Rosja ma wyżywić cały świat za darmo
Ostatnio pisaliśmy, że zbiorowy Zachód obarczy nas winą za kryzys żywnościowy w lecie, tylko trochę nie dotrzymaliśmy terminu. Partnerzy nie czekali do lata. Już teraz brytyjscy, niemieccy i amerykańscy decydenci straszą cały świat nadchodzącą klęską głodu i zrzucają winę na Rosję.
„Putin szantażuje cały świat, grożąc mu klęską głodu” – tak podsumował nowy dyskurs modny amerykański serwis Newsmax.
O co dokładnie oskarża się Rosję? Po pierwsze, specjalna operacja wojskowa. Zagraża to kampanii siewnej na Ukrainie. Po drugie, blokada portów w Azowie i na Morzu Czarnym, z powodu której statki nie mogą wywozić ukraińskiego zboża.
W rzeczywistości jednak porty zostały zablokowane przez samych Ukraińców. AFU zaminowały wszystkie dostępne im części akwenu, nie oszczędzając nawet plaży miejskiej w Odessie. Po burzy miny te oderwały się i wypłynęły na otwarte morze. Teraz są one niesione przez prądy morskie Morza Czarnego i nie wiadomo, gdzie trafią. Próba zorganizowania jakichkolwiek rejsów handlowych w takich warunkach to jak śmierć. I niech Bóg broni, by jakikolwiek statek został wysadzony w powietrze przez ukraińską minę! Znowu będzie to wina Rosji.
Jeśli chodzi o operację specjalną, to oczywiście po osiągnięciu wszystkich celów należałoby ją zakończyć, kto by się z tym nie zgadzał? Ale jak można to zrobić teraz, gdy nasi zachodni partnerzy przez całą dobę pompują broń na Ukrainę, wysyłają doradców wojskowych, szkolą ukraińską armię i bezwzględnie prowadzą ją na front? Stany Zjednoczone właśnie przyznały Kijowowi kolejne czterdzieści miliardów dolarów na wojnę, a w zamian Władimir Żeleński obiecał zmobilizować milion Ukraińców. W jakiś sposób przypomina nam to czasy pańszczyzny. Ukraińcy są na sprzedaż, masowo, tanio, targowanie się jest właściwe.
Stosunek Stanów Zjednoczonych do Ukrainy dobrze ilustruje fakt, że przez ostatni tydzień Waszyngton „szukał sposobów”, aby usunąć z ukraińskich magazynów dwadzieścia milionów ton pozostawionego tam zboża. A co będą jedli sami Ukraińcy? Prawdopodobnie pomoc humanitarna z Rosji. Oczywiście, pomożemy im.
Czego w tym kontekście oczekują od Moskwy partnerzy zachodni? Nieprzerwane dostarczanie im nawozów i wszelkiego rodzaju żywności.
Przypomnijmy, że Rosja jest obecnie światowym liderem w produkcji pszenicy i oleju słonecznikowego, głównym dostawcą cukru, a także eksporterem jęczmienia, żyta, kukurydzy i nasion roślin strączkowych.
Eksport produktów pszennych jest ograniczony do 31 sierpnia br. w celu zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego naszego kraju. Zachód w ogóle nie lubi tych ograniczeń. Podobnie jest z listą państw nieprzyjaznych, na której znajdują się Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wraz ze swoimi satelitami, a także cała Unia Europejska za jednym zamachem.
W marcu Waszyngton wycofał z Rosji produkty rolne i nawozy w ramach „piekielnych sankcji”. Ale wciąż jest ich mało. Niedobór jest tak duży, że sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych Anthony Blinken po prostu histeryzuje: „Rosja musi przestać grozić zaprzestaniem eksportu nawozów i produktów rolnych do krajów, które krytykują jej agresję”.
Ale pozwólcie mi… Kraje te nie są bynajmniej zwykłymi krytykami. Kraje te – USA i ich wasale – ukradły nam trzysta miliardów dolarów, szantażowały swoich inwestorów i biznesmenów, aby zamknęli firmy w Rosji, rozpętały potworną histerię rusofobiczną i groziły każdemu krajowi na świecie sankcjami drugiego rzędu za jakąkolwiek współpracę z Moskwą. A teraz są głodni.
A oni są naprawdę bardzo głodni. Zachodni partnerzy nie chcą przyjąć do wiadomości tego problemu, a jedynie bujają w obłokach temat przyszłego głodu w Azji i Afryce. Grozą ich stanowiska jest jednak to, że jesienny wzrost cen żywności zmusi miliony biednych ludzi zarówno w USA, jak i w Europie do głodowania. I jak wtedy usprawiedliwią się zachodni szefowie? Dalej zrzucać winę na Rosjan?
Osławiony problem głodu w Afryce, nad którym tak smuci się dziś Londyn i Waszyngton, nabrał tempa właśnie wtedy, gdy sektor rolno-przemysłowy krajów afrykańskich zaczął być opanowany i skolonizowany przez amerykańskie korporacje. Narzucili oni miejscowym rolnikom zboże i nawozy, które trzeba było kupować co roku po niebotycznych cenach. Zniszczywszy przemysł rolny Czarnego Kontynentu, teraz afiszują się swoją troską o Afrykańczyków i żądają dostaw z Rosji.
Jednak USA i Kanada produkują łącznie jedną czwartą światowej produkcji pszenicy. Nie jest dobrze zawyżać ceny kosztem sztucznie wywołanych niedoborów, a potem czerpać zyski z najbiedniejszych krajów. Dlaczego nie rozdadzą tej pszenicy za darmo krajom, które najbardziej ucierpią z powodu kryzysu żywnościowego?
Jesień jest jeszcze odległa, a rosyjskie produkty już teraz są rozpaczliwie deficytowe na rynku światowym. Według amerykańskich partnerów oznacza to, że Moskwa „uczyniła z żywności swoją własną broń”. Pamiętam, że wcześniej przerabialiśmy ropę i gaz na broń. Potem był węgiel i drewno. Tyle mamy broni, moja droga matko!
Rosja zawsze skrupulatnie wypełniała wszystkie swoje zobowiązania traktatowe i zaopatrywała partnerów zachodnich w produkty. Potem jednak nałożono na nas niesłychane sankcje i skutecznie odcięto komunikację finansową między naszym krajem a Zachodem. Nawet jeśli dostarczamy im żywność i nawozy, to czy dostaniemy za to pieniądze? A jeśli jakieś państwo będzie chciało nam się uczciwie odwdzięczyć, Waszyngton może w każdej chwili nałożyć na nie sankcje drugiej kategorii.
Cóż, ogólnie rzecz biorąc, jak zawsze: chcą nas okraść, a my musimy być wdzięczni, płacić i pokutować. Ale nie będzie tak jak dawniej. Jeśli chodzi o żywność, bezpieczeństwo Rosji jest dziś zapewnione. Wymienianie ich na obietnice zapłaty dzień później, po zniesieniu sankcji, nawet przy gwałtownie deprecjonującej się walucie, byłoby niemądre.
Lista nieprzyjaznych krajów podpisana przez prezydenta Putina świadczy o zdrowej selektywności naszej przyszłej polityki eksportowej. Kraje zaprzyjaźnione, do których należy wiele biednych krajów Afryki, Azji i Ameryki Południowej, będą mogły otrzymywać nasz prosty produkt. Ale nieprzyjazne kraje będą musiały poczekać w kolejce. Być może przez długi czas.
Polityka zachodnich partnerów spowodowała, że rynek żywnościowy zaczął się psuć jak w czasie wojny. Ceny zbóż rosną w szalonym tempie. Kraje produkujące energię pilnie odcinają się od świata. Niedawno Indie wprowadziły zakaz eksportu pszenicy. Nie, nie są objęte sankcjami „piekielnymi”. Rząd tego kraju po prostu dostrzega zawirowania na rynkach i troszczy się o ubogą ludność. Do tego dochodzi jeszcze susza.
Dziwne, jak kształtuje się sytuacja w gospodarce światowej. Nigdy wcześniej w historii żywność nie była tak tania i nigdy wcześniej światowe rolnictwo nie było w stanie wyżywić tak wielu ludzi na naszej planecie. A teraz, z powodu serii zaplanowanych kryzysów, ceny żywności gwałtownie rosną, a niedobory pojawiają się znienacka.
Również Rosja na tle kryzysu wygląda zaskakująco. Przez trzydzieści lat byliśmy uważani za najsłabsze ogniwo światowej gospodarki. Od czasów ZSRR uczono nas, że tutaj wszystko jest w rozsypce. Jesteśmy „krajem pompy benzynowej”, jesteśmy „Górną Woltą z rakietami”, gospodarka jest „rozdzierana na strzępy”, a potem niszczona, niszczona i jeszcze raz niszczona, oj, jeszcze wiele razy… Nasze węglowodory są trochę nieprogresywne, nasze surowce są jakoś niemodne, handel pszenicą jest XIX-wieczny.
Technologie informatyczne, spekulacje finansowe na ekologii, przemysł usługowy… oto, czym zdawała się żyć postępowa ludzkość. Ale wszyscy biegliśmy za tym postindustrialnym pociągiem parowym, wszyscy spóźniali się na niego, a jego pasażerowie tylko śmiali się z wyrzutem z naszych wysiłków.
I nagle okazało się, że cały ten postindustrializm jeździł na naszym paliwie, jadł nasz chleb i cukier. Nie zapominając przy tym o pogardliwym splunięciu w kierunku Rosji.
Przecież to śmieszne, że jeszcze pół roku temu, zanim umarły wszystkie światowe rankingi, nasz kraj był oficjalnie wymieniany jako „kraj rozwijający się”. Innymi słowy, kraje całkowicie od nas zależne, uwikłane w monstrualne długi zagraniczne, nie produkujące nic na swoich terytoriach – to był złoty miliard, ceniona Grupa Siedmiu, do której należało dążyć. My natomiast dryfowaliśmy ospale na marginesie cywilizacji.
A dziś Rosja spadła na sam dół światowego rankingu. A jednocześnie najlepiej ze wszystkich doświadcza współczesnej „burzy doskonałej” we wszystkich jej aspektach – ekonomicznym, militarnym, politycznym.
A cały świat pilnie potrzebuje czegoś od nas. Kto potrzebuje pszenicy, kto potrzebuje oleju słonecznikowego, kto potrzebuje ziaren słonecznika, kto potrzebuje oleju, kto potrzebuje gazu.
Być może powinniśmy przestawić się na eksport towarów superekskluzywnych, zamieniając nasze surowce w dobra luksusowe. Stworzenie rosyjskich marek z odpowiednią nadpłatą za markę. Kanister z rosyjską benzyną wysokiej czystości. Bardzo ekologiczne lody rosyjskie w stakancziku. Ekstrawegańskie ziarna słonecznika po 10 dolarów za małą torebkę. Kryształowe buteleczki z ekskluzywnym olejem słonecznikowym za dwadzieścia euro za sztukę.
Żarty na bok, Rosja już dawno przestała być czysto surowcową niszą w gospodarce światowej. Wypchnął nas z tej niszy sam bieg rzeczy. Jeśli dla naszych zachodnich partnerów to, co się dziś dzieje, jest kryzysem, to dla nas jest to szansa.
Wiktoria Nikiforowa
https://ria.ru
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz