sobota, 19 lutego 2022

Putin, PiS i Telewizja „Trwam”

 



Moja cierpiąca mama spytała mnie, czy Putin na nas napadnie i czy będzie wojna. Zmartwiła się, że mamy w domu skromne zapasy żywności. Moja kochana mamunia nie czyta gazet, nie korzysta z komputera, nie słucha radia, a w telewizji ogląda wyłącznie Apel Jasnogórski w telewizji „Trwam” i widomości po Apelu.

Zatem strach przed Putinem i wojną musi pochodzić z przekazu telewizji „Trwam”.

Z kolei ja nie czytam gazet, telewizji prawie nie oglądam, a już programów informacyjnych ani trochę. Jakieś informacje czerpię z internetu, ale to raczej strzępy widomości, ponieważ z racji opieki nad mamą dostęp do komputera mam rzadki i krótki.

Mimo tego z dużą pewnością odpowiedziałem mamie, ze Putin na nas nie napadnie i wojny nie będzie, ponieważ obecnie nikogo na wojnę nie stać.

Skąd ta pewność u mnie? Sam do końca nie wiem. Ostatnio czytam jak na mnie dużo (około pięciu książek tygodniowo), a wśród świeżych lektur znalazło się kilka książek o putinowskiej Rosji. Pewnie to przemyślenia z tych książek przekonują mnie, że Putin nie napadnie i wojny nie będzie.

Uważam, że wewnętrzna sytuacja Rosji nie pozwala temu państwu na dłuższy konflikt. Pewnie krótkotrwały konflikt, jak zajęcie Krymu, byłby w zasięgu obecnych możliwości Moskwy, ale wygląda na to, że Amerykanie nie tyle na to nie pozwolą, co wprowadzą tak dotkliwe sankcje, że to się Rosji nie opłaci. Być może społeczeństwo rosyjskie tak nie myśli, ale z zajęcia Krymu płynie taka nauka, że dało to kilka – kilkanaście lat radości, chwały i dumy, ale i dziesięciolecia gigantycznych wydatków, ponieważ Krym to obecnie głównie ogromny ciężar finansowy. Nie zmienia tego nawet strategiczna potrzeba posiadania Sewastopola z bazą floty czarnomorskiej.

[Nie zapominajmy, że Rosja ma duże możliwości zastosowania b. dotkliwych kontr-sankcji – admin]

Nie znam obecnych uwarunkowań, które wpływają na decyzje Włodzimierza Putina i jego otoczenia, jednak śmiem twierdzić, że na otwarty konflikt z Ukrainą się nie zdecydują. Większość dotychczasowych konfliktów (wojna w Czeczenii, zajęcie Krymu) Putin prowadził na potrzeby wewnętrznej polityki, głównie by wzmocnić swoją władzę i odwrócić uwagę od problemów ekonomicznych.

O ile wiem Rosja słabo radzi sobie z epidemią koronawirusa [?!?? – admin] i społeczeństwo ubożeje, ale jakichś wielkich problemów na tym tle nie ma. Nie rozumiem więc, o co chodzi Putinowi w tworzeniu napięcia w relacjach z Ukrainą poza tym, że chce pokazać, że nie będzie zgody na bliższe związki Ukrainy z NATO.

[A mnie, głupiemu, wydaje się, że to „Zachód” tworzy napięcia i atmosferę psychozy – admin]

Mimo tego uważam, że z tego wojny nie będzie. Być może coś się wyjaśni jeśli w sprawie wypowiedzą się Chińczycy. Chyba ich stanowisko ma coraz większe znaczenie. W czasie rozruchów w Kazachstanie, który Rosja traktuje jako swoją strefę wpływów, rosyjskie wojsko jak głośno i spektakularnie wylądowało w tym kraju, tak cicho i szybko się wyniosło, co przypisano reakcji Chin. Uważam to za bardzo prawdopodobne.

Jest jednak siła polityczna – i to w Polsce – dla której ewentualna wojna na Ukrainie byłaby wybawieniem z kłopotu. Tą siłą jest rządzący w Polsce PiS. Nic zatem dziwnego, że media przychylne PiS-owi podgrzewają atmosferę zagrożenia inwazją rosyjską i wojną. Ofiarą tej atmosfery padła moja schorowana mama.

Zatem już nie trochę groteskowy Aleksander Łukaszenka z awanturami na granicy, ale już sam arcydemon prezydent Putin stał się w równym stopniu zagrożeniem i jednocześnie szansą na przedłużenie władzy PiS-u.

Zagrożenie wojną może przykryć wszystko. Zarówno blamaż w zwalczaniu epidemii koronawirusa [jakiej epidemii? – admin], jak i coraz bardziej niszczące skutki podwyżek cen prądu i gazu, a także kompromitację z wprowadzeniem programu „Polski Ład”. A swoją drogą trudno o bardziej szyderczą nazwę tego bałaganu. Toż to porównywalne tylko z niemieckim pogardliwym określeniem „polnische Wirtschaft” i jakby potwierdzenie tego określenia.

Nie wiem czy prezydent Putin ma świadomość, że staje się kołem ratunkowym dla pisowskiej władzy. Bardziej interesuje mnie, że rząd PiS-u – nawet niechcący – może nas wciągnąć w awanturę przy której obecne nasze problemy będą igraszką. Może się wydawać, że Polska odzyskuje podmiotowość międzynarodową, bo to i Trójkąt Weimarski jakby odżył, i Amerykanie przysłali elitarną dywizję powietrzno – desantową, a i Ukraińcy odblokowali szlaki komunikacyjne z Chinami.

Dla mnie to jednak tylko pozory. Rządowi PiS-u musi zależeć na jak najdłuższym podtrzymywaniu tych pozorów, bo to może mieć największy wpływ na przedłużenie jego władzy. Powstała więc dość kuriozalna sytuacja, w której utrzymanie władzy zależy od tego czy największy wróg będzie chciał być jeszcze większym wrogiem.

W tym momencie przypomniała mi się przypadkowa rozmowa, którą miałem w latach osiemdziesiątych w lubelskiej kawiarni z kierowcą ciężarówki z Poznania. Byłem wtedy zarozumiałym studenciakiem, a rozmowa dotyczyła relacji ze Związkiem Sowieckim. Kierowca ciężarówki tak skwitował polskie „podskakiwanie” w relacjach z sowietami: to jak prztykanie lwa w nos. Przyjemność wątpliwa, a ryzyko wielkie. Mam wrażenie, ze rząd PiS-u prztyka Włodzimierza Putina w nos.

Andrzej Szlęzak
https://myslpolska.info

Odnoszę silne wrażenie, iż dla p. Szlęzaka cała ta pan-/epidemia dzieje się naprawdę…
Admin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perwersyjna zachęta – efekt kobry

  Perwersyjna zachęta – efekt kobry   Perwersyjna zachęta “Jestem z rządu i pojawiłem się tu, bo chcę pomóc”  – Reagan Fraza „perwersyjna za...