piątek, 6 maja 2022

T. Graczowa: Święta Ruś przeciwko Chazarii (3)

 

T. Graczowa: Święta Ruś przeciwko Chazarii (3)



KONSTRUKCJA DYKTATURY GLOBALNEJ

Właściwości współczesnej geopolityki Architekci i wykonawcy

Wojna w Osetii

Wojna w Osetii Południowej zmieniła sytuację na świecie, a dokładniej skrajnie odsłoniła rozmieszczenie sił, uczyniła je wyrazistym i jasnym.

A co stało się ostatecznie wyraziste i jasne dla narodu?

Rosja znajduje się w izolacji politycznej, ponieważ praktycz­nie nikt nie wyraził poparcia jej działań w Osetii, nie zważając na oczywistość sytuacji. Po raz kolejny potwierdziły się słowa Alek­sandra III, że Rosja ma tylko dwu sojuszników – jest to jej armia i flota.

Co jeszcze przejawiło się z całą oczywistością? Zachód, który prowadzi kontrolę i steruje utajoną Chazarią, znajduje się w wojennej konfrontacji z Rosją. Dlatego, gdy mówimy „Zachód”, w ogólnie przyjętym znaczeniu, winniśmy mieć na uwadze utajoną Chazarię, konstruującą kaganat. I nie jest to wcale Zimna Wojna, jak wszyscy zgodnie twierdzą. Jest to przygotowywanie do wojny gorą­cej, do wojny przeciwko naszemu narodowi, wierze i Ojczyźnie. Układ, podpisany po wydarzeniach osetyjskich pomiędzy USA i Polską o rozmieszczeniu obiektów obrony przeciwrakietowej na jej tery­torium, jest kolejnym tego potwierdzeniem.

Zwolennicy orientacji prozachodniej – atlantyści – wewnątrz Ro­sji już nie mogą tak bezczelnie kłamać, że Rosja nie ma wrogów, że Zachód to nie tylko nasz przyjaciel, druh i brat, ale i absolutny autorytet, którego wytycznymi winniśmy się kierować, zdradziwszy swo­je i tradycje i historię.

Po wydarzeniach w Osetii naród sam zaczął rozumieć, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, bez pomocy głosicieli demokracji i liberalizmu, którzy według wskazówek Zachodu okradli nasz na­ród, zdewastowali i zniszczyli wielkie państwo. Maski zostały ze­rwane i pod skórą owieczki ujawniły się zębiska wilka. I jakich do­brych i sprawiedliwych czynów nie dokonalibyśmy, jak potem przed nimi byśmy się nie usprawiedliwiali, to i tak nie będziemy mieli ra­cji, będziemy ofiarą, celem napaści, ponieważ, jesteś przecież wi­nien tego, że chce mi się jeść”.

Pamiętamy wiersz Tiutczewa:

Zbyteczny trud – nie, ich nie nauczy się rozumu
– Im bardziej liberalnie, tym ci z większą pogardą,
Cywilizacja to dla nich przedmiot kultu,
Choć niezrozumiała to dla nich idea,
Jak byście się przed nią nie chylili, panowie,
Nie znajdziecie uznania Europy:
W jej oczach będziecie zawsze
Nie sługi Oświecenia tylko chłopy
.

W naszych istotnie epokowych czasach, kiedy Zachód realizuje projekt nowego porządku światowego, misją Rosji obecnie, zresztą jak zawsze, jest ekumeniczna obrona wiary Chrystusowej.

Z tego właśnie powodu Zachód prowadził i będzie prowadził wal­kę przeciwko Rosji jako jedynej przeszkodzie na drodze ustanowie­nia królestwa Antychrysta. Nie jesteśmy zwyczajnie inni, jesteśmy duchową antypodą Zachodu.

Po wydarzeniach w Osetii „wewnętrzny Zachód” w naszym kraju, piąta kolumna, zwolennicy orientacji zachodniej we władzach i w mediach nie są w stanie już tak zuchwale i jawnie kłamać, że Rosji nikt nie zagraża. Propaganda prozachodnia została powołana w celu demoralizacji narodu, odwracając jego uwagę od tego, że hi­storia naszego kraju to historia wojen, które wygrywaliśmy, w tym i dlatego, że nieustanna pamięć wojny stanowiła mobilizujące źródło i formowała stałą gotowość do niej, gotowość do obrony Ojczyzny.

Wydarzenia w Osetii pokazały, że Rosja znajduje się w izolacj wojskowo-strategicznej, dlatego że praktycznie na całym obwodzie granic jest otoczona wrogimi bazami, które tworzą kordon sanitarny, utworzony przez USA i NATO.

Wydarzenia w Osetii uświadomiły wszystkim, że prowadzone jest jawne na wielką skalę przygotowywanie do wojny z Rosją, a Gruzja i Ukraina są potrzebne jako przyczółki dla tych przygotowań militarnych i umieszczenia tam baz NATO. Przyczółki, nawiasem mówiąc, nie tylko wojenne, ale i duchowe, ponieważ i tam, i tam postawione na schizmę Prawosławia i, co najtragiczniejsze, na wojnę prawo­sławnych przeciwko prawosławnym.

Wojna w Osetii nie pozostawiła również iluzji odnośnie tego, że Zachód opowie się po stronie sprawiedliwości i uzna dobro za dobro, a zło za zło. Wszystko odbywa się akurat na odwrót. I to, że Rosję przedstawiono jako winną, Gruzję zaś jako niewinną, jest tego jaskrawym przykładem. Zachód będzie tu okrutny i bezlitosny. Potrzebny jest mu powód do wojny przeciwko nam i właśnie temu celowi służą nowe etyczne standardy, ustalone przez architektów globalnego porządku światowego. Jest to etyka oczywistego oskarżenia Rosji i samo usprawiedliwienia Zachodu, to znaczy pokazywa­nie dobra jako zła, a zła jako dobra.

Jest to etyka kłamstwa, zmian interpretacji i wynaturzeń, więc wobec tych zasad nie mamy szans na usprawiedliwienie się i udowodnienie swoich racji w żadnym insty­tucie międzynarodowym, którym kieruje Zachód. Wszelkie apele naszych przywódców do różnorakich wysokich instancji w celu udowodnienia słuszności naszych działań i przestępczego charakteru reżimu gruzińskiego w warunkach stawiania na amoralność, nic nie dadzą. Trybuny owych instytutów bardzo sprytnie zostaną użyte dla szerzenia kampanii antyrosyjskiej o dużej mocy, w celu ukształtowa­nia w masowej świadomości zachodniej obrazu wroga w postaci Ro­sji, którego należy jak tylko można najszybciej atakować i zniszczyć. To jest to, co potrzebne Zachodowi.

Zachód, występując po stronie Gruzji, zuchwale i podstępnie ła­mie normy prawa międzynarodowego. Tymczasem one świadczą o sprawiedliwości i praworządności stanowiska Osetii Południowej i Abchazji, z jednej strony, a z drugiej o przestępczym charakterze polityki władz gruzińskich i wszystkich tych, którzy ich wspierają i przygotowują do kolejnej wojny w tym regionie.

Zwróćmy naszą uwagę ku podstawom prawnym, potwierdzają­cym prawomocny charakter roszczeń dwu kaukaskich republik.

Jak wynika z ekspertyzy sytuacji od strony prawnej, grupy etnicz­ne, które znalazły się po rozpadzie ZSRR w granicach Gruzji, histo­rycznie istniały w formie suwerennych państw niezależnie jedne od drugich i były zjednoczone dopiero w okresie rozpadu Imperium Rosyjskiego w 1918 roku.

Gruzja dobrowolnie weszła w skład Imperium Rosyjskiego 18 stycznia 1801 roku. Wówczas w jej składzie nie istniała ani Ab­chazja, ani Osetia Południowa. Zresztą nie mogło być inaczej, po­nieważ Osetia weszła w skład Imperium Rosyjskiego wcześniej niż Gruzja – w 1774roku. Natomiast Abchazja od 1864 do 1918roku wręcz była kierowana przez administrację rosyjską i też nie wchodzi­ła w skład Gruzji.

Zgodnie z prawem międzynarodowym Gruzja mogła tworzyć samodzielne państwo tylko z tym terytorium, z którym kiedyś tworzyła Rosję Carską.

Imperium Rosyjskie w drodze wielkiej łaski przyjęło Gruzję do siebie. Wiadomo, że kiedy car gruziński Aleksander w 1586 roku Prosił cara rosyjskiego Fiodora, żeby przyjął Gruzję pod rosyjskie poddaństwo, to Gruzinów było nie więcej niż 40 tysięcy. Prawo­sławne świątynie Gruzji były zdewastowane i zbezczeszczone, kraj był całkowicie zniszczony.

Po złożeniu przez Gruzję przysięgi wierności Imperium Rosyjskiemu Rosja wzięła na siebie obowiązek obrony Gruzji i od razu potwierdziła to, zagroziwszy Persji wojną. Oprócz tego została okazana pomoc w odbudowie gruzińskich i prawosławnych świątyń.

To znaczy Rosja, po przyłączeniu Gruzji do siebie w 1801 roku, wzięła na swoje barki ogromne brzemię i dodatkowy obowiązek. Dlatego imperatorzy rosyjscy, łącznie z Pawłem I, mimo licznych próśb i dosłownie błagań Gruzji, nie decydowali się pójść im na rękę. Kiedy Gieorgij XII w 1798 roku wstąpił na tron gruziński i błagał Pawła I o przyłączenie Gruzji, spotkał się z ostateczną odmową. Syn Pawła, car Aleksander I, jednak powziął decyzję pozytywną.

17 listopada 1800 r. car Gieorgij XII zwrócił się do cara Rosji do­słownie na kolanach prosząc o przyjęcie swojego narodu na „wiecz­ne poddanie”.

Oto co pisze o bolesnym dla Rosji okresie powzięcia tej decyzji przedrewolucyjna Wielka Encyklopedia Rosyjska:

„Mając świado­mość brzemienia ofiar i trosk, które nałożyłoby na Rosję całkowite przyłączenie kraju, zniszczonego przez wrogów zewnętrznych i roz­dzieranego wewnętrzną niezgodą, car wahał się. Dumie Państwowej podczas powtórnego rozważania kwestii przyłączenia Gruzji oświad­czono o »ostatecznym wstrzymaniu się monarchy od przyjęcia cesar­stwa gruzińskiego w poddaństwo Rosji«. Duma została przy swojej poprzedniej decyzji”.

Przy czym, jak niektórzy piszą, najważniejszą przyczyną, która skłoniła cara rosyjskiego do spełnienia prośby Gruzji, były nie ambi­cje imperatorskie, lecz obowiązek wobec braci tej samej wiary pra­wosławnej, którzy znaleźli się na granicy całkowitej zagłady w kwe­stii demograficznej, religijnej i politycznej.

Przyjęcie Gruzji pod dach Imperium Rosyjskiego oznaczało nie tylko gotowość włączenia jej w skład państwa, ale i gotowość do jej obrony. W tych warunkach oznaczało to gotowość do ponoszenia za nią ofiar, to znaczy do przelewu krwi. Jak powiedział generał M. Skobelew: „Tylko Rosjanie pozwalają sobie na taką wspaniało­myślność, by walczyć ze współczucia”.

Chronologicznie wydarzenia rozwijały się następująco. W 1801 roku car Aleksander I przyłączył Wschodnią Gruzję do Rosji. Z Kartli i Kachetii została utworzona Tyfliska Gubernia Rosji. Do tego czasu jedy­nie Osetia już 27 lat była w składzie Rosji.

W 1804 roku w skład Rosji weszła Imeretia i została utworzona nieduża Gubernia Kutaiska.

W grudniu 1811 r. wojska rosyjskie wzięły szturmem Achałkalaki.

16 maja 1812 r. Rosja w wojnie z Turcją zadaje jej kolejną klęskę, w wyniku czego zostaje podpisany Bucharski Traktat Pokojowy. Na mocy którego Rosja (nie Gruzja) dostaje część terytorium przy­brzeżnego nad Morzem Czarnym z miastem Suchumi i Mergelino (bez miasta Poti).

W 1828 roku armia rosyjska (nie gruzińska) w wyniku walk opa­nowała: Achalciche, Kars, Anapę, Poti.

2 września 1829 roku został podpisany Adrianopolski Traktat Po­kojowy, na mocy którego do Rosji został przyłączony cały pas od Anapy do Poti, a także obwód Achalciche.

3 marca 1878 roku po kolejnej klęsce Turcji w San Stefano został podpisany Traktat Pokojowy, na mocy którego Rosja (a nie Gruzja) dostaje: Kars, Ardagan, Bajazet, Batumi, Gurię.

Zatem, wyżej wymienione ziemie, które obecnie zajmuje Gru­zja, początkowo do niej nie należały, lecz były zdobyte przez ar­mię rosyjską w wyniku walk i starć. Owe zwycięstwa odnosiła Rosja, a nie Gruzja, która była zaledwie niedużą częścią wielkiego broniącego ją imperium. Ziemie te, zroszone krwią rosyjską, zostały przyłączone do Rosji na mocy traktatów międzynarodowych, i to ona ma do nich legalne prawo.

W naszych czasach tak samo jak Krym, ziemie te zostały podaro­wane przez zdrajców Ojczyzny takim samym zdrajcom, jak ci, któ­rzy sprzedali się niewidzialnej Chazarii, stali się jej nędznymi sługu­sami i pod kłamliwym hasłem suwerenności etnicznej przyssali się do ziem rosyjskich.

Naród gruziński i jego prawosławni pasterze winni rozumieć, że poprzez swoje życie i dochowanie wiary Prawosławnej są zobowią­zani wobec Rosji oraz narodu rosyjskiego, który poświęcił życie swoich najlepszych synów w imię ocalenia braci tej samej wiary. To był przykład prawdziwej walki o wiarę, ocalenie swoich współwy­znawców.

A oto co napisał na ten temat Czawczawadze: „Uspokoił się, od dawna niedoznający pokoju, zmęczony grabieżą i ruiną, niekończą­cymi się bitwami i wojnami kraj… Rozpoczęła się nowa era, era spo­kojnego i bezpiecznego życia”.

Gruzja, należąc do Rosyjskiego, a później do Radzieckiego Impe­rium, rozkwitła.

A obecnie… Od 1991 roku stała się niezależna od Rosji, lecz wpa­dła w inną zależność od gorszego wroga Prawosławia – Chazarii, stała się jej dziedzictwem, miejscem szabasu i swawoli sił, owładnię­tych nienawiścią do Rosji. Gruzja stoczyła się ku ubóstwu, ku upad­kowi gospodarki i kultury. Przeobraziła się w twór kryminalny, na czele którego znaleźli się dewastatorzy.

Okupacja chazarska przyniosła Gruzji akurat te same grabieże i rujnacje, niekończące się bitwy i wojny, od których kiedyś uratowa­ła ją Rosja.

Dramat osetyjski pokazał również, że obecny czas polaryzacji i czas wyboru jest nieodwracalny i nie da się go przesunąć w czasie, ponieważ bitwa na Kaukazie nieuchronnie będzie mieć kontynuację w Rosji. I owa kontynuacja rozkręca się. W Inguszetii panuje taka sytuacja, że można mówić o początku wojny domowej, w każdej chwili mogą „zapłonąć” Dagestan i Kabardino-Balkaria, gdzie coraz silniejsze stają się pozycje radykalnych fundamentalistów is­lamskich, którzy wzywają do wojny z „niewiernymi”. Sytuacja w Czeczenii też może w każdej chwili „zaostrzyć się”. Zabójstwo w centrum Moskwy Rusłana Jamadajewa, który był w opozycji w stosunku do Kadyrowa, wyraźnie jest ukierunkowane na to, żeby zderzyć wpływowe czeczeńskie siły w krwawej zemście.

Znajdujący się w pobliżu Rusłana Jamadajewa były komendant wojsk Czeczenii Siergiej Kiziun został ciężko ranny. Generał puł­kownik Kiziun związany był z Centralnym Zarządem Wywiadu Sztabu Generalnego. Wspólnie z Sulimem Jamadajewem, bratem zabitego Rusłana, Kiziun swego czasu utworzył batalion „Wostok”, który wyróżnił się podczas działań bojowych na terytorium Abchazji, prowadzonych równolegle z działaniami bojowymi w Osetii.

To, że strzelano do Kiziuna, mówi o tym, że ten zamach można i należy rozpatrywać nie tylko jako próbę prowokacji wojny domo­wej w Czeczenii. Wszak wszyscy od razu zaczęli mówić, że to za­bójstwo jest dziełem rąk Kadyrowa. Tymczasem w istocie był to jeszcze znak zastraszenia GRU Sztabu Generalnego, próba, można powiedzieć, hamowania jego działań.

Była to zatem starannie zaplanowana operacja dywersyjna w celu destabilizacji sytuacji na Kaukazie i unieruchomienia ludzi zdolnych do obrony w tym regionie interesów Rosji, do organizowania i do­wodzenia siłami używanymi do tej obrony. W tym samym kontek­ście można rozpatrywać śmierć generała Troszewa w tajemniczej katastrofie lotniczej.

Przy okazji zwróćmy uwagę, że według słów świadków przestępcy, którzy strzelali do Jamadajewa i Kiziuna, ukryli się w audi ciemnego koloru. Świadkowie twierdzą, iż jeden ze snajperów wyglądał na Azja­tę. Na twarzy miał opaskę z gazy, dlatego widać było tylko oczy.

Niewątpliwie było to zabójstwo wysoce skomplikowane, które­go mógł dokonać tylko specjalnie przygotowany do tego profesjo­nalny zabójca. W takich zabójstwach specjalizują się nie domorośli, działający w pojedynkę mordercy, lecz starannie przygotowani killerzy z prywatnych spółek wojskowych (ros. CzWK – Czestnyje wojennyje kompanii) – ponadnarodowych armii najemników, będących pod kontrolą Izraela, USA i Wielkiej Brytanii, armii coraz bardziej i bardziej materializowanej Chazarii.

Dramatyzm powstałej sytuacji warunkuje krytyczny charakter wyboru, którego winna dokonać władza rosyjska i wszyscy tworzący ją w interesach zabezpieczenia i obrony Rosji.

Obecnie nasza władza siedzi na dwu krzesłach. Z jednej strony, wydawane są bardzo sprawiedliwe rozkazy obrony narodu osetyjskiego przed ludobójcami, co jest zgodne z interesami Rosji. Z dru­giej, dopuszczany jest Zachód do rozwiązywania tego konfliktu, któ­ry terytorialnie jego absolutnie nie dotyczy. A pod jakim względem dotyczy? Wojskowo-strategicznym, ekonomicznym i politycz­nym. Ale to już są interesy Zachodu, które wchodzą w sprzecz­ność z narodowościowymi interesami Rosji w tym regionie. To znaczy, tutaj Zachód jest przeciwnikiem Rosji, w tej liczbie i prze­ciwnikiem wojskowym. Tymczasem pozwalamy mu na ingerencję na Kaukazie i sami czynimy go stroną rozwiązywania konfliktu. Po co? Po to, żeby wszedł w ten region i przeciwdziałał Rosji? I wtedy bronimy interesów Zachodu, a nie interesów Ojczyzny.

Gdy toczyły się działania wojenne, tylko człowiek gnuśny nie mówił, że wszyst­kie rewolucje kolorowe są organizowane przez USA, że przywódcy Gruzji dostają wynagrodzenie z Ameryki, że Saakaszwili nie wszcząłby działań bojowych bez uzgodnienia z Waszyngtonem. Wiadomo, że kto płaci, ten zamawia też muzykę. I wiedząc o tym wszystkim, prowadzimy rozmowy z Bushem, dzwonimy do Rice, na którą nie ma już co liczyć, i zwracamy się do nich wszak tu niepo­trzebnych. Krótko mówiąc, „przybądź do nas, cioteczko-koteczko, naszą myszkę utulić”.

Stacja telewizyjna CNN przytoczyła wypowiedź jednego z wyso­kich urzędników administracji Georga Busha: „Nie będziemy utrzy­mywać z Rosjanami stosunków tak, jak wcześniej bywało, i jest to efekt tego, co zrobili. Moskwa w o wiele większym stopniu odczuje gniew krajów zachodnich niż Związek Sowiecki po wtargnięciu do Czechosłowacji ”.

Sam Bush powiedział, że ingerencja Rosji w konflikt gruzińsko- południowoosetyjski „spowodowała duże straty w pozycji Rosji na świecie” i „zagroziła” jej stosunkom z USA i Europą.

Rice oświadczyła, że „reputacja międzynarodowa Rosji oraz rola, jaką odgrywa w społeczności światowej, zostały rzucone na szalę przez pryzmat jej agresywnych działań w stosunku do Gruzji”. Oto co na konto tych „agresywnych działań” i „reputacji międzynarodo­wej” chciałoby się rzec: „I kto to mówi”.

Im dalej tym gorzej, kongres amerykański obarczył odpowie­dzialnością za rozpętanie wojny Moskwę. W oświadczeniu na piśmie spikera Izby Reprezentantów Nancy Pelosi jest powiedziane: „Dwupartyjne kierownictwo Izby Reprezentantów USA jest jednomyślne w potępieniu niedawnego wtargnięcia Rosji do suwerennego państwa Gruzji”.

Otóż, wiceprezydent USA Joseph Biden, w swoim wystąpieniu w lutym 2009 roku na międzynarodowej konferencji ds. bezpieczeń­stwa w Monachium oświadczył, że Ameryka nie uznaje niezawisło­ści Osetii Południowej i Abchazji: „Stany Zjednoczone nie uznają Abchazji oraz Osetii Południowej jako państw niepodległych. Nie będziemy uznawać sfery wpływu. Odtąd będziemy trzymać się po­glądu, że suwerenne państwa mają prawo do podejmowania swoich własnych decyzji i do wybierania sobie sojuszników” (http://www.- iht.com/articles/2009/02/07europe/07munich-424836.php).

Podtekst tego oświadczenia jest taki, że USA mają zamiar wspie­rać Gruzję i wykorzystywać ten sprowokowany konflikt jako powód do rozpętania wojny przeciwko Rosji w interesach Chazarii w celu całkowitego zniszczenia naszej państwowości. A jeśli chodzi o „su­werenne państwa” i o „własne decyzje” i tym bardziej o „wybór so­juszników” – to kto u nas jest suwerenny? Gruzja pod kontrolą Izrae­la i USA? Kto u nas wybiera sobie sojuszników i podejmuje własne decyzje? Misza Saakaszwili albo jego otoczenie? Sens jest tu jeden: „prawidłowo, dlatego że to ja tak powiedziałem, i ja tak chcę”.

A co do tego, że „nie będą uznawać strefy wpływu” – w takim ra­zie i my nie musimy ich strefy wpływu uznawać, wliczając Kaukaz, Azję Środkową, Ukrainę oraz całą przestrzeń postradziecką, gdzie oni rozwinęli swoją niepowstrzymaną działalność antyrosyjską. Alternatywa jest tu jedna: jeśli tam nie będziemy my, będą tam oni i groźba wojny. Jeśli oni zachowują się zuchwale i bezceremonial­nie to my w odpowiedzi winniśmy aktywnie przeciwdziałać tej zu­chwałości i bezceremonialności. Zuchwałości i agresywności nale­ży kłaść kres, ponieważ mają one tendencję do stałego pogłębia­nia się.

Żeby się nimi nie splamić, należy mieć do nich dystans.

Na konferencji w Monachium Angela Merkel oświadczyła: „W naszym interesie leży włączenie Rosji do nowej architektury bezpieczeństwa (czytaj wojny)”. Co leży w waszych interesach nie wątpimy, ale jak na nieszczęście nasze interesy, jak pokazuje histo­ria, po prostu są przeciwne. Dlatego, jak wolni mularze sami buduj­cie tę swoją nową architekturę swojego nowego porządku świata. Nas w ten proces nie wciągajcie, żeby potem nie denerwować się, że nie wyszło po waszemu, po chazarsku.

A oto co prezydent francuski Sarkozy w nerwach powiedział w Monachium: „Bądźmy uczciwi w tej kwestii, pomiędzy Unią Eu­ropejską a Rosją rodzi się wciąż coraz większa nieufność”. No tak, jeśli dostarczacie Gruzji broń i przygotowujecie ją do wojny z Rosją to o jakim zaufaniu może być mowa. W istniejącej sytuacji nieufność Rosji wobec Zachodu (czytaj Chazarii) jest nieufnością wobec wia­rołomnego przeciwnika, zaciętego agresora. Taki brak zaufania jest formą samoobrony, aczkolwiek jest to słaba forma.

W amerykańskiej administracji doszło do ogólnej utraty przytom­ności z takiego to powodu, że w lutym 2009 roku Kirgistan oświad­czył, iż zamyka amerykańską bazę wojskową w Manas, której mimo wszystko USA używa jako głównego punktu przeładunkowego do przerzutu narkotyków z Afganistanu. Administracja Obamy oznajmi­ła, że decyzję o zamknięciu bazy Kirgistan podjął pod naciskiem Moskwy. Po co takie określenia – „pod naciskiem”? A sami jak są­dzicie? Co – że ta baza znalazła się tam, ponieważ Kirgistan ją wam narzucił, i nie wypadało wam odmówić? Przecież znalazła się pod waszym surowym naciskiem.

Jeśli chodzi o decyzję Kirgistanu w sprawie odmówienia wam ko­rzystania z waszej bazy, która służyła wam za przyczółek do przygo­towywania się do wojny z Rosją i częściowo jako sieć przemytu narkotyków, to w tym miejscu zacytuję was, a dokładniej Josepha Bidena: „I w przyszłości będziemy trzymać się opinii, że państwa suwe­renne mają prawo do podejmowania swoich własnych decyzji i do wybierania sobie sojuszników”.

Kirgistan nie chce uczestniczyć w waszych podłych przestępstwach. A dzisiejszy reżim kolonialny Gruzji łaknie tego. Gruzja nie tylko nie jest państwem suwerennym, ale jeszcze okupowała terytoria państw suwerennych, które histo­rycznie nigdy terytorialnie nie należały do niej, i zajmuje ziemie, które historycznie należą do Rosji. Bądźcie suwerenni, tylko bez tych wszystkich okupowanych przez was ziem, wbrew prawu międzyna­rodowemu.

W uchwale 49 sesji Komitetu ONZ ds. Zniesienia Dyskryminacji Rasowej z 8 marca 1996 r. w § 7, cz. „W” jest powiedziane: „…pra­wo narodów do samookreślenia jest jednym z podstawowych zasad Prawa międzynarodowego”. A dalej: „…w przypadku samookreślenia narodu i jego odejścia ze składu państwa, należy użyć wszelkich środków dla przeprowadzenia pokojowej, bez użycia siły, zmiany państwowości”.

To znaczy, jeśli uwzględni się te okoliczności, w stosunku do Południowej Osetii oraz Abchazji ze strony Gruzji miała miejsce interwencja i okupacja.

Okupacja na płaszczyźnie międzynarodowej jest określona jako „…ingerencja przy użyciu siły jednego państwa w sprawy wewnętrz­ne innego państwa, skierowana przeciwko jego jednolitości teryto­rialnej, niepodległości politycznej albo innej”.

Ale była jeszcze i agresja. W dokumencie, przyjętym 14 grudnia 1974 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ – „Określenie agresji” (s. 1), jest powiedziane: „Agresja jest to użycie sił zbrojnych państwa przeciwko suwerenności, nienaruszalności terytorialnej albo niepodległości innego państwa lub w jakiś inny sposób, niezgodny ze statutem ONZ”.

Oprócz tego, zanim jeszcze doszło do wojny, Gruzja odmówiła wykonania zaleceń Rady Bezpieczeństwa ONZ i Organizacji ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w sprawie podpisania zgo­dy na „nieużycie sił” wobec Abchazji oraz Osetii Południowej. To znaczy, że weszła ona na drogę przyłączenia i podporządkowania sobie Abchazji i Osetii Południowej przy użyciu siły, czego próba miała miejsce w sierpniu 2008 roku. Intensywne przygotowania do nowej wojny rozpoczęły się praktycznie od razu po przerwaniu dzia­łań wojennych na terytorium Abchazji oraz Osetii Południowej i trwają do dziś.

Na dodatek cel strategiczny Tbilisi polegał na tym, żeby umię­dzynarodowić ten konflikt, to znaczy, żeby przekształcić konflikt gruzińsko-abchaski i gruzińsko-osetyński w konflikt gruzińsko- rosyjski. A potem wciągnąć w „regulowanie” konfliktu Zachód, stworzywszy powód w oczach opinii światowej dla wojny Zachodu (czytaj Chazarii) z Rosją.

W stosunku do Rosji rozkręca się ten sam scenariusz, który był zastosowany w Jugosławii i w Iraku. Nie na darmo Bush nazwał Ju­gosławię modelem.

I po tym wszystkim zwracamy się do nich, składamy im sprawozdania. O co nam chodzi, żeby wspólnie z nami bronili naszych inte­resów? Ale oni mają swoje, wyraźnie przeciwstawne w stosunku do naszych. I w sposób okrutny, zuchwale i bezwstydnie je realizują, bez żadnego uzgadniania z nami, pośrednio, przy pomocy Saakaszwilego, prowadząc wojnę przeciwko nam. W dodatku bez jakich­kolwiek sentymentów, do których do niedawna byliśmy skorzy.

Może mi ktoś odpowiedzieć, że potrzebna jest dyplomacja. Może jest to możliwe, jednakże nie z nimi. Ci chłopcy znają się tylko na sile i używają tylko siły, na dodatek wojennej. Oto i cała dyploma­cja. W strategii bezpieczeństwa narodowego USA jest powiedziane, że głównym instrumentem ochrony bezpieczeństwa narodowego są siły zbrojne, na drugim miejscu stoi wywiad, a dopiero na trzecim dyplomacja. I oto, gdy przy pomocy sił zbrojnych zniszczyli Jugo­sławię, zamordowali 1,5 miliona ludności cywilnej w Iraku, przy pomocy wywiadu zorganizowali rewolucje antyrosyjskie w Gruzji i na Ukrainie, wtedy włączają dyplomację i stawiają wszystko pod swoją nie tylko wojskową, ale i polityczną kontrolę.

Ich dyplomacja to dyplomacja odwiedzionego kurka. I dlatego jest tak skuteczna. Wojna w Osetii to wojna USA, wojna Zachodu, ogólnie rzecz biorąc, wojna niewidzialnej Chazarii przeciwko Rosji. I dlatego Rosja nie miała innego wyjścia, jak zachować się zgodnie z zasadami wojny. Na przemoc odpowiedzieć przemocą, żeby zapobiec przemocy i poniesieniu ofiar na większą skalę już na terytorium Rosji.

Jakby zachowały się USA, gdyby były na miejscu Rosji i gdyby w ich rękach było jej zwycięstwo? Odgadnąć można od razu. Dopro­wadziliby czyn do końca. Nigdy nie dopuściliby do istnienia reżimu, który, wszedłszy do wrogiego bloku wojskowego, zagrażałby bezpie­czeństwu kraju, to znaczy natychmiast zlikwidowaliby reżim, żeby nie wpuścić tam sił koalicji przeciwnika. Istnienie tego reżimu i rozmiesz­czenie tam baz wojskowych oznacza, że ich pierścień na obwodzie granic się zamknie, kraj zostanie okrążony, co pozwoli agresorowi rozpocząć wojnę globalną. To znaczy usunięcie reżimu pozwoliłoby zlikwidować niebezpieczny przyczółek tej wojny i zagrożenie wojenne nie tylko Rosji, ale i regionu, i całego świata.

Poza tym, gdyby USA były na miejscu Rosji to przy całkowitym poparciu ludności przyczyniłyby się do wyzwolenia narodów Adżarii i ormiańskiej Dżawachetii, co zapewniłoby otwarcie do granicy z Armenią.

W ten sposób zostałaby ustalona kontrola nad rurociągiem nafto­wym i byłoby zabezpieczone strategiczne wsparcie bardzo ważnej Armenii. To pozwoliłoby wpływać na Azerbejdżan i ustalić kontrolę nad całym regionem kaukaskim. Cele strategiczne zostałyby osią­gnięte, inicjatywa strategiczna byłaby przechwycona, i eskalacja wojny zażegnana. Wojska koalicji przeciwnika byłyby zablokowane, ich plany zdobycia Kaukazu i przekształcenia go w przyczółek wo­jenny przeciwko Iranowi i Rosji byłyby zniweczone.

W przeciwnym razie, ewentualna agresja Zachodu wobec Iranu, znienawidzonego przez Izrael, historycznego wroga Chazarii, za­mknie pierścień blokady wokół Armenii, a my nieuchronnie utraci­my ją, a razem z nią i cały nasz Kaukaz Północny.

Oczywiście, gdybyśmy działali zdecydowanie, to znaczy odnieślibyśmy zdecydowane zwycięstwo nad zuchwałym przeciwnikiem międzynarodowym, na Zachodzie podniósłby się międzynarodowy szum. Ale i tak się podniósł, przy czym jeszcze większy. Przeciwnik dostał chwilę wytchnienia, przegrupował i ściągnął siły, i rozpoczął na dużą skalę operację informacyjną o najlepszych tradycjach czarnej propagandy, zuchwale oskarżywszy Rosję o przestępstwa, których dokonał sam. Celem tego było przekonanie ludności cywilnej o tym, że należy tu wprowadzić swoje, to znaczy międzynarodowe, wojska i zmusić nas do wyprowadzenia naszej floty z Ukrainy. Jest to cel, w imię którego właśnie została zorganizowana przez Zachód prowo­kacja w Osetii, skutecznie osiągnięty i osiągalny.

Wróg przymusił nas do gry według swoich zasad (w przeciwnym razie my zmusiliby­śmy go do gry według zasad swoich, i nie miałby gdzie uciec). Ini­cjatywa strategiczna została oddana. Miejmy nadzieję, że czasowo. Należy dołożyć wszelkich starań, żeby wyjść z tej gry, w którą zosta­liśmy wciągnięci, i rozpocząć swoją grę na dużą skalę, nieugięcie zmuszając przeciwnika do przyjęcia naszych zasad.

Na Kaukazie Rosja stanęła przed wyborem między życiem i śmiercią naszego państwa i narodu. Dlatego że, jeśli na tym tery­torium nie będzie nas, tam będzie nasz przeciwnik, który roz­pocznie przeciwko nam wojnę, niemającą precedensu ze względu na swoje okrucieństwo i ofiary.

Jest to ten przypadek, kiedy Rosja nie ma wyboru. Znalazła się ona w sytuacji jawnego przygotowywania wojny przeciwko niej. Rosja winna się bronić i robić to zdecydowanie oraz szybko. Odno­śnie szumu i hałasu ze strony Zachodu należy podkreślić, że jego reakcja na wydarzenia w Osetii pokazała, iż mimo wszystko co by­śmy zrobili, jaką wykazalibyśmy legalność, zostaniemy uznani nie tylko jako winni, ale i przestępcy. Nie mamy i nigdy nie będziemy mieć szans na usprawiedliwienie się. Tak samo jak swego czasu nie zdołały usprawiedliwić się Jugosławia oraz Irak.

Na Wschodzie powiadają: jeśli na swojej drodze będziesz rzucać kamieniem w każdego szczekającego na ciebie psa, nigdy nie doj­dziesz do swojego celu. Tak więc niech już pies szczeka, a karawana jedzie dalej. Wszak nie jesteśmy pytani o pozwolenie, kiedy są reali­zowane obce napastnicze plany, skierowane przeciwko Rosji: roz­mieszczenie baz, organizowanie kolorowych rewolucji, dywersji, aktów terrorystycznych, prowadzenie działalności wywrotowej.

Przy czym, zauważmy, że my tym napastnikom w żaden sposób nie za­grażamy. Dlatego w pełni będzie uzasadnione z naszej strony w od­powiedzi na ich strategię agresji opracowanie i wprowadzenie w czyn naszej strategii obrony. Podkreślę, że mowa tutaj o zażegna­niu strasznej w swoich skutkach wojny Zachodu przeciwko Rosji. Władze polityczne Rosji winny dokonać wyboru: albo chcą jej zapo­biec, albo będziemy kontynuować tłumaczenie się przed agresorem z warunków wojny. Tymczasem ta nadciąga. Dlaczego cały czas przypochlebnie zaglądaliśmy Zachodowi w oczy i przy tym nie chcieliśmy spojrzeć w oczy prawdzie? A co najważniejsze, tę prawdę żeśmy ukrywali, i wciąż ukrywamy przed narodem, który jest zasad­niczą potencjalną ofiarą przyszłej agresji.

Jeśli chodzi o prawo międzynarodowe to wszystko odbywa się w zgodzie z nim, z rodzimym prawem. Zawiera ono takie pojęcie jak „zagrożenie bezpośrednie”. Takie, kiedy agresor prowadzi widoczne, oczywiste dla wszystkich, przygotowania do wojny. Otóż w tym przypadku prawo międzynarodowe pozwala państwu – potencjalnej ofierze agresji, pierwszej rozpocząć wojnę przeciwko agresorowi. Czy te wszystkie bazy na obwodzie granic Rosji, te wszystkie obiek­ty amerykańskiej obrony antyrakietowej, te wszystkie rewolucje ko­lorowe, organizowane przez USA w celu utworzenia przyczółków wojny przeciwko Rosji, nie są oczywistym przygotowaniem do woj­ny przeciwko Rosji? Zatem wszystko mogłoby się odbywać w zgo­dzie z normami prawa międzynarodowego.

Nawiasem mówiąc, wojna w Osetii była prowadzona przeciw­ko obywatelom Rosji, a więc, i przeciwko naszemu państwu. I nie należy mówić, że nasze zdecydowane działania pociągnęłyby za sobą ofiary. W tamtym momencie nikt by nie objawił żadnego sprzeciwu, gdyby włączono tu Kościół Prawosławny w Gruzji oraz w Rosji. Przecież bazy NATO w Gruzji oznaczają, że Gruzja idzie pod wła­dzę Antychrysta. Czy Kościół Prawosławny w Gruzji na to się zga­dza? Czyjego hierarchowie wyrażają zgodę na odpowiedzialność za to, że nie podnieśli głosu i nie zwrócili się do swoich wiernych, żeby uświadomić im, co im grozi w przypadku wstąpienia do NATO. Nie, nie w płaszczyźnie wojskowej, lecz duchowej. Wszak hierarchowie gruzińscy o pomoc zwrócili się do Unii Europejskiej, która w swojej istocie, jest specjalnie utworzoną przez Chazarów ostoją nowego porządku światowego i królowania Antychrysta.

Tam, gdzie pojawiają się globalizatorzy, tam, gdzie pojawia się NATO, tam nie tylko leje się krew, tam jest niszczona tradycyjna religia, żeby potem na tym „czystym polu” zasiać religię global­ną. Widzieliśmy to w Jugosławii, gdzie zostały zlikwidowane prak­tycznie wszystkie świątynie prawosławne w Kosowie. Widzieliśmy to w Iraku, gdzie od samego początku ataku głównymi obiektami była cała infrastruktura kultury, nauki i oświaty. Amerykańskie woj­sko w sposób zamierzony zniszczyło i zorganizowało grabież muze­ów, gdzie przechowywane były bezcenne eksponaty, które stanowiły podstawę cywilizowanej tożsamości narodu. Jedna z pracownic Mu­zeum Centralnego w Bagdadzie wtedy powiedziała: „Zlikwidowali naszą cywilizację”. I to samo zostało zrobione w Osetii podczas ob­strzału Cchinwali.

Doniesienia o ataku na Osetię, w swojej istocie, są powtórką stra­tegii Amerykanów w Iraku. W wyniku wtargnięcia wojsk gruziń­skich całkowicie zostały zniszczone albo bardzo mocno uszkodzone świątynie, liczne pomniki historii oraz kultury, w tej liczbie wiekowa Cerkiew Kawtska Świętego Gieorgija (VII-IX w.) (zrujnowana do fundamentów), Twierdza Sabacminda (XV – XVIII w.), cerkiew Hitismschobiela (XVIII w.), a także szereg soborów i cerkwi, będą­cych pomnikami kultury osetyjskiej. Całkowicie zostały zdewasto­wane budynki muzeów.

Zniszczone zostały praktycznie wszystkie pomniki poświęcone sławnym działaczom Osetii, a także Monument Sławy, Aleja Pamię­ci wybitnych Pisarzy.

W Osetii Południowej znajdowały się unikatowe świątynie z epo­ki bizantyjskiej. W wyniku bombardowań prawdopodobnie będą bezpowrotnie utracone.

Agresor przejawił bezprecedensowe okrucieństwo. W cerkwi Przenajświętszej Bogurodzicy w Cchinwali ukryły się dzieci i kobie­ty. Cerkiew została spalona razem z nimi.

I przy tym wszystkim zaufaliśmy Zachodowi, wiedząc, że to on właśnie uzbroił Saakaszwilego. Pod względem zakresu pomocy, jakiej USA udziela obcym krajom, Gruzja znajduje się na dru­gim miejscu po Izraelu.

Dla nikogo nie pozostawało tajemnicą, że fundusz wojenny Gruzji rósł w astronomicznym tempie, że wyposażał ją weń ten sam Za­chód. Te same USA oraz Izrael nie tylko dostarczały broń, ale i pro­wadziły szkolenie wojskowe dla armii gruzińskiej. Wszystkie te przygotowania wojenne były po to, żeby stanąć w obronie Rosji albo przeciw niej? „Przeciw”, powiecie. Tak, dlaczegóż więc rozpatruje­my USA oraz Izrael jako swoich sojuszników i partnerów? Co wię­cej, wojskowi USA oraz Izraela brali udział w tej wojnie po stronie Gruzji. Oni też opracowywali strategię wojenną. A i sam kryptonim „Czyste pole”, który przybrała Gruzja dla swoich operacji w Osetii, wyraźnie nie jest gruzińskiego pochodzenia. Działania wojenne mia­ły na celu przy pomocy nalotów dywanowych zniszczyć jak najwię­cej ludności cywilnej i wydalić ją z terytorium Osetii, a potem Abcha­zji. I tutaj widać, „czyje uszy wystają”. Izrael w swojej polityce wobec Palestyny kieruje się taką samą taktyką wypalonej ziemi, która prze­jawia się w znanej syjonistycznej dewizie – „ziemia bez narodu dla narodu bez ziemi”, której sens zawarty jest w sformułowaniu „czyste pole” bez Palestyńczyków na terytorium palestyńskim.

Jak wynika z doniesień prasy izraelskiej, Gruzja otrzymała 18 ma­łych i 5 dużych samolotów bezzałogowych. Efraim Inbar, izraelski profesor politolog, dyrektor Centrum Badań Strategicznych powie­dział, że „Gruzja istotnie nabywała izraelskie bezzałogowe samoloty oraz inne rodzaje uzbrojenia”. „Oprócz tego specjaliści izraelscy kształcili i przygotowywali specnaz gruziński oraz oddziały wojsk lądowych”.

Wojsko najemne, współpracownicy prywatnych spółek wojsko­wych, stacjonujących w Izraelu, „emerytowani generałowie i starsi oficerowie Armii Obrony Izraela (KAHAŁ) pracowali na Kaukazie, przekazując żołnierzom gruzińskim swoje doświadczenie w zakresie prowadzenia walk w warunkach dużych miast i mniejszych aglome­racji”. Poza tym specjaliści izraelscy modernizowali samoloty „Su- 25”, będące na uzbrojeniu BBC Gruzji i zawarli umowę o dostawie karabinów szturmowych „Tavor” i systemów ognia salwami.

Z doniesień wiadomo też, iż reakcją znacznej części społeczeń­stwa izraelskiego na bombardowanie Osetii oraz ludobójstwo jej na­rodu stały się demonstracje „na znak poparcia Gruzji” w Tel Awiwie i Jerozolimie.

Gruziński minister ds. reintegracji Tiemur Jakobaszwili oświad­czył, że „Izrael powinien być dumny z powodu wspaniałego przygo­towania i wyszkolenia armii gruzińskiej. Teraz powinniśmy wdać się w bitwę przeciwko wielkiej Rosji, i liczę na pełną pomoc Białego Domu, ponieważ Gruzja sama nie poradzi sobie z tym. Ważne jest, żeby cały świat był przekonany, iż to, co dzieje się w Gruzji, będzie miało wielki wpływ na cały świat. To nie są tylko gruzińskie pro­blemy, to problem całego świata” (http://www.ynetnews.com/articles /0,7340,L-3580136,00.html).

Słowa te są taką samą zdradą, jak zdrada Judasza Iskariota z pokolenia Dana, którego zakładnikami oraz narzędziem stała się Gruzja i Gruzini. Chazaria oraz jej przywódcy – pokolenie Dana, od począt­ku są nastawieni, zaprogramowani na zlikwidowanie całego prawosławnego i głównie prawosławnego narodu, a dokładniej narodów. Wszak Chazarowie chcą zderzyć w bitwie w celu wzajemnego znisz­czenia narody prawosławne – Gruzinów, Osetyjczyków, Wielkorusinów i Małorusinów.

Chazarskie lobby w USA i w Izraelu na różne sposoby wznieca ogień tej bratobójczej wojny, podstępnie depcząc każdą prawdę, sprawiedliwość historyczną, prawo międzynarodowe i wynikające z niego legalne interesy Rosji.

Wiadomo, że Izrael od 2000 roku dostarczył Gruzji broń i zapew­nił wyszkolenie bojowe jej wojsku na setki milionów dolarów. Pisze o tym Ari Jerozi w artykule „Wojna w Gruzji: związek izraelski”, opublikowanym 10 sierpnia 2008 roku. Dostawy te były zatwierdza­ne przez Ministerstwo Obrony Izraela.

Przygotowania były prowadzone także przez izraelskie służby bezpieczeństwa wewnętrznego Shin Bet, które dziesiątki lat prowa­dziły bezprawne egzekucje i przesłuchania Palestyńczyków na tere­nach okupowanych przez Izrael. Do przygotowań została włączona policja izraelska i największe w kraju spółki wojskowe, zajmujące się handlem bronią, Elbit i Rafael.

Wiadomo, że Izrael dokonuje bezprawnych akcji wojskowych wobec innych krajów, przy użyciu prywatnych spółek wojskowych, które, mając związek z państwowymi strukturami Izraela, realizują jego inte­resy za granicą i działają tylko z polecenia Ministerstwa Obrony Izraela.

Oś wojskowa Tel Awiw-Tbilisi jest scementowana na najwyż­szym poziomie. Minister Obrony Gruzji Dawid Kezeraszwili, który wniósł duży wkład do tej współpracy, jest obywatelem Izraela i bie­gle włada językiem jidisz.

Wśród innych osób, wciągniętych do współpracy w szczególności handlem bronią, warto wymienić byłego ministra izraelskiego i mera Tel Awiwu Ronie Milo, a także kilku wyższych oficerów armii izraelskiej. Jednym z nich jest generał brygady Gal Hirsch, który dowodził siłami izraelskimi na granicy z Libanem w lipcu 2006 r. podczas drugiej wojny libańskiej. Pisze o tym łosi Melman w „Haaretz”. Po wojnie Hirsch podał się do dymisji i zorganizował prywatną spół­kę wojskową Defense Shield, stacjonującą w Izraelu i mającą mocne powiązania z Ministerstwem Obrony i Siłami Zbrojnymi Izraela.

W przededniu wojny w Osetii Hirsch osobiście prowadził szkole­nie gruzińskich wojskowych, które uwzględniało przećwiczenie prowadzenia walk związanych z „czystką” domów w mieście.

Oprócz tego w przygotowaniach do wojny w Osetii oraz w jej prowadzeniu brały udział Prywatne Spółki Wojskowe Global CST – właściciel generał Israel Ziv, i Nirtal – właściciel Nir Shaul, też były wojskowy. Wywiązywali się oni z kontraktu zawartego przez Ministerstwo Obrony i Służby Specjalne Izraela.

To bezpośrednie i tak aktywne wciągnięcie Izraela w konfrontację z Rosją pozwala wyciągnąć wniosek, że Izrael, jak piszą eksperci zachodni, jest „aktywną postacią, stroną szerokiego scenariusza USA w otoczeniu Rosji i powstrzymywaniu jej wzrastającej siły”. Dla Gruzji przeznaczono w tym scenariuszu ważne miejsce. Z ust przy­wództwa gruzińskiego nawet zabrzmiała wypowiedź, że „każda bomba, która spada na nasze głowy – to atak na demokrację, Unię Europejską i Amerykę”. Ale, sądząc po tym oświadczeniu, z przy­wództwa gruzińskiego wszystkie głowy ktoś poznosił do nas.

Izrael na czele z chazarskim przywództwem w ogóle walczył przeciwko nam na całym świecie. Izrael pomagał reżimowi Aparthe­idu w Afryce Południowej walczyć przeciwko powstańcom wspiera­nym przez ZSRR na okupowanych przez Afrykę Południową teryto­riach Angoli i Namibii. Izrael przygotowywał powiązane z USA szwadrony śmierci prawicowego odłamu, które walczyły z lewico­wymi rządami i ruchami w Ameryce Środkowej. Po roku 2001 Izrael wypowiedział się o sobie jako o ekspercie do walki z „terrorem is­lamskim”. Jego prywatne spółki wojskowe zarobiły na tej „eksperty­zie” niesamowicie wysokie kwoty, a wywiad izraelski Mossad uzy­skał dostęp do informacji wojskowej wielu krajów. Zatem ataki ter­rorystyczne w USA przyniosły izraelskim prywatnym spółkom woj­skowym ogromne dywidendy. Prawdopodobnie w tym celu były też organizowane. W każdym razie, związek Mossadu z tą prowokacją na skalę światową praktycznie w nikim nie rodzi wątpliwości, w równej mierze jak i związek Pentagonu.

Prezydent Wenezueli Hugo Châvez, oskarżając Kolumbię, która jest jednym z największych odbiorców pomocy amerykańskiej, nazwał ten kraj „Izraelem Ameryki Łacińskiej”. Według opinii ekspertów zachodnich analogicznie do tego Gruzję można nazwać „Izraelem Kaukazu”, chroniącym interesy USA i Izraela w tym regionie.

W związku z urwaniem głowy w przywództwie Gruzji, nie jest ono w stanie zrozumieć, że gra z dużymi mocarstwami dla niedużego kraju jest bardzo niebezpieczna.

Publicysta Lew Gunin w artykule „Wojna Izraela przeciwko Gruzji oraz Rosji” (Montreal, 8 sierpnia 2008 r.) pisze, że

„głównym agresorem na Kaukazie” jest Izrael. Otóż, u władzy w Gruzji znalazł się „protegowany (faktycznie – namiestnik) Izraela, człowiek o żydowskiej mentalności, przestępca i sadysta, obywatel amerykański Michaił Saakaszwili. Gruzja stała się drugą Palestyną, gdzie bez sądu i śledztwa likwidowani są wszyscy przeciwnicy reżimu izraelskiego (marionetkowego rządu Saakaszwilego), gdzie prowadzony jest odstrzał opozycyjnych liderów w stosunku do dyktatora. Pozostała tchórzliwa opozycja to osoby podstawione, faktycznie podlegające kontroli izraelskiego namiestnika”.

Maniery polityczne i myślenie Saakaszwilego to „kalki izraelskie”.

Lew Gunin zwraca uwagę na to, że

„nieprzypadkowo początek działań wojennych Gruzji zbiega się z nieludzkim aktem terrorystycznym w Soczi, gdzie od wybuchu bomby dwie osoby zostały rozerwane na strzępy, a dziesiątki odniosło rany. Na podstawie okoliczności tego wybuchu, dostępnych w prasie, można wyciągnąć : wniosek, że terroryści dotarli od strony morza (gruziński kuter wojenny? izraelska łódź podwodna?), i dlatego nigdy nie będą znalezieni winni albo winą zostaną obciążone jakieś kozły ofiarne.

Ten akt terrorystyczny dał Rosji do zrozumienia, jakimi środkami rozporządzają ci, którzy nie życzą sobie rosyjskiego wtrącania się do konflik­tu gruzińsko-osetyjskiego. Rozpatrując akt ten od strony ideologicz­nej oraz stylu wykonania wybuchu w Soczi można powiedzieć, że jest to robota specnazu izraelskiego i w pełni odpowiada manierze, w jakiej Izrael rozprawia się z aktywistami ruchu wolnościowego na j terytoriach przez siebie okupowanych”.

Publicysta, porównując działania Gruzji wobec Osetii Południo­wej i działania Izraela wobec Palestyny, podkreśla ich absolutną identyczność i ten sam charakter. Podczas działań wojennych czołgi j gruzińskie i buldożery równają z ziemią domy wsi osetyjskich, razem z ludźmi znajdującymi się pod ich ruinami dokładnie tak, jak to j robią okupacyjne władze izraelskie na terenach Palestyny zagarniętej przez Izrael. Gruzini ostrzeliwali osetyjskie szpitale, szkoły, uniwersytety, pogotowia ratunkowe, nie pozwalając udzielać pomocy rannym dokładnie tak, jak to robią Izraelici na terenach przez nich okupowanych.

Niedawne, potworne ze względu na swoją nieludzkość, wydarzenia w sektorze Gaza są tego pełnym potwierdzeniem.

Gunin przytacza następujące fakty, które świadczą o tym, że nie tylko metody polityczne i ideologia są „importowane” przez Gruzję i z Izraela, ale i wiele przedmiotów materialnych.

Po rozpadzie ZSRR w Gruzji otwarto setki przedstawicielstw Izraela, jego organizacji, nowych synagog, klubów i szkół europejskich. Handel między Gruzją a Izraelem zajął centralne miejsce w obrocie handlowym kraju. W Tbilisi na każdym kroku można spotkać izraelskie firmy i urzędy. Gruzja zajmuje prawieże pierwsze miejsce pod względem obsługi izraelskich turystów pielgrzymów. Firmy izraelskie przeniknęły na wewnętrzny rynek gruziński. Statki izraelskie albo należące do izraelskich spółek statki pod banderą in­nych krajów przecinają wody Morza Czarnego u brzegów Gruzji. Ormiańskie i Azerbejdżańskie Agencje Informacji Międzynarodowej pisały, że w Gruzji zostały zaobserwowane izraelskie okręty wojenne. W Gruzji są akredytowani izraelscy dziennikarze i korespondenci wojenni. I, co najstraszniejsze: specnaz i wywiad izraelski brały i biorą udział w nieludzkich akcjach przeciwko opozycji gruzińskiej, w egzekucjach oraz przesłuchaniach jej przedstawicieli.

Izrael już od dawna prowadzi operacje zwiadowcze nie tylko przeciwko Osetii Południowej i Abchazji, ale i przeciwko Osetii Pół­nocnej oraz innym rejonom przygranicznym na terytorium Federacji Rosyjskiej. Dla celów zwiadowczych używane są izraelskie samolo­ty bezzałogowe, które dokonują lotów nie tylko nad Osetią Połu­dniową i Abchazją, ale i nad terytorium Federacji Rosyjskiej.

Izrael początkowo zaprzeczał obecności swoich bezzałogowych samolotów na Kaukazie, lecz później przyznał się tylko do samego faktu sprzedaży takich samolotów Gruzji. Jednakże przecież są one eksploatowane nie przez stronę gruzińską, lecz przez Kahał – Armię Obrony Izraela. Wszak opracowaniem napływającej stamtąd infor­macji zajmuje się strona izraelska, co świadczy o jej włączeniu się w działania wojenne na Kaukazie przeciwko Rosji.

Jeśli USA niekiedy oficjalnie krytykowaliśmy (aczkolwiek w pewnym czasie było to zabronione), to Izrael był w ogóle przed­miotem upragnionego zachwytu i trwogi. Izraelowi tak się dowierza, że nawet zniesiono wizy. W przeciągu wielu lat tak dobrze, jak wo­bec Izraela, nasz rząd nie odnosił się w stosunku do żadnego innego kraju.

Gunin podkreśla, że Izrael nie uznaje praktycznie żadnych umów międzynarodowych, reguł i zasad i sam je z łatwością narusza. „Ani jednej umowie z Izraelem oraz z jego sojusznikami nie należy wierzyć, ani jednemu słowu polityków izraelskich, nie należy wierzyć w żadne ich obietnice i zapewnienia”.

Potwierdzeniem tego jest informacja, jaką przekazał INTERFAX, odnośnie tego, że chociaż Izrael w odpowiedzi na wyraźnie negatywną reakcję Rosji poinformował o wprowadzeniu embarga na dostawy uzbrojenia do Gruzji, to faktycznie żadne embargo nie istniało. Zgodnie z doniesieniami INTERFAX-u „minister Gruzji ds. reintegracji Tiemur Jakobaszwili obalił informacje o wprowadzonym przez Izrael przeciwko Gruzji embargu na dostawy uzbrojenia… Oświadczył, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Gruzji »już utrzymywało kontakty ze swoimi (izraelskimi) kolegami, i rozmowy w sprawie jakiejkolwiek blokady dostaw uzbrojenia nie są prowadzone«. »Mowa o klasyfikacji według różnicy typów uzbrojenia, tym samym zaproponowano dostawy jednego typu uzbrojenia w trybie szybkim, a innego – z dopełnieniem określonych formalności« – podkreślił Ja­kobaszwili”.

Oprócz tego istnieją doniesienia o występowaniu w Gruzji 5 doborowych izraelskich batalionów piechoty, izraelskiego specnazu, a także co najmniej trzech izraelskich samolotów wojskowych.

„Wszystko to – pisze Gunin – pozwala klasyfikować sytuację jako agresję izraelską przeciwko Gruzji, Osetii Południowej, Abchazji oraz Rosji. A w kolejności znajduje się Karabach, na którego rubieżach izraelscy specjaliści wojskowi przygotowują azerbejdżańskich ekstremistów do wojny przeciwko Armenii”.

Okazanie pomocy Armenii szczególnie teraz nabiera dla Rosji nadzwyczaj ważnego strategicznego znaczenia.

Profesor Michel Chossudovsky w swoim artykule „Wojna w Li­banie i bitwa o ropę naftową”, napisanym jeszcze 26 lipca 2006 ro­ku i opublikowanym w Globałresearch 9 sierpnia 2008 roku, pisze, że gazociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan 13 lipca 2006 r. połączył Morze Kaspijskie z regionem wschodnio-śródziemnomorskim, co dokładnie zbiegło się z izraelskimi barbarzyńskimi bombardowaniami Libanu {Michel Chossudovsky „The War on Lebanon and the Battle for Oil” Gglobałresearch, August 9, 2008).

Podczas uroczystego otwarcia gazociągu dominowały oficjalne postacie Izraela, Brytanii i USA. Gazociąg celowo prowadzono, omijając terytoria Federacji Rosyjskiej przez terytoria Azerbejdżanu i Gruzji.

Jeśli wcześniej liderami konsorcjum naftowego byli Anglicy i Amerykanie to do 2007 roku liderem staje się Izrael, uwzględniając jego wpływ w spółkach angielskich i amerykańskich oraz kontrolny pakiet akcji w nich.

Ale co najważniejsze, Chossudovsky podkreśla, że Gruzja i Azerbejdżan podpisały długoterminową umowę w sprawie współpracy wojskowej z Izraelem. Izrael liczył na azerbejdżańską ropę naftową, mając nadzieję z tego mieć 20% ropy naftowej dla siebie, a nawet sprzedawać ją za granicę.

Chossudovsky widzi w kolejnej napaści Izraela na Liban w 2006 roku (dziś to już wojna w Osetii Południowej) część dokładnie zaplanowanego i globalnie skoordynowanego przez Izrael we współpracy z USA planu strategicznego, ukierunkowanego na eskalację wojny.

Oficjalnie mówi się tylko o tym, że ten naftociąg będzie dostarczał ropę naftową na rynki zachodnie, ale nic nie mówi się o dostawie ropy z Morza Kaspijskiego do Izraela. Przy tym celem Izraela jest nie tylko zaspokojenie swoich zapotrzebowań na ropę naftową, ale i jej sprzedaż na innych rynkach.

Istnieje jeszcze jedno potwierdzenie związku między wojną w Południowej Osetii a Izraelem – to półtajny lot Saakaszwilego do Izraela 5 sierpnia 2008 r., dosłownie w przededniu agresji gruzińskiej. Oprócz tego praktycznie w tym samym czasie – 1 sierpnia 2008 r. – Saakaszwili stał się gospodarzem odbywającej się w Tbilisi Konferencji Prezydentów wielkich żydowskich organizacji amerykańskich, osobiście biorąc udział w uroczystym śniadaniu. O tym 2 sierpnia 2008 r. napisała gazeta izraelska Haaretz.

Podczas spotkania Saakaszwili powiedział: „Kochamy Amerykę, kochamy Izrael, kochamy wojnę w Iraku”. Do zebranych powiedział jeszcze dokładnie tak: „Skrzywdzić Izrael, to znaczy skrzywdzić Gruzję. Jedyne miejsce na świecie, gdzie czuję się jak u siebie w domu, to Izrael”.

L. Gunin mówi o jeszcze jednym wydarzeniu, które miało miejsce trzy tygodnie przed konferencją. Specnaz gruziński aresztował obywatela irańskiego, osobę urzędową rządu irańskiego. Chociaż Tbilisi twierdziło, że aresztowano go na terenie Gruzji, to faktycznie urzędnik irański został uprowadzony przez specnaz gruziński z Armenii. Z pogłosek wiadomo, że tej usługi zażądali od prezydenta Saakaszwilego szefowie amerykańskich żydowskich organizacji, w zamian za prowadzenie konferencji właśnie w Tbilisi.

Iran wpadł w szał i groził zemstą. Przedstawiciele irańscy aresztowanie swojego człowieka nazwali piractwem międzynarodowym, naruszeniem prawa międzynarodowego i zażądali natychmiastowego uwolnienia go. Irański minister spraw zagranicznych nawet osobiście przybył do Tbilisi na uroczystość związaną z drugą kadencją prezydentury Saakaszwilego, w celu uzyskania uwolnienia obywatela irańskiego, ale Saakaszwili był niezłomny. W odpowiedzi Iran zagroził, że dwa tysiące żołnierzy gruzińskich, rozlokowanych wzdłuż granicy irańsko-irackiej, w tej chwili może obawiać się o własne życie. Iran zerwał stosunki dyplomatyczne z Gruzją i oświadczył, że wesprze każdą operację wojenną Rosji przeciwko Gruzji w Osetii albo Abchazji.

Z książki zbiegłego do Kanady wysoko postawionego urzędnika izraelskiego Mossadu Wiktora Ostrowskiego „Drogą oszustwa” wiadomo, że izraelscy oprawcy trenują pacyfikatorów najbardziej krwawych i nieludzkich reżimów na Ziemi.

Twierdzi się, że w zakrojonej na szeroką skalę interwencji ekonomicznej, politycznej i wojskowej Izraela w Gruzji biorą aktywny udział chazarskie klany bankierów, a głównie klan Rockefellerów.

Centrum Informacyjne „Trend”, które specjalizuje się w kwestiach bezpieczeństwa, obrony i wywiadu, donosi, że czołowe wojska gruzińskie ubrane są w mundury NATO, noszą najlepsze hełmy i kamizelki kuloodporne, i są uzbrojone w broń automatyczną M-16 produkcji amerykańskiej.

Zatem, faktycznie wojna trwa nie pomiędzy Osetią i Gruzją, ale pomiędzy Izraelem, USA i Rosją. Przy czym według wszelkich wskaźników Izrael odgrywa rolę najważniejszą.

Zgodnie z doniesieniami tegoż „Trendu”, na terytorium Gruzji oprócz bojowców izraelskich znajdowało się 11 tysięcy amerykańskich doradców wojskowych, specjalistów, desantowców i wywiadowców, którzy przygotowywali gruzińskie wtargnięcie do Osetii Południowej.

Mimo wszystko z pomocą Bożą zwyciężyliśmy ich.

O udziale Izraela w tej wojnie pisała organizacja izraelska Debka. Organizacja ta, mająca swoich informatorów w izraelskim Mossadzie oraz w armii izraelskiej i odzwierciedlająca poglądy wojska izraelskiego i wywiadowców, niezgodnych z kierunkiem obecnego kierownictwa izraelskiego, informowała: „W piątek rano 8 sierpnia gruzińskie czołgi i piechota przy pomocy izraelskich doradców wojskowych zdobyły stolicę wydzielonej republiki Osetii Południowej Chinwali”. Chodziło o bezpośrednie izraelskie dowodzenie tą barbarzyńską operacją wojenną.

Powołując się na dane ze źródeł tureckich, L. Gunin pisze, że ważną rolę w koordynowaniu przygotowań izraelsko-gruzińskiej awantury wojennej w Osetii odegrał ambasador Izraela w Turcji Mordechaj Amichaj. Osobiście zainwestował on w gruziński ropociąg wysoką kwotę z nadzieją, że spółki izraelskie zdołają wydobywać ropę w Turcji i gaz w Turkmenistanie, przesyłając je gazo- i ropociągiem przez Gruzję – Turcję do krajów Zachodu, w charakterze alternatywy rosyjskiej nafty i gazu. Dokładnie w stylu Chazarii, która siłą zdobywała drogi tranzytu i osiągała zyski od przesyłanych towarów.

Z wojną na Kaukazie mają związek nie tylko interesy biznesu, ale i strategiczne geopolityczne interesy Izraela, który dąży do wzięcia odwetu na Rosji za rozgromienie Kaganatu Chazarskiego i ustanowienie swojej władzy na terytorium kiedyś zajmowanym przez siebie.

Izrael zaciekle dąży do odcięcia Rosji od dywidend ze sprzedaży nafty i gazu, które są tak niezbędne do ekonomicznego, socjalnego i wojskowego odrodzenia się państwa rosyjskiego.

L. Gunin pisze, że jego sprawozdanie, sporządzone przy pomocy przyjaciół i korespondentów, nie objęło nawet jednej tysięcznej udziału izraelskiego w agresji przeciwko Osetii i Rosji.

Zgodnie z oceną gazety izraelskiej Ma ’ariv coroczna pomoc Izraela dla Gruzji wynosi 300 min dolarów.

Wiadomo, że przy pomocy elitarnych stosunków międzypaństwowych, chazarskich organizacji, z których każda pełni rolę piątej kolumny w dowolnym państwie, przy pomocy gróźb i obietnic, triumwiratowi Izrael – Brytania – USA (czytaj pokolenie Dana) udało się nakłonić swoich sprzymierzeńców do okazania Gruzji niebywałej i na szeroką skalę pomocy wojskowej. Do tej pomocy włączyła się Estonia, Łotwa i Ukraina, Niemcy, Francja, Włochy, Rumunia, Dania, Niderlandy, Kosowo itd.

L. Gunin przytacza materiały fotograficzne oraz odpowiednie do tego informacje tekstowe, potwierdzające te powiązania.

17 kwietnia 2008 roku delegacja Departamentu Obrony USA spotkała się z ministrem obrony Gruzji.

Zostały wykonane fotografie 21 marca 2008 roku z okazji ukończenia przez gruzińskich wojskowych szkolenia prowadzonego przez francuskich instruktorów wojskowych zgodnie z porozumieniem między Francją i Gruzją, podpisanym w 2004 roku.

W doniesieniu informacyjnym jest powiedziane, że szef sztabu połączonego gruzińskich Sił Zbrojnych pogratulował żołnierzom ukończenia kursu i powiedział: „Dzień ten jest jeszcze jednym krokiem do przodu. Gruzińskie Siły Zbrojne mają teraz instruktorów przygotowanych zgodnie z wymaganiami NATO”. Szef programu szkolenia ze strony francuskiej Lyoner Pchery powiedział, że jest zadowolony z poziomu wyszkolenia żołnierzy gruzińskich. Celem szkolenia było opanowanie przez żołnierzy prowadzenia działań bojowych w terenie górzystym.

Wypuszczenie absolwentów odbywało się 21 marca 2008 roku, a nabór na następny rok zajęć, jak wynika z doniesienia, był zaplanowany na lato tego samego roku, to znaczy należy przypuszczać w przededniu wojny w Osetii.

Zatem, prezydent Francji Sarkozy z jednej strony przygotował Gruzję do wojny, a z drugiej, tuż po rozpoczęciu działań bojowych obłudnie grał rolę anioła pokoju.

A oto jeszcze jeden dowód udziału Francji w przygotowaniu Sił Zbrojnych Gruzji.

28 marca 2008 roku delegacja francuskich Sił Zbrojnych gościła w Ministerstwie Obrony Gruzji. Wizyta odbywała się w ramach dwustronnej współpracy w sferze wojskowej między dwoma kraja­mi, która przewidywała między innymi konsultację Wojenno-Morskich Sił Gruzji pod kątem ich reformowania.

Zdaniem ekspertów w celu zdobycia podstaw dla bezpośredniej inter­wencji NATO na Kaukazie jest prawdopodobna dalsza destabilizacja sytuacji w tym rejonie drogą prowokowania konfliktów etnicznych, religijnych i terytorialnych z włączeniem Azerbejdżanu, Gruzji, Armenii, Północnego Kaukazu, a także wybuchu społecznego na południu Rosji.

W przypadku skutecznych działań dywersyjnych i obostrzenia sytuacji jest zaplanowane, że interwencja zbrojna NATO na Kaukazie odbędzie się w intensywnym tempie, wyprzedzającym ewentualną reakcję Rosji.

W kontekście tych przygotowań należy rozpatrywać także dwudniowe spotkanie na najwyższym szczeblu (ang. Summit) szefów państw i rządów Unii Europejskiej, które zakończyło się w Brukseli 12 grudnia 2008 roku.

Podaje się do ogólnej wiadomości, że liderzy krajów UE z uznaniem przyjęli Europejską Strategię Bezpieczeństwa i Politykę „Partnerstwa Wschodniego”, w której udział zaproponowano Armenii, Azerbejdżanowi, Gruzji, Mołdawii, Ukrainie i Białorusi. Celem nowej inicjatywy Unii Europejskiej jest sformowanie wszechobejmującego „kordonu sanitarnego” na obwodzie granicy z Rosją.

Faktycznie najważniejszym warunkiem „partnerstwa” jest zwolnienie ze statusu satelity Rosji i zmiana wektora geostrategicznego.

Według oceny ekspertów siły UE na Kaukazie i kierunek na „Partnerstwo Wschodnie” są środkami w ramach przygotowań wojny przeciwko Rosji.

Wydarzenia w Osetii pokazały, że Izrael ma swoje cele antyrosyjskie, które zamierza w przyszłości realizować w Gruzji. I to, że Izrael w trybie przyśpieszonym wywozi z Gruzji na swoje terytorium wszystkich Żydów gruzińskich, świadczy, iż ta gorąca pora na Kaukazie dopiero zaczyna się i że eskalacja konfliktu nastąpi. Izrael o tym wszystkim wie, ponieważ w tym uczestniczy.

Dlaczego Izrael prowadzi wojnę przeciwko Rosji? Dużo żeśmy o tym się nasłuchali, że USA ma swój projekt, że pretenduje do panowania na całym świecie itd. itp. A skoro ma to być panowanie nad całym światem, to wiadomo, że bez ujarzmienia Rosji nie będzie można tego osiągnąć. Zrozumiałe, iż USA prowadzi wojnę przeciw­ko nam. Ale Izrael też ma swój projekt na skalę światową, o wiele ambitniejszy niż USA. To projekt syjonistyczny. Twórca i teoretyk syjonizmu Teodor Herzl napisał: „Zeby rządzić światem, trzeba opanować Rosję”. Oto dlaczego Izrael prowadzi wojnę przeciwko Rosji.

Gruzja to cząstka chazarskiego, syjonistycznego planu Izraela zniszczenia Rosji.

Ważne postacie w rządzie Gruzji to albo obywatele Izraela, albo jego zagorzali zwolennicy. Izrael zainwestował w Gruzję ponad 1,5 mld dolarów i proponuje, żeby naftociąg Baku-Tbilisi-Dżejchan został przedłużony do portu izraelskiego Aszkelon w celu prowadzenia transportu do Azji południowej i wschodniej.

Przygotowania Gruzji do nowej wojny, do której zostaną włączone siły zbrojne nie tylko Izraela, ale i krajów NATO kontrolowanych przez Izrael, idą pełną parą. Rosja nie ma czasu na brak zdecydowania. Należy rozumieć, że jeśli straci Abchazję, Osetię Południową i Armenię, to straci Kaukaz Północny. Potem powstanie zagrożenie reakcji łańcuchowej rozpadu Federacji Rosyjskiej.

Chazarscy syjoniści w osobie neokonserwatystów za pośrednictwem sieci swoich licznych struktur i osób postawili pod kontrolę Amerykę, która stała się ich instrumentem w prowadzeniu wojny i panowanie nad światem. Wojna w Osetii to jeden z etapów tej wojny.

Neokoni przeciwko Rosji

Syjonizm dokładnie tak samo jak neokonserwatyzm to ruch chazarski. O dominancie etnicznej neokonserwatyzmu bardzo dużo pisały w Ameryce praktycznie wszystkie większe Agencje Informacji Międzynarodowej.

Wyjątkowo najmocniejsza grupa lobbująca w Kongresie Amerykańskim to Amerykańsko-Izraelski Komitet ds. Stosunków Międzynarodowych (AIPAC – The American Israel Public Affairs Commitee). Przed tą strukturą zdają sprawozdanie prezydenci amerykańscy, jej to właśnie za wszelką cenę chcą przypodobać się wszyscy ci, którzy ubiegają się o to stanowisko. Obama nie był tu wyjątkiem.

Neokonserwatyści uzyskali to, że interesy Izraela stały się interesami Ameryki i wojna Izraela stała się wojną Ameryki.

Założycielami ekstremistycznego syjonistycznego ruchu neokonserwatystów byli zwolennicy Trockiego, zaciekłego przeciwnika naszego kraju, na którego polecenie zniszczono miliony chrześcijan prawosławnych. Osetyjskie ludobójstwo – to kontynuacja tego potwornego ludobójstwa, zapoczątkowanego przez syjonistów na czele z Trockim.

Właśnie neokonserwatyści podnieśli hałas w prasie, żądając wymierzenia Rosji mocniejszej kary. Jako że pod kontrolą lobby izraelskiego praktycznie znajdują się wszystkie Agencje Informacji Mię­dzynarodowej, sytuację przedstawia się w nich dokładnie na odwrót.

„Occidental observer” w numerze z 16 sierpnia 2008 r., komentując wydarzenia w Osetii oraz nienawiść konserwatystów amerykańskich do Rosji, pisze: „Jeśli jesteście typowym neokonserwatystą, to znaczy tym, który widzi świat głównie przez syjonistyczne okulary i nie może rozróżnić interesów USA i Izraela,… to będziecie czuć się bardzo nieszczęśliwi z tego powodu, że Rosji udało się rozbić armię.

http://gazetawarszawska.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...