Media donoszą, że USA mają już od kilku miesięcy rozważać, czy jednak nie zastosować wobec Polski narzędzia politycznego nacisku, jakim jest ograniczenie współpracy wojskowej, dopóki Warszawa nie rozwiąże swoich problemów z praworządnością.
Między Departamentem Stanu a Pentagonem ma toczyć się na ten temat żarliwa dyskusja. Waszyngton ma już zauważać postępującą nad Wisłą „erozję demokracji”.
Departament Stanu byłby skłonny powiązać ze stanem praworządności współpracę militarną, ale Pentagon się temu sprzeciwia. Sygnałem do bardziej zdecydowanych działań była letnia afera wokół licencji dla TVN. Spór udało się na razie zażegnać, a „w nagrodę” do Waszyngtonu został zaproszony Mariusz Błaszczak.
Jednak teraz doradców Bidena niepokoić ma orzeczenie TK z 7 października o prymacie prawa krajowego nad europejskim.
Propozycje na temat przemyślenia rozlokowania wojsk USA w Polsce wprost wpadły podczas waszyngtońskiego wysłuchania przed komisją helsińską.
– Stan demokracji w Polsce i na Węgrzech stale się pogarsza, a USA powinny w reakcji rozważyć przesunięcia w dyslokacji wojsk lub sankcje gospodarcze – oświadczyła wówczas w Kongresie Sprezes think tanku German Marshall Fund Heather Conley – była zastępczyni sekretarza stanu ds. Europy w administracji George’a W. Busha.
Mówiła, że taką propozycję rzuca „z bólem serca” [to takie bladzie mają serce??? – admin][, ale najwyraźniej kraje łamiące praworządność powinny „zacząć ponosić koszty ekonomiczne”. Podczas wysłuchania zgodzono się ogólnie z tym, że wobec Węgier należy zadziałać twardziej. Dlaczego? „Polska sprzeciwia się wpływom Rosji i jest wyważona względem Chin, podczas gdy Węgry otwarcie nawiązują bliskie relacje z oboma przeciwnikami Ameryki”.
Polska nie jest priorytetem?
„Gdyby Ameryka zdecydowała się na stanowcze działania, nie chodziłoby – przynajmniej na początku – o redukcję stacjonujących w Polsce w większej ilości od pięciu lat (na zasadzie rotacyjnej) wojsk. Byłaby raczej mowa o wstrzymaniu realizacji uzgodnionej za poprzedniej administracji dalszej rozbudowy amerykańskiej obecności, tzw. Fortu Trump” – czytamy w analizie Jędrzeja Bieleckiego w „Rzeczpospolitej”.
Redaktor zasięgnął też opinii Edwarda Luttwaka, stratega wojskowego, który powiedział gazecie, że „dla Ameryki obecność wojskowa w Polsce nie ma znaczenia strategicznego”. W razie prognozowanego zagrożenia (wiadomo oczywiście, z której strony), według USA polskie wojska, nawet wzmocnione ich siłami, nie są w stanie obronić państw bałtyckich (tam potrzebny byłby milion żołnierzy), co najwyżej mogłyby ruszyć bronić Ukrainy, ale – według źródeł „Rz” Stany nie zamierzają jej bronić.
W grudniu się okaże
9 i 10 grudnia ma odbyć się organizowany przez Bidena szczyt dotyczący demokracji, na który zaproszonych zostało 100 państw związanych w jakiś sposób z realizacją geopolityki Stanów (w tym Irak i kontrowersyjne Filipiny – natomiast nie pojawią się na nim Węgry). Polska zaproszenie dostała, ale w atmosferze wzmagających się wątpliwości.
Według Reutera polski rząd miał odebrać specjalny list, w którym przed spotkaniem USA zadały szereg pytań o praworządność i kilka sugestii dla naszego kraju. W naszym przypadku jedną z poruszanych kwestii miały być prawa osób LGBT. Reuters „powołuje się przy tym na źródło w polskim rządzie, który odebrał treść wiadomości jako warunki uczestnictwa w wydarzeniu”. Podczas szczytu każde państwo ma przedstawić swoje propozycje dotyczące poprawy praworządności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz