czwartek, 2 września 2021

W obronie śląskiej ziemi



Górny Śląsk na wypadek niemieckiej agresji odegrać miał szczególną rolę. W tym czasie kiedy jednostki Wojska Polskiego z terenu Wielkopolski i Pomorza miały wycofywać się na wschód, Górny Śląsk miał pełnić rolę zawiasu, utrzymującego linię frontu.

Dlatego też do obrony Górnego Śląska przygotowywano się bardzo starannie, budując sieć umocnień stałych i polowych uzupełnionych szeregiem obiektów towarzyszących i zabezpieczających, do dziś stanowiących wyjątkowy w skali kraju zabytek polskiej myśli fortyfikacyjnej z okresu międzywojennego.

Górnośląskiego odcinka granicy polsko – niemieckiej broniły w pierwszych dniach września 1939 roku, podległe dowodzonej przez gen. bryg. Antoniego Szylinga Armii „Kraków”, trzy związki taktyczne – 23 dywizja piechoty, 55 dywizja piechoty rez. oraz grupa forteczna Obszaru Warownego „Śląsk”. Tworzyły one Grupę Operacyjną „Śląsk”, którą dowodził gen. bryg. Jan Jagmin – Sadowski. Na południe od niej broniła się, również podległa Armii „Kraków”, Grupa Operacyjna „Bielsko”, którą dowodził gen. Mieczysław Boruta – Spiechowicz i w której składzie znalazły się dwie dywizje piechoty – 6 dywizja piechoty oraz 21 dywizja piechoty górskiej. Były to więc siły poważne i Niemcy nie mogli liczyć tu na łatwy sukces.

W tej sytuacji Niemcy nie zdecydowali się na frontalny atak na umocnione pozycje zajmowane przez GO „Śląsk”, prowadząc na tym kierunku jedynie działania mające związać skoncentrowane tu siły polskie. Na kierunku Rybnik – Pszczyna, na styku GO „Śląsk” i GO „Bielsko”, natarcie prowadziła niemiecka 5 dywizja pancerna. Z kolei na lewo od niej nacierał VIII korpus armijny, w składzie którego znajdowały się dwie niemieckie dywizje piechoty (8 i 28 dywizje piechoty). Ostrze ich natarcia wymierzone było na Wyry. Nadto na prawo od 5 DPanc. – przez Przełęcz Zwardońską wkroczyły w dolinę Soły oddziały 7 Bawarskiej Dywizji Piechoty, gdzie natrafiły one na silnie ufortyfikowany rejon Węgierskiej Górki.

W dwudniowej bitwie wyrskiej Niemcy zostali zatrzymani, ponosząc przy tym spore straty w ludziach i sprzęcie. Lepiej powiodło im się na kierunku pszczyńskim, gdzie nie w pełni skoncentrowane oddziały WP nie wytrzymały natarcia niemieckich czołgów i w efekcie Niemcy zdołali wbić się w polską obronę, w której powstała szeroka na 2 – 3 kilometry wyrwa, a nacierające tu wojska niemieckie już 2 września dotarły w rejon przepraw na Wiśle.

Kluczowe jednak dla obrony górnośląskiej ziemi okazały się wydarzenia rozgrywające się w rejonie Jordanowa i Nowego Targu. Panująca w tych dniach susza sprawiła, że górskie drogi i ścieżki, w normalnych warunkach nie do przebycia dla jednostek pancernych i zmotoryzowanych, stały się w pełni dla nich drożne, zaś siły broniące się na tym kierunku w tej sytuacji okazały się absolutnie niewystarczające.

Na nic zdało się rzucenie przez gen. Szyllinga do walki w rejon Jordanowa, pozostającej w odwodzie Armii „Kraków”, 10 brygady kawalerii zmot. płka Stanisława Maczka. Dwie niemieckie dywizje – 2 dywizja pancerna oraz 4 dywizja lekka, mające w swym składzie setki czołgów skutecznie, systematycznie spychały broniące się tu oddziały polskie, wychodząc na głębokie tyły Armii „Kraków”. W tej sytuacji gen. Szylling zwrócił się do marsz. Edwarda Rydza – Śmigłego z prośbą o zgodę na wycofanie zagrożonych okrążeniem formacji podległej mu armii. Ten po dłuższym wahaniu zgodził się i w nocy 2/3 września jednostki Wojska Polskiego rozpoczęły odwrót.

W tym momencie ciężar obrony śląskiej ziemi przejęły na siebie oddziały ochotnicze. Już wcześniej przyszło im się zmagać z jednostkami Freikorpsu – tak na przykład do legendy przeszedł wielogodzinny bój o kopalnię „Michał”, stoczony w dniu 1 września 1939 roku i zakończony rozgromieniem oddziału Freikorpsu, który zdołał przejściowo zająć kopalnię.

Trzeba przy tym wiedzieć, że śląskiej ziemi, obok regularnych formacji Wojska Polskiego, broniły jednostki ochotnicze, złożone z byłych powstańców śląskich, harcerzy, członków OMP i „Sokoła”. Kilkadziesiąt tysięcy Ślązaków, nie licząc tych, którzy podlegali obowiązkowej służbie wojskowej i w związku z tym zmobilizowani zostali do wojska, wzięło udział w odpieraniu hitlerowskiej agresji.

A kim byli ci, którzy walczyli po drugiej stronie, w szeregach wspomnianego Freikorpsu? Ano w większości też byli mieszkańcami Górnego Śląska, a do tego – obywatelami Państwa Polskiego. Na kilka miesięcy przed wybuchem wojny opuścili oni swe domy, przedostali się do Niemiec, gdzie zostali zorganizowani w oddziały, dostali broń, po czym… wrócili – z opaskami ze swastyką na ramieniu.
[I tak to wygląda asymilacja… – admin]

Dzień 4 września 1939 roku miał być dla Niemców, którzy wiedzieli, że jednostki Wojska Polskiego opuściły już wcześniej Górny Śląsk, dniem triumfalnego wkroczenia do Katowic. I oto niespodziewanie jednostki Wehramchtu natrafiły na silny opór formacji ochotniczych, złożonych przede wszystkim z byłych powstańców śląskich. Symbolem tego oporu stała się obrona Wieży Spadochronowej w katowickim Parku Kościuszki, której bronił bohatersko oddział harcerzy. Ale takich punktów oporu było zdecydowanie więcej. W efekcie Niemcy potrzebowali wielu godzin, aby się przez nie przebić.

Bodaj nigdzie w Polsce Niemcy nie spotkali się z tak zaciętym oporem mieszkańców, zrzeszonych w formacjach ochotniczych, jak właśnie na Górnym Śląsku. Ale nigdzie też wkraczającego Wehrmachtu nie witało tak wiele hitlerowskich flag… Ktoś powie, że to paradoks. Otóż nie, taki bowiem był ówczesny Śląsk – głęboko podzielony.

Nadto w ślad za formacjami Wehrmachtu do śląskich miast i wsi wkraczały oddziały podległe Einsatzgruppe zur besonderen Verwendung. Wyposażone one były w listy osób przeznaczonych do aresztowania i rozstrzelania. Listy te przygotowali sąsiedzi tych, którzy się na nich znaleźli – członkowie organizacji skupiających mniejszość niemiecką. Na ich podstawie aresztowano i rozstrzeliwano znanych z przywiązania do polskości Ślązaków, przy czym tylko do końca września 1939 roku Niemcy zamordowali przeszło 2,5 tysiąca cywilnych mieszkańców Górnego Śląska…

Wojciech Kempa
https://www.magnapolonia.org

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...