Wojny są różne. Krótkie, długie lub beznadziejne
Wczoraj przeczytałem, że „The Sun” poinformował o dacie napaści Rosji na Ukrainę. Nawet godzinę podali (2.00 w nocy) a wszystko dzięki przeciekom z wywiadu. Pytano więc zaraz szefa NATO dlaczego tak się robi? A po to – odparł pan Jens – żeby Moskwę przytrzymać w szachu.
Ponoć car rosyjski wycofuje więc swoje wojska z granicy, ale Amerykanie dali już newsa, że wycofał, owszem, ale niezbyt wiele, że ci co zostali na granicy mogą na spokojniusio skasować Ukrainę z talerzem w ręku i kubkiem w drugim.
Męczy się więc Ukraina strasznie, i wcale jej się nie dziwię. Posyła więc Ukraina gdzie tylko może poselstwa, żeby ją wspomogli, i tylko my polecieliśmy do mrocznych bandersynów z sercem na dłoni, a taki Izrael antyrakietowej żelaznej kopuły Kijowowi zwyczajnie odmówił, i jakby tego było mało, przyblokował dla pewności ten temat również w USA.
Powód? Jerozolima ponoć uczyniła to w imię dobrych relacji z Moskwą, czyli wynika z tego, że Żydzi już wiedzą, już sobie wyliczyli zyski oraz straty na Dzikich Polach, a więc znają też zakończenie tej awantury. Wydaje mi się, że konflikt został w jakimś sensie zamknięty, że teraz są to już tylko pomruki odchodzącej burzy przeznaczone głównie dla mediów, ale mogę się oczywiście bardzo mylić.
Miałem bowiem w dziecięctwie w klasie kolegę o ps. „Drut”. Wyjątkowa była z niego padlina. Taka, napisałbym, niehonorowa. Jak się już na kogoś uwziął to słowa złego nie rzekł, nie groził. Udawał że nic się nie dzieje, że nic się nie stało, uśmiechał się nawet, i kiedy ofiara była już na bank pewna, że spokojnie sobie do domu pójdzie, to albo w szatni po lekcjach, lub zaraz przy szkolnej furtce nieoczekiwanie dostawała z zaskoczenia w zęby od wspomnianego „Druta”.
I pewnie tak by to tak trwało i trwało, gdyby nie spryt kolejnej ofiary, która rozgryzła wredną metodę działania napastnika i skombinowała sobie zawczasu mocną obstawę, rzecz jasna także ukrytą, więc kiedy pewny siebie „Drut” znienacka w swoim stylu zaatakował, natychmiast nadział się na kontrę i zarobił w paszczękę od obstawy z takim rozmachem, że bezzwłocznie wylądował w szpitalu, a sam temat otarł się o milicję.
Do czego zmierzam. Otóż nikt tak naprawdę nie wie co mieszka w głowie Putina i ŻydoAngoli, ale można się pokusić o podejrzenie, że Władimir Putin raczej nie odpuści sobie tego kawałka ukraińskiego tortu, więc odbierze sobie tak czy siak należny mu Krym oraz wschodnią Ukrainę z jej węglowymi zagłębiami oraz przemysłem, zaś Zachodowi zostawi jej zachodnią, może i urodzajną część, ale upośledzoną przemysłowo, w dodatku nafaszerowaną debilnymi banderowcami.
Wydaje mi się, że taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Inaczej nie przenoszono by na chybcika ambasad do Lwowa.
W tle jawi się również i temat Białorusi. Tutaj może być lekka zagwozdka, ale trzeba brać mocno pod uwagę, że Putin raczej nie pozwoli sobie na to, żeby NATO sprawowało swoją władzę aż do Baranowicz. Putin musi mieć jakiegoś asa i jednocześnie bat na zapędy sojuszu, i tym asem będzie, jeśli zaanektuje już wschodnią Ukrainę, właśnie wspomniana Białoruś.
Mikker
https://kosa24.neon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz