niedziela, 5 września 2021

Wychowanie przez sztukę



My wszyscy, nasze dzieci i wnuki wychowywaliśmy się na filmach Disneya. Niestety klasyczni bohaterowie tych filmów nie spełniają wymogów politycznej poprawności więc wytwórnia idzie z duchem czasów.

Dowodzi tego najnowszy animowany film Disneya zatytułowany „Raya i ostatni smok”. Akcja filmu rozgrywa się w baśniowej krainie będącej mieszanką różnych krajobrazów Azji. Wszystkie istotne postacie filmu z tytułowym smokiem włącznie są płci żeńskiej, nie istnieje tradycyjna rodzina, bohaterowie mają jednego rodzica albo nie mają ich wcale.

No cóż, mogło być gorzej, o wiele gorzej. Miałam w ręku książeczki dla dzieci i młodzieży, które można traktować jako instruktaż dla młodocianych prostytutek ,ale ze zrozumiałych względów nie będę podawać ich tytułów.

Te i podobne przedsięwzięcia oparte są na przeświadczeniu, że umysł dziecka to tabula rasa na której można trwale wypisać co się tylko chce.

Nie wdając się w rozważania filozoficzne i nie wspierając się badaniami nad neurofizjologią mózgu ludzkiego, stwierdzam arbitralnie (z pozycji matki pięciorga dzieci i babci siedmiorga wnucząt), że to po prostu nieprawda.

Dzieci charakteryzuje przede wszystkim naturalna wstydliwość, którą oczywiście można zranić a nawet złamać. Tak jak łamali naturalną uczuciowość i empatię dzieci niemieccy faszyści każąc wychowankom Hitlerjugend mordować ukochane pieski i kotki.

Dla dzieci rodzice powinni być jak anioły, nie posiadające płci. Dlatego wszelkie zachowania płciowe dorosłych nie przestrzegających należytej dyskrecji dzieci ranią albo przynajmniej wprowadzają w zakłopotanie. Również uczestnictwo dzieci w problemach dorosłych, w ich zdradach i rozwodach jest dla nich ciężkim przeżyciem nawet jeżeli się do tego nie przyznają.

Szczęśliwa rodzina patchworkowa to kretyński poprawnościowy mit nie sprawdzający się w najprostszych sytuacjach. Czytanie w różnych książeczkach o dwóch tatusiach, trzech mamusiach, niezliczonych wujkach i przyrodnich ukochanych braciach i siostrach nic tu nie pomoże. Pogłębia tylko zagubienie dzieci i ich dezorientację.

Dzieci chcą mieć przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, które daje własna stabilna rodzina. Rodzina to grunt na którym stawiają pierwsze kroki w społecznym życiu i wszelkie zakłócenia jej stabilności odbierają jako prawdziwe trzęsienie ziemi.

Innym uporczywie powtarzanym i nie sprawdzającym się w życiu mitem jest twierdzenie, że prawdziwą matką jest osoba, która wychowała dziecko, a nie ta która je urodziła.

Koresponduje to z teorią i praktyką tak zwanej pieczy zastępczej, która w swojej zwyrodniałej formie pozwala odbierać dzieci za muszki owocówki albo za nieład w domu. Te dzieci trafiają do prawdziwego (rzekomo) raju jakim jest zawodowa rodzina zastępcza albo w prywatne ręce osób, które z różnych przyczyn nie posiadają własnego dziecka.

O losie dziecka decyduje wysoki sąd czyli często głupia blondynka w todze oraz kurator czyli osoba, która zamiast zajmować się własnym życiem kontroluje i ocenia życie innych ludzi biorąc za to wynagrodzenie. Decydują również panie psycholog czyli osoby zbyt słabe intelektualnie aby ukończyć studia przyrodnicze czy techniczne.

Dzieci te powinny szaleć ze szczęścia a jednak bardzo często uciekają z idealnego cudzego domu do tego, z którego zostały wyrwane. Dzieci adoptowane w niemowlęctwie, które swego domu nie znały, z niejasnych dla ustawodawcy dekretującego ich szczęście przyczyn, też poszukują swoich biologicznych rodziców i nie satysfakcjonuje ich pobyt w idealnej wiosce dziecięcej czy w bogatej rodzinie gdzie nie brakuje im – jak to się mówi – ptasiego mleka.

Kolejne wciskane dzieciom przy każdej okazji poprawnościowe prawdule (bo przecież nie prawdy) to zasada, że nie ocenia się nikogo na podstawie pierwszego wrażenia, która ewoluowała w zasadę, że nie wolno w ogóle nikogo oceniać. Nawet kościół przypomina przy każdej okazji, że potępiamy grzech nie osobę.

Brzmi to bardzo szlachetnie i ma swoje znaczenie w procesie wychowawczym eliminując preteksty do ulubionej zabawy społecznej dzieci jaką jest zabawa w wykluczanie. Dzieci uprawiają wykluczanie spontanicznie, to nie prawda, że wyniosły te naganne dla postępowców praktyki z domu.

W przeznaczonym dla dzieci filmie pod tytułem Luca opowiadającym o wakacjach w rybackiej wiosce we Włoszech gdzie miejscowa społeczność walczy z odrażającymi potworami, kilka ukrywających się w ludzkiej postaci osób wykonuje coming out i przyznaje się do bycia potworem. Okazuje się, że zarówno dzieci jak i dorośli bali się potworów właściwie bez powodu, przez uprzedzenie do ich inności.

Wdrażanie dzieci do rezygnacji z oceniania innych ludzi czyli odebranie im władzy sądzenia jest niemądre i może w ich przypadku okazać się tragiczne w skutkach. Potępiamy kradzież ale nie złodzieja. Czy dlatego, że robi to za nas sąd? Nikt nas jednak chyba jak dotąd nie zmusza do przyjaźnienia się ze złodziejem. Natomiast dziecko, które napotkało wujka przekraczającego wobec niego dopuszczalne granice bliskości ma prawo i powinno potępić jego osobę a nie tylko jego czyny. Dla własnego bezpieczeństwa powinno uznać że wujek jest wstrętny i obleśny i pełnoprawnie go unikać. Nie ma najmniejszego obowiązku traktować wujka z szacunkiem jako osobę ludzką, bo na szacunek trzeba sobie zasłużyć.

Tresowanie dzieci w poprawnościowych bredniach jest jedną z przyczyn ich niezrozumiałego obezwładnienia i bezradności wobec osób które je krzywdzą.

Osobnym problemem jest wychowanie estetyczne dzieci. Gusta dziecięce są delikatnie mówiąc specyficzne. Tolerujemy te wszystkie brokatowe jednorożce na bluzeczkach, rajstopki w gwiazdki i księżyce oraz lalki Barbie licząc na to, że gust dzieci z wiekiem się zmieni. Co gorsza dzieci karmione są od urodzenia ohydnymi i psującymi smak ilustracjami do książeczek i odrażającymi plastycznie filmami.

Gdy widzę zdeformowane egzotyczne postacie bohaterów współczesnych bajek i filmów nieodmiennie zadaję sobie pytanie gdzie się podziały piękne ilustracje Jana Marcina Szancera.

Izabela Brodacka Falzmann
https://naszeblogi.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...