Malowanie na ulicy kredkami, pioruny w akcie solidarności z uczestnikami Czarnych Marszy, wybrakowana sześciokolorowa tęcza, maska vel „kaganiec”, „Zostań w domu”, niebiesko-żółte logo w tle, etc. Czasem kumulacja lub konfiguracja wspomnianych.
Poznasz po logo, co kto kocha i kogo. Smartfonowa cywilizacja kocha obrazy. Szkoda tylko, że nie swoje i często bezrefleksyjnie, więc nie jest w stanie dostrzec tego, co stanowi obrazę dla świadomych swych korzeni Polaków, a co gorsza jest zagrożeniem dla naszej tożsamości. Wystarczyłoby wygooglować dla przypomnienia, bo powszechnie znane prawdy widać w dobie cyfrowej „wszechwiedzy” nie są już takie oczywiste.
Symbole
„Symbole narodowe – symbole, które w obrębie danego narodu, a także w jego relacjach ze światem zewnętrznym, katalizują formowanie tożsamości narodowej oraz służą jej podtrzymywaniu”.
Jakiemu zatem podtrzymywaniu służy epatowanie flagą obcego państwa? Co ma oznaczać umieszczenie niepolskich barw w tle na oficjalnym profilu w mediach społecznościowych przez głowę państwa polskiego, a także premiera Polski – nie Ukrainy, podkreślam – do tego nawet na oficjalnej stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki? Co ma symbolizować wywieszenie jej na gmachu Sejmu w miejscu przynależnym gospodarzowi?
„Gospodarz udzielił części budynku, by solidaryzować się z Ukrainą” – wyjaśniła marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Pani marszałek nie wie, że można solidaryzować się, nie zatracając swojej tożsamości? Bo kto się wtedy solidaryzuje? – część polska Sejmu, czy ukraińska, a może już – patrząc po symbolach – polskojęzycznego Sejmu ukraińskiego?
Symboliczna asymetria
Dla przypomnienia z niedalekiej przeszłości, która ma niestety wpływ na obraz obecnej Ukrainy zapytam – z kim się solidaryzowała ukraińska Rada Najwyższa 9 lipca 2015 roku, kiedy to ręką Jurija Szuchewycza, syna Romana, przegłosowała, że UPA i OUN to bohaterskie formacje w walce o niepodległą Ukrainę?
I stało się to kilka godzin po kwiecistej przemowie prezydenta Bronisława Komorowskiego o podawaniu Ukrainie pomocnej dłoni, co odmienił przez niemalże wszystkie przypadki. Co za przypadek, cóż za koincydencja, nieprawdaż? Przewodniczący ukraińskiego parlamentu Wołodymyr Hrojsman zapewniał, że ta ustawa nie jest skierowana przeciw Polsce, a ich parlament nie miał złych intencji przyjmując tę ustawę akurat w dniu wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Nie miał złych intencji? Dobre sobie, bo ponoć dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane. Jednak to ani polskim posłom, ani wielu Polakom nie przeszkadza, a wręcz czują nieprzepartą potrzebę udzielania nieprzemyślanej, bezwarunkowej i bezgranicznej pomocy kosztem swoich obywateli. Potrzebującym trzeba pomagać, ale należy to robić z głową i na miarę swoich możliwości, a już nigdy kosztem bezpieczeństwa swoich obywateli.
Co mają nam przebaczyć?
Warto też w tym momencie przypomnieć wizytę postpuczowego prezydenta Petro Poroszenki w polskim Sejmie 17 grudnia 2014 roku, kiedy to bezpardonowo zacytował zupełnie bezzasadnie hierarchów Kościoła nawiązując do listu polskich biskupów kierowanego do biskupów niemieckich mówiąc: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”.
Przepraszam, że odważę się zapytać: co oni nam wybaczają? Próbują kreować historię na nowo? Czyje kości porozrzucane są po Dzikich Polach i lasach? Kto utrzymuje barbarzyński zakaz ekshumacji? Kto co rusz przez ostatnie lata nakładał na Polaków embarga sam handlując z sąsiadem ze wschodu w najlepsze, nawet bronią? Kto ruguje resztki polskości na Kresach, łącznie z nauczaniem po polsku i stawia pomniki odpowiedzialnym za ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem? Kto zasłonił paździerzem Lwy na cmentarzu Orląt Lwowskich, kto na urzędach wywiesza czerwono-czarną flagę UPA, kto pod tym krwawym symbolem organizuje marsze ulicami Lwowa 1 stycznia w rocznicę urodzin Stepana Bandery?
W polskim Sejmie, podkreślam, Petro Poroszenko dodał: „Bardzo ważne jest, by szukać prawdy historycznej, nie upolityczniając tych trudnych kart naszej historii”. Nie upolityczniając i nie relatywizując, nazywając zbrodniarza zbrodniarzem, a ofiarę – ofiarą. Prawdy nie trzeba szukać, trzeba o niej mówić. Ten, który podpisał probanderowską ustawę w maju 2015 roku, jest co najmniej hipokrytą. Cała przemowa Poroszenki była potwarzą dla Narodu Polskiego z poklaskiem usłużnych klakierów w Sejmie. Wtedy jeszcze przy fladze polskiej i unijnej.
Quo vadis Polsko?
Minęła niespełna dekada i Syrenka Warszawska ubrana w niebiesko-żółtą, na Kopcu Kościuszki też powiewa, w logo firm, fundacji, banków, sklepów, podobno polskich kanałów telewizyjnych, podczas imprez i zbiórek wszelakich, w logo Uniwersytetu Śląskiego, na urzędach w polskich miastach, a nawet podczas obchodów polskich Świąt Wielkiej Nocy w jednym z kościołów, kiedy to podczas mszy w Poniedziałek Wielkanocny ksiądz wręcz wymuszał na wiernych odśpiewanie pieśni „Czerwona kalina” przyjętej za hymn Ukraińskiej Powstańczej Armii, promującej faszystowską ideologię. Pieśń tę odśpiewała również grupa miejscowej młodzieży wraz z uchodźcami w Zamojskim Domu Kultury na scenie podświetlonej barwami flagi Ukrainy.
Nieznajomość historii szkodzi.
Naturalną rzeczą jest, że uchodźca czuje nieprzepartą potrzebę zabrania ze sobą choćby symbolicznego skrawka reprezentującego jego kraj, tożsamość, tudzież mentalność. Znamiennym więc jest, że we Wrocławiu i w Krakowie już pojawiły się w oknach czerwono-czarne flagi UPA. Dopiero po zawiadomieniu odpowiednich służb przez Polkę świadomą znaczenia tego symbolu, zostały zdjęte, przynajmniej te we Wrocławiu. Strona na Facebooku, która o tym skandalu informowała i dzięki której czerwono-czarna przestała kłuć w oczy Polaków znających historię, stała się celem skomasowanego ataku również za tego typu, zgodne przecież z prawem, działanie.
Dość powszechnym stało się również euforyczne używanie faszystowskich haseł, i to przy okazji zacnych zbiórek na rzecz pomocy uchodźcom. Cel uświęca środki? Czy oni naprawdę nie wiedzą czym jest zawołanie „Sława Ukraini, Herojam sława!”? Niezależnie od tego, co obecnie próbuje się forsować, jest to oficjalne pozdrowienie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów używane również przez partyjną bojówkę OUN-B – Ukraińską Powstańczą Armię.
Zdumiewającym jest więc fakt, że 20 marca prezydent jednego z większych miast w Polsce szumnie ogłosił na Facebooku, że 28 marca odbędzie się: „…niezwykły koncert charytatywny dla Ukrainy ‘Herojam sława! Mnóstwo atrakcji’…”. Już samo hasło jest nie lada „atrakcją”, tym bardziej, że zapraszający chełpi się dbaniem o pamięć historyczną, a jednocześnie ściga tych, którzy o niej mówią.
Polaku, płać i milcz!
Dożyliśmy czasów kiedy obce podmioty, media, politycy, przybysze mówią co Polacy mają robić, myśleć i jak żyć. Jednocześnie gospodarza, który już nawet nie uchodźcom, lecz gościom oddaje serce traktuje się jak obywatela drugiej, a nawet trzeciej kategorii bez prawa głosu, łamiąc w ten sposób prawo europejskie i krajowe z art.54 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej na czele: „1. Każdemu zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane”.
Jak to się ma do rzeczywistości w sytuacji, gdy wyrażający swoje zdanie, niezgodne z narzucanym jedynym słusznym przekazem, są represjonowani i ścigami – o ironio! – z mocy prawa, i to za rządów Prawa i Sprawiedliwości? To samo gwarantuje Konwencja Europejska, w pełnym brzmieniu Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Wobec tego uzasadnionym jest pytanie czy Polska jest nadal w Unii Europejskiej, czy już przyjęła standardy bliższe ustrojom totalitarnym?
„Nie podcinajcie korzeni z jakich wyrastacie”
Nie mam nic przeciw barwom Ukrainy, które same w sobie mają piękną symbolikę, lecz nie podoba mi się narzucanie mnie, Polce, symbolu obcego państwa, niezależnie od tego czy chodzi o Ukrainę, czy jakikolwiek inny kraj. Można się solidaryzować z uchodźcami pod swoimi barwami i w tym tkwi siła państwa, a nie w usłużności, a wręcz rezygnacji z własnej tożsamości. Jestem również przeciwna przenoszeniu na polski grunt symboliki wrogiej nam ideologii, i to w sposób podstępny, na zasadzie oswajania, wybielania kart historii z rozmywaniem win i wmawianiem, iż Polakom nic do tego, kogo sąsiedzi z Ukrainy gloryfikują. Zgoda… gdyby to nie dotyczyło kwestii, która się nie przedawnia i tak bolesnej jak nierozliczone ludobójstwo głównie na Polakach, a – co więcej – budowania przez sąsiadów tożsamości w hołdzie dla odpowiedzialnych za nie.
Konkluzją niech będą słowa Świętego Jana Pawła II, Papieża – Polaka wypowiedziane na Błoniach w Krakowie w 1979 roku: „Nie podcinajcie korzeni z jakich wyrastacie”. Podcinanie własnych korzeni to jak podcinanie gałęzi, na której się siedzi, to rezygnacja z własnej tożsamości, z własnej historii, kultury i schedy przodków, którzy przelewali krew walcząc o to, by to biało-czerwona powiewała na budynku Sejmu, to skazywanie się na niebyt.
Jolanta Lamprecht
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz