piątek, 27 sierpnia 2021

Szkocja: sojusz COVIDa i klimatyzmu

Nie koalicja, ale porozumienie. Tak nieco pokrętnie nazywany jest układ zawarty między Szkocką Partią Narodową a Szkockimi Zielonymi.

Nie koalicja – ale zieloni ministrowie po raz pierwszy w historii znajdą się w rządzie. Porozumienie – choć formalnie lista rozbieżności nie jest krótsza od tej zawierającej międzypartyjne uzgodnienia. Również bilans całego układu jest zatem mocno… niepewny.

„Po pandemii” – czyli na święty nigdy?

Na plus z całą pewnością można zapisać powtórzenie jednoznacznej zapowiedzi kolejnego referendum niepodległościowego, choć zwłaszcza SNP wydaje się traktować niepodległość jak jednego z króliczków, których w Szkocji pełno przy drogach: „dąży do niej”, ale jakby… niekoniecznie naprawdę chce odzyskać.

No i co niby oznaczać ma zwrot „po pandemii”, ulubiony przez liderkę narodowców, premier Nicolę Sturgeon i oczywiście wpisany do umowy? A co, jeśli „pandemia” nigdy się nie skończy? Dla zwolenników przyspieszenia marszu do niepodległości, przede wszystkim z Alba Party czy ruchów takich jak Now Scotland i Action for Independence – mamy do czynienia raczej z wygodnym wytrychem mającym usprawiedliwiać millenaryzm i bierność formacji rządzącej.

Bo w tym szaleństwie jest metoda – dopóki niepodległości nie ma SNP pozostaje dla jej zwolenników partią pierwszego wyboru, mogącą łatwo szermować hasłami przeciwdziałania rozbijactwu i zwierania szeregów w imię wyższego celu. Kiedy jednak niepodległość Szkocji przestanie być marzeniem i postulatem, a stanie się faktem politycznym – wówczas niezbędna i nieuchronna stanie się reorganizacja krajowej sceny politycznej, wg kryteriów programowych, a nie pod szantażem patriotycznym. A z punktu widzenia znajdującego się już 14 lat przy władza aparatu partyjnego – po cóż tracić wygodne życie?

NATO – papierek lakmusowy

Układ z Zielonymi jest zatem oceniany jako zwycięstwo takiego właśnie, pasywistycznego podejścia kierownictwa SNP. I to pomimo tego, że to właśnie nowi partnerzy uważani byli dotąd za bardziej zdeterminowanych w forsowaniu rozwodu z UK.

I w postawie Scottish Greens zaszła jednak zauważalna zmiana. Nagle i im przestało się wyraźnie śpieszyć do referendum i to nie tylko przez COVID, ale też np. w intencji skupienia się na przeciwdziałaniu zmianie klimatycznej itp. Nawet lista różnic między oboma ugrupowaniami, dołączona do ich umowy, choć długa – sprawia wrażenie wymęczonej na siłę, tak dalece doszło do zbliżenia stanowisk.

W tym kontekście za kolejny pozytyw można zatem uznać np. jedną z tych kilku rozbieżności, czyli podtrzymany sprzeciw Zielonych wobec przynależności niepodległej Szkocji do NATO. Co w tym pozytywnego, skoro to nie uzgodniony punkt polityki wspólnego rządu? Ano, istotne jest przypomnienie samego postulatu, kiedyś wspólnego dla całego szkockiego ruchu niepodległościowego, jak również ujawnienie jak daleko zaszedł już w SNP proces upodabniania do partii brytyjskich, w pełni systemowych.

Klimatyzm = bieda?

Co zaś jest w porozumieniu SNP-Zieloni złe i fatalne w skutkach? Zapisy aktywnego klimatyzmu, zarówno te utrudniające codzienne życie mieszkańców (rezygnacja z rozbudowy fatalnych w Szkocji dróg, mnożenie stref ograniczenia prędkości do 20 mil w miastach) – jak i te strategiczne. Przede wszystkim zmierzające do ograniczenia, wręcz wyrzeczenia się największego bogactwa Szkocji – złóż ropy i gazu, już i tak mocno podebranych przez Londyn, ale wciąż należących do największych w Europie.

Lansowany przez Zielonych modny obłęd klimatyzmu oznaczać więc może nie tylko ponowne zbiednienie zwłaszcza ogromnych połaci północno-wschodniej Szkocji, ale również doprowadzi do sytuacji, w której Szkocja wprawdzie kiedyś wreszcie będzie znowu niepodległa – ale także biedna jak dawniej. A wówczas zza Tweed będzie słychać tylko pogardliwy rechot torysów…

Reasumując więc wydaje się, że Nicola Sturgeon dobrała sobie junior-partnera, by to Zielonych obciążyć politycznymi kosztami swych najbardziej niepopularnych decyzji, tak gospodarczych, jak i ideologicznych. Nie jest wszak tajemnicą, że dotychczasowe inwestycje w tzw. odnawialne źródła energii, choć teoretycznie i na papierze dają Szkocji przewagę nad resztą UK, to jednak faktycznie nie przyniosły obiecywanego ożywienia, ani miejsc pracy. Z pewnością też nie są i nie będą alternatywą dla ograniczanego (i samoograniczającego się) sektora naftowego. W dodatku zaś są to przede wszystkim inwestycje zagraniczne, korzystające z różnego typu przywilejów podatkowych, a zapowiedź uporządkowania rynku przez powołanie wyspecjalizowanej państwowej agencji jest i mocno spóźniona, i stanowi raczej zwiastun rosnących kosztów, a nie dochodów dla Szkotów.

Słowem – premier Sturgeon uzyskała zielony listek by nie budować i nie inwestować w szkockie bogactwa naturalne, skupiając się za to na dalszych dywagacjach na temat płci z wyboru, w czym Zieloni dzielnie sekundują głównemu nurtowi SNP. Oto więc narodowcy biorą od partnerów ich program braku przemysłu, w zamian odwzajemniając się swoim projektem braku niepodległości (w przewidywalnej przyszłości). Zaiste, wymiana doskonała…

ALBA – mniejszościowy głos rozsądku

I w tym nawet jest jednak pewien plusik. Ostoją zdrowego rozsądku i naprawdę narodowych interesów Szkocji – pozostaje socjaldemokratyczno-narodowa Alba Party byłego premiera, Alexa Salmonda, szykująca się właśnie do swego pierwszego kongresu. Jej poparcie nadal jednak nawet nie zbliża się wielkości elektoratu SNP i premier Sturgeon, wzmocnionego jeszcze wzorowo prowadzoną kampanią straszenia COVIDem.

Jeśli jednak obie główne partie niepodległościowe rozczarują swych wyborców i brakiem postępów sprawy narodowej, i brakiem skuteczności w zwalczaniu skutków COVIDowego kryzysu gospodarczego – wówczas, być może, to A. Salmond będzie tym politykiem, który na zawsze nośnym haśle „a nie mówiłem” będzie mógł zbudować realną alternatywę dla Szkotów.

Na razie jednak Szkocją rządzić będzie układ partii władzy i lockdownów – ze stronnictwem klimatyzmu.

Konrad Rękas
Konserwatyzm.pl
https://chart.neon24.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...