wtorek, 4 stycznia 2022

Podłaźniczka, światy i inne odchodzące zwyczaje wigilijne

 



W czasach pogańskich wierzono, że przesilenie zimowe to wyjątkowy czas, kiedy zacierają się granice między światem żywych i umarłych, sacrum i profanum, między wsią i lasem, a nawet między wsią i cmentarzem.

Uważano, że tego dnia wszelkie byty przepływają swobodnie między różnymi sferami rzeczywistości, a zwierzęta mogą w noc wigilijną mówić ludzkim głosem, gdyż w tym jednym dniu zdobywają niezwykłą magiczną moc.

Wiele zwyczajów z czasów prasłowiańskich przetrwało w symbolice świąt.

Według antropolog doktor Doroty Angutek z Uniwersytetu Zielonogórskiego zwyczaje starosłowiańskie przetrwały w symbolice świąt lub obrzędów. Kościół walczył ze starymi pogańskimi zwyczajami, lecz one jako bardzo silnie zakorzenione często przekształcały się w zwyczaje związane ze świętami katolickimi.

Symbole takie, jak na przykład jabłko, było kiedyś przedmiotem słowiańskiego kultu wegetacji i urodzaju. Stało się symbolem owocu z rajskiego drzewa poznania złego i dobrego.

Łańcuch który wieszano na podłaźniczce czy choince odwoływał się do biblijnego węża, będąc wcześniej symbolem wegetacji i płodności.

Rolnictwo było tym, od czego na wsiach zależało ludzkie życie. Obfitość zbiorów decydowała o tym, jak będzie można przetrwać zimę – w głodzie i zimnie czy w cieple i dostatku. Zatem pogoda i niepogoda, słońce i deszcz decydowały, czy będą plony, urodzaj, samopoczucie i zdrowie. Kult słońca był bardzo silny wśród przodków, i dlatego utrzymywał się najdłużej w świadomości ludzi. Kult ziemi jako matki plonów, a także jako miejsca spoczynku dla zmarłych również był bardzo mocny.

Słomiane snopy stawiano w rogach pomieszczeń zarówno w dworach jak i w chałupach. Stanowiły świąteczną ozdobę, ale nie tylko gdyż były symboliczne. Mawiano: „na słomie człek się rodzi i na słomie umiera”. Snopy stały na: szczęście, zdrowie, urodę i dobrobyt. Niekiedy po wieczerzy robiono z nich powrósła i okręcano drzewa w sadzie, by zapewnić sobie urodzaj owoców.

Dziadów nie wymyślił Adam Mickiewicz. Obchodzono je kilka razy w roku, między innymi także w okresie Bożego Narodzenia. Zanoszono na cmentarz jedzenie i picie, aby symbolicznie podzielić się ze zmarłymi. Wylewano na mogiły odrobinę wódki, kruszono jadło, opowiadano zmarłym o aktualnych wydarzeniach z życia rodziny, wsi. Kościół zwalczał zwyczaj „dokarmiania umarłych” i u nas on w tej formie nie przetrwał, ale np. w Meksyku w święto zmarłych ludzie ucztują na grobach swoich bliskich, zjadają też tego dnia cukrowe czaszki. Ale i u nas zwyczaj ten przetrwał w zmienionej formie. Znoszono do domów trawę z mogił. W wigilię wyschniętą wkładano ją pod obrus jako sianko. Stąd zwyczaj wkładania siana pod obrus. Nie jest to zatem sianko z betlejemskiej stajenki, jak często się uważa.

[Coś mi się wydaje, że zwyczaj dzielenia się jadłem i wódką przetrwał u Cyganów… – admin]

Innym zwyczajem związanym ze zmarłymi jest zostawianie wolnego miejsca przy stole. Ponieważ w dawnych czasach dzień przesilenia zimowego przypadający na wigilię Bożego Narodzenia był dniem kontaktowania się ze zmarłymi, przyjął się zwyczaj zostawiania im wolnego miejsca przy stole. Gdyby ktoś chciał na takim miejscu usiąść należało dmuchnąć by przepędzić duszę i nie usiąść na niej. W trosce o duchy nie wolno było też tego dnia używać ostrych narzędzi ani krzyczeć.

Charakter wigilii był trochę zaduszkowy. Spożywano potrawy, które dawniej zanoszono na groby w ofierze. Były to między innymi: ciemny mak, groch, fasola, jabłka i miód. Proszono nieobecnych z rodziny by przybyli na wieczerzę np. słowami: „pójdźże dziadku do obiadku”. Przywoływano też zwierzęta. W domach chłopskich spożywano około pięciu potraw, a im bogatszy dom tym potraw było więcej. Dwanaście bywało w dworach magnackich na pamiątkę 12 apostołów.

A co z jemiołą? Jemioła pochodzi z antycznego Rzymu. Także z Rzymu pochodzi zwyczaj jedzenia w święta orzechów. Orzechami rozliczano się pod koniec roku z niewolnikami za ich pracę. Są one symbolem zdrowia i pomyślności.

Podłaźniczka

Las to był „tamten świat”, który tego dnia przychodził do domów. Zielona gałąź zdobyta ukradkiem, „na szczęście i powodzenie”, była symbolem życia, płodności i radości. Nie tylko na święta Bożego Narodzenia zrywano zielone gałązki. Od średniowiecza strojono „na zielono” różne „gody” w wielu krajach Europy.

W dawnych czasach, w adwencie ustawiano drzewko zwane rajem w przedsionku kościoła. Symbolizowało rajskie drzewo życia i drzewo, z którego według legendy został wykonany krzyż Chrystusa. Rozwidlone w kształcie krzyżyków gałązki jodły wieszano pod sufitem.

Zanim w domach pojawiła się w okresie bożonarodzeniowym choinka, wieszano u sufitu podłaźniczkę, która symbolizowała wiecznie zielone drzewko. Bywała też nazywana podłaźnikiem, sadem, wiechą, bożym czy rajskim drzewkiem. Był to czubek jodły lub sama jej gałąź. Gałąź jodłową przyozdabiano jabłkami, orzechami, ciasteczkami, kolorową bibułą, ozdobami ze słomy, a przede wszystkim ŚWIATAMI.

Podłaźniczki wieszano w Święto Godowe czyli wigilię. Gospodarz rankiem prędko szedł do lasu po czubek bądź gałąź jodłową. Wykradanie jodły z pańskiego lasu tylko wtedy było dopuszczalne i miało przynosić szczęście. Szczęście miał też ten gospodarz, który pierwszy we wsi zawiesił pod sufitem podłaźniczkę. To jemu zboże miało wiosną wzejść najpierwej.

Na wsiach zwyczaj przetrwał do lat dwudziestych XX wieku, zwłaszcza na terenach ziemi sądeckiej, krakowskiej, a także na Pogórzu, Podhalu i na Śląsku.

Światy

Światy to ozdoby wykonane z opłatków, pojawiły się w Polsce w XIX wieku i właściwie tylko w Polsce. Opłatki wypiekano przy kościołach i klasztorach. Przaśne ciasto pszenne wlewano w specjalnie do tego przygotowane formy z motywami świątecznymi. Ksiądz, organista lub ministranci roznosili je po domach składając życzenia, otrzymywali też w zamian specjały lub datki na kościół. Zwyczaj roznoszenia opłatków był znakiem dzielenia się chlebem z całą wspólnotą parafialną.

Niekiedy opłatki były kolorowe, barwiono je naturalnymi barwnikami jak np. sok z buraków. Z tych kolorowych i białych opłatków wykonywano właśnie światy. Wycięte kółka krzyżowało się ze sobą tak, by tworzyły kuliste figury przestrzenne misternie złożone i sklejano śliną. No tak, nie całkiem to było higieniczne, można było przecież użyć wody, ale dawniej pewnie nie bardzo się tym przejmowano. Światy wieszano po kilka na skrzyżowanych patyczkach tak, że tworzyły rodzaj pająków i wieszano luzem pod sufitem, nad stołem lub doczepiano do podłaźniczki. Miały chronić od zła, zapewnić szczęście i dobrobyt w nadchodzącym roku.

Dziś jest to ozdoba zapomniana. Można ją jednak jeszcze zobaczyć w muzeach etnograficznych, na naszym terenie w Krakowie lub w Myślenicach.

Podczas wieszania rodzina często odmawiała Anioł Pański, Ojcze Nasz lub Zdrowaś Mario.

Choinka

Choinka i podłaźniczka to symbol życia i lasu, który tego dnia „przychodził do ludzi”.

Choinka przyszła do nas na przełomie XVIII i XIX w. wraz z protestantami z Niemiec, gdzie była popularna już od XV wieku i trafiła do polskich dworów. Początkowo choinkę wieszano czubkiem w dół ponieważ tak wcześniej wieszano podłaźniczkę. Zwyczaj początkowo przyjął się w miastach. Ozdabiano ją podobnie jak podłaźniczkę: jabłkami, orzechami, piernikowymi ciasteczkami, łańcuchami, ozdobami z kolorowego papieru lub słomy, ale też piórkami i wydmuszkami.

Prezenty dawano pod choinkę tylko w bogatych szlacheckich domach, za to wszyscy wszystkim składali życzenia. W wigilię nie było panów i służby, następowało zrównanie stanów.

Dziś odchodzą w zapomnienie nie tylko pradawne zwyczaje, ale nawet te bliższe związane z obchodami świąt katolickich. Symbol żyje tak długo, jak długo w niego wierzymy i chociaż staramy się pielęgnować zwyczaje i tradycje, zmieniają one formę i wcześniej czy później niestety znikają lub się przekształcają.

Komercja zjada je kolejno proponując w zamian zwyczaje zapożyczone z innych krajów lub swoistą dekoracyjność. Dziś, kiedy wiele podróżujemy, przywozimy to co nam się podoba, co zrobiło na nas wrażenie. Mnóstwo form i materiałów do wytwarzania „symboli świątecznych” często zastępuje te naturalne. Liczne mody, którym wszyscy ulegamy będąc podatnymi na barwy, błyskotki i nowe formy zastępują nam symbole skromne, tradycyjne i naturalne.

Dziś święty Mikołaj częściej bywa grubym, głupawym krasnalem niż dostojnym świętym w biskupim ornacie i mitrze. Jednym się to podoba innym nie, ot taka naturalna kolej rzeczy. Dziś albo staramy się odtwarzać stare zwyczaje szperając w archiwach, albo zanurzamy się w feerii barw i świecidełek, często przecież bardzo gustownych i pasujących do naszych nowoczesnych mieszkań.

Wszystkim, zarówno wiernym tradycji jak i buszującym w ozdobach poszukiwaczom nowych świątecznych wrażeń , życzę Wspaniałych, zdrowych, nastrojowych Świąt Bożego Narodzenia.

Opracowała Anna Suchoń wg:
„Encyklopedii Tradycji Polskich” Renaty Hryń – Kuśmierek, Zuzanny Śliwy
„Świąt w Polskim Domu” Joanny Łagody, Mai Łagody – Marcinek, Anny Gotowiec

http://www.mojgdow.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...