pierwsze, poznając taktyki i techniki stosowane przez średniowiecznych japońskich „terrorystów" Ninja i dzięki zrozumieniu czasów i warunków, w których rozkwitały, możemy udoskonalić strategie walki ze strachem przed współczesnymi terrorystami.
Po drugie, przez setki lat japońscy wojownicy Shinobi potrafili zgromadzić ogromny arsenał metod służących atakowi i obronie, które my teraz możemy posiąść i zastosować do samoobrony.
Czyżbyście czuli się bezpiecznie na naszej małej planecie? Czyżby wasze radia i telewizory od 11 września 2001 r. były zepsute?
Dirk Skinder, w swojej książce zatytułowanej Street Ninja: Ancient Secrets for Mastering Today's Mean Streets, w następujący sposób przedstawia wady takiego złudnego poczucia bezpieczeństwa:
Quote
„Przeciętny człowiek uważa zapewne, że nie ma nic wspólnego ze średniowiecznym japońskim Ninja. Jednak ci, którzy zagłębią się trochę w historię, szybko zauważą, że założycielami potężnych klanów Shinobi Ninja byli wyrzuceni poza nawias społeczeństwa samuraje, wywłaszczeni chłopi oraz prześladowani ze względów religijnych wyznawcy niepopularnych sekt. Otoczeni przez złodziei i bandytów, narażeni na różnorodne ataki oraz pozbawieni prawa do posiadania broni pod groźbą kary śmierci, średniowieczni Ninja mogli przeżyć jedynie dzięki sprytowi i tajnikom swojej sztuki. To pot i łzy sprawiły, że klany Shinobi stały się na tyle silne, iż żaden bandyta nie postrzegał już ani ich samych, ani ich bliskich jako łatwego celu. Solidarność i chęć stawienia oporu japońskich Ninja wzrosła do tego stopnia, że nawet tyrani zaczęli odczuwać wobec nich strach i postanowili zostawić ich w spokoju. Wielu z nas nie dostrzega związku pomiędzy tamtymi dawnymi Ninja a ludźmi walczącymi o przetrwanie we współczesnym świecie. Nie zauważamy ani bezdomnych, ani tysięcy pozbawionych źródła utrzymania, którzy coraz głośniej dopominają się o swoje. Nie dostrzegamy prześladowań religijnych, nadużyć władz, nielegalnych rewizji, czy konfiskaty broni. Na szczęście... Uliczni Ninja widzą to inaczej".
MIT NINJA
Jedną z najpotężniejszych broni w arsenale sztuczek Shinobi Ninja był - i nadal jest - irracjonalny strach i przerażenie ogarniające większość ludzi na sam dźwięk słowa ninja. Shinobi sami robili, co mogli, aby go podtrzymywać, czego przykładem jest chociażby ich tajemnicze pojawianie się i znikanie. Każdy Shinobi dobrze wiedział, że lęk wywołany zabobonami pomoże mu pokonać wroga tak samo jak nimpo (miecz) czy zatruta shuriken (gwiazdka do rzucania).
Po części właśnie z tego powodu przez wieki powstało wiele mitów dotyczących prawdziwego pochodzenia Ninja, większość z nich była dziełem samych wojowników!
Na długo zanim weszły w życie takie operacyjne terminy jak „propaganda" czy „dezinformacja", Ninja Shinobi znakomicie opanowali technikę Kyonin-no-jutsu i namiętnie z niej korzystali, by zamącić przeciwnikowi w głowie.
Nigdy nie dowiemy się, w ile ze stworzonych przez siebie mitów Ninja wierzyli. Jednak niektórym wojownikom, zwłaszcza nowicjuszom, ich rozpowszechnianie dodawało zachęty i wiary w siebie. Inni, ci bardziej biegli, używali mitów, aby osłabić wroga psychicznie.
Bogowie i gobliny
Według mitologii Shinobi początki wojowników Ninja sięgają czasów stworzenia Japonii przez boską parę Izanagi i Izanami. Izanagi rzucił swą świętą włócznię w pradawne wody oceanu, a gdy ją wynurzył, krople wody spływające z włóczni utworzyły wyspy Japonii. Następnie wyjął sobie oczy; lewe stało się księżycem, a prawe słońcem, uosobionym przez boginię Amaterasu. To właśnie od niej wywodzą się cesarze Japonii. Od księżyca pochodzi Susano, bóg wiatru i burz. W tym właśnie momencie według Ninja pojawili się ich przodkowie, którzy przez Susano pochodzili od boga księżyca.
Susano, bóg „prędki i nieopanowany", przedstawiany jest zwykle z długą brodą. Fakt ten jest znaczący, biorąc pod uwagę raczej słabe owłosienie Japończyków. Można przypuszczać, że bóg ten został przez nich zapożyczony od paleoazjatyckiego ludu Ajnów (jap. ainu - włochaty).
Według mitologii, Susano wyrwał sobie z brody i zasadził pasmo włosów, z którego później powstały rozległe japońskie lasy. Właśnie dlatego bóg ten jest patronem obszarów leśnych, a te z kolei grają istotną rolę w historii Shinobi.
Ninja kojarzono zwykle z dwoma rodzajami mitycznych demonów. Pierwsze z nich nazywały się Oni. Były dzikie i okrutne, odziane w skóry zwierząt. Posiadały dar przybieranie kształtów różnych istot. Drugi typ demonów to Tengu. Był to w połowie człowiek, w połowie ptak, zwykle wrona lub inny o czarnym upierzeniu, kojarzony ze śmiercią. Wierzono, że Tengu żyją w klanach, na czele których stoją tzw. Jodan (władcy). Demony te nazywano również Kinjin (gobliny). Ich siedzibą miały być drzewa w lasach stworzonych przez Susano. Gdy Tengu przybierały postać człowieka, ubrane były zwykle w czarne, spiczaste kapelusze i płaszcze wykonane ze słomy lub piór. W swojej oryginalnej formie Tengu miały długie, ptasie dzioby oraz skrzydła (chociaż niektórzy uważali, że są one jedynie fragmentami wspomnianego płaszcza). W ludzkiej postaci ptasi dziób zmieniał się w niespotykanie długi nos. Tengu były zwykle czarne, choć nieraz pojawiały się czerwone. Posiadały umiejętność rozpływania się w powietrzu, przypisywaną przez niektórych ich magicznym płaszczom. W zależności od osoby, która o nich opowiadała, Tengu posiadały także wiele czarodziejskich umiejętności.
Powszechnie uważa się, że największy japoński bohater, Minamoto Yoshitsune (aka Ushiwara), posiadł sztukę walki stosowaną przez Tengu, gdy jako uchodźca ukrywał się wśród nich. Niektórzy wierzą również, że jego wierny przyjaciel
i ochroniarz, młody kapłan yamabushi o imieniu Benkei Oni-Waka (Młody Diabeł), był w połowie człowiekiem, w połowie Tengu.
* * *
Nietrudno zauważyć, że późniejsze pokolenia wolały wierzyć w czarodziejskie pochodzenie umiejętności Ushiwary, zamiast zaakceptować fakt, że nabył je, pobierając nauki od znienawidzonych i siejących postrach Shinobi Ninja.
Mitologia Ninja jest tak oczywista, że nawet ślepiec dostrzegłby w niej fakty przybrane w fikcję. Ludzie często ukrywają za zasłoną przesądów czy mitów obawy i wyobrażenia niepasujące do ich małego, ograniczonego świata. Cóż innego mógł uczynić przerażony strażnik, gdy przyszło mu zmierzyć się z wojownikiem, który niczym cień potrafił przedostać się do każdego zamku, unieszkodliwić swoją ofiarę, a potem zniknąć bez śladu? Zarówno on, jak i przesądni służący woleli tłumaczyć sobie i innym nagłą śmierć swego pana ingerencją demonów, zamiast przyznać się do bezsilności wobec działań wojownika Ninja. Prawda jest taka, że większość nadprzyrodzonych zdolności przypisywanych Shinobi to dzieło świadków ich wyczynów, którzy nie potrafili uwierzyć w to, co widzieli. Co więcej, samuraje również nie mieli ochoty, by przyznać, że Ninja często przewyższają ich umiejętnościami.
Właśnie dlatego możemy zastanawiać się, czy opisy demonów Tengu były celowo rozpowszechniane przez samych Ninja, czy może raczej naoczni świadkowie dodawali swoje trzy grosze do legend Tengu. To oczywiście pytanie typu „Co było pierwsze -jajko czy kura?".
Sposób, w jaki wojownicy Ninja się ubierali, fakt że wielkie klany Shinobi preferowały tereny leśne oraz że ich przywódcy, Jodan, byli również przywódcami Tengu sprawiły, że Ninja stali
się źródłem dla mitu Tengu ... i vice versa.
* * *
Shinobi oddzielili się od samurajów na skutek uwarunkowań kulturowych, ekonomicznych i filozoficznych. Postrzegali ich jako intrygantów i zarozumiałych lizusów dworu cesarskiego. Samuraje natomiast patrzyli z góry na swoich zaściankowych kuzynów. Nic więc dziwnego, że Shinobi przypisywali swoje mityczne pochodzenie bogowi księżyca, w przeciwieństwie do dynastii cesarskich, które miały wywodzić się od bogini słońca. To właśnie bóg Susano dawał Shinobi usprawiedliwienie, a nawet boską aprobatę dla działań, które podejmowali w szacownym japońskim społeczeństwie.
Ninja ... Kto i co?
Dziś mieszkańcy Zachodu słysząc słowo „ninja", przywołują automatycznie wizerunek walczących samurajskich mieczy, błyszczących latających gwiazdek i zamaskowanych mężczyzn, po części artystów sztuki walki, a po części magików skaczących
na wysokość piętnastu metrów, spacerujących po wodzie, przenikających przez ściany nietykalnych tajemniczych władców chaosu i śmierci.
Kim lub czym jest więc Ninja? Kim są ci tajemniczy szpie- dzy-zabójcy? Czy nadal parają się swoją profesją? Może ich śmiercionośne działania ograniczały się wyłącznie do krwawych czasów japońskiego feudalizmu?
A co najważniejsze, w jaki sposób możemy posiąść ich sekrety?
Czym jest Ninja? Odpowiedź na to pytanie kryje się w samej nazwie.
Nin to czasownik, który oznacza „przedostać się gdzieś niezauważenie". W średniowiecznej Japonii pod tym słowem rozumiano zakradanie się, a każdy, kto wykonywał tę czynność - złodziej, szpieg, czy morderca - był oskarżany o nin-ja.
W czasach współczesnych, na Zachodzie, słowa „ninja" używa się całkowicie błędnie jako rzeczownik określający czarno- odzianego skrytobójcę.
Całą sytuację komplikuje jeszcze bardziej fakt istnienia potocznego zastosowania ninja (przez małe „n") w stosunku do ludzi owianych aurą tajemnicy i Ninja (przez wielkie „N"), określających klany zamieszkujące lasy japońskich prowincji Iga oraz Koga definicji słowa „ninja", możemy otworzyć umysł na nowe i bardziej zróżnicowane metody treningu, sztuczki oraz techniki mające na celu osiągnięcie większej efektywności, która z kolei zapewni nam przetrwanie.
Ta szersza definicja i odpowiedź na pytanie: „Czym jest Ninja?", obejmuje:
• Moshuh Nanren, dawnych chińskich szpiegów/zabójców - wiele z ich technik przejęli i udoskonalili japońscy Shinobi
• przerażających indyjskich czcicieli bogini Kali, czyli thagów
• zamieszkujących Bliski Wschód średniowiecznych hashishiin - asasynów
• współczesne kadry tzw. sił specjalnych, czyli amerykańskich Rangersów, Zielone Berety i Navy SEAL'S, jak również radzieckich (a obecnie rosyjskich) członków specnazu
• tajnych agentów operacyjnych
• niebezpieczne ugrupowania terrorystyczne
Tak naprawdę każdy utalentowany zabójca, włamywacz czy inny kryminalista, którego „rzemiosło" wymaga umiejętności podstępu, również należy do naszej listy absolwentów szkoły ninja (przez małe „n"). Nie ma w tym jednak nic złego, ponieważ od każdego ninja możemy się czegoś nauczyć. Tak więc zamiast utrudniać sobie zrozumienie sztuki Ninja, powinniśmy przyjąć założenie, że nie wolno nam ograniczać ninjutsu wyłącznie do średniowiecznej Japonii, tak samo, jak nie powinniśmy uczyć się wyłącznie przestarzałych, tradycyjnych technik walki. Szeroka odpowiedź na pytanie: „Czym jest Ninja?", otwiera przed nami wiele nowych i ciekawych obszarów.
Chociaż znalezienie odpowiedzi na pytanie: „Czym jest Ninja?", może zabrać całe życie, dużo łatwiej odpowiedzieć na pytanie: „Kto to jest Ninja?"
Kto to jest Ninja?
Ninja to ty!
NINJA DO BOJU!
Historia Ninja owiana jest tajemnicą. Tak samo jak ich pochodzenie. W innym przypadku Ninja nie przetrwaliby tak długo i nie mogliby przekazać nam tajników swego rzemiosła.
Tajemnica zapewnia bezpieczeństwo i siłę. Im mniej nasi wrogowie o nas wiedzą, tym większe mamy szanse na przetrwanie i sukces. Niewtajemniczeni mają więc sporo trudności w oddzieleniu fikcji od prawdy. Jednak im trudniejsze wyzwanie, tym wspanialszy wydaje się cel i nagroda po jego osiągnięciu.
Jak już wcześniej wspomnieliśmy, nasza definicja „ninja" ma szeroki charakter. Odnosi się ona do wielu obszarów i obejmuje różnorodne szkoły szpiegowskie, tajne stowarzyszenia oraz zwykłych bandytów, którzy naśladowali lub po prostu ukradli pewne umiejętności prawdziwych średniowiecznych japońskich Ninja.
Mimo to musimy przecież od czegoś zacząć. Najoczywist- szym punktem wyjścia dla naszych dalszych rozważań będą ci, którzy zainspirowali samych Shinobi.
Podczas gdy mit Ninja narodził się w gęstych i pełnych demonów lasach, nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż największy wpływ na rozwój japońskich Ninja miało istnienie podobnych i równie efektywnych wojowników, którzy od stuleci zamieszkiwali Chiny.
Moshuh Nanren - chińscy Ninja
Powszechnie wiadomo, że wiele elementów swej początkowej kultury Japonia zapożyczyła od Chin, które mogą się pochwalić długą i krwawą historią szpiegostwa, zamachów i skrytobójstwa. Podczas tzw. Okresu Walczących Królestw (453-221 p.n.e.) objawił swój militarny geniusz między innymi taki myśliciel i filozof jak Sun Tzu. Sam fakt olbrzymiego obszaru zajmowanego przez Chiny wymagał od cesarza, jego ministrów i każdego, kto wykazywał ambicje polityczne zatrudniania efektywnej kadry szpiegów. Z oczywistych względów większość tych skrytobójców została całkowicie zapomniana przez historię, co jest kolejnym dowodem na ich profesjonalizm. Zachowały się jednak pewne informacje na temat jednej niezwykle skutecznej grupy po części mitycznych skrytobójców, którzy zajmowali to samo miejsce w cesarskim społeczeństwie Chin, co później wojownicy Shinobi w średniowiecznej Japonii.
Mówiąc krótko, Moshuh Nanren było ugrupowaniem tajnych agentów działających na obszarze Chin w pierwszym stuleciu naszej ery. Mieli oni za zadanie przeprowadzanie akcji szpiegowskich oraz dokonywanie zabójstw na zlecenie dworu cesarskiego. Siali postrach także wśród zwykłych obywateli. Możemy porównać ich po części do gestapo, po części do oddziałów specjalnych, których misją było stłumienie potencjalnego zagrożenia przez usunięcie, często w znaczeniu dosłownym, ewentualnych reformatorów, buntowników czy sekt religijnych, które ośmieliły się zakłócić „spokój i harmonię" cesarstwa.
* * *
Podobnie jak każda inna państwowa brygada antyterrorystyczna Moshuh Nanren wykorzystywali metody zastraszenia i terroru przeciw każdemu, kto ośmielił się zagrozić dworowi cesarskiemu. Ich najskuteczniejszą bronią był strach. Przeciwnicy znikali w środku nocy, a gdy po kilku dniach znajdowano ciała, nie było na nich żadnych innych znaków prócz przerażenia malującego się na ich twarzach! Skutkiem tego dość prędko rozeszła się pogłoska o nadprzyrodzonych umiejętnościach Moshuh Nanren i o tym, że potrafili zabijać samym dotykiem (zobacz: Piąta Świątynia).
Przerażenie i zabobony, w które wierzyły ofiary, zawsze stanowiły potężną broń. Właśnie dlatego Moshuh Nanren chętnie je wykorzystywali i robili, co mogli, by utrwalić te cechy. W tym celu rozpowszechniali pogłoskę, jakoby pochodzili od mitycznych leśnych demonów, tzw. Lin Kuei, podobnie jak później japońscy Shinobi, którzy twierdzili, iż wywodzą się od Tengu.
* * *
Szczycący się poparciem cesarza Moshuh Nanren przez stulecia istnieli w różnych formach, służąc wielu chińskim dynastiom.
Każdy nowy władca, który obejmował tron, dokonywał czystek wśród dworzan wiernych poprzedniemu cesarzowi, obejmujących nie tylko ministrów, ale również szpiegów i skrytobójców. Na skutek tego techniki Moshuh Naren, jak również sami byli mordercy zaczęli przenikać do niższych warstw społeczeństwa. Z czasem ci „bezrobotni" szpiedzy zakładali własne tajemne ugrupowania i podejmowali działanie skierowane przeciwko nowej dynastii. Pozostali stawali się zwykłymi kryminalistami lub najemnikami tych, którzy zapłacili za ich umiejętności najwięcej.
* * *
Niektóre z bardziej skutecznych strategii oraz technik opracowanych przez Moshuh Nanren z czasem stały się częścią głównego nurtu chińskich sztuk walki (Wu Shu Kung-Fu). Co więcej, wpłynęły one zarówno na rozwój koreańskich wojowników Hwang-Do, jak i japońskich Shinobi Ninja.
Tak naprawdę wzajemne wpływy azjatyckich tajnych organizacji są dużo większe niż mogłoby to się wydawać nam, ludziom Zachodu.
Pierwszy Ninja
Chińskie techniki Moshuh Nanren zaczęły przenikać do Japonii między pierwszym a piątym stuleciem naszej ery. Termin „ninja" oraz pierwszy japoński wojownik, którego można było tak nazwać, pojawił się w szóstym wieku w trakcie krwawej wojny domowej o sukcesję. Toczyła się ona po śmierci cesarza Yomei pomiędzy prawowitym następcą tronu, księciem Shotoku, a ambitnymi członkami klanu Moriya. Książę ponosił same porażki do czasu, aż został uratowany przez tajemniczego mnicha wojownika, Otomo-no-Saijin. Dzięki jego wnikliwej inteligencji i dobrym radom, Shotoku zniszczył swoich przeciwników.
Gdy już objął tron, uczynił Otomo swoim doradcą i szefem pałacowej ochrony. Mnich natomiast robił, co w jego mocy, aby zdławić w zarodku wszelkie zagrożenia wobec swego cesarza. Od samego początku książę nazywał go „shinobi", co znaczy dosłownie „podstępny" lub mówiąc ściśle „ten, który działa tajemnie". Natomiast słowo „ninja" pojawiło się po raz pierwszy w japońskim zapisie (kanji). Składa się on z dwóch części, pierwsza oznacza „ducha", a druga „krawędź".
* * *
Nie wiadomo dokładnie, gdzie „Shinobi" Otomo posiadł umiejętności szpiegowskie. Z drugiej strony nie trzeba wielkiej wyobraźni, by domyślić się, że jego nauczycielami mogli być Moshuh Nanren. Niektórzy sądzą nawet, że on sam był agentem tego ugrupowania. Tak czy inaczej, Otomo aka Shinobi z pewnością zasługuje na miano „pierwszego japońskiego ninja".
Mnisi wojownicy
Otomo-Shinobi był yamabushi (w dosłownym tłumaczeniu „górski wojownik"). Yamabushi, zwani też sohei, to buddyjscy mnisi, którzy w odległych górach budowali potężne niczym fortece klasztory. W czasach Otomo i jego opiekuna Shotoku klasztory te znajdowały się u szczytu swej potęgi. Natomiast po ich śmierci zazdrośni i tchórzliwi lokalni władcy (daimyo), jak również dworscy intryganci zaczęli spiskować przeciw mnichom.
Wraz z nasileniem się krwawego współzawodnictwa między wrogimi frakcjami samurajów a członkami rodziny cesarskiej, do klasztorów yamabushi zaczęło napływać coraz więcej „bezpańskich" samurajów, tzw. roninów oraz zwykłych przestępców politycznych. Na skutek tego mnisi spędzali tyleż samo czasu, ucząc się sztuk walki i dyskutując o polityce, co czytając buddyjskie su- try. W ten sposób upodobnili się do słynnych chińskich mnichów Shaolin z prowincji Hunan.
* * *
W tym miejscu warto wspomnieć o roli, którą buddyzm, a szczególnie buddyzm chiński, odegrał w rozwoju Shinobi Ninja w Japonii. Religia ta pojawiła się na wyspach japońskich około 586 roku. Tak bardzo spodobała się ówczesnemu cesarzowi Yamoto, że wysłał do Chin grupę uczniów, by zgłębili jej tajniki.
Chińscy urzędnicy postanowili wykorzystać nadarzającą się okazję, by wyprowadzić członków Moshuh Nanren do tej grupy i wysłali z powracającymi do Japonii uczniami swoich szpiegów. Być może to właśnie od nich Otomo-no-Saijin zdobył swoje umiejętności „ninja".
Wielu Japończyków nie chciało zaakceptować decyzji cesarza Shotoku oraz nowej buddyjskiej religii w swoim państwie. Wcześniej na ich wierzenia główny wpływ wywierał animizm, czyli przekonanie, że wszystkie rzeczy, zwierzęta lub zjawiska przyrody mają duszę. Wierzyli w to między innymi rdzenni Aj- nowie. Pozostali Japończycy wyznawali bardziej skomplikowaną formę animizmu, później usystematyzowaną jako religia sinto.
Buddyzm denerwował wielu Japończyków, a szczególnie samurajów, którzy byli przekonani, że religia ta nie oddaje wystarczającej czci ich przodkom i bohaterom. Inni odrzucali buddyzm jedynie dlatego, że był obcy.
Cesarze władający po Shotoku, często pod naciskiem samurajów i daimyo, zaczęli jawnie prześladować buddystów, a szczególnie yamabushi. Jednak na początku epoki Heian (794-1194) buddyzm w Japonii stał się religią, z którą należało się liczyć. Do tego czasu yamabushi byli już na tyle silni pod względem militarnym, że mogli rywalizować nawet z największymi klanami samurajów. Dlaczego ci ostatni nie zareagowali wcześniej na rosnących w siłę mnichów? Z jednego powodu - klany samurajów nie potrafiły zjednoczyć się do wspólnej walki i zamiast wystąpić przeciw jednemu wrogowi, toczyły potyczki między sobą.
Jednakże po śmierci cesarza Shotoku wybuchła prawdziwa wojna pomiędzy wyznawcami sinto a buddystami. Ci pierwsi cieszyli się poparciem japońskich klas rządzących oraz samurajów, podczas gdy drugich wspierały klasy niższe i yamabushi. Jeden z nich, o imieniu En-No-Gyoja, próbował wprowadzić pokój między walczącymi stronami, za pomocą nowej religii, stanowiącej połączenie jego zdaniem najlepszych założeń sintoizmu i buddyzmu. Określił ją mianem shugendo (droga duchowej potęgi). To jednak jeszcze bardziej wyprowadziło z równowagi wiernych wyznawców sinto, którzy rozpoczęli pogromy wśród ludności, która ośmieliła się wyznawać shugendo. Ci yamabushi, którzy nie zostali wymordowani od razu, byli tropieni aż do skutku. Niektórym z nich udało się jednak ocaleć. Ukrywali się jako rolnicy, handlarze, a nawet kapłani w oficjalnie uznawanych sektach. Yamabushi-rolnicy zasiedlili tereny prowincji Iga i Koga w środkowej Japonii. Nic więc dziwnego, że później właśnie te obszary stanowiły ojczyznę wielkich średniowiecznych klanów Shinobi Ninja, bezpośrednich potomków yamabushi.
Czas pokoju
Ta nazwa okresu w dziejach Japonii jest niezwykle myląca. To właśnie wówczas, czyli w epoce Heian, rosły w siłę wielkie klany samurajów, które z czasem miały oddać całą władzę w ręce pierwszego naczelnego namiestnika wojskowego, szoguna.
W 645 roku miał miejsce przewrót pałacowy zainicjowany przez uczniów pobierających nauki w Chinach. Zamordowano prawowitego następcę tronu, a jego miejsce zajął niedołężny, marionetkowy cesarz. Kto wie, czy wszystko to nie było dziełem agentów Moshuh Nanren. Pewne jest natomiast, że za sznurki pociągał książę Kamatori, który z czasem doprowadził do scentralizowania władzy oraz scalenia skłóconych klanów samurajów. W efekcie Japonia zaczęła wykazywać cechy zjednoczonego królestwa, chociaż rządzonego przez zgrzybiałego cesarza. Na mocy specjalnego dekretu wszystkie ziemie królestwa stały się własnością cesarza, a pieczę nad nimi mieli specjalnie wyznaczeni zarządcy. Od tego momentu zadanie daimyo polegało jedynie na doglądaniu obszarów, które wcześniej uważali za swoją własność. Dzięki tej ziemi zgromadzili swe fortuny. Zapewniała im ona bezpieczną przyszłość, a w wielu przypadkach spłynęła potem i krwią ich przodków. Zezłoszczeni tym niesprawiedliwym wywłaszczeniem daimyo zaczęli na zasadzie darowizny przekazywać swoje włości pobliskim buddyjskim klasztorom i świątyniom. W zamian mnisi zezwalali darczyńcom pozostać na tych terenach w charakterze nadzorców pod warunkiem, że corocznie będą przekazywać klasztorowi określoną ilość ryżu.
Ziemie należące do klasztorów nie podlegały opodatkowaniu przez cesarza, a danina, którą daimyo musieli co roku przekazywać mnichom, była oczywiście dużo niższa od kwoty, którą musieliby płacić cesarzowi. Nic więc dziwnego, że to porozumienie nie było w smak dworowi, a w szczególności chytrym ministrom, i że spowodowało nasilenie fali prześladowań wobec buddystów i sprytnych samurajów. Te trudne czasy zwiększyły liczbę społecznych i ekonomicznych uchodźców, z których część zasiliła wkrótce szeregi klanów Ninja.
Problemy gospodarcze zmusiły daimyo do ograniczenia liczby samurajów znajdujących się w ich armiach. Ci bezpańscy samuraje określani są mianem roninów (jap. człowiek-fala), gdyż los potraktował ich jak liście rzucane na taflę oceanu. Ronini są dla Japończyków tym, czym kowboje, szczególnie ci wyjęci spod prawa, dla Amerykanów. Najbardziej znana i uwieczniona w literaturze pięknej jest historia 47 roninów.
Niektórzy ronini odwiesili miecze i zajęli się uprawą roli. Inni dołączyli do mnichów, jak na przykład yamabushi, stając się po części ich ochroniarzami, a po części instruktorami sztuk walki, ćwiczącymi umiejętności swoje i uczniów na wypadek, gdyby znów musieli podjąć walkę. Okazało się, że nie musieli długo czekać.
Byli jednak również ronini, którzy wkroczyli na drogę występku. To właśnie ten okres pokoju (Heian) stał się świadkiem narodzin tajnego przestępczego bractwa „ninja", które z czasem
przekształciło się w japońską mafię, yakuzę.
* * *
W ostatnich latach dwunastego stulecia, wraz z końcem epoki Heian, istnieli już wszyscy uczestniczy wydarzeń, które miały wywrzeć znaczący wpływ na kolejne 650 lat historii Japonii, na najlepsze lata wojowników Ninja.
Klęska szogunów
Gdy wszystkie ziemie znalazły się pod kontrolą dworu cesarskiego i zostały podzielone według uznania cesarza, a w praktyce jego ministrów, doszło do scalenia władzy w rękach mniejszości, a to z kolei doprowadziło do wzmocnienia kilku wielkich japońskich rodów samurajów, Taira, Genji (Minamoto) oraz Fujiwa- ra. Walczyły one ze sobą najpierw skrycie pod osłoną insynuacji i intryg, a potem zupełnie otwarcie. Na początku dwunastego wieku wybuchła okrutna wojna domowa pomiędzy klanem Taira i Minamoto, która w efekcie doprowadziła do niemal całkowitego wyniszczenia obu stron. Jednakże pod koniec dwunastego wieku klan Minamoto pod dowództwem Minamoto Yoritomo jeszcze raz zwarł szyki. „Druga runda" okazała się całkowitą porażką dla klanu Taira, a sam Yoritomo stał się władcą Japonii - jej pierwszym szogunem.
W ten sposób zakończyła się epoka Heian, a rozpoczęła epoka Kamakura, która wzięła swą nazwę od miasta, które Yoritomo ustanowił stolicą państwa. Ważniejszy jest jednak fakt, iż to właśnie on zapoczątkował linię szogunów (głównodowodzących), którzy przez kolejne 650 lat mieli trzymać pieczę na wyspami japońskimi.
„Bez wątpienia osiągniemy najwyższą władzę i umiejętności, które czynią istotę ludzką potężniejszą, niż można to sobie wyobrazić, ponieważ pozwalają mu rządzić i ujarzmiać tych, którzy go otaczają". (Słowa Yoritomo, cytat za książką Influence: How to Exert It, Kessinger Publications Co. 1916:43).
Biały samuraj
Głównym powodem zwycięstw Yoritomo nad klanem Tiara było włączenie do jego armii wojowników z ludu Ajnów. Pochodzą oni od plemion kaukaskich, zamieszkiwali Japonię na długo zanim w 300 roku p.n.e. wyspy podbili obecni Japończycy, znani jako Yayoi, którzy przybyli z Chin i Półwyspu Koreańskiego.
Ajnowie, zasilający szeregi wojska Yoritomo, walczyli z takim oddaniem, że pomimo powszechnej wśród Japończyków ksenofobii, kilku z nich zostało mianowanych samurajami. Jednak nawet dziś współcześni mieszkańcy wysp japońskich niezbyt chętnie przyznają, że mają w swych żyłach pewną domieszkę krwi Ajnów. Niektórzy naukowcy spekulują, że tak charakterystyczne cechy wyglądu Japończyków jak zadarte nosy i podbródki, spłaszczone policzki oraz jaśniejsza skóra są właśnią świadectwem pochodzenia od ludu Ajnów.
Powiązanie z Ajnami jest istotne, ponieważ ich przesądy i szamańskie rytuały wywarły duży wpływ na rozwój praktyk Shinobi, a w szczególności na opanowanie Dziewiątej Świątyni ninjutsu (patrz: Świątynia Dziewiąta: Sztuka Mistycyzmu).
Krótko mówiąc, wykorzystanie wojowników z ludu Ajnów okazało się najlepszym posunięciem Yoritomo. Najgorszym była natomiast próba pozbawienia życia jego brata, Yoshitsune.
Yoshitsune
Po początkowej serii zwycięstw klanu Taira, młodszego brata Yoritomo, Yoshitsune (znany jako Ushiwara), który wówczas był jeszcze małym chłopcem, ukryto za murami klasztoru w pobliżu twierdzy mnichów yamabushi. Miał tam pobierać nauki do czasu, aż jego krewni znów staną do walki.
W tym miejscu fakty zaczynają mieszać się z fikcją. Według legend młody Yoshitsune często wymykał się za bramy klasztoru, aby uczyć się tajemnych technik sztuk walki od pół ludzi, pół ptaków, czyli Tengu. Prawdopodobnie jest to jednak tylko bardziej romantyczna wersja oczywistej prawdy-że jedynymi ludźmi, którzy ośmieliliby się przeciwstawić cesarzowi i narazić na gniew klanu Taira, ukrywając jego wrogów, byli Ninja.
Jak to się wszystko skończyło? Yoshitsune i Yoritomo najpierw naruszyli zasady odnoszące się do rasy, wcielając do armii „barbarzyńskich" Ajnów, a potem złamali zasady etykiety społecznej, wzywając na pomoc znienawidzonych „ninja". Japończycy określają takie działania mianem masakatsu, czyli zwycięstwa za wszelką cenę.
Jest więc w pełni zrozumiałe, że „prawidłowa" historia Japonii próbuje te fakty zataić i spuścić na ten krwawy okres zasłonę, a zwłaszcza zataić rolę, jaką w tworzeniu zjednoczonego państwa japońskiego odegrali tacy pariasi jak „ninja".
Ninja nigdy nie cieszyli się w Japonii zbytnim uznaniem. Więc sama myśl, że pierwszy szogun musiał uciec się do nobilitowania Ajnów, a co gorsza splamił swój honor współpracą ze skrytobójcami, jest dla Japończyków zbyt bolesna.
* * *
Jedno jest pewne, jak tylko Yoritomo zdołał objąć władzę, od razu zaczął podejmować decyzje, które miały wyeliminować jego obecnych, przeszłych i przyszłych oponentów. Rozkazy dotyczyły nie tylko jego rywali politycznych, ale również członków rodziny, z cieszącym się sporą popularnością Yoshitsune na czele. Jednak młodszy brat dobrze zapamiętał to, czego uczyli go Ninja i umknął zanim dopadli go zabójcy wysłani przez Yoritomo.
* * *
W Japonii istnieje wiele podań o Yoshitsune. Jest on bez wątpienia jednym z ulubionych ludowych bohaterów, nic więc dziwnego, że jego legenda ma kilka różnych zakończeń. Według jednej wersji Yoshitsune został potajemnie ścięty i pochowany przez najemników swego brata. Inne zakończenie mówi, że wolał popełnić samobójstwo, niż pozwolić się schwytać. Natomiast legendy Shinobi przedstawiają jeszcze inny finał. Mnisi twierdzą bowiem, iż Yoshitsune, którego nazywają Ushiwara, nie tylko zdołał umknąć swemu bratu, ale jeszcze założył szkołę ninjutsu, zwaną Karama-Hachi-Ryu.
Wiadomo na pewno, że Yoshitsune przekazał oddziałom Mi- namoto kilka nietypowych technik, które doprowadziły je do zwycięstwa. Przed drugą konfrontacją z klanem Taira, siły Mina- moto pilnie studiowały wszystkie te operacje, metody oraz strategie, które pochodziły przecież właśnie od Ninja.
* * *
Yoritomo zmarł w 1198 roku po upadku z konia. W ostatnich słowach stwierdził, że wypadek spowodował duch (kami) jego zaginionego brata, Yoshitsune, który pojawił się nagle przed koniem i sprawił, że ten poniósł. Co na to Shinobi? Twierdzą, iż jak najbardziej żywy Yoshitsune przebrał się za ducha, aby wystraszyć Yoritomo na śmierć. Metodę tę określa się mianem Kyonin- no-jutsu, czyli „czerpanie korzyści z przerażenia i przesądów przeciwnika".
Wielkie Klany
Ninjutsu jako sztuka walki zaistniało w XIII wieku wraz z pojawieniem się wielkich klanów Shinobi Ninja. Należały do nich klany Hattori, Momochi oraz Oe. Ich podwaliny istniały jednak już pod konie dwunastego stulecia.
Tak więc w XIII wieku mnóstwo klanów Shinobi zajmowało wspólnie tereny w prowincji Iga i Koga. Każdy samuraj, który chciał się przez nie przedostać, zdawał sobie sprawę z poważnego ryzyka towarzyszącego takiej wyprawie. Właśnie dlatego da- imyo wkraczali tam zwykle na czele zbrojnych oddziałów lub po uprzednim uzyskaniu zgody od miejscowego jonina, czyli przywódcy Ninja. (Przypomnijcie sobie Robin Hooda i las Sherwood, albo jeszcze lepiej tunele Cu Chi w Wietnamie!)
W prowincji Iga władzę sprawowały wspólnie klany Hattori i Oe. Natomiast w Koga panowało ponad pięćdziesiąt rodzin Ninja. Niektóre z nich prowadziły tak zażarte spory, że mogliby im pozazdrościć nawet Hatfield i McCoy.
Istniały również klany zakładane przez roninów biorących sobie za cel zniszczenie Ninja z prowincji Iga.
Wzajemne niesnaski i walka o władzę wśród rywalizujących ze sobą daimyo również dawała wojownikom Ninja dodatkowe zajęcie. Nie mówiąc o tym, że cały czas usiłowali przekazać swe mordercze umiejętności mnichom Shinobi
* * *
W czternastym wieku w Japonii ponownie rozgorzała wojna domowa pomiędzy księstwami na południu i północy. Ta bratobójcza rzeź okazała się szansą dla Ninja. „Rolnicy" z Igi i Kogi mogli znów zasiać ziarno nienawiści wśród swoich wrogów.
Niektórzy Shinobi opowiedzieli się po stronie jednej czy drugiej grupy samurajów, oczywiście pod warunkiem, że widzieli w tym własną korzyść. Inni Ninja sprzedawali swoje usługi tym, którzy płacili więcej. Istniały również klany, które nie służyły wcale książętom-samurajom, a jedynie próbowały skłócać obie walczące strony wedle zasady, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ninja stosowali takie metody, aby pomóc w rozwoju własnej „działalności". Zdawali sobie również sprawę, że dopóki samuraje będą zajęci wzajemnym wyrzynaniem się, nie znajdą czasu na atakowanie biednych, niewinnych „rolników" z Igi i Kogi.
W czternastym wieku nastąpił wzrost działań wojowników Ninja na obszarze tych dwóch prowincji. Klany Hattori i Oe kontrolowały centralną część Kogi, podczas gdy konkurencyjni Mo- mochi zajmowali jej południowe tereny. Na północy rządził przerażający klan Fijibayashi, którego wpływy rozciągały się również na spory fragment południowej Igi. Pozostała część tej prowincji pozostawała pod kontrolą szkoły Kusunoki-Ryu założonej przez
słynnego ronina Masahige Kunshunoki.
* * *
Niektórzy historycy spekulują że przywódca klanu Mososhi, Sandayu Moshoshi, oraz zwierzchnik klanu Fijibayashi, Nagato
Fujibayashi, to tak naprawdę ta sama osoba. Jest to tym bardziej dziwne, że oba klany walczyły ze sobą zaciekle. Jednak, gdy dowiecie się trochę więcej na temat Dziewiątej Świątyni, czyli sztuki kamuflażu, sami przyznacie, że taka hipoteza może być jak najbardziej uzasadniona. Niektórzy jonini posiadali nawet do trzech rodzin, mieli zupełnie różne tożsamości, co miało pomóc w ukrywaniu się przed oddziałami samurajów i konkurencyjnymi skrytobójcami Ninja.
Tak długo jak samuraje byli zaabsorbowani bratobójczymi walkami, Shinobi mogli czuć się bezpiecznie. To miało się jednak wkrótce skończyć.
Wojownicy cienia
W 1586 roku kontrolę nad dworem cesarskim i armią w Kioto przejął szogun Oda Nobunaga, którego wspierali dwaj generałowie, Tokugawa Ieyasu i Toyotomi Hideyoshi. Gdy w końcu opadł dym po bitwach i policzono tych, którym udało się pozostać przy życiu, okazało się, że to właśnie Oda Nobunaga stał się władcą Japonii.
Trzech wspomnianych wojowników łączyły tylko dwie rzeczy. Pierwsza, to żądza władzy, druga, nienawiść wobec buddyzmu. Natychmiast po przejęciu władzy Oda zaczął namierzać wszystkich buddystów w Japonii. Na skutek tego Ninja z prowincji Iga i Koga stali się jego wrogami. Pamiętajmy o tym, że Shinobi Ninja w większości należeli do dwóch sekt buddyjskich, Shin- gon oraz Tendai, a te z kolei odmówiły uznania Ody jako władcy i sprzymierzyły się z jego oponentami. W odwecie Oda zorganizował kilka wypraw do Igi i Kogi, mających na celu zlokalizowanie i zlikwidowanie przeciwników. Misje Ody skończyły się podobnie jak późniejsze działania sił amerykańskich w Wietnamie. Po pierwsze, doprowadziły do zniszczenia domostw kilku prawdziwych rolników, a po drugie, większość wojowników poniosła śmierć w pułapkach i od zatrutych gwiazdek.
W końcu Odzie udało się stłumić nie tylko bunt sekty Tendai na górze Hari, ale również w pozostałych buddyjskich klasztorach. Jednak na dłuższą metę działania te obróciły się przeciw niemu, gdyż jedynie powiększyły i wzmocniły grono wojowników Ninja.
* * *
Przez lata Ninja niejednokrotnie dokonywali zamachów na życie Ody, jednak żaden z nich nie okazał się skuteczny. Jeden z najsłynniejszych został przeprowadzony przez Ninję chunina Goemona Ishikawę. Udało mu się przedostać do sypialni Ody. Tam spędził wiele dni ukryty w krokwiach nad posłaniem szo- guna, cierpliwie oczekując jego powrotu. Technikę tę określa się mianem tsuchiguno (jap. nietoperz zawieszony pod sufitem). Polega ona na czekaniu na wroga w miejscu, do którego prędzej czy później on przybędzie.
Pewnego razu Miyamoto Musashi zastosował tę samą metodę wobec grupy zakonników. Godzinę przed czasem pojawił się we wskazanym miejscu i ukrył na drzewie. Gdy zakonnicy wreszcie przybyli, nic nie wzbudziło ich podejrzeń, więc rozbili obóz, aby się posilić i trochę odpocząć. Musashi czekał cierpliwie, aż niektórzy z nich zasnęli, a inni byli na tyle pijani, że nie mogli się bronić, a potem wyskoczył ze swojej kryjówki i wyciął wszystkich w pień.
* * *
Gdy szogun Oda udał się w końcu do sypialni i pogrążył we śnie, Goemon wsunął mu do ust nitkę, po której miała spływać trucizna. Niestety, wszystko się wydało, zanim zdążyła zadziałać. Pomysł ten wykorzystano setki lat później w 1967 roku w filmie z serii przygód Jamesa Bonda Żyje się tylko dwa razy.
W końcu w 1582 roku Odę Nobunagę zamordował jeden z jego wasali, Akechi. Shinobi twierdzą, że zdrajca ten pozostawał pod wpływem i kontrolą jonina Sandayu Nagato z klanu Fu- jibayashi. Sandayu z kolei ledwo udało się ujść z życiem po akcjach Ody w prowincjach Iga i Koga, więc śmierć szoguna była mu bardzo na rękę.
Istnieje również wersja, według której Odę zdradził sam To- yotomi, jeden z jego wiernych generałów.
Taiko
Po śmierci Ody władzę przejął jego najbardziej zaufany generał, Toyotomi Hideyoshi, który z całą pewnością wyróżniał się na tle pozostałych przywódców Japonii. W 1590 roku po wykluczeniu pretendentów do tronu, udało mu się osiągnąć to, czego nie zrobił żaden władca wcześniej, a mianowicie zjednoczyć państwo w jednym ręku. Jest to tym bardziej godne podziwu, że Hideyoshi nie był nawet samurajem. Zamiast tego robił, co do niego należało i piął się po drabinie społecznej, aż stał się najpotężniejszym człowiekiem w Japonii. Jakie cechy sprawiły, że odniósł sukces? Z pewnością bezwzględność, spryt oraz przebiegłość. Acha!
I jeszcze jedno - że pomogli mu Ninja!
* * *
Toyotomi Hideyoshi urodził się w 1536 roku jako syn rolnika. Na pierwszy rzut oka ten blady, chudy chłopiec nie odróżniał się zbytnio od swoich rówieśników, a na pewno nic nie zapowiadało, że pewnego dnia stanie się Naczelnym Przywódcą (Taiko) Japonii, którego armia spróbuje sforsować bramy Chin i Korei.
Jeszcze jako dziecko został wydalony z buddyjskiej szkoły za zniszczenie wizerunku Buddy. To poniżenie oraz kara doskonale tłumaczą towarzyszące mu przez całe życie pragnienie zemsty. Ośmieszony i osamotniony Toyotomi przyłączył się wkrótce do bandy rabusiów i złodziei ninja. To właśnie oni nauczyli go sztuczek i technik, które pomogły mu później w drodze na szczyt.
Z czasem Toyotomi stał się wykwalifikowanym włamywaczem specjalizującym się w okradaniu domów zamożnych Japończyków. Przed akcją często zatrudniał się w nich jako służący, żeby wybadać grunt. Podczas jednej z takich infiltracji Toyotomi miał okazję poznać Odę Nobunagę i podsłuchać, jak omawiał z jednym ze swoich gości pewną strategię. Gdy Oda wyraził ubolewanie z powodu zbliżającej się wyprawy wojennej, młody Toyotomi złamał reguły protokołu i ryzykując życie, zdradził swojemu pracodawcy nieznaną, lecz istotną informację dotyczą- cąjego przeciwnika.
Zdumiony zarówno treścią informacji, która okazała się prawdziwa i pomogła mu odnieść zwycięstwo, jak i odwagą młodego służącego, Oda zatrudnił go w charakterze swojego szpiega.
Wkrótce Toyomoti stał się oficerem, a po krótkim czasie zyskał rangę generała i miano prawej ręki Oda. Tym samym usunął w cień wielu jego wcześniejszych doradców i pozyskał mnóstwo niebezpiecznych wrogów.
Istniał tylko jeden człowiek, który starał się zagrozić jego pozycji. Był nim równie ambitny Tokugawa Ieyasu. Jednak strach przed Toyotomim, jego umiejętnościami i siatką szpiegowską sprawiały, że Tokugawa wolał cierpliwie czekać na rozwój wydarzeń.
* * *
W czasie służby Toyotomi wykorzystywał wysoko rozwiniętą siatkę szpiegów i skrytobójców, którzy mieli za zadanie nie tylko zbieranie informacji, ale również likwidowanie ludzi, którzy w jakikolwiek sposób mogli zagrozić panowaniu Ody oraz... jego własnym planom. Później wykorzystywał tych samych ludzi do umacniania swoich rządów.
Niektórzy sugerują, że Toyotomi Hideyoshi sam był uśpionym szpiegiem Ninja, mającym za zadanie zdobycie zaufania Ody oraz przekazywanie informacji swojemu joninowi i dezinformowanie szoguna, do czasu aż padnie rozkaz jego zamordowania.
Jeśli tak faktycznie było, to po zdobyciu władzy musiał wyprowadzić swoich szefów w pole, ponieważ zaczął stosować bardzo okrutną politykę wobec tych, dzięki którym posiadł swe umiejętności. Innymi słowy, próbował zniszczyć tych, dla których pracował, zanim oni zdążyliby zemścić się na nim.
Tak czy inaczej Toyotomi Hideyoshi zmarł we śnie w 1598 roku. Dożył sześćdziesięciu dwóch lat i pozostawił po sobie niewielu wielbicieli, a nawet kilku żywych wrogów!
To właśnie jego umiejętności sprawiły, że zaszedł tak wysoko i potrafił utrzymać władzę.
* * *
Tokugawa
Po śmierci Hideyoshiego najwyższą funkcję w państwie objął Tokugawa Ieyasu i w ten sposób zapoczątkował trwające dwieście pięćdziesiąt lat rządy swego klanu. Do plusów tego okresu należy zaliczyć usystematyzowanie kodeksu samurajów, czyli bushido.
Pod rządami Tokugawy Japonia pierwszy raz w swej historii cieszyła się względnym spokojem. Co więcej, Ieyasu ukrócił ataki państwa na buddystów, ale tylko dlatego, że skierował swoją nienawiść wobec raczkujących wpływów chrześcijańskich.
Początkowo Hideyoshi zachęcał napływających chrześcijańskich misjonarzy, gdyż postrzegał ich jako przeciwwagę dla buddystów. Działo się tak do momentu, aż zdał sobie sprawę z władzy i potęgi, jaką Kościół chrześcijański i jego księża cieszyli się w Europie. Stało się to jednak zbyt późno. W 1597 roku Hideyoshi wydał antychrześcijańskie dekrety, a gdy okazało się, że nie są one w stanie powstrzymać rozrastających się wpływów tej religii, zaczął jawnie prześladować jej japońskich wyznawców oraz ich europejskich przełożonych, stosując przy tym tak okrutne metody, jak wcześniej w stosunku do buddystów.
Szogunat Tokugawa kontynuował tę chorą politykę, w 1614 roku wydany został edykt całkowicie zabraniający praktykowania chrześcijaństwa w Japonii. Za późno.
Po śmierci Ieyasu jego poczynania wcielał dalej w życie jego wnuk Iyemitsu, w 1638 roku skorzystał z pomocy saperów Nin- ja, którzy przeprowadzili infiltrację i atak na enklawę 38 tysięcy chrześcijan na Półwyspie Shimbara, pozostawiając przy życiu jedynie stu pięciu z nich.
* * *
Jeśli chodzi o „interesy" Ninja rozwój reżimu Tokugawa okazał się niestety jednoznaczny z końcem małych, lecz dochodowych wojen pomiędzy rywalizującymi ze sobą daimyo i położył kres ulubionej rozrywce Shinobi Ninja, czyli podjudzaniu przeciwko sobie rodów samurajskich.
Pomimo, że rządy rodu Tokugawa i wprowadzony mieczem pokój w państwie mocno ograniczyły dochody Ninja, sami Tokugawa nie wahali się przed korzystaniem z usług Ninja. Zatrudniali ich do misji szpiegowskich, a nawet zabójstw będących czynnościami, do których przyzwoici samuraje nie mogli się zniżyć.
* * *
Z całą pewnością Iyemitsu wiele się nauczył od swojego niezwykle cierpliwego dziadka Ieyasu. Gdyby ten ostatni otwarcie wystąpił przeciw rządom Hideyoshi, rodowi Tokugawa prawdopodobnie nigdy nie udałoby się zmonopolizować stanowiska szoguna Japonii. Ieyasu tak bardzo szanował, a raczej bał się walecznych Ninja służących Hideyoshiemu, że wolał spokojnie czekać, aż los sam się do niego uśmiechnie. Najwyraźniej od samego początku zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie przeciwstawić się rosnącym wpływom ówczesnego szoguna, i że w przeciwieństwie do innych jego krytyków uda mu się ujść z życiem, inaczej ród Tokugawa mógłby mieć okazję do zatrudnienia swojego własnego „ninja". Przede wszystkim jednak miał świadomość wagi utrzymania silnej kadry swoich szpiegów. Niejednokrotnie widział przecież jak łatwo Ninja zmieniali sprzymierzeńców. Najlepszy przykład stanowił los pana Akechi, który „z inspiracji" Ninja zamordował Odę Nobunagę. Aby taki tragiczny koniec nie spotkał jego samego, leyasu zatrudnił nawet jako ochroniarzy wojowników Ninja z klanu Hattori i dołączył jonina Hanzo Hat- tori do grona swoich doradców. Co więcej, otoczył się innymi Ninja, którzy wykonywali w jego posiadłości obowiązki „służących" oraz „ogrodników". Nie mógł oczywiście zatrudnić ich jawnie, gdyż stało to w sprzeczności z kodeksem bushido, który wciąż potępiał bezpośrednie metody stosowane przez Ninja.
Wprowadzanie zakazu walk między rodami samurajów, będące następstwem pokoju ustanowionego przez Tokugawa spowodowało, że wielu Ninja popadło w zupełne zapomnienie. Innymi słowy stali się bezrobotni, gdyż nie mieli przeciw komu walczyć.
Inni „ninja", a nawet całe klany, weszli na drogę zbrodni. Jednak nawet w tych niesprzyjających ich fachowi czasach byli również tacy, którym powodziło się całkiem nieźle. Pomógł im w tym na przykład Hattori, który nadal korzystał z pomocy swoich przybocznych i doprowadził do powstania zalążka współczesnej japońskiej policji kryminalnej.
Jak na ironię, na początku dwudziestego wieku powstała yaku- za, czyli mafia japońska, która we własnym mniemaniu wywodzi się od „ninja", a jej naturalnym przeciwnikiem jest japońska policja mająca swe korzenie również wśród klanów Ninja, takich jak na przykład Hattori.
Nie ma się czemu dziwić. Ninja zawsze potrafili się przystosować do sytuacji. Dostosuj się lub zgiń, to przecież ich ulubione powiedzenie.
Współczesny Ninja
W 1854 roku komodor Matthew Perry wpłynął do Zatoki Tokijskiej z żądaniem, by Japonia otwarła swe porty, umożliwiając w ten sposób handel z Zachodem. Nastał kres trwającego setki lat japońskiego izolacjonizmu.
To wydarzenie dało również początek nowej erze w dziejach działań „ninja". Od początku potrafili odnaleźć się w nowej sytuacji. Najpierw pewna grupa dostała zadanie, aby przedostać się na okręty Perry'ego i zrobić rozeznanie wśród gaijin (obcych barbarzyńców). Najęli ich w tym celu samuraje, którzy postrzegali nowo przybyłych, a wśród nich szczególnie Amerykanów, jako potencjalne zagrożenie dla swojej ojczyzny i kultury.
Trzynaście lat później, w 1867 roku, ci sami idealistyczni, aczkolwiek niecierpliwi samuraje obalili ostatniego władcę z rodu Tokugawa, dążąc do wzmocnienia władzy cesarskiej. Mieli nadzieję, że tym samym stworzą zwarty front przeciw obcej dominacji, która miała już miejsce w takich państwach jak Chiny czy Wietnam.
W 1877 roku doszło do największego w historii buntu samurajów. Jego uczestnicy postulowali ponowne przyjęcie feudalizmu opartego na władzy możnych. Powstanie upadło, a klasa samurajów została oficjalnie rozwiązana.
Jednakże samuraje wyznawali podobną zasadę jak Ninja: dwa kroki do tyłu, trzy do przodu! Tak więc czekając na lepsze czasy, postanowili nadal strzec Japonii przed obcymi wpływami. Tym razem działając w tajnych nacjonalistycznych organizacjach.
Za czarną kurtyną
Konieczność jest macochą konspiracji. Dlatego właśnie te dziewiętnastowieczne tajne organizacje samurajskie zatrudniały do swoich zadań albo doświadczonych wojowników ninja, albo szkoliły kadrę własnych agentów, mających za zadanie przeprowadzanie akcji szpiegowskich i dokonywanie zabójstw na obszarze Japonii i za granicą.
Najlepiej prosperujące organizacje tego typu mogły liczyć na wsparcie finansowe potężnych i bogatych rodów samurajów, które również kontrolowały rozwój przemysłu. Wszystkie one określano wspólnym mianem zaibatsu.
Miały one ścisłe powiązania z japońską armią i wywiadem wojskowym, budzącym postrach kempeitai. Członkami kempe- itai byli natomiast „ninja" w pierwotnym znaczeniu tego słowa. Zadania tych ludzi obejmowały przeprowadzanie akcji szpiegowskich, dokonywanie morderstw oraz innych czynności, które miały służyć japońskim interesom i ambicjom. Kempeitai przypominał obosieczny miecz, który równie sprawnie rozprawiał się z rzeczywistymi i wyimaginowanymi wrogami Japonii w samym
państwie i poza jego granicami.
* * *
Wspomniane nacjonalistyczne organizacje samurajskie były tak ściśle ze sobą powiązane, że trudno powiedzieć, gdzie swój początek miała jedna, a koniec druga. W rzeczywistości jeden człowiek mógł należeć do kilku z nich. Na przykład wpływowy przywódca yakuzy, zwany kuromaku (jap. czarna kuryna), mógł być członkiem tego samego nacjonalistycznego ugrupowania, co mający za zadanie inwigilowania go policjant. Obydwaj nieraz wspólnie biesiadowali z dowódcami i innymi członkami kempeitai zjednoczeni tym samym zaciekłym nacjonalizmem i chorą ambicją. Na oficjalnych politycznych spotkaniach niektórzy z tych konspiratorów udawali wzajemną niechęć i nienawiść tylko
po to, aby potem wspólnie spiskować za zamkniętymi drzwiami.
* * *
Japońskie tajne organizacje nacjonalistyczne działały nie tylko na ulicach Tokio, ale również wysyłały swoich agentów poza granice kraju. Niektórzy z nich pracowali dla armii, wykrywając potencjalne zagrożenia wojskowe i szpiegując ewentualnych wrogów. Byli również tacy, którzy działali na rzecz koncernów zaibatsu, infiltrując obce, konkurencyjne firmy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz