Już we wrześniu 1939 roku harcerze drużyny gimnazjalnej im. Tadeusza Kościuszki w Rudzie Śląskiej mieli podjąć inicjatywę kontynuowania swojej działalności w warunkach niemieckiej okupacji.
Składając zeznania przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Katowicach, Józef Guertler stwierdził, że pierwsze spotkanie konspiracyjne członków tejże drużyny miało miejsce 17 września 1939 roku i odbyło się ono w mieszkaniu Ludwika Poloczka, który mieszkał przy ul. Polnej.
Natomiast w ankiecie, którą Józef Guerlter przekazał Związkowi Harcerstwa Polskiego, podał on, iż owa pierwsza zbiórka alarmowa drużyny odbyła się 10 września 1939 roku. Mieli w niej wziąć udział: Ernest Tabacki, Franciszek Poloczek, Ludwik Poloczek, Józef Guertler, Aleksander Jędrzejczak, Stanisław Piątkowski, Joachim Leksy i Alfons Hulok. Z kolei zeznając przed OKBZH w Katowicach, Józef Guertler powiedział:
„Postanowiliśmy prowadzić działalność konspiracyjną ZHP i po złożeniu ponownego przyrzeczenia harcerskiego, pod nieobecność Ernesta Tkocza – drużynowego drużyny gimnazjalnej (jak się później okazało, zginął w kampanii wrześniowej), nastąpił podział funkcji. Drużynowym został Ernest Tabacki, przybocznym Franciszek Poloczek, zastępowymi Ludwik Poloczek i ja. Wyznaczone zadania obowiązywały nas do rozeznania pozostałych harcerzy drużyny gimnazjalnej, która składała się z 35 harcerzy, na temat ich stosunku do nowej sytuacji, wynikłej w związku z okupacją Polski. Franciszka Poloczka zobowiązano do nawiązania kontaktu z harcerzami w Biskupicach koło Zabrza.
Później, jak się okazało, w ten sposób rozpoczęły działalność wszystkie drużyny ZHP na terenie Rudy Śląskiej. Na kolonii „Szczęść Boże” organizatorami ZHP byli Stefan Losa (zginął w Oświęcimiu), Augustyn Żmuda (zginął w czasie powrotu do kraju), Wincenty Paluch (podharcmistrz) i Józef Gołąb.
Na kolonii „Karola” organizatorami byli: Henryk Gąsior – obecnie emerytowany funkcjonariusz MO, na kolonii w Rudzie Południowej Józef Wróbel. Z Biskupic wchodził za pośrednictwem kolonii „Szczęść Boże” Kotlorz. […] Drugim był Będkowski.”
Nieco inaczej przedstawione to zostało w przywołanej ankiecie, w której możemy przeczytać, że drużynę ZHP na kolonii „Szczęść Boże” prowadzili Augustyn Żmuda, Stefan Losa, Kaiser i Józef Głąb, na kolonii Kuźnica – phm. Brabański, na kolonii Karola – dh Parczyk i dh J. Wróblewski, na Kolonii Karol – Emanuel – dh Józef Wróbel, a w centrum – dh Wincenty Paluch. Józef Guertler zwraca uwagę, że konspiracja na terenie Rudy Śląskiej i okolicznych miejscowości wykazała niebywałą żywotność, o czym mówił, składając zeznania przed OKBZH:
„Mimo licznych aresztowań na przestrzeni do 1945 roku młodzież harcerska aktywnie pracowała, tworząc grupy młodzieżowe, prowadząc działalność kulturalno – oświatową. Działalność ta polegała na organizowaniu spotkań w soboty i niedziele (z reguły 15 – 20 osób), w których brali udział również byli członkowie Organizacji Młodzieży Powstańczej i Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Do takich stałych punktów zgromadzeń oddawane były do dyspozycji mieszkania: Stanisława Jędrzejczyka przy ul. Kopernika 1, Maksymiliana Smołki przy ul. Korfantego i Strzyszcza na koloni „Szczęść Boże”. W ramach tych wieczorków prowadzono pogadanki z zakresu historii, literatury, o sytuacji na frontach drugiej wojny światowej, czytano gazetki „Świt”, „Dobosz”, „Orzeł Biały” i „Rzeczpospolita”. […]
Nasza grupa harcerska komunikowała się z harcerstwem w Sosnowcu. Wyjeżdżaliśmy w czterech lub pięciu na Piaski lub do Dańdówki do mieszkania Ulewiczów. Ojciec był świetnym gawędziarzem, a dzieci, Maciej i Ala, były aktywnymi harcerzami. Tu w Sosnowcu spotykaliśmy się ze Stefanem Wydmańskim.”
Tymczasem równolegle na terenie Rudy Śląskiej powstawały i inne organizacje konspiracyjne. Jedną z nich była utworzona przez młodzież starszoharcerską Polska Organizacja Zbrojna, którą założyli studenci wyższych uczelni. Wśród jej twórców Józef Guertler wymienia: Marię Dworaczek, Teodora Tkocza, Wilhelma Skrzyposzka, Joachima Guertlera, Karola Latoskę, Alfreda Musioła, Wiktora Bujoczka, Józefa Bujoczka, Romana Wróbla, Stefana Guertlera, Jerzego Huloka, Pawła Głąbicę, Wilhelma Gajowskiego i Herberta Zieleźnika. Ważną rolę w organizacji pełnił wikary rudzkiej parafii ks. Jan Macha. Ale wróćmy do protokołu przesłuchania Józefa Guertlera w OKBZH:
„Około 24 września 1939 roku w rozmowie z bratem Joachimem dowiedziałem się o istnieniu tajnej organizacji akademickiej na terenie Rudy Śląskiej, w skład której wchodzili; byli studenci uczelni lwowskiej, krakowskiej i poznańskiej: Teodor Tkocz, Joachim Guertler, ks. Jan Macha, Alfred Musioł, mgr Jerzy Pokorski, inż. Karol Latoska i Roman Wróbel.
Grupa ta postanowiła przejąć organizacją Związku Harcerstwa Polskiego w swój skład i 29 września 1939 roku nastąpiło zaprzysiężenie drużyny gimnazjalnej. Tekst przysięgi mówił o dochowaniu wierności Polsce i głównemu dowódcy Polskich Sił Zbrojnych – gen. W. Sikorskiemu.
Przejmowanie grup harcerskich istniejących na terenie miasta zostało zakończone w marcu 1940 roku. Nastąpiła reorganizacja między poszczególnymi drużynami. W całej organizacji wprowadzono system piątkowy. Ja zostałem przydzielony jako kurier sztabowy. Do zadań moich należało: rozwożenie rozkazów i gazetek konspiracyjnych oraz przywożenie meldunków i materiałów wywiadowczych.
Obsługiwałem następujące miejscowości: Orzegów (kryptonim „Okoń”), której komendantem był Androsz, Godula – (kryptonim „Śledź”) – komendantem był Antoni Działowski, Chropaczów – (kryptonimu nie pamiętam), komendantem był Rak (imienia nie znam), Bielszowice – komendantem był Ryszard Zaczek i Rudę Śląską (kryptonim „Szczupak”), komendantem był Hubert Zieleźnik. Ponadto w Rudzie Śląskiej dostarczałem gazetki do Wincentego Palucha, Jerzego Kucharczyka i Warcholika (imienia nie pamiętam).
Ta grupa harcerzy, która połączyła się ze studentami, otrzymała kryptonim „Konwalia”. Ta nazwa – moim zdaniem – łączyła się z utworzeniem inspektoratów powiatowych Polskich Sił Zbrojnych. Odpowiednikiem był w Tarnowskich Górach „Fiołek” – której komendantem był Hatko.
Przywożone meldunki z terenu dotyczyły ilości posiadanej broni i stanu osobowego niemieckich oddziałów wojskowych, SA i policji, sytuacji gospodarczych w przemysłowych zakładach wojskowych, ilości werkschutzów i stanu ich uzbrojenia, lokalizacji placówek NSDAP oraz schematy władz administracyjnych przygotowujących przejęcie administracji państwowej w wyniku zwycięstwa Francji.”
Zimą 1939/1940 organizacja pozyskała kilku podoficerów zawodowych WP, wśród których był sierż. 75 pułku piechoty Antoni Tiałowski, który mianowany został komendantem placówki Godula. Jego zastępcą został górnik Ignacy Nowak. Nawiązawszy kontakt z Józefem Pukowcem, harcerze rudzcy podporządkowali mu się, a Joachim Guertler i Ks. Macha uzyskali bezpośredni kontakt z Józefem Korolem i nawet brali udział w organizowanych przez niego odprawach. Józef Guertler w swej relacji pisze:
„Ja zostałem włączony do sztabu organizacji PSZ i pełniłem funkcję kuriera, rozwożąc rozkazy, gazetki /„Świt”, „Ku Wolności”, „Dobosz”, „Orzeł Biały”/ i przywożąc meldunki z następujących punktów:
– Ruda Śląska: Herbert Zieleźnik, Paweł Stopa, Jerzy Fliegel, Roman Wróbel, Stanisław Gąsior
– Godula: Antoni Tiałowski
– Orzegów: Morciszek, Tkocz, Androsz
– Chropaczów: Rak
– Bielszowice: Zaczek.
Ponadto ubezpieczałem spotkania odbywające się u nas w domu, przy których poznałem szereg ludzi z ruchu oporu, których nazwiska ustaliłem dopiero po wojnie: m..in. phm Roczniok, phm Parkitny (obaj z Lipin). […]
W domu naszym powielana była gazetka „Świt”, którą rozprowadzano po całym Śląsku – nakład wynosił 800 – 1000 egzemplarzy. Powielaniem zajmowali się druhowie: Jerzy Hulok, Paweł Głąbica i Stefan Guertler. W maju 1941 r. powielacz przekazany został do Ornontowic do Mazurka.”
Kwestię druku gazetki „Świt” Józef Guertler poruszył także w trakcie przesłuchania w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich:
„W grudniu 1939 roku ks. Jan Macha przywiózł z Katowic 5 egzemplarzy tajnej gazetki „Ku Wolności”. Gazetka ta została puszczona w obieg, a jeden egzemplarz w wyniku podjętej decyzji przez kierownictwo „Konwalii” został przepisany na matrycach i powielony w ilości 800 sztuk i rozesłany na teren naszego inspektoratu w okresie przedświątecznym. Na tej podstawie postanowiono wydawać własną gazetkę pod nazwą „Świt”, której redakcję prowadził Alfred Musioł. Przepisywanie na maszynie odbywało się w pokoju ks. Machy na probostwie, a powielanie w naszym domu, w pokoju na poddaszu. W 1940 roku ukazało się około 8 wydań, w każdorazowym nakładzie 800 sztuk. W drugiej połowie 1940 roku powielacz przewiozłem osobiście razem z moja matką wózkiem ręcznym, pomiędzy workami na ziemniaki, skąd miał zostać zabrany przez niejakiego Mazurka z Ornontowic.”
Jerzy Fliegel, zeznając w dniu 8 marca 1974 roku przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich, powiedział:
„W szkole podstawowej, a później w gimnazjum należałem do harcerstwa. W 1938 zostałem powołany do wojska i brałem udział w kampanii wrześniowej. Do niewoli dostałem się w okolicach Brodów i następnie przebywałem w lagrze w Łambinowicach. W grudniu 1939 roku zostałem zwolniony.
Pierwszy kontakt po powrocie nawiązałem z Pawłem Stopą, harcerzem – członkiem Młodzieży Katolickiej, Joachimem Guertlerem, Rydrychem, Ernestem Maturą. Oprócz Stopy, który uczęszczał do Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych, resztę znałem z gimnazjum.
W okresie od mojego wstąpienia do Polskich Sił Zbrojnych do aresztowania praca polegała na małym sabotażu. Gdzie kto mógł, to w swoim zakładzie uszkadzał jakieś urządzenia. Wywoływaliśmy spięcia elektryczne, na skutek czego uszkadzaliśmy transformatory.”
W świetle tego, co w OKBZH mówił Guertler, zgrupowanie „Konwalia” rozwinęło się do ogromnych rozmiarów:
„Polskie Siły Zbrojne w Rudzie Śląskiej w okresie do 1941 roku były zorganizowane w 7 kompaniach, w tym jedna kompania sanitarna. Plan placówki Rudy Śląskiej posiadam w domu, napisany jest przez brata Joachima. […] Taki plan organizacyjny posiadała każda placówka, jak np. Orzegów, Godula itp.
Jeżeli chodzi o samą Rudę Śląską, to szacowaliśmy, że należało do niej około 4 tysiące mężczyzn, a więc należeli harcerze, OMP – Młodzież Powstańcza, Strzelcy, Sokoli. […] Ile liczyła cała organizacja PSZ, trudno mi dokładnie powiedzieć. Mniej więcej w każdej miejscowości było od 300 do 400 członków.”
Powyższe liczby trudno jest zweryfikować, ale zdają się one być jednak zawyżone. Warto w tym miejscu zainteresować się dokumentem UB z 5 marca 1953 roku, który nosi nazwę Plan wstępnego rozpracowania na byłych członków organizacji A.K. zatrudnionych w kopalni „Karol”:
„Organizacja A.K. na terenie Orzegowa powstała w czasie okupacji. W 1940 roku powstały organizacje pod nazwą P.S.Z., Opieka Społeczna oraz Wzajemna Pomoc. Organizacje te w roku 1940 pod koniec a początkiem 1941 roku połączyły się w jedną organizację pod nazwą „Polskie Siły Zbrojne” pod dowództwem A.K., na czele tej organizacji która liczyła 120 osób stał jako dowódca były granatowy policjant Wagner Herman.”
Tak więc według UB organizacja na terenie Orzegowa liczyła ok. 120 ludzi, to jest znacząco mniej niż 300 – 400 ludzi, o których mówił Guertler, ale być może w innych miejscowościach, które dziś są dzielnicami Rudy Śląskiej, struktury były liczniejsze.
Garść informacji o działalności Zgrupowania „Konwalia” na terenie Bielszowic przedstawił w swej relacji Józef Domagała:
„Zawiązki tej działalności miały miejsce już w roku 1939. Joachim Gitler z Rudy Śląskiej zaprzysiągł Ryszarda Żaczka z Bielszowic, przyjmującego pseudo „Mysz”, polecając mu dalsze organizowanie tego rodzaju działalności na terenie jego miejsca zamieszkania. W dalszym ciągu m.in. zostali także zaprzysiężeni Maksymilian Dworaczek, Krystyna Świstek, Edmund Kokot, Kozubek z pobliskiej miejscowości Borowa Wieś.”
Z kolei Stanisław Zaczek (również z Bielszowic), zeznając w dniu 8 czerwca 1981 roku przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach, powiedział:
„W lecie 1940 r. zawiązała się w Bielszowicach grupa osób należących do Polskiej Organizacji Podziemnej pod nazwą Obóz Zjednoczenia Narodu Polskiego, której kierownictwo miało swoją siedzibę na terenie byłego powiatu tarnogórskiego. Do w.w. organizacji zostaliśmy zwerbowani ja, Cyganek i Kamiński przez Edmunda Kokota.”
Według Alfreda Skrabani, Edmund Kocot początkowo miał być członkiem Obozu Zjednoczenia Narodu Polskiego, po czym znalazł się w szeregach zgrupowania „Konwalia”.
Gdy chodzi o Chropaczów, to mamy tu do dyspozycji opracowanie powstałe w miejscowym kole ZBOWiD-u, pod którym podpisali się prezes Józef Trojok oraz sekretarz Wincenty Kowalczyk, w imieniu Zarządu Koła, oraz Karol Koczy i Emanuel Poltaj – jako Komisja Historyczna. W opracowaniu tym możemy przeczytać, iż w Chropaczowie „utworzona została konspiracyjna organizacja pod nazwą P.S.Z. mając swą siedzibę w miejscu przy ul. Bohaterów 10 w mieszkaniu prywatnym Kale Jana”.
Z opracowania tego dowiadujemy się, że największe aresztowania na terenie Chropaczowa miały miejsce 3 maja 1940 r. Aresztowani wówczas zostali: Wiechaczek Wiktor, Jurzyca Wiktor, Klabisz Hubert, Kokoszka Teodor, Proczek Stefan, Studziński Franciszek, Skolik Piotr, Stawowczyk Alojzy, Waniek Rudolf, Balon Jakub, Bartodziej Mateusz, Dobiesz Józef, Figuła Mieczysław, Goldman Eryk, Kunik Karol, Ks. Krystolik Stanisław, Rabanda Franciszek, Piecuch Matylda /którzy w obozie zginęli/, Gabryś Florian, Knop Jan, Skowronek Emanuel, Barańczak Ignacy, Chroszcz Henryk, Goldman Jerzy, Hałupa Józef, Kontny Antoni, Kotyrba Jan, Kuźnik Herman, Kołodziejczyk Maksymilian, Lenczyk Bernard, Moczygemba Paweł, Matla Ludwik, Rychły Emil, Trojok Maksymilian, Dymek Antoni, Paszek Alojzy, Smandzik Alfons /którzy z obozu powrócili/. Dalej możemy przeczytać, że aresztowania te nie doprowadziły do rozbicia struktur konspiracyjnych:
„Członkowie podzieleni zostali na piątki, ażeby w razie wynikłej zdrady wzgl. padnięcia na jej trop uniknąć masowych aresztowań. Wydawana została gazetka „Świt” redagowana przez Weimana Longina i Weimana Bogusława, jak i ulotki, które zostały rozprowadzone wśród społeczeństwa miejscowego jak i zamiejscowego, za które to prace i sprawy został stracony Weiman Bogusław. W wszystkich Zakładach Pracy członkowie prowadzili prace sabotażowe i dywersyjne. Weiman Bogusław skazany na karę śmierci przez powieszenie z wykonaniem wyroku w dniu 12 czerwca 1942 r. w Katowicach.”
Z kolei zajrzyjmy jeszcze na moment do Pawłowa (dziś dzielnica Zabrza). Jak bowiem wynika z zeznań Ernesta Kowalskiego, złożonych przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach w dniu 28 lutego 1974 roku, organizatorem POP w Pawłowie byli Władysław Wiechuła i Józef Walesa. Kowalski, który przed wojną był harcerzem, od Wiechuły otrzymywał gazetkę „Świt”. Dostarczała mu ją też Helena Opiłczanka z Bielszowic. Józef Walesa zajmował się zbieraniem broni, którą przechowywano w skrytce wykonanej w piecu kaflowym w mieszkaniu Kowalskiego. 18 grudnia 1940 roku nastąpiły aresztowania, których ofiarą padli następujący członkowie POP z Pawłowa: Teofil Rzok, Herbert Gniza, Erwin Duda, Ludwik Skorupa i Jerzy Bem. Ernest Kowalski został aresztowany 2 lutego 1941 roku. Niestety, nie wiemy, jak wyglądała działalność miejscowej komórki konspiracyjnej po opisanych tu aresztowaniach, poza tym iż z czasem weszła ona w skład zgrupowania „Konwalia”.
6 września 1941 roku na dworcu w Katowicach aresztowany został ks. Jan Macha. To był wstęp do zakrojonych na szeroką skalę aresztowań. Więcej ma ten temat pisałem tutaj:
Wróćmy w tym miejscu do zeznań Józefa Guertlera:
„Ja po aresztowaniu ks. Machy wróciłem do Rudy Śląskiej i zameldowałem bratu Joachimowi, który natychmiast udał się na probostwo i razem z siostrą, która była tam zatrudniona w charakterze służącej dla ułatwienia bezpośredniego kontaktu z księdzem Macha, przeprowadziłem penetrację pokoju ks. Machy i skrytek na terenie probostwa, z których pozabierałem wszystkie materiały dotyczące organizacji, względnie wskazujące na jakąkolwiek działalność organizacyjną. Część tych materiałów zostało schowanych u nas na poddaszu, a część została przekazana Leonowi Rydrychowi do zabezpieczenia.
Po powrocie brata do domu wszyscy gońcy rozjechali się rowerami do poszczególnych placówek z ostrzeżeniem o aresztowaniu. Gdy wróciłem do domu około godz. 22, zastałem braci dyskutujących nad sprawą ucieczki. Joachim jednak powziął decyzję, że może to być tylko przytrzymanie ks. Machy – takie samo jak było w Zielone Święta 1941 roku i dlatego nie ma co zrywać sieci organizacyjnej, gdyż ucieczka mogłaby się odbić na działaczach pozostałych placówek. Po tej decyzji nastąpiło likwidowanie w naszym mieszkaniu jakichkolwiek śladów mogących wskazać, czy udowodnić działalność tajnej organizacji.
W nocy na 7 września 1941 roku około godziny 1 zbudzeni zostaliśmy silnym dobijaniem się do drzwi i okrzykami: „Otwierać, gestapo”. Po otwarciu drzwi do pokoju weszli dwaj cywile, a trzeci zatrzymał się na zewnątrz. Mnie, braci Joachima i Stefana, sprowadzono do mieszkania rodziców i rozpoczęto rewizję mieszkania i domu. Do pomocy doszło jeszcze dwóch gestapowców. Ja zostałem zabrany przez jednego na strych i do piwnicy, gdzie nakazywał mi przerzucanie znajdujących się tam rzeczy. Gestapowiec kierował stale do mnie pytanie: Gdzie jest broń? Po upływie około 30 minut wróciłem z powrotem do mieszkania i tu kazano mi się ubrać. Bracia w tym czasie byli już ubrani.
Mieszkanie było całe powywracane. Brata Joachima skuto zaraz w mieszkaniu razem z Bautschem a mnie razem z bratem Stefanem i zaprowadzono na komisariat policji. Mnie zamknięto do jednej celi, brata Stefana do drugiej, a Joachima zatrzymano w biurze. W czasie rewizji w domu w marynarce brata Stefana znaleźli paczkę legitymacji – około 30 sztuk (format biletu wizytowego z nadrukiem w lewym górnym rogu numeru).”
Tak oto Józef Guertler trafił w ręce gestapo. Ale nie na długo. W dalszej części przesłuchania, kiedy składał zeznania przed OKBZH, powiedział:
„Po upływie około godziny pobytu w celi w Rudzie Śląskiej wprowadzono Joachima Achtelika, znanego mi jako studenta Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a ostatnio zatrudnionego w urzędzie gubernatora Franka i łącznika naszej organizacji na terenie Krakowa. Wymieniony dostarczał nam fotokopie niektórych dokumentów tajnych, dotyczących traktowania Polaków na terenach okupowanych i na Śląsku. Później wprowadzono do tej samej celi Alfonsa Kuloka. Rano około godziny 8 wyprowadzono nas z celi do samochodu ciężarowego i wtedy okazało się, że aresztowano jeszcze Józefa Stargałę – byłego komendanta Polskiego Czerwonego Krzyża do 1939 roku, a w organizacji Komendanta Drużyn Sanitarnych, i Jerzego Kuloka, sprowadzonego z robót przymusowych z Wrocławia – szefa propagandy w organizacji. Razem z nami jechało czterech gestapowców i czterech funkcjonariuszy SS w mundurach.
Zawieziono nas do Mysłowic do obozu, gdzie z samochodu wyprowadzono moich braci: Joachima i Stefana, Stargałę, Achtelika i Kuloka. Po półgodzinnym oczekiwaniu w samochodzie przyprowadzono do samochodu ks. Machę i Jerzego Kuloka i zawieziono nas do gestapo w Katowicach. Tam ustawiono nas na korytarzu twarzą do ściany i wezwano na przesłuchanie ks. Machę, a później Kuloka. Ja razem z Alfonsem Kulokiem od godziny 10 do 16 stałem na korytarzu i w tym czasie zauważyłem znanego mi z Rudy Śląskiej Wieczorka, który wychodził z lokali biurowych gestapo. Wymieniony Wieczorek w Rudzie Śląskiej mieszkał naprzeciw drzwi wejściowych do probostwa. Po godzinie 16 z Kulokiem zwolniony zostałem do domu.”
Z kolei wróćmy do lektury protokoły przesłuchania w OKBZH w Katowicach Stanisława Żaczka z Bielszowic:
„Ostatni kontakt z Edmundem Kokotem miałem w lecie 1941 roku, gdyż w tym czasie został on przeniesiony do pracy w Oddziale Spółki Brackiej w Tarnowskich Górach. W październiku tegoż roku dowiedziałem się, że Edmund Kokot został aresztowany przez gestapo i od tego czasu żyliśmy w obawie, że i nas może ten sam los spotkać. […]
W nocy z 14/15 listopada 1941 r. do mieszkania rodziców zapukał jakiś cywil i żandarm, którzy po otwarciu drzwi weszli do mieszkania i zapytali jak się nazywam. Po podaniu im danych personalnych polecono mi ubrać się i iść z nimi. Przedtem jednak przeprowadzono jeszcze rewizję w mieszkaniu. Po zatrzymaniu mnie zostałem przewieziony do aresztu w Bielszowicach, a następnie do Rudy Śląskiej, gdzie umieszczono mnie w dużej sali, w której przebywało około 60 osób. W rozmowie dowiedziałem się, że wymienieni zostali aresztowani za przynależność do organizacji.”
Tak więc 17 października 1941 roku został aresztowany Edmund Kokot, którego powieszono w publicznej egzekucji w Bielszowicach w dniu 12 lutego 1942 roku. Z relacji Józefa Domagały dowiadujemy się nadto, że tego samego dnia co Kokot, aresztowani zostali w Bielszowicach: dr Kamiński, a także pracownik szpitala – Cyganek oraz Stanisław Żaczek. Dwaj ostatni trafili następnie do KL Auschwitz, przy czym Cyganek nie przeżył pobytu w obozie.
Aresztowania tymczasem zataczały coraz to szersze kręgi. Jerzy Fliegel, który został aresztowany 14 listopada 1941 roku, tak opowiadał o tym, składając zeznania przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach:
„Pierwsza grupa z naszej organizacji aresztowana została latem 1941 roku. Aresztowano wówczas ok. 12 – 14 osób. Ja zostałem aresztowany 14 listopada 1941 roku w grupie około 100 osób. Dwoma samochodami ciężarowymi w nocy zostaliśmy przywiezieni do Ersatz-Polizei-Gefangnis w Mysłowicach, gdzie rozpoczęły się przesłuchania. Ta grupa aresztowanych, która podlegała pod ks. Machę, przekazana została do osądzenia przez Sondergericht. Natomiast grupę, która podlegała Hatce, przetransportowano do Oświęcimia.
Z obozu w Mysłowicach przekazany zostałem do więzienia (sądowego) w Mysłowicach, gdzie byłem przesłuchiwany przez sędziego śledczego pod zarzutem Hochverrat. Nie przyznałem się do przynależności do organizacji konspiracyjnej, a ponieważ miałem polską „palcówkę”, sędzia śledczy nie mógł zakwalifikować mego czynu jako Hochwerrat. Skazany zostałem na 1 rok więzienia. Po odbyciu kary w więzieniu w Bytomiu nie zostałem zwolniony do domu, gdyż gestapo czekało już na mnie przy bramie więzienia i aresztowało. Przeprowadzono dalsze śledztwo, a następnie osadzono mnie w obozie w Oświęcimiu. Otrzymałem numer 86971. Dnia 18 stycznia 1945 roku zostałem ewakuowany do Mauthausen, potem do Melk-Linz-Ebensee i tu zostaliśmy oswobodzeni.”
Do rozpracowania struktur PSZ w Rudzie Śląskiej (zgrupowanie „Konwalia”) miał się przyczynić Franciszek Jaskóła ps. „Mądry” („prowokator z Opolszczyzny”). W tym miejscu warto zacytować gryps Joachima Guertlera, a raczej jego fragment odnoszący się do przyczyn aresztowania jego i jego kolegów:
„Teraz jak doszło do naszego aresztowania: Znacie może Jaskułę Franciszka, brata tego Sebesa. Otóż ten w maju zażądał od nas pieniędzy, niby na ucieczkę do protektoratu /GG/, ja mu nie chciałem dać, ale w końcu mu dałem. On nie uciekł, ale chciał w dalszym ciągu korzystać z naszej kasy i hulać, ale to mu się nie udało, gdyż ja się na to nie zgodziłem. On z zemsty na mnie i naszej organizacji skradł bratu wzór raportu, wypełnił go, umieścił podpis Kleryk, Achtelik i inne nazwiska i wysłał do Gestapo, i tak nas wsypał. Jak Kleryk to on wskazał na mnie. Stargala zbierał pieniądz i za to, że mu nie dał, też go na listę wciągnął, i wszystkich tych, co on wiedział, jak my się spotykali na ulicy a śledził nas od maja aż do końca sierpnia, poumieszczał i dał nas w ręce Gestapo. On sam został też aresztowany i teraz tu siedzi. Ale nie był na jedynce. Tu w zeznaniach bardzo obciążył Stargalę, tak że ten do dziś siedzi jeszcze na jedynce od 1-go października.”
Na marginesie dodam, że ów Jaskóła vel Jaskuła miał nadto sypnąć ludzi z Opolskiego. Ponoć jeździł z Gestapo do Lipska, gdzie zeznawał jako świadek koronny w procesie ludzi z Opolszczyzny.
12 lutego 1942 w Rudzie Śląskiej oraz w miejscowościach będących dziś jej dzielnicami powieszono publicznie przywódców PSZ. Byli to Antoni Tiałowski i Ignacy Nowak, powieszeni w Goduli, Joachim Achtelik, powieszony w Rudzie Śląskiej, oraz Edmund Kokot, powieszony w Bielszowicach. Egzekucjom przyglądały się tłumy mieszkańców, których ku przestrodze zgonili Niemcy, by się im przyglądali. Ostatnie słowa Antoniego Tiałowskiego i Ignacego Nowaka brzmiały: „Niech żyje Polska”, „Niech żyje Chrystus Król”, „Zostańcie z Bo…”. W tym momencie pętle zacisnęły się na ich szyjach.
Egzekucje zmuszeni byli obserwować Joachim Achtelik i Edmund Kokot, którzy dopiero potem odstawieni zostali w miejsce, gdzie sami mieli dokończyć żywota. Gdy pętla została założona na szyję Achtelika, ten wypowiedział słowa: „Wybaczcie im, bo nie wiedzą co czynią”. Po tych słowach wszyscy Polacy uklękli, co o mało nie wywołało zamieszek, jako że Niemcy próbowali zmusić ich do powstania z kolan.
3 grudnia 1942 roku zgilotynowani zostali ksiądz Macha, Joachim Guertler i Leon Rydrych. Zacytuję w tym miejscu pożegnalny list ks. Jana Machy, który napisał on w przeddzień egzekucji, a którego odpis otrzymałem od p. Marii Fojcik:
Moi kochani Rodzice i Rodzeństwo!
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Jest to mój ostatni list. Po czterech godzinach będę stracony. Gdy będziecie czytać ten list, nie będę już więcej znajdował się między żyjącymi. Zostańcie z Bogiem. Wybaczcie wszystko. Pójdę teraz przed Najwyższego Sędzię. Tam mnie teraz będzie sądził. Spodziewam się, że Ten mnie przyjmie. Życzeniem moim było dla Niego pracować, lecz los chciał inaczej.
Do widzenia tam w niebie u Najwyższego. Mam jeszcze różne życzenia i to: kielich proszę ofiarować ode mnie ks. G. Ma on sobie wspomnieć, że to jest od jego najlepszego przyjaciela. Brewiarz, który znajduje się tutaj w więzieniu też ma otrzymać. Pozostałe proszę rozdzielić według Waszej woli.
Pozdrówcie wszystkich moich kolegów i znajomych. Prosiłbym ich, żeby w swoich modlitwach pamiętał o mnie. Dziękuję za dotychczasowe modlitwy i proszę w przyszłości nie zapominać o mnie. Pogrzebu nie będę mógł mieć, ale zróbcie mi na cmentarzu cichy kącik, żeby ktoś od czasu do czasu się mnie przypomniał i zmówił „Ojcze Nasz”. Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz myślę, że mój cel osiągnąłem. Przed rokiem zmarł jeden z moich kolegów, więc ja też potrafię pójść. Nie załamujcie się. Wszystko będzie w porządku. Bez jednego drzewa będzie też las. Bez jednej jaskółki nastanie też wiosna. Tak też bez jednego człowieka świat nie upadnie. Odbierzcie tutaj moje rzeczy. Jest tutaj mój brewiarz, różaniec i 98 DM.
Pozostaje już niewiele czasu.
Może niecałe trzy godziny, więc do widzenia
Zostańcie z Bogiem
Aresztowania przyhamowały działalność konspiracyjną w Rudzie Śląskiej, ale tylko na pewien czas. Józef Guertler, zeznając przed OKBZH, mówił:
„Dnia 26 grudnia 1941 roku zjawił się u mnie w mieszkaniu Maksymilian Malina z Kochłowic, powołując się na kontakty z bratem Joachimem, oraz na kilka szczegółów konspiracyjnych świadczących o współpracy z bratem. Zaproponował udanie się do Makoszowych w celu nawiązania kontaktu konspiracyjnego. W Makoszowach zaprowadził mnie do mieszkania Antoniego Miki, w którym zostałem ponownie zaprzysiężony przez niego i otrzymałem rozkaz odbudowy organizacji w Rudzie Śląskiej i okolicy na znane mi z poprzedniej działalności kontakty. Antoni Mika był powstańcem śląskim, aresztowanym w początkach okupacji i zwolnionym z obozu. Przedstawiony mi został jako szef sztabu nowej organizacji Polskie Siły Zbrojne. Po ustaleniu szczegółów i skrzynek kontaktowych udałem się z powrotem i rozpocząłem tworzyć na nowo rozbite placówki Polskich Sił Zbrojnych w Goduli, Orzegowie, Rudzie Śląskiej i okolicach.
W Goduli komendantem placówki został Paweł Dymek – górnik kopalni „Szombierki”, wskazany mi przez szwagra Antoniego Tiałowskiego, który w okresie pierwszym należał do PSZ i był kierownikiem placówki w Goduli. W Orzegowie komendantem placówki został Jan Kubat – obecnie emerytowany ppłk WP. W Rudzie Śląskiej komendantem placówki został Paweł Głąbica – harcerz i Henryk Winszczyk – wywodził się z harcerstwa, w Bielszowicach – Ryszard Zaczek z organizacji Młodzieży Powstańczej.
Po nawiązaniu tych kontaktów ustalono formy dalszej działalności. System organizacyjny zmieniono na „trójkowy”. Raporty prowadzono tylko ustne.”
Wojciech Kempa
https://www.magnapolonia.org/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz