Sondaże opinii publicznej w krajach europejskich powinny niepokoić amerykańskich i europejskich polityków, ostrzega Henry Olsen.
Europejscy politycy mają rację, myśląc o tym, co niepokojąca demonstracja niekompetencji w Afganistanie oznacza dla Organizacji Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO), napisał Henry Olsen w komentarzu dla Washington Post. Jednak konsultant polityczny i komentator z think tanku Ethics & Public Policy Centre uważa, że nastroje społeczne w krajach europejskich stanowią większe zagrożenie dla wizerunku NATO.
Kraje NATO są demokracjami, więc ich przywódcy muszą zawsze brać pod uwagę nastroje społeczne, wyjaśnia Olsen. Według niego politycy nie mogą na dłuższą metę ignorować głęboko zakorzenionych opinii wyborców ani się im sprzeciwiać. [Aha… – admin]
W rezultacie sondaże w krajach europejskich od 2020 roku powinny być przedmiotem troski polityków amerykańskich i europejskich. Przypomina, że nastroje Europejczyków dotyczące kluczowych interesów Stanów Zjednoczonych są mieszane lub w najlepszym razie niejednoznaczne, jeśli chodzi o zaangażowanie militarne ich krajów w konflikt zbrojny.
„Dobra wiadomość jest taka, że europejska opinia na temat NATO i Stanów Zjednoczonych pozostaje w dużej mierze pozytywna” – powiedział komentator.
Olsen powołał się na sondaż Pew Research Center z czerwca tego roku, który obejmował również członków mniejszości we wszystkich krajach z wyjątkiem Grecji. Badanie wykazało, że Europejczycy postrzegali Stany Zjednoczone pozytywnie przez co najmniej 55 procent populacji każdego kraju.
Głębsze śledztwo jednak ujawniło problem, zauważył Olsen. Podkreśla, że główną cechą każdego sojuszu wojskowego jest gotowość członków do niesienia pomocy atakowanemu sojusznikowi i że to wspólne stanowisko — zasada obrony zbiorowej — uwiarygodnia takie sojusze. Jeśli niektórzy członkowie nie przyłączą się do obrony swoich sojuszników, cała koncepcja się rozpadnie. Wielu europejskich polityków obawia się, że wyjazd USA z Afganistanu podważy zdolność Waszyngtonu do wywiązania się ze zobowiązań, wyjaśnia konsultant.
Niezależnie od tego, czy ta obawa jest uzasadniona, faktem jest, że większość ludności w większości krajów europejskich już nie pozwala swoim wojskom na pomoc sojusznikom z NATO,ostrzega Olsen. Dodaje, że to zaskakujące odkrycie zostało ujawnione w sondażu Pew Research Center w lutym 2020 r., w którym zapytano respondentów z 16 krajów członkowskich, czy ich siły zbrojne powinny być zaangażowane w obronę jednego z sojuszników NATO, w przypadku poważnego konfliktu z Rosją.
Jedynie w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Holandii i Litwie większość respondentów odpowiedziała twierdząco. Olsen dodał, że we wszystkich innych krajach odpowiedzi były bezstronne lub dotyczyły większości, która odrzuciła pomoc sojusznikom. Na przykład 60 proc. Niemców sprzeciwiało się zaangażowaniu w wojnę z Rosją.
„Możemy spekulować, dlaczego NATO jest nadal (przez Europejczyków) postrzegane pozytywnie w świetle tej odpowiedzi, ale inna odpowiedź z ankiety 2020 daje pewność” – kontynuuje konsultant.
Wskazuje, że większość Europejczyków, a przynajmniej połowa populacji wszystkich badanych krajów, uważa, że w przypadku ataku Rosji na członka sojuszu, pomogłyby Stany Zjednoczone.
Na przykład wierzy w to ponad 70 procent Włochów, Hiszpanów i Brytyjczyków, ale obywatele innych krajów europejskich są również przekonani, że NATO, a nie kolektywny sojusz, w którym wszyscy wspierają wszystkich, jest instrumentem zapewniającym ochronę przez Stany Zjednoczone. Według niego może to wyjaśniać, dlaczego tylko 10 z 30 państw członkowskich wypełnia obecnie zobowiązanie do przeznaczania dwóch procent rocznego PKB na obronność.
Chiny czy Rosja?
Olsen uważa ten wniosek za niepokojący, ale wspomina również o innej ankiecie, która wysyła kolejny słaby sygnał. Ponieważ Stany Zjednoczone coraz częściej postrzegają Chiny jako egzystencjalne zagrożenie, przenoszą swoje siły wojskowe na Pacyfik, aby stawić czoła wzrostowi Chin. Chcą przekonać sojuszników, by nie uzależniali się gospodarczo od chińskich inwestycji i firm. Stany Zjednoczone uważają, że będzie to w coraz większym stopniu wymagało od państw NATO większego zaangażowania w ten de facto antychiński sojusz. A dzieje się to w czasie, gdy samo NATO jest wrogie w stosunku do Rosji.
Europejczycy nie chcą takiego scenariusza, badanie przeprowadzone przez Europejską Radę ds. Stosunków Zagranicznych w styczniu 2021 r. wykazało, że 60 procent państw europejskich woli neutralność swojego kraju w możliwym konflikcie między Chinami a Stanami Zjednoczonymi.
Olsen wspomina również o innym odkryciu, stwierdzając, że według 59 proc. Europejczyków, Chiny staną się silniejsze niż Stany Zjednoczone w ciągu dekady – tylko 19 proc. respondentów wierzy w trwającą dominację USA.
Opinia, że Europa powinna nie tylko polegać na USA ale również dążyć do własnej samodzielnej obrony, ma 67 proc. Europejczyków, mówi Olsen. Według niego tendencje te pokazują, że europejscy wyborcy nie poparliby Stanów Zjednoczonych w konflikcie, który amerykańscy politycy z całego spektrum uważają za najważniejszy.
„Nic z tego nie jest wyryte w kamieniu. Europejscy politycy mogą próbować przekonać wyborców o trwałej wartości silnego, globalnego sojuszu zachodniego” – pisze Olsen.
Spodziewa się jednak, że jeśli tego nie zrobią, prawdopodobnie dostrzegą wahania nastrojów elektoratu, za mało inwestują w obronę i unikają ostrych antychińskich wypowiedzi, których chcą amerykańscy politycy.
W takim przypadku jednak przyszli prezydenci USA prawdopodobnie doszliby do niefortunnego poglądu, że większe zaangażowanie wojskowe w Europie nie służy już interesom Stanów Zjednoczonych, ostrzega Olsen. Według niego miały się spełnić najgorsze koszmary Europejczyków, nie z powodu braku zainteresowania Waszyngtonu, ale z powodu jego własnych skłonności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz