czwartek, 29 lipca 2021

Crash test dla mikromocarstwa

Spośród naszych sąsiadów, szczególnie jedno państwo wyróżnia się swoją aktywnością polityczną, która jest ewidentnie dwa rozmiary większa od jego rzeczywistych możliwości i zasobów.

Mam tu na myśli Republikę Litewską. Potencjał tego państwa i jego rozmiary odpowiadają, z grubsza, jednemu średniemu polskiemu województwu, zaś ambicje i inicjatywy są na miarę mocarstwa, nawet nie regionalnego, a wręcz światowego.

Bo, dla przykładu, niedawno Litwa dokonała zdecydowanych posunięć przeciwko Chinom, polegających na wykluczeniu Huawei z możliwości budowy litewskiego systemu 5G, co dotknęło także polską filię chińskiego koncernu Nuctech pozbawioną możliwości dostarczenia skanerów na litewskie lotniska.

Litwa postraszyła także Chiny wyjściem z formatu współpracy Chin z państwami środkowoeuropejskimi i bałkańskimi, czyli 17+1, a także zapowiedziała nakierowanie się relacje z Tajwanem. Litwa zagradza Chinom drogę do Europy. To jest śmieszne, jak w tych fraszkach o słoniu i mrówce. Chińczycy pewnie do dziś są w szoku z powodu strachu, że Litwa zrealizuje swoje groźby.

Rzecz oczywista, że skoro rząd w Wilnie rzuca wyzwanie nawet Chinom, to inne słabsze państwa traktuje jeszcze bardziej bezceremonialnie. Dotyczy to Rosji, Białorusi, a często także i Polski, której rząd litewski czegoś nie lubi, gdyż permanentnie lekceważy zapisy Traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy, szczególnie jeśli chodzi o prawa Polaków na Litwie.

Przez długi czas rząd litewski dopuszczał się dyskryminujących praktyk wobec polskich inwestycji na Litwie, co dotknęło rafinerię w Możejkach, a także groził nawet wojną handlową próbując zablokować import polskiego mięsa.

Litwa czuwa też na prawami LGBT w Polsce, gdyż jej ambasador podpisał list otwarty ambasadorów w Polsce w obronie praw społeczności LGBT. Ale nie jest też tak, że Litwa wszystkich nie lubi. Bardzo promuje i wspomaga Ukrainę. Swego czasu, duże wrażenie, jak też i ogólną wesołość, wywołało przekazanie dwóch pancernych traktorów dla armii ukraińskiej.

Niedawno zaś szef litewskiego MSZ zapowiedział, że wkrótce Litwa zaproponuje sojusznikom z NATO przedstawienie Ukrainie formalnego planu działań na rzecz przyjęcia Ukrainy do Sojuszu. Sądzę, że decyzyjne kręgi NATO nie potraktują poważnie tych litewskich projektów, czemu zresztą dały już wyraz odpowiadając negatywnie na ukraińską prośbę o wyznaczenie zbioru kryteriów, których spełnienie otworzyłoby Ukrainie drogę do NATO.

Najbardziej spektakularne działania podejmuje Litwa względem Białorusi, chcąc obalić rządy prezydenta Łukaszenki. Dawno temu, przed wiekami, Białoruś była częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego, i z tej racji litewscy politycy, odczuwający chyba fantomowe bóle po tym dawnym imperium, postanowili zaprowadzić w Mińsku odpowiadające im rządy. Jednak, przy obecnych zasobach, Litwa nie ma najmniejszych szans na powtórzenie podbojów Gedymina sprzed 700 laty, kiedy to zajął on nie tylko teren dzisiejszej Białorusi, ale i nawet Kijów. Niemniej jednak, Litwa próbuje objąć swoimi wpływami obszary dawnych zdobyczy żmudzkich kunigasów.

Wobec Białorusi są to nawet działania poważne. Wykorzystując kryzys w tym kraju, związany z ostatnimi wyborami, Litwa postanowiła rzucić mocne wyzwanie prezydentowi Łukaszence. Rząd litewski pozwolił działać, na własnym terytorium, pani Cichanouskiej jak też powołanej przez nią Radzie Koordynacyjnej. Litewski Seimas przyjął uchwałę, gdzie nie uznaje się wyników białoruskich wyborów, zaś Łukaszenkę nazywa się byłym prezydentem.

Urządzono także propagandowy happening polegający na stworzeniu „żywego łańcucha” od granicy z Białorusią do Wilna, a także próbowano wysyłać na terytorium Białorusi balony z materiałami propagandowymi. Z tymi balonikami to sprawa raczej się nie udała, gdyż nadleciały białoruskie helikoptery bojowe i je zniszczyły.

Ten incydent miał miejsce w sierpniu ubiegłego roku i pokazał, że władze litewskie powinny bardziej brać pod uwagę rzeczywisty stosunek sił, także i militarnych, gdy decydują się na konfrontowanie z rządem Białorusi. Twarde fakty są takie, że z Wilna, do granicy z Białorusią, jest tylko 30 kilometrów, którą to trasę czołgi mogą przejechać w 30 minut. Tych czołgów Łukaszenka ma setki, a litewska armia ani jednego. Podobnie jest jeśli chodzi o samoloty i śmigłowce bojowe.

Litewscy politycy uznali jednak, że konfrontacja militarna im nie grozi, gdyż NATO ich obroni. Konflikt wszedł na nowy poziom eskalacji wraz z zamieszaniem wokół zatrzymania samolotu linii Ryanair w Mińsku. Tym razem Unia, w odpowiedzi także na litewskie zabiegi, nałożyła sankcje na Białoruś i zabroniła latać białoruskim liniom Belavia do krajów UE.

Autorzy tych działań nie przewidzieli jednak, że pośrednie skutki tych sankcji uderzą także w Litwę, gdyż dotychczas Białoruś korzystała z usług litewskich kolei i portów dla eksportu swoich towarów. Ocenia się, że około 20 procent przewozów litewskiej państwowej kolei oraz tyleż przeładunków litewskich portów było z tym związane. Będzie to oznaczało utratę przez Litwę około 40 milionów euro przychodów rocznie. Obecnie obsługę tego ruchu przejęła Rosja.

Także i Białoruś podejmuje działania uderzające w Litwę i inne kraje UE, ich interesy gospodarcze. Chodzi też o niemiecki eksport. Łukaszenka polecił by zamknięto tranzyt dla niemieckich towarów, przesyłanych na Wschód: „Niech wysyłają przez Chiny i Rosję. Albo przez Ukrainę – tam są dobre drogi”. Nawet Łukaszenka ironicznie ocenia dokonania Sławomira Nowaka na Ukrainie.

Wygląda na to, że Aleksander Łukaszenka nie skapituluje, a wprost przeciwnie, od posunięć przeciwko gospodarczym interesom swoich przeciwników, przechodzi do działań uderzających w stabilność ich organizmów państwowych. Tak trzeba ocenić efekty wysyłania imigrantów na granicę z Litwą.

Na razie chodzi o migrantów z krajów Azji, głównie z Iraku, Syrii i Iranu, którzy kierują się na granicę z Litwą. Pojawiają się jednak informacje, że wkrótce pojawią się w dużych ilościach migranci z innych krajów: z Afganistanu, także z Afryki. Łukaszenka wydał dekret o ruchu bezwizowym dla obywateli 73 państw chcących zaszczepić się na Białorusi przeciwko COVID-19. Na liście są m.in. Indie, Wietnam, Liban, Gambia, Namibia. Czyli kandydatów na migrantów nie zabraknie, a trzeba brać pod uwagę, że białoruska Belavia utrzymuje stałe kursy do republik środkowoazjatyckich, z którymi obowiązuje ruch bezwizowy i gdzie jest coraz więcej migrantów z Afganistanu.

Potencjalnie może to oznaczać, że Białoruś stanie się głównym szlakiem migracji do UE. Skoro Belavia nie może latać do państw UE, to będzie z Azji i Afryki dowozić migrantów, którzy zaraz potem pojawią się na granicy Litwy i innych państw. Należało się tego spodziewać, gdyż kryzys z imigrantami na granicy z Białorusią miała już także Polska kilka lat temu. Wtedy konflikt zażegnano i Białoruś podpisała umowę regulującą ruch graniczny oraz zgadzając się na readmisję nielegalnych imigrantów.

Tym razem sprawa jest gorsza, gdyż Białoruś umowę o readmisji wypowiedziała i w ten sposób wszyscy migranci, którzy przekroczą granicą z Litwą, czy Polską, nie będą przyjmowani przez stronę białoruską. Już teraz sytuacja na Litwie jest krytyczna i kraj ten ogłosił stan wyjątkowy. Tylko w lipcu, przez kilka dni, napłynęło tam ponad 1000 migrantów. Było ich nawet 160 za jedną dobę, podczas gdy w całym ubiegłym roku zatrzymano ich tylko 81.

Tymczasem Aleksander Łukaszenka nie pozostawia złudzeń, że sytuacja się zmieni: „Jeśli ktoś myśli, że zamkniemy granice z Polską, Litwą, Łotwą, Ukrainą i zamienimy się w odstojnik dla uciekinierów z Afganistanu, Iranu itd., to się co najmniej myli”.

Litewscy politycy powinni być bardziej przewidujący i świadomi sytuacji, gdyż ich granica z Białorusią jest długa, słabo zabezpieczona i nie stanowi bariery dla osób które chcą ją przekroczyć. Obecnie rząd litewski próbuje w trybie kryzysowym coś robić, ale trudno oczekiwać, że te działania będą skuteczne. Premier Ingrida Szimonyte zadecydowała o wysłaniu wojska by pilnowało granicy. Biorąc pod uwagę rozległość tej granicy (677 km) i szczupłość sił litewskiego wojska nie wydaje się by zatrzymali oni potok imigrantów.

Budowa płotu z zasiekami na takiej długości potrwa długo i też nie będzie to całkowicie skuteczne zabezpieczenie. Frontex zapowiedział, że wyśle na Litwę 60 funkcjonariuszy( w tym Polacy), a także odpowiedni sprzęt do kontroli granicy – 30 samochodów, dwa śmigłowce i samochód z termowizją. Nie jest to zbyt wiele.

Wygląda na to, że litewskie władze nie skalkulowały właściwie swoich sił przystępując do konfrontacji z Białorusią i teraz mają poważny problem. Uprawianie polityki w oparciu o nie swoje zasoby i liczenie na wsparcie innych krajów może się fatalnie skończyć. Pomimo tego, Litwa zdaje się nadal tego nie rozumieć i jej minister spraw zagranicznych chce by UE przygotowała piąty pakiet sankcyjny wobec Białorusi.

Czy dotychczasowe sankcje coś dały?

Na Litwie jest dziś stan wyjątkowy, a perspektywy są jeszcze gorsze. Na jaką reakcję Unii można liczyć gdy okaże się, że Litwa nie będzie w stanie kontrolować i uszczelnić granicy z Białorusią, a przede wszystkim zatrzymać potok migrantów do innych krajów UE? Zostanie wtedy zapewne usunięta ze strefy Schengen. Warunkiem uczestnictwa w strefie Schengen jest wzięcie na siebie odpowiedzialności za kontrolowanie zewnętrznej granicy strefy.

Litwa odpowiada teraz za ponad 1000 km granic strefy Schengen. Jeśli zostałby ze strefy usunięta, wtedy granica polsko-litewska zyskałaby status granicy strefy Schengen, a to jest tylko 104 km. Byłoby łatwiej ją zabezpieczyć niż ponad 1000 km na Litwie.

Władze Litwy zapomniały chyba o starej prawdzie mówiącej, że jak się mieszka w szklanym domu to nie należy rzucać w sąsiadów kamieniami. I tak się może skończyć ta litewska kabaretowa mocarstwowość prowadzona w oparciu o liczenie na potencjał i zasoby nie swoje, a innych państw. Tacy gracze prawie zawsze ostatecznie się zawiodą w swoich kalkulacjach, bo ci inni dbają o własne interesy i podczas kryzysu mogą powiedzieć: sami sprawiliście te kłopoty to sami sobie teraz radźcie.

Obecna sytuacja na Litwie to już nawet nie jest ostatni dzwonek, aby jej władze realnie oceniły sytuację, to już raczej jest podzwonne. Coraz bardziej owe działania mające usunąć Łukaszenkę, a raczej deklarowane nadzieje, że tak się stanie, zaczynają przypominać podobne przekonania i wezwania kierowane w stronę prezydenta Baszszara al-Asada.

Ci politycy, którzy deklarowali, że „Asad musi odejść”, dawno już sami stracili władzę, a Asad dalej rządzi. Wygląda też na to, że Białoruś chce wykorzystać doświadczenia Turcji i także zmusić UE do płacenia za moderowanie kryzysu migracyjnego. Turcja, do tej pory, uzyskała od Unii 6 mld euro za zarządzanie migracją, a ma przyznane następne 3 miliardy euro do roku 2024. Ponadto Liban i Jordania też otrzymają łącznie 2,2 mld euro do 2024 roku.

Dlaczego Białoruś nie miałaby otrzymać podobnej kwoty? Patrząc obiektywnie, Białoruś ma zdecydowanie lepsze warunki do tego by stworzyć podobną sytuację jak Turcja. Lądowa granica Turcji ze strefą Schengen to jest tylko 250 km i przebiega ona wzdłuż rzeki. Tymczasem Białoruś na ponad 1200 km takiej granicy z UE i na dodatek, w większości słabo zabezpieczonej. Podobnie to ocenia, na portalu Politico, Elisabeth Braw z American Enterprise Institute. Wprost chwali Łukaszenkę za innowacyjne myślenie i „pokaz maestrii w prowadzeniu półjawnej wojny”, jak też radzi by „zamiast wściekać się na Łukaszenkę, może lepiej złożyć mu podziękowania”. Trudno się nie zgodzić z tymi pochwałami, jak też i z tym, że Łukaszenka udzielił Litwie lekcji, sprowadzając, przy okazji, także polityczne znaczenie tego państwa do właściwych rozmiarów.

Jest także jeszcze jeden ważny aspekt całej sprawy. Litwa ma od dawna fatalną demografię. W ciągu ostatnich 30 lat jej ludność zmniejszyła się z 3,7 mln do 2,79 mln, czyli o około jedną czwartą. Teraz ten proces zanikania ludności Litwy mocno przyspieszył i dane za pierwsze półrocze tego roku wskazują, że zmarło tam ponad dwa razy tyle ludzi, niż się urodziło (urodzin było tylko 11 455, a zmarło aż 23 665 osób). Tylko za pół roku ubyło na Litwie, z przyczyn naturalnych, 12 210 osób.

Patrząc na to z tej strony, to te 1700 migrantów, idących na Litwę z Białorusi, to tylko bardzo niewielkie wzmocnienie litewskiej demografii. Może zatem litewskie władze powinny na to spojrzeć z tej perspektywy, jako na rzecz pozytywną i szansę dla siebie. I nie tylko za udzieloną lekcję, jak pisze Politico, ale i za wzmocnienie litewskiej demografii, należałoby Łukaszence podziękować, a nie boczyć się i żądać nakładania ciągle jakichś nieskutecznych sankcji.

[„Wzmocnienie” demografii przy pomocy przybyszów z innej cywilizacji, to rzecz co najmniej dyskusyjna. – admin]

Stanisław Lewicki
Myśl Polska, nr 31-32 (1-8.08.2021)
https://myslpolska.info/

Nie wniesie to nic nowego do dyskusji i będzie mało eleganckie – ale jak tu, myśląc o Litwie, nie przypomnieć sobie powiedzenia „Wyżej sra, niż dupę ma”…
Admin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...