Przejdź do głównej zawartości

Marzenia dziewcząt i starszych panów



Powiadają, że pośpiech wskazany jest w dwóch przypadkach: przy biegunce i przy łapaniu pcheł. No dobrze – a jak jest w przypadku łapania pluskiew? Nie chodzi oczywiście o insekty, chociaż i z nimi bywają problemy.

Melchior Wańkowicz w jednym ze swoich reportaży wspomina pobyt w hotelu – bodajże w Stambule – gdzie w pokoju roiło się od pluskiew. Poszedł do recepcjonisty w nadziei, że on coś temu zaradzi. Okazało się, że funkcję tę sprawuje biały Rosjanin, więc Wańkowicz zwrócił się do niego po rosyjsku: „czort znajet, kłopy…” – „Da, ani prakliatyje, kak abliezut…” – odpowiedział recepcjonista ze zrozumieniem i współczuciem.


W tym przypadku nie chodzi o insekty, ale o urządzenia podsłuchowe, zwane potocznie „pluskwami”. Jak wiadomo, są one powszechnie stosowane w tajnych służbach, a także – wśród kelnerów, zwłaszcza w nieistniejącej już dzisiaj restauracji „Sowa i przyjaciele”, która z tego powodu została natychmiast przez warszawską ulicę przechrzczona na restaurację „Pod pluskwami”.

W ogóle były w Warszawie restauracje, które potocznie nazywały się inaczej, niż oficjalnie – na przykład restauracja naprzeciwko warszawskiego Pałacu Mostowskich, w którym za pierwszej komuny była Stołeczna Komenda Milicji Obywatelskiej, a teraz – Stołeczna Komenda Policji. Restauracja ta potocznie nazywana była „Pod pałami”.

W tym Pałacu Mostowskich byłem w 1988 roku przesłuchiwany przez funkcjonariusza SB w związku z przyłapaniem mnie na przewożeniu „bibuły” – ale ponieważ trwały już przygotowania do „okrągłego stołu”, to skończyło się na tym, że ów funkcjonariusz kazał mi „wypierdalać”. Ciekawe, czy pani Marta Lempart i jej wściekłe przyjaciółki nie czerpią przypadkiem z tego źródła inspiracji dla swego kultowego zawołania?

Zebrało mi się na takie wspominki na wieść, że w zamian za obietnicę powierzenia mu stanowiska przewodniczącego sejmowej komisji śledczej, która ma wyjaśnić nie tylko aferę zbrodniczego „Pegasusa”, ale w ogóle – wszystkie przypadki inwigilacji, bodajże od roku 2005 do 2021 – Wielce Czcigodny Paweł Kukiz zgodził się przejść na jasną stronę Mocy, to znaczy – poprzeć nieprzejednaną opozycję pod wodzą Wielce Czcigodnego posła Pupki, porte parole szefa Volksdeutsche Partei Donalda Tuska – w głosowaniu za powołaniem komisji śledczej, czemu sprzeciwia się obóz „dobrej zmiany”.

W ogóle w sprawie inwigilacji przy pomocy zbrodniczego, chociaż z drugiej strony, nie zapominajmy – izraelskiego „Pegasusa” – odbyło się w Parlamencie Europejskim wysłuchanie pana mecenasa Romana Giertycha, który wraz z wielce Czcigodnym panem Brejzą, a także – horrible dictu – samym Donaldem Tuskiem – był inwigilowany.

Jestem pewien, że po tym „wysłuchaniu” nie znajdzie się w naszym nieszczęśliwym kraju ani jeden niezawisły sąd, który odważyłby się aresztować pana mecenasa Giertycha, nie mówiąc już o skazaniu. Gdyby tak postępował każdy skrzywdzony przez faszystowski reżym Jarosława Kaczyńskiego, to mogłoby się okazać, że w Polsce w ogóle nie ma, ani nigdy nie było żadnej przestępczości zorganizowanej – tylko czy Parlamentowi Europejskiemu wystarczyłoby czasu, żeby tak wszystkich wysłuchiwać?

Tedy w czynie społecznym przypominam, że procedura jest taka; kiedy na schodach usłyszymy kroki, natychmiast odwracamy się na łóżku do ściany i popadamy w nirwanę tak, żeby prokurator przedstawiał zarzuty naszej dupie, dzięki czemu unikniemy statusu osoby podejrzanej, a potem, przez obficie smarowany złotem łańcuch znajomości, albo na zasadzie: róbmy sobie na rękę – załatwiamy sobie wysłuchanie w Parlamencie Europejskim – i po krzyku.

Więc skoro Wielce Czcigodny Paweł Kukiz przeszedł na jasną stronę Mocy, to komisja śledcza na pewno powstanie, tylko – czy cokolwiek wyjaśni? Doświadczenia ostatniej komisji śledczej w sprawie „Amber Gold” pokazują, że prawdopodobnie i ta nie wyjaśni niczego, bo wiadomo, że „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go!”

Wprawdzie Wielce Czcigodny Paweł Kukiz ma nadzieję, że ta komisja nie przekształci się w kolejną polityczną jatkę, ale wiadomo, że nadzieja, to matka głupich, a poza tym Wiece Czcigodny Paweł Kukiz, kiedy już odda głos za utworzeniem komisji, nie będzie nieprzejednanej opozycji do niczego potrzebny, a kto wie – może nawet go wydymają i nie dadzą mu zostać przewodniczącym?

Bo komisja, która przyznałaby sobie prawo badania przypadków inwigilacji na przestrzeni ostatnich 15 lat, w gruncie rzeczy działałaby przeciwko bezpieczniackim watahom, poczynając od Wojskowych Służb Informacyjnych, poprzez ABW do CBA, dla którzy rząd, za pośrednictwem bezpieczniackiej firmy, kupił zbrodniczego „Pegasusa”. Mowy zatem nie ma, by taka komisja cokolwiek wyjaśniła, poczynając od podstawowej sprawy: ilu będzie w niej zasiadało konfidentów WSI, Urzędu Ochrony Państwa, ABW, CBŚ, CBA, SKW, SWW – i tak dalej, i tak dalej.

W tej sytuacji tyle naszego, że możemy puścić wodze fantazji. „Kłębami dymu niechaj się otoczę, niech o komisji pomarzę, wpółsenny” – że pozwolę sobie w ten sposób strawestować Wieszcza.

Kiedy tak puszczam wodze fantazji, to wyobrażam sobie, że komisja wyjaśnia na przykład sprawę operacji „Menora”, w której inwigilacji, a nawet rozmaitym szykanom i psim figlom zostałem poddany wraz z panem profesorem Jerzym Robertem Nowakiem i Waldemarem Łysiakiem. Chodziło o to, że nasza trójka przygotowywała na rocznicę powstania w getcie warszawskim coś tak okropnego, że nawet między sobą utrzymywaliśmy to w ścisłej tajemnicy – ale energiczna akcja ABW zapobiegła katastrofie, w której – jak się domyślam – tylko premie finansowe były prawdziwe. Ta operacja, o której przypadkowo dowiedziałem się z opóźnieniem, prowadzona była w okolicach roku 2012, a więc za rządów Donalda Tuska. Może w tej sytuacji szef Volksdeutsche Partei załatwiłby mi wysłuchanie w Parlamencie Europejskim? W końcu – jak mawiał pewien biskup-sybaryta – „azaliż tylko dla grzeszników Pan Bóg stworzył rzeczy smaczne?” Skoro mógł się tam wyżalić pan mecenas Roman Giertych, to dlaczego nie ja? Me too – mógłbym powtórzyć tam za panienkami, co to – jak sobie teraz przypominają – były gwałcone przez całe lata – oczywiście z przerwami na sen i na posiłki.

Ale nie tylko na swoich prywatniackich sprawach by mi zależało, bo przecież – puszczamy dalej wodze fantazji – komisja mogłaby wyjaśnić też sprawy związane z prowadzoną przez ABW operacją „Temida”, której celem był werbunek konfidentów w środowisku niezawisłych sędziów.

Kto nakazał przeprowadzenie tej operacji, kto ją prowadził, ilu niezawisłych sędziów zostało zwerbowanych, jaka była przedtem i potem ich kariera zawodowa, jakie stanowiska zajmują obecnie i do jakiej partii politycznej należą, czy do opozycyjnych wobec rządu partii „Iniuria” i „Themis”, czy też do jakiejś rządowej?

I tak dalej – a przecież są jeszcze Wojskowe Służby Informacyjne, których oficjalnie nie ma – ale ta oficjalna nieobecność jest tylko wyższą forma obecności? Co z nimi? „Bo miewamy często głupie sny, ale potem się budzimy i…” – śpiewał Wojciech Młynarski, który tylko przez modestię nie dodawał, że budzimy się jak zwykle – ale z ręką w nocniku.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas