Wielu ludzi, nawet katolików, nie wyobraża sobie dziś życia bez codziennego oglądania telewizji i korzystania z innych mediów głównego nurtu, bez wsłuchiwania się w codzienny „przekaz dnia” płynący z nadajników. Temu zajęciu oddają się nawet ci, którzy wiedzą o ich rażącej nierzetelności i coraz wyraźniej dostrzegają, że największe redakcje to coraz częściej jedynie ośrodki dezinformacji.
Filozof i teolog o. Mieczysław Krąpiec w swoim tekście „Bitwa o człowieka” już lata temu zauważył, że w życiu społecznym toczy się cały czas walka o zdobycie człowieka „dla jego dobra albo – niestety – dla zła, gdy go się upadla, zniewala i ostatecznie czyni użytecznym dla siebie narzędziem zależnym od woli nieuczciwych mocodawców politycznych, gospodarczych, kulturowych, mafijnych, zbrodniczych.
Walka o człowieka powiększa się przez zastosowanie coraz to bardziej wyrafinowanych środków. Niestety, użyte środki – same z siebie obojętne, jak radio, telewizja, prasa – w ręku złych mocodawców prowadzą nie ku ludzkiej doskonałości, ku dobru, ale ku zwyrodnieniu i odczłowieczeniu przez wprowadzenie do ludzkiego umysłu kłamstwa i nienawiści.
Naszym – każdego z nas – obowiązkiem jest ustrzec się przed zawojowaniem przez ciemne organizacje, by nadal pozostać wolnym, świadomym siebie człowiekiem, który wie, kim jest, po co żyje i pracuje”.
Usypia umysł
Nawet zagorzali fani oglądania telewizji zauważają od czasu do czasu, że pomimo wielu stacji, trudno jest znaleźć coś naprawdę ciekawego i że poziom programów spada z roku na rok. Ten spadek poziomu nie dzieje się przypadkowo. Ogłupianie społeczeństwa pewne grupy postawiły sobie za cel. A poprzez masowe media, podobnie jak za pomocą zindoktrynowanego systemu edukacji, daje się to zrobić najłatwiej i najszybciej.
Już samo oglądanie telewizji, niezależnie od treści, rozleniwia mózg. Naukowcy, stosując np. badanie EEG, zauważyli, że podczas oglądania telewizji w aktywności mózgu dominują fale alfa, które towarzyszą fazie zasypiania i relaksu – i dzieje się tak jeszcze przez pewien czas po wyłączeniu telewizora. Bardziej rozwojowe dla umysłu jest przyswajanie sobie informacji w formie tekstu.
Podczas czytania gazety czy książki mózg jest pobudzany do pracy, musi wyobrazić sobie treści, o których czyta, natomiast w telewizorze widzi obraz i słyszy dźwięk, nie musi już tak się wysilać, otrzymuje gotowy przekaz. Czytając, można na chwilę zatrzymać się i przeanalizować treść, a oglądając telewizję chłonie się zazwyczaj bezrefleksyjnie to, o czym jest w danym momencie mowa. Taki rozleniwiony umysł jest mniej skłonny do analizowania i weryfikowania informacji, poddawania krytyce, samodzielnego poszukiwania związków przyczynowo-skutkowych, więc człowiek potem jeszcze chętniej sięga znowu po pilota, ponieważ w telewizji ma wszystko podane jak na tacy, nie musi zbyt dużo myśleć i analizować, a ma wrażenie dostarczenia sobie wiedzy – i pojawia się mechanizm błędnego koła. Do tego dochodzi jeszcze coraz niższy poziom intelektualny programów, zarówno informacyjnych, jak i rozrywkowych, co dodatkowo usypia myślenie u widzów.
To, na co patrzymy, kształtuje nas
Tacy będziemy, jakie są treści, które do siebie dopuszczamy. Tak, jak jakość pokarmów wpływa na ciało, wzmacniając zdrowie lub powodując dolegliwości i choroby, tak samo treści, które człowiek przyjmuje do swojego umysłu, wpływają na postrzeganie świata i samego siebie oraz działają na podświadomość. Dobre, prawdziwe, piękne wpływają na rozwój człowieka; złe, pełne fałszu, brzydoty czy przemocy – destrukcyjnie.
W dzisiejszych czasach bardzo dużą rolę w kształtowaniu umysłu odgrywają media, u niektórych osób nawet największą. Tym bardziej powinno się dbać o jakość treści, z którymi ma się do czynienia, a szczególnie ostrożnie dobierać je dla dzieci. Większość jednak ma dziś mentalność człowieka zniewolonego, który potrzebuje mieć nad sobą pana, kogoś, kto powie mu, co ma robić, co może, a czego nie, jak ma myśleć i jak interpretować różne bieżące wydarzenia.
Ogłupianie społeczeństwa
Celem jest społeczeństwo o niskim poziomie intelektualnym i moralnym, bo takie jednostki są łatwo sterowalne przekazem płynącym z mediów, zachowują się jak kukiełki pociągane za sznurki. Mało myślący i bezkrytyczny widz łatwo poddaje się manipulacjom, staje się więc idealnym odbiorcą reklam, konsumentem uzależnionym od kupowania coraz bardziej niepotrzebnych towarów i usług, biorcą kolejnych kredytów, a także nieświadomym i łatwowiernym wyborcą politycznym. Będzie też świetnym, bo niewymagającym pracownikiem, ciężko pracującym za przysłowiową miskę ryżu, a w perspektywie – głodową emeryturę. Można na nim łatwo wymóc, co ma kupować, czego się bać, czego pragnąć, na kogo głosować. Taki człowiek zrobi to, co mu się powie, wyda ostatni grosz na to, co mu się obieca, że pomoże lub rzekomo uczyni go szczęśliwszym.
W skrajnych przypadkach rękami ogłupionych jednostek można dokonywać nawet zbrodni, samemu nie brudząc sobie dłoni – dobrze o tym wiedzą politycy i grupy interesów stojące za wielkimi koncernami medialnymi.
O tym, co sami dziennikarze, czy inni współtwórcy stacji telewizyjnych, myślą o swoich widzach świadczą słynne wypowiedzi ludzi związanych z mediami, np. „ciemny lud to kupi”, czy słowa znanego dziennikarza, który powtarzał „ludzie nie są tacy głupi jak nam nam się wydaje, są dużo głupsi”, lub stwierdzenie pewnego posła na temat jakości programów publicznej tv: „zdaję sobie sprawę z tego, że przekaz razi ludzi inteligentnych”.
Dlaczego media straszą, a politycy kłamią?
Najprostsza odpowiedź mogłaby brzmieć: bo mogą. Ponieważ, pomimo żenującego poziomu, braku obiektywizmu, za to jawnych manipulacji i wspierania partii politycznych, stacje telewizyjne głównego nurtu nie są za to masowo bojkotowane. Wręcz przeciwnie, mają się świetnie i zarabiają coraz więcej. Podobnie jest z politykami: mimo afer, łamania prawa, marnotrawienia publicznych pieniędzy, niewywiązywania się z obietnic przedwyborczych, a nawet działań przeciwnych do obiecanych – ludzie nadal głosują na te same osoby i partie.
Sfery polityki, biznesu, finansów i mediów są dziś tak mocno powiązane, że po prostu najbardziej opłaca im się robić z ludzi „przestraszonych ignorantów”. Utrzymywanie ludzi w strachu powoduje, że łatwo można na nich wywrzeć taki wpływ, jaki się w danej chwili chce, wymóc pożądane działania czy decyzje. Ogłupianiu i straszeniu służą programy „informacyjne”, bezsensowne seriale, paradokumenty poniżej jakiegokolwiek poziomu.
W ostatnich latach telewizje służą głównie do odwracania uwagi ludzi od rzeczy naprawdę istotnych. Media przenoszą uwagę widza na rzeczy mało ważne i często fikcyjne (seriale, filmy), byle tylko człowiek nie myślał o tym, co jest w życiu najważniejsze i jak naprawdę należy żyć. Ludzie sami sobie to robią – pozwalają ogłupiać się za swoje własne pieniądze, wydawane na abonament, pakiety setek stacji. I dają im zarobić jeszcze więcej przez grzeczne oglądanie reklam i kupowanie tego, co zostanie im zalecone. Pozwalają sterować sobą, wpływać na swoje preferencje, lęki, wybory – żeby inni mogli zarabiać na tym krocie.
Inteligentny obywatel nie opłaca się możnym
Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby… Gdyby powszechnie w mediach mówiono, po co Bóg stworzył człowieka, powtarzano o jego godności, zadaniach, dążeniu do doskonałości, powołaniu do świętości i potrzebie wolności, kładło nacisk na racjonalne i logiczne myślenie, wspominało często o prawie Bożym i zasadach etycznych. Wówczas kształtowaliby się ludzie silni, wolni, niezależni, odważni, zdroworozsądkowi, samodzielnie myślący, czasem wręcz heroiczni. To nie byliby posłuszni konsumenci dóbr niepotrzebnych i łatwowierni niedouczeni wyborcy, nie dałoby się ich też byle czym zastraszyć i zmusić do zachowań poniżej godności.
Prawi obywatele są potrzebni uczciwej władzy w budowaniu wspólnoty, silnego kraju, działania dla dobra wspólnego. Natomiast politykom zepsutym i zdrajcom (a także zewnętrznym wrogom), którzy dzierżą władzę, silny obywatel jest nie na rękę. Im bardziej władza, i służące jej media, kroczy w stronę zniewolenia i totalitaryzmu, tym bardziej będzie starać się zaniżać poziom intelektualny i moralny obywateli, ukrywać prawdę, za to wprowadzać cenzurę.
Pisał o tym już w XIII wieku św. Tomasz z Akwinu w swoim traktacie „O władzy”:
Tyran obciąża poddanych nie tylko w zakresie dóbr cielesnych, ale przeszkadza im w dobrach duchowych. Ponieważ bardziej pożąda władzy niż bycia pożytecznym, utrudnia wszelki postęp poddanych, podejrzewa bowiem, że jakakolwiek wyższość poddanych szkodzi jego niegodziwemu panowaniu. Bardziej podejrzani dla tyranów są dobrzy niż źli i zawsze straszliwie boją się cudzej cnoty. Zatem tyrani starają się nie dopuścić do tego, aby ich poddani stali się cnotliwi i nabrali ducha wielkoduszności, bo wówczas nie znieśliby ich niegodziwego panowania. Zabiegają również, o to aby pomiędzy poddanymi nie utrwalały się związki przyjaźni i aby nie radowali się oni wzajemnym zyskiem pokoju: kiedy bowiem jeden drugiemu nie ufa, nie mogą niczego podejmować przeciw ich panowaniu. Toteż sieją niezgody wśród poddanych, a istniejące podtrzymują, oraz zakazują tego, co łączy ludzi, na przykład zebrań oraz tym podobnych rzeczy, dzięki którym rodzi się wśród ludzi zażyłość i zaufanie. Wysilają się ponadto, aby poddani nie stali się silni ani bogaci – podejrzewają ich bowiem według przewrotności swego sumienia, a ponieważ sami używają potęgi i bogactw do szkodzenia, obawiają się, żeby siła i bogactwo poddanych im nie zaszkodziły.
Walka o dusze
Na koniec sprawa najważniejsza, choć najmniej widoczna, bo dotycząca sfery ducha. Celem ostatecznym ogłupiania za pomocą mediów jest jeszcze większe oddalenie człowieka od Boga i Jego przykazań, a w konsekwencji doprowadzenie do wiecznego potępienia. Dzisiejsze media przedstawiają przeciwieństwo tego, jak człowiek powinien dobrze żyć, podają i utrwalają w umysłach ludzi patologię jako normalność, oswajają z brzydotą, przemocą, kłamstwem, zdradą i dewiacjami. Do widza przyklejonego do telewizora nieustannie dociera głos ducha tego świata. Ludzie błędnie biorą za prawdę, to co słyszą w tv, zakładają z góry że to prawda, a nie wierzą Bogu. Niektórzy traktują telewizor jak bożka – stawiają go w ważnym miejscu w domu, regularnie i godzinami wsłuchują się w jego przekaz, nie potrafią sobie wyobrazić dnia bez tej czynności; zdarzają się i tacy, którzy uwierzą w daną informację tylko wtedy, gdy zostanie ona potwierdzona przez telewizję.
Pan Jezus powiedział: Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne (J 10, 27).
„Katolicy” w Polsce słuchają, ale nie słyszą. Gdyby słyszeli, porzuciliby już dawno oglądanie telewizji, bojkotowali media głównego nurtu, nie tylko ich programy „informacyjne”, ale też całą ofertę rozrywkową. Dzięki temu drastyczny spadek oglądalności przełożyłby się na spadek zysków tych koncernów, a konsekwencji być może nawet na ich upadek. Na ich miejsce miałyby szanse wejść mniejsze, niezależne, uczciwe, znacznie lepsze jakościowo stacje.
Niestety w kraju, w którym – według spisu powszechnego z 2011 roku – ponad 87 proc. deklaruje się jako wierni Kościoła rzymskokatolickiego, większość z zapartym tchem codziennie godzinami daje sobie wciskać do głów niechrześcijańskie spojrzenie na człowieka i świat. Ludzie ci znają na pamięć liczne historie fikcyjnych „bohaterów” wieloodcinkowych seriali i coraz to nowe romanse różnych celebrytów, a nie znają tego, co Jezus mówił o najważniejszych sprawach. Wierzą bardziej diabłu niż Bogu.
Ale to nic nowego, Ewa i Adam w raju też woleli posłuchać węża, i to w jego kłamstwo ostatecznie uwierzyli, nie Bogu… Czasy i metody się zmieniły, ale cel jest ten sam. Dziś wąż sączy swoją narrację przez telewizję i inne media tzw. głównego nurtu, specjalizujące się w dezinformacji, manipulacji i demoralizacji. Ludzie oddali swoje umysły w ręce pracowników mediów, którzy kształtują je jak w danym momencie chcą. Tymczasem największe z tych koncernów należą do jednej nacji, wrogiej chrześcijaństwu.
Kto słucha Boga, ceni też prawdę, nie ucieka w świat pełen manipulacji i fikcji. W Polsce, w mediach głównego nurtu, dziś prawie już nie ma rzeczywiście niezależnych dziennikarzy, którzy by stawiali prawdę i rzetelność ponad pieniądze i karierę. Gdyby katolicy czytali Pismo święte, wiedzieliby jak żyć, czego się wystrzegać, a czego na pewno nie należy się bać (wielokrotnie w Biblii pada zalecenie, by się nie lękać!). Żyjąc blisko Boga, poddawaliby się Jego natchnieniom, a nie podszeptom diabła lub ludzi, którzy mu służą.
Jezus powiedział kiedyś do Żydów słowa, które i dziś pasowałyby do niektórych: Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie. Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego Mi nie wierzycie? Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście (J 8, 43-47).
A św. Paweł ostrzegał: Przyjdzie chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom (2 Tm 4, 3-4).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz