piątek, 17 czerwca 2022

Naturalne leczenie wzroku bez okularów - fragment

Naturalne leczenie wzroku bez okularów - fragment


Doktor William Horatio Bates był bez najmniejszych wątpliwości geniuszem na miarę XX wieku. W wieku przyspieszonego postępu naukowo-technicznego wyprzedził swoją epokę o całe stulecie, co w czasach wcześniejszych oznaczałoby minimum kilkaset lat. To jeden z aspektów znamionujących cechy geniuszu. Kolejne cechy to tytaniczna praca i zdolność do wysunięcia całkowicie nowej teorii, której założenia diametralnie różniły się od współczesnych mu naukowych ustaleń, nota bene niewiele różniących się od aktualnych poglądów oficjalnie lansowanych przez okulistykę w zakresie ogólnej fizjologii, mechaniki i optyki funkcjonowania oka. Miarą jego geniuszu i tytanicznej pracy były dziesiątki tysięcy wyleczonych pacjentów, a niejako skutkiem ubocznym, głęboki ostracyzm środowiska medycznego. Chociaż teoria Bates'a jest często kwestionowana w części teoretycznej, jako oparta na błędnych założeniach, to jednak nikt nie kwestionuje setek tysięcy udokumentowanych przypadków osób, które dzięki jego metodzie odzyskały prawidłowy wzrok.

Warto w tym miejscu dodać, że jak zwykle w takich sytuacjach do Bates'a trafiały najtrudniejsze przypadki, osoby najbardziej zdesperowane, którym nikt nie potrafił pomóc. To co jest również znamienne dla genialnych odkryć, to fakt że postać i sama metoda Bates'a jest stosunkowo mało znana i chociaż dzięki niemu na całym świecie żyją miliony dobrze widzących osób, to na naszym rodzimym gruncie mało który okulista w ogóle słyszał o takiej postaci i tej metodzie leczenia wzroku.

 Dr William H. Bates urodził się w Newark w Stanie New Jersey w 1860 r. Ukończył Cornell University w 1881, stopień medyczny uzyskał w 1885 w College of Physi-cians and Surgeons. Rozpoczął praktykę w Nowym Jorku, równocześnie pracując w Manhattan Eye and Ear Hospital, Bellevue Hospital (1886-1888) i w New York Eye Infirmary (1886-1896). Otrzymał tytuł profesora w wieku 26 lat, prowadził prace badawcze odkrywając wraz z zespołem między innymi adrenalinę, wykładał w New York Postgraduate Medical School and Hospital w latach 1886-1891. W 1886 zrezygnował z pracy w szpitalach zajmując się przez szereg lat pracami badawczymi. Po powrocie do praktyki pracował w Harlem Hospital (1907-1922). Książkę “Better Eyesight Without Glasses" opublikował po raz pierwszy w 1919 r., a więc niemal po trzydziestu latach leczenia pacjentów, pracy badawczej i naukowej — w wieku 59 lat.

Metoda Bates'a została rozwinięta i udoskonalona (o ile było to w ogóle możliwe) przez szereg jego następców i obecnie jest powszechnie uznawana, stosowana i nauczana w instytutach naturoterapii na całym świecie.
Bates prezentując wyniki swoich badań i rewelacyjne rezultaty stosowania swojej metody był w ostrej opozycji do naukowego establishmentu swoich czasów. Jak można zauważyć, ta książka jest w dużej mierze'polemiką z powszechnie wówczas akceptowanymi teoriami i praktyką leczenia wad i chorób oczu. Co więcej ta książka i zawarte w niej treści nie przystają również do współczesnych nam poglądów okulistów końca XX wieku. Posłużę się tutaj cytatami z pozycji wydanej w 1993 r. przez wydawnictwo W.A.B. Autorstwa okulisty dr Guy Lefebvre pt. “Zaburzenia wzroku" (wyd. oryg. 1991 r.). Przedstawione w niej opinie i poglądy jako żywo przypominają teorie z końca XIX w. cytowane przez Bates'a:


Quote
“(...) To pierwsze oznaki starczej nadwzroczności. Nie denerwuj się jednak, bo to nie żadna choroba. To efekt stwardnienia soczewki, która traci elastyczność i nie może odpowiednio się przekształcić, by umożliwić widzenie z bliska.
Jedynym lekarstwem są okulary (sic!). Wątpliwe pocieszenie, że nikogo to nie ominie".(str. 101)
Cóż za defetystyczna i pesymistyczna postawa. Przecież to tak jakby powiedzieć choremu pacjentowi: “wkrótce pan umrze, nie ma dla pana lekarstwa, możemy dać panu tylko środki przeciwbólowe. Ale niech się pan nie martwi, przecież każdy umiera".

W zestawieniu z faktami, z tysiącami udokumentowanych przypadków wyleczenia starczowzroczności, wreszcie po zapoznaniu się z rozdziałem 16 książki Bates'a traktującym o tej wadzie, czytelnik zyska możliwość wyrobienia sobie poglądu na to, jak można określić stanowisko francuskiego okulisty.

Inne nie mniej ponuro brzmiące wersy zaczerpnięte z tej aktualnej publikacji wyrażają opinie o beznadziejnie złych rokowaniach w przypadkach innych wad wzroku:

Quote
“(...) krótkowzroczność zwykła często zaczyna się w wieku szkolnym i czasami rozwija się bardzo gwałtownie. Na Boże Narodzenie dziecko czytało jeszcze 10/10, a podczas letnich wakacji nie widziało statku w dali i mrużyło oczy. Już przy krótkowzroczności l dioptria widoczność zmniejsza się o 2/10. Co roku będzie się zwiększać i nie ma na to rady. (sic!) w końcu sama się ustabilizuje (...). Czy można powstrzymać jej rozwój? Niestety nie, i nie ma znaczenia, czy nosi się okulary stale czy nie, czy zaczęło się je nosić wcześnie czy późno. I tak się rozwija. Nawet gdy pozornie się ustabilizuje, zawsze możliwy jest jej rozwój (...). Jedno jest pewne. Krótkowzroczność nie maleje z wiekiem", (str. 91)
Po zapoznaniu się z treścią książki Bates'a, czytelnik zdobędzie świadomość tego, że rzeczywiście jedno jest pewne: czas zmienić ustalone przed z górą stu laty poglądy dotyczące funkcjonowania i wad wzroku.

O ile same założenia i teoretyczne podstawy metody Bates'a bywały przyczyną sporów, o tyle nikt nie kwestionował jego rzeczywistych, nieraz graniczących z cudotwórstwem udokumentowanych w pracach naukowych i archiwach dokonań. Przypadki wyleczeń pozornie beznadziejnych przypadków, były przedmiotem badań i dociekań wielu współczesnych Bates'owi okulistów podejrzewających oszustwo naukowe, a nawet szarlatanerię. Jednakże sam Bates był zarówno lekarzem jak i naukowcem i jego praca spełniała wszelkie wymogi metodologii jak i weryfikacji przeprowadzonych badań i eksperymentów. Na koniec sami wyleczeni z przeróżnych chorób i wad wzroku stanowili naoczne świadectwo skuteczności metody.

Najbardziej chyba znanym przykładem jest historia wybitnego pisarza A. Huxley'a, który w wyniku długotrwałej i ciągle pogarszającej się wady wzroku, pomimo stosowania coraz mocniejszych szkieł, doszedł do stanu, gdy jego podstawowe zajęcie — czytanie, w wieku 46 lat stało się niemożliwe. Jego jedno oko było w stanie rozróżnić jedynie światło i ciemność, drugie zaś przy pomocy bardzo silnych okularów i ciągłym zakrapianiu atropiny pozwalało rozróżniać znaki wielkości 25 centymetrów z odległości niecałych trzech metrów. Przy czym widzenie powodowało bezustanne zmęczenie i napięcie. W 1939 r. Huxley po kilku miesiącach intensywnych ćwiczeń reedukacji wizualnej, mógł czytać bez okularów, zaś niemal niewidzące uprzednio oko, rozpoznawało na tablicy Snella literę wielkości 3 centymetrów z odległości 30 cm.

To co wydaje się najbardziej znamienne u Bates'a to podejście do pacjenta i jego choroby. Bates nie zastanawiał się, tak jak to czynią niemal wszyscy okuliści w jaki sposób dobrać pacjentowi najlepsze szkła. On myślał o tym jak można naprawdę pomóc danemu pacjentowi, czyli jak go wyleczyć z dolegliwości tak aby był w stanie zdrowia, czyli równowagi organizmu, aby mógł normalnie widzieć. 
Powiedzmy sobie jasno, że przepisanie okularów przez okulistę pacjentowi z wadą wzroku, absolutnie nie przybliża go do zdrowia! Często bywa nawet zupełnie odwrotnie. To tak jakby do chirurga przyszedł pacjent ze złamaną nogą, a ten patrząc na niego, nie składając i nie gipsując mu nogi obdarowałby pacjenta wózkiem inwalidzkim i proszkami uśmierzającymi ból, mówiąc: “no o co chodzi, przecież może się pan poruszać."


Bates nie dawał wózka, on jak prawdziwy lekarz po prostu leczył ludzi z ich dolegliwości.

Ciekawym i jakże nowatorskim wątkiem w pracach Bates'a było odkrycie wzajemnych powiązań ciała, umysłu, pamięci i wyobraźni.

Funkcjonowanie i sposób działania zastosowanych przez Bates'a technik stało się tak naprawdę zrozumiałe na gruncie współczesnej psychologii, dopiero w ostatnich dwudziestu latach. Techniki pracy z wyobraźnią, ruchy i ustawienie pozycji ciała, ogólna koncepcja relaksacji, paradoksalna technika “gorszego widzenia", nakładanie obrazu wyobrażonego na rzeczywisty, technika punktu, nacisk na stresogenne podstawy chorób oczu i ich nierozłączny związek z umysłem, to wszystko są przecież odkrycia psychologii końca lat 70. i 80. naszego stulecia!
Odkrycie efektu sprzężenia zwrotnego, przy którym wyleczenie wady wzroku, a często samo dojście pacjenta do stanu “centralnej fiksacji" pozwala na uwolnienie chorego od stresu stricte psychologicznego, to rzecz tak doniosła, że psychologowie i psychiatrzy powinni chylić czoła, gdyż daje im to narzędzie do obejścia metody i drogi analizy danego przypadku, na rzecz działania bezpośredniego poprzez skoncentrowanie się na (w tym przypadku) zmyśle wzroku i ewentualne późniejsze pogłębienie efektu terapeutycznego tradycyjnymi technikami.

Bates z iście amerykańskim pragmatyzmem, bynajmniej nie pomijając kwestii etiologii choroby, skoncentrował się głównie na pytaniu jak ją wyleczyć. Stąd też niektóre z proponowanych przez niego ćwiczeń mogą się wydać paradoksalne i absurdalne, lecz one głównie i to w skuteczny sposób odpowiadają na pytanie: jak?

Pragnę w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że jedna z bardzo skutecznych psychologicznych technik terapeutycznych rozwinięta pod koniec lat osiemdziesiątych naszego stulecia, NLP (programowanie neurolingwistyczne) jest jakby żywym odbiciem praktycznych idei Bates'a. Na bazie NLP można wyjaśnić tak wysoką skuteczność metody Bates'a.

Zakładając, że w ciągu naszego życia ukształtowaliśmy w naszej psychice i w naszym ciele zespół programów odpowiadających na sytuacje powtarzalne i podobne, i że mamy niemal stuprocentową tendencję do powtarzania i stosowania tych programów (w dosyć ubogiej i niewielkiej wbrew pozorom wariacji), możemy stwierdzić, że posiadamy (w przypadku wady wzroku) “program" niewłaściwego używania zmysłu wzroku. Tak, tak, całego zmysłu, a nie tylko oka. Jedynym możliwym rozwiązaniem jest “przeprogramowanie" tej niepożądanej tendencji, czy też sytuacji. Te programy na poziomie fizjologicznym to tendencja do przebiegu informacji w mózgu po stale tych samych sieciach neuronowych, kodujących metodą ciągłych powtórzeń wciąż ten sam układ.
Czy ten układ jest ogólnie korzystny czy nie z punktu widzenia naszych interesów, dla naszego superkomputera — mózgu nie ma najmniejszego znaczenia.

Zmiana programu wymaga wytworzenia nowej neuronowej “ścieżki" informacyjnej i nie jest to takie proste.
Otóż w świetle ostatnich odkryć, techniki zaproponowane przez Bates'a dzięki zastosowaniu paradoksu, wizualizacji, nakładania obrazów wyobrażonych na faktycznie widziane, lub prawie widziane, poprzez widzenie “gorsze" tam gdzie dotychczas widziało się lepiej, oraz dzięki rewelacyjnej, niemal mistycznej (o czym za chwilę) technice czarnej kropki, okazują się być ogromnie skuteczne w owym “przeprogramo-wywaniu" ścieżek neuronowych, którymi podążały dotychczas impulsy z bitami informacji.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę psychologów na to, jak niezmiernie ważne i doniosłe w znaczeniu są implikacje wynikające z odkrytych przez Bates'a korelacji pomiędzy poprawą stanu zdrowia oczu i zdrowia psychosomatycznego, a co za tym idzie, zadziwiających postępów w nauce dzieci w klasach (szkołach) specjalnych (rozdz. 22), jak również na wpływ wielomiesięcznego procesu leczenia wzroku na wyleczenie chorych na ciężką nerwicę (rozdz. 23). Rzecz, która teraz u progu XXI w zaczyna docierać do naszej świadomości, została następująco zdiagnozowana przez Bates'a: “napięcia wzroku i wynikająca z niego wada refrakcji, jest tylko zewnętrznym przejawem napięcia umysłowego".

Bates oczywiście nie rozpatrywał zagadnień wad wzroku z powyżej zaprezentowanego punktu widzenia. Z prostotą geniuszu swojego rodaka Edisona doszedł do wniosku, że jeżeli zaszedł proces powiedzmy niekorzystny, to należy go odwrócić. Zatem jeżeli przy bliskowzroczności oś gałki ocznej jest zbytnio wydłużona, to dlaczego nie miałaby z powrotem ulec spłaszczeniu. Jeżeli zaś przy dalekowzroczności uległa spłaszczeniu, to też nie ma przeszkód, żeby ją wydłużyć.
Odpowiedź na pytanie jak, zajęła mu ponad dwadzieścia lat naukowych badań i dociekań, lecz na szczęście dla nas ta odpowiedź zawarta jest w tej oto książce.

Niektórzy mogą twierdzić, że Bates nie był tak bardzo odkrywczy i nowatorski, jako że metody leczenia wzroku podobne w założeniach, a nawet sposobach obecne były we wschodnich systemach leczniczych i medytacyjnych od tysięcy lat.

Technika relaksacji to pierwszy z licznych przykładów, inny to centralna fiksacja, której dokładny odpowiednik nazywa się tratak w medycynie ajurwedycznej, a liczne sylaby, mandałe lecznicze, jantry i specjalne leczące wzrok obrazki z sylabami (zobacz tył okładki) wraz z odpowiadającymi im technikami patrzenia na nie, mogą stanowić odpowiedniki dynamicznej relaksacji wzroku osiąganej w Bates'owskich ćwiczeniach przesuwania i kołysania.

 Lecz wielkość Bates'a polega na samodzielnym dojściu do tych rozwiązań i spójności całego systemu, wobec braku jakiegokolwiek odpowiednika w systemie nauki zachodniej czy wschodniej.

Te nasuwające się zbieżności ze wschodnimi systemami leczenia i medytacji wskazują na fakt jak wielką ilość wiedzy i informacji czerpał Bates z własnego doświadczenia i własnej intuicji. Jest coś fascynującego nawet w tak prostym ćwiczeniu jak palming. Osobiście cierpię na niewielką wadę blisko wzroczności i tłumacząc tę książkę zacząłem wypróbowywać niektóre spośród podanych ćwiczeń. Doświadczenie z palmingiem okazało się niespodziewanym przeżyciem. Polegało to po pierwsze na tym, iż okazało się że zobaczenie czarnego koloru wcale nie jest takie łatwe jak się to na pozór wydaje! Początkowo wykonując to ćwiczenie od razu zobaczyłem dość intensywny czarny kolor, ale szybko zorientowałem się, że sam siebie po prostu oszukuję, że przesuwają się jaśniejsze, a nawet żółtawe plamy, jakieś błyski i że wcale nie jest czarno, ale dość szaro.

Palming okazał się swoistym testem prawdy. Miarą stopnia samo oszukiwania się.
Wówczas zgodnie z sugestią Bates'a zacząłem przypominać sobie czarne przedmioty, takie jak fortepian, gumowce, lakierki, kot, studnia, dziura itp. I proszę sobie wyobrazić, że te przedmioty nie chciały być przed oczyma mojej wyobraźni stuprocentowo czarne, nie chciały osiągnąć takiej czerni jaką prezentowały w rzeczywistości. Gdy jednak okiem wyobraźni udałem się w głąb wyimaginowanej studni, zrobiło się coraz ciemniej i po jakimś czasie prawie całkiem czarno. I wtedy zdarzyła się rzecz niesłychana, mój umysł zareagował nagłym lękiem i rozjaśnił obraz. Poczułem brak odniesienia i poczucia bezpieczeństwa w tego rodzaju absolutnej czerni, na zasadzie: lepsze znane piekiełko niż nieznany raj.

Było to dotknięcie nieznanego, stanu pełnej relaksacji wzroku, stanu od którego mój umysł niechętny zobaczeniu odległych przedmiotów nieświadomie cały czas umyka. I natychmiast pojawiła się refleksja: proste ćwiczenie, a jakie walory poznawcze.

Inne refleksje to narzucające się relacje pomiędzy systemami medytacyjnymi praktykowanymi szczególnie w buddyzmie tybetańskim wadżra-jana, oraz we wcześniejszej od buddyzmu tybetańskiej tradycji dzogczien i bon. Otóż systemy te wykorzystują w wielkiej mierze techniki medytacyjne oddziaływające między innymi na zmysł wzroku. O ile wadżrajana kładzie nacisk na budowane w wyobraźni wizualizacje przedstawiające najróżniejsze sceny wypełnione postaciami bodhissatwów, daków, dakiń i nieraz wielkiej liczby innych postaci, odwzorowanych na tradycyjnych malowanych na płótnie obrazach — tankach.
O tyle system dzogczien stosuje metody bardziej “inwazyjne", czyli długotrwałe wpatrywanie się w niebo, przestrzeń, a nawet w słońce. Kolejną techniką w dzogczien to 49-dniowe odosobnienie adepta w absolutnej ciemności. Takie odosobnienie w ciemności to przecież niemalże długotrwały palming.
Tybetańczycy są przekonani, że oczy łączą się specjalnym kanałem energetycznym bezpośrednio z sercem. Ten kanał nosi nazwę kati i łączy oczy z pustą fizjologicznie przestrzenią wewnątrz fizycznego serca, gdzie mieści się cielesny odpowiednik wyższego stanu uogólnionej świadomości rigpa.

Kolejną wskazówką pozwalającą domniemywać, że rozwój poprawnie pracującego zmysłu wzroku może prowadzić do rozwoju ducha, są zdolności siddhi rozwijane przez wielkich praktykujących joginów. Jedną z takich zdolności to nadzwyczajnie ostry wzrok (np. możliwość przeczytania na znajdującej się na horyzoncie butelce napisu “Coca-Cola"). Umysł i ciało działają na zasadzie sprzężeń zwrotnych.

Jeżeli usprawnimy, któryś z naszych organów, usprawnimy także umysł. Wzrok to nasza główna brama percepcji otaczającego świata. Bates stwierdził, że dobrze ześrodkowany wzrok, to dobrze ześrodkowany umysł. Dobry wzrok to także wzrok zrelaksowany. Mając takie właśnie “dobre spojrzenie" na pewno możemy nie obawiać się żadnych chorób, czy to umysłowych, czy to cielesnych, bowiem każda choroba bierze swój początek z umysłu.

Dzięki tej książce możemy wyleczyć nasz wzrok. Doprowadzić go do optymalnego, zdrowego i naturalnego stanu. Możemy odzyskać spokój w oczach i spokój umysłu. Mieć lepsze spojrzenie na świat. Nie jest to kolejne dzieło będące owocem objawienia jakiegoś dyletanta. Jest to owoc kilkudziesięcioletniej pracy naukowej, badawczej i przede wszystkim terapeutycznej lekarza, który osobiście wyleczył dziesiątki tysięcy pacjentów z wad i chorób oczu. Geniusza, który żył na przełomie wieków, i który ze zrozumiałych względów nie bardzo jest znany i doceniany przez okulistów, a szczególnie optyków.

OBY TA PRACA PRZYNIOSŁA KORZYŚĆ I POŻYTEK WSZYSTKIM, KTÓRZY SIĘ Z NIĄ ZETKNĄ.

Rozdział l
Teoria i fakty

Większości autorów prac naukowych z dziedziny okulistyki wydaje się, że ostatnie słowo o problemach refrakcji (odchylenie fal światła wewnątrz oka) zostało wypowiedziane. Zgodnie z przedstawionymi teoriami to ostatnie słowo brzmi bardzo przygnębiająco. Obecnie niemal każdy człowiek ma jakąś formę błędu refrakcji. Na choroby te, które nie tylko powodują pogorszenie się samopoczucia, ale często są dokuczliwe i niebezpieczne, nie ma sposobu leczenia, środków łagodzących, oprócz optycznych protez — znanych jako okulary. We współczesnych warunkach życia nie istnieją także sposoby profilaktyki.

Jest dobrze znanym faktem, że ciało człowieka nie stanowi doskonałego mechanizmu, podczas procesu ewolucji natura kilkakrotnie popełniła błąd polegający na niedostatecznym przystosowaniu. Pozostawiła na przykład takie “skamieniałości" jak wyrostek robaczkowy. Ale o największą nieudolność podejrzewa się ją przy konstrukcji oka. Okuliści jednomyślnie twierdzą, że organ wzroku nigdy nie został przystosowany do takiego sposobu używania jaki mamy obecnie.

Ewolucja oka była zakończona tysiące lat przed wynalezieniem druku, sztucznego oświetlenia, czy kina. W czasach prehistorycznych oko doskonale służyło pierwotnemu człowiekowi. Był on myśliwym, pasterzem, rolnikiem, wojownikiem. Potrzebował przeważnie dalekowzroczno-ści, stąd oko w stanie wypoczynku (braku napięcia) jest przystosowane do dalekowzroczności. W normalnym stanie wrażenia wzrokowe powinny być odbierane w sposób równie pasywny jak to ma miejsce w przypadku zmysłu słuchu, nie wymagając jakiegokolwiek napięcia mięśni. Krótkowzroczność, jako stan przejściowy, była wyjątkiem wymagającym dostosowania napięcia mięśni na tak krótki okres, że stawało się to osiągalne bez jakiegokolwiek dostrzegalnego obciążenia mechanizmu akomodacji (dostosowania widzenia oka z różnych odległości).
Nowe wymagania wobec oka pojawiły się w sposób niezaprzeczalny, gdy człowiek nauczył się porozumiewać z innymi za pomocą słowa pisanego i drukowanego. Obejmowały one początkowo pewną grupę osób, lecz stopniowo rozszerzały się na coraz to większą populację, aż do czasów współczesnych, gdy dotyczy to wszystkich mieszkańców cywilizowanych krajów. Kilkaset lat temu, nawet książęta nie uczyli się czytać i pisać. Teraz zmuszamy każdego do chodzenia do szkoły, bez względu na to, czy sobie tego życzy, czy nie. Nawet malutkie dzieci są wysyłane do przedszkoli. Kilka pokoleń temu książki były drogie i nie tak rozpowszechnione, jak obecnie.

Dzisiaj, dzięki wszelkiego rodzaju stacjonarnym i obwoźnym bibliotekom stały się dostępne dla każdego. Nowoczesne gazety, z nie kończącymi się kolumnami źle wydrukowanej papki do czytania, są ogólnie dostępne dzięki opracowaniu technologii pozyskiwania papieru z drewna, co jest zaledwie wczorajszym odkryciem. Także stosunkowo niedawno świece zostały zastąpione przez różne formy sztucznego oświetlenia, co skłania nas do przedłużania naszych zajęć i rozrywek na te godziny, podczas których człowiek prymitywny zmuszony był wypoczywać. Wynalazek kina staje się dopełnieniem tego destrukcyjnego procesu.

Czy byłoby rozsądne oczekiwać, że Natura winna przewidzieć cały ten rozwój i stworzyć organ, który mógłby podołać wszystkim nowym wymaganiom? Powszechnie akceptowane przeświadczenie dzisiejszej okulistyki mówi nam, że Natura nie mogłaby tego dokonać i że tego nie zrobiła, jak również powiada się, że chociaż proces cywilizacji zależy bardziej od zmysłu wzroku, niż od któregokolwiek z innych zmysłów, organ wzroku został niedostatecznie przystosowany do stojących przed nim zadań.

Wiele faktów wydaje się potwierdzać taki wniosek. Podczas gdy prymitywny człowiek, jak się okazuje, niewiele cierpiał z powodu wad wzroku, można śmiało stwierdzić, że z pośród dziesięciu osób w wieku powyżej 21 lat, żyjących w cywilizowanych warunkach, dziewięcioro z każdej dziesiątki cechować będzie wada wzroku. Wraz z wiekiem proporcje wzrastają tak, że staje się niemal niemożliwe znalezienie osoby w wieku 40 lat pozbawionej wad wzroku. Większość statystyk udowadnia takie zestawienie.

Od ponad stu lat lekarze poszukują sposobów, aby naprawić szkody wyrządzone ludzkiemu oku przez cywilizację. Niemcy, dla których ta sprawa ma znaczenie militarne wydali miliony dolarów na różne badania, jednakże bez żadnego pożytku. Większość metod, które w sposób tajny były stosowane w celu leczniczym lub profilaktycznym pomagało niewiele, albo wcale. Niektóre przedstawiały pełen nadziei obraz sytuacji, ale ich wnioski końcowe były pozbawione całkowicie faktów.
Niewiele powiedziano o tryumfującej metodzie postępowania, czyli używaniu sztucznych soczewek, które kompensują błąd refrakcji oka, oprócz tego, że wynalazek ten neutralizuje efekty działania wielu czynników, podobnie jak kule umożliwiają kulawemu spacer. Panuje także przekonanie, że okulary pomagają czasem powstrzymać proces pogarszania się wzroku, lecz każdy okulista wie, że ich przydatność do tego celu jest znikoma. W przypadku myopii (krótkowzroczności), począwszy od roku 1916 niektórzy okuliści stwierdzili, że okulary i dotychczasowe metody leczenia “niestety nie przynoszą pożytku" zarówno w profilaktyce, jak i w zapobieganiu powiększania się błędu refrakcji lub rozwoju bardzo poważnych komplikacji, z którymi jest to często związane.

Moje obserwacje zgromadzone w trakcie ponad trzydziestu lat badań procesu refrakcji ludzkiego oka w pełni potwierdziły wnioski co do nieprzydatności wszystkich wymienianych metod profilaktyki i leczenia błędów refrakcji. Bardzo wcześnie wysnułem przypuszczenie, że nie istnieją dostępne środki służące rozwiązaniu tego problemu.

Każdy okulista wie z doświadczenia, że teoria o nieuleczalności błędów refrakcji nie odpowiada zaobserwowanym faktom. Wcale nierzadkie są przypadki spontanicznego ozdrowienia lub zmiany jednej formy wady na inną. Mocno zakorzenione przyzwyczajenie każe raczej ignorować te kłopotliwe fakty, niż je wyjaśniać. Na szczęście dla tych, którzy uważają za konieczne podtrzymywanie starych teorii za wszelką cenę, rola jaką przypisuje się soczewce oka w akomodacji oferuje w większości przypadków wiarygodny sposób wytłumaczenia.

Zgodnie z tą wykładaną na uczelniach teorią, oko by widzieć na różne odległości zmienia swoją ogniskową poprzez zmianę krzywizny soczewek. Zatem aby wyjaśnić zmienność w teoretycznie trwałym błędzie refrakcji, teoretycy opracowali bardzo pomysłową ideę, zgodnie z którą soczewki mają możliwość zmiany swojej krzywizny nie tylko dla celów prawidłowej akomodacji, lecz również w celu wyrównania lub wytworzenia błędów akomodacji. W przypadku hipermetropii (współcześnie, aczkolwiek nie całkiem prawidłowo nazywanej dalekowzrocznością, ponieważ pacjent z wadą tego typu nie może widzieć ostro ani z daleka, ani z bliska) gałka oczna jest za bardzo cofnięta i wszystkie promienie światła — zarówno te pochodzące z odbicia od przedmiotów znajdujących się blisko, jak i te pochodzące od przedmiotów oddalonych, ogniskują się poza siatkówką, zamiast na niej. W przypadku miopii (krótkowzroczności) odległość do siatkówki jest zbyt duża i podczas gdy rozbieżne promienie z blisko położonych obiektów dochodzą do punktu na siatkówce, to promienie biegnące równolegle pochodzące z odbicia od przedmiotów odległych, nie osiągają siatkówki.

Przypuszcza się, że obie te wady są trwałe, jedne nabyte, drugie wrodzone. Zatem osoby, które raz wykazują hipermetropię lub krótkowzroczność, zaś innym razem są wolne od tych wad lub ich stopień się zmniejsza wykluczają wysunięcie przypuszczenia, że nastąpiła u nich zmiana w ukształtowaniu gałki ocznej. Z tego powodu w przypadku zmniejszenia lub zaniku hipermetropii proponuje się nam wiarę w to, że oko w procesie widzenia zarówno z bliska, jak i z daleka, powoduje wzrost krzywizny soczewki wystarczający do tego, aby skompensować w całości lub częściowo spłaszczenie gałki ocznej. W krótkowzroczności — przeciwnie — powiada się, że oko działa na odwrót w celu wytworzenia odmiennych, gorszych warunków. Zgodnie z teorią należy wierzyć, że tzw. “mięsień rzęskowy" (obwódka rzęskowa) kontroluje kształt soczewek poprzez możliwość większego lub nieco mniejszego trwałego skurczu, przez co utrzymuje soczewki w stanie wypukłym.

Te kuriozalne stwierdzenia dotyczące dokonań oka wydają się nienaturalne nawet laikowi, ale okuliści wykazują tendencję do pobłażliwego traktowania tych zjawisk jako wrodzonych dla organu wzroku, tak że podczas dopasowywania okularów stało się zwyczajem zakrapianie atropiny — kropli znanych każdemu, kto odwiedzał okulistę, aby sparaliżować mięsień rzęskowy i tym samym zapobiec zmianom krzywizny w soczewkach, a więc doprowadzić do uwydatnienia “ukrytej hipermetropii" i pozbycia się “oczywistej bliskowzroczności".

Uważa się, że interferencja soczewek ma wpływ jedynie na zmniejszanie stopnia wady refrakcji i to tylko podczas pierwszych lat życia człowieka. Dla osób w starszym wieku, a zwłaszcza po przekroczeniu czterdziestego piątego roku życia, nigdy nie znaleziono wiarygodnego wytłumaczenia.

Zaniknięcie astygmatyzmu lub zmiany w jego postaci powodują jeszcze większe zakłopotanie wśród teoretyków. Ta wada wzroku jest z reguły spowodowana niesymetrycznymi zmianami w zakrzywieniu rogówki objawiającymi się niemożnością ześrodkowania promieni światła w jakimkolwiek punkcie. Co powoduje, że oko ma jedynie ograniczone możliwości przezwyciężenia tego stanu. Dodatkowo astygmatyzm może pojawiać się i znikać z równą łatwością jak inne wady refrakcji. Jest dobrze znanym faktem, że niektóre osoby mogą same wytwarzać ten stan. Niektórzy potrafią wytworzyć wadę trzech dioptrii (dioptria jest siłą ześrodkowania (focusing) potrzebną do zogniskowania równoległych promieni światła w jeden punkt na odległość jednego metra). Osobiście potrafię wytworzyć wadę o wielkości 1,5 dioptrii.

Badając tysiące par oczu w New York Eye and Ear Infirmary, jak również w innych lecznicach, obserwowałem wiele przypadków w których błędy refrakcji spontanicznie cofały się lub zmieniały swoją formę i nie byłem w stanie tych faktów ani zignorować, ani przekonująco wyjaśnić z pomocą ortodoksyjnych teorii, nawet jeśli takowe były dostępne. Jeżeli błędy refrakcji są nieuleczalne, nie mogą tym samym spontanicznie się cofać, ani zmieniać swojej formy.

Z biegiem lat odkryłem, że krótkowzroczność i hipermetropia, podobnie jak astygmatyzm mogą być wywoływane na życzenie, że krótkowzroczność nie jest, jak sądzono przez długi czas, związana z używaniem wzroku do oglądania blisko położonych obiektów, ale jest związana z napięciem oka obserwującego obiekty dalekie. Napięcie przy patrzeniu blisko jest związane z hipermetropia, ponadto żaden błąd refrakcji nie był trwałym uwarunkowaniem. Odkryłem także, że niewielkie wady wzroku mogą być wyeliminowane, zaś wady poważniejsze mogą być znacznie zmniejszone.

Próbując rozwiązać te problemy przebadałem dziesiątki tysięcy par oczu i im więcej gromadziłem faktów, tym trudniejsze stawało się pogodzenie ich z panującymi teoriami. Na koniec przeprowadziłem serię badań oczu człowieka i niższych zwierząt — rezultaty, które przekonały zarówno mnie jak i innych badaczy wykazały, że to nie soczewki spełniają zasadniczą rolę w procesie akomodacji, ale że proces dostosowania oka potrzebny do ostrego widzenia na różne odległości jest taki sam jak w aparacie fotograficznym i odbywa się poprzez zmianę długości tego organu dzięki pracy mięśni znajdujących się na zewnątrz gałki ocznej. Równie przekonujące były dowody, że błędy refrakcji, włączając w to starczowzroczność (presbjopia — zesztywnienie soczewek, powodujące trudności akomodacji i utrudniające bliskie widzenie) nie są spowodowane zmianami organicznymi polegającymi na zmianie kształtu gałki ocznej lub na organicznych zmianach w soczewkach, ale na funkcjonalnych przeszkodach w pracy mięśni na zewnątrz gałki ocznej i z tego powodu są możliwe do wyeliminowania.

Przedstawiając te wyniki badań jestem w pełni świadomy, że podważani bezdyskusyjny od blisko stulecia stan wiedzy o oftalmologii (okulistyce), ale do moich wniosków doszedłem dzięki faktom w sposób na tyle przemyślany, iż sam jestem teraz zdziwiony swoimi niegdysiejszymi wahaniami. W tym czasie znacznie zmniejszyłem moją wadę krótkowzroczności, jednakże chciałbym pozostać na tyle konserwatywny, żeby rozróżniać krótkowzroczność czynnościową, którą jestem w stanie wyeliminować albo zmniejszyć, od krótkowzroczności organicznej, którą zgodnie z ortodoksyjną tradycją chwilowo zgadzam się traktować jako nie poddającą się poprawie.

Rozdział 2
Symultaniczna retinoskopia

Większość moich informacji dotyczących sposobu działania oka zdobyłem dzięki retinoskopii symultanicznej, czyli klinicznym badaniom siatkówki. Retinoskop jest urządzeniem używanym do badania i pomiarów refrakcji oka. (Pozwala skierować strumień światła poprzez odbicie od lustra.) Elektryczne lub naturalne światło za pomocą lustra jest kierowane wąskim strumieniem do oka poprzez źrenicę. Patrząc poprzez przyrząd można zaobserwować część źrenicy wypełnionej światłem, która w normalnym ludzkim oku, z uwagi na zabarwienie siatkówki ma czerwonawo-żółty kolor. Jeżeli oko jest dokładnie skierowane na punkt z którego czynimy obserwacje, możemy także zauważyć cień na krawędzi źrenicy i właśnie zachowanie się tego zaciemnienia w trakcie ruchów lustra w różnych kierunkach pozwala na zdiagnozowanie stanu refrakcji oka.

Jeżeli aparat jest używany z odległości sześciu stóp1 od badanego oka, a cień porusza się w kierunku przeciwnym do ruchów zwierciadła, oko wykazuje krótkowzroczność. Jeżeli cień porusza się w tym samym kierunku co zwierciadło, oko jest w stanie normalnego, prawidłowego widzenia lub wykazuje hipermetropię. W przypadku hipermetropii ruch jest bardziej wyraźny niż w stanie normalnym i fachowiec może zazwyczaj określić różnicę pomiędzy tymi dwoma stanami na podstawie charakteru tego ruchu. W przypadku astygmatyzmu ruch jest zupełnie inny w różnych południkach. (Południk jest pionową linią przeprowadzoną patrząc od przodu pomiędzy biegunami gałki ocznej.) Aby wyznaczyć stopień błędu lub prawidłowo dokonać rozróżnienia pomiędzy hiperme-tropią a stanem normalnym lub też pomiędzy różnymi rodzajami astygmatyzmu, z reguły stosuje się próby z soczewkami umieszczonymi przed 11 stopa to 30,48 centymetra.okiem badanego.
Jeżeli lustro jest wklęsłe zamiast płaskiego, powyżej opisane ruchy będą odwrócone, jednakże płaskie lustra są współcześnie najczęściej używane.
Tablica Snella2, oraz próbne soczewki mogą być używane jedynie w szczególnie sprzyjających warunkach, ale retinoskop może być używany wszędzie. Jest nieco łatwiej stosować go w zaciemnionym pomieszczeniu, niż przy pełnym świetle, ale może być używany w każdych warunkach, nawet przy ostrym świetle słońca świecącym wprost do oka. Może być także stosowany w bardzo niesprzyjających warunkach.

Aby zmierzyć refrakcję za pomocą testu Snella lub próbnych soczewek potrzeba sporo czasu, nawet do kilku godzin. Z pomocą retinoskopu można ten czas ograniczyć do kilku sekund. Za pomocą wcześniejszych metod nie byłoby możliwe otrzymanie jakichkolwiek informacji o refrakcji oka np. baseballisty w momencie obrotu, uderzenia piłki i w chwili po uderzeniu. Ale przy pomocy retinoskopu staje się całkiem łatwe określenie czy jego wzrok jest prawidłowy, czy też jest krótkowidzem, daleko-widzem, astygmatykiem w czasie gdy wykonuje wymienione czynności. Jeżeli zaobserwujemy jakieś błędy refrakcji, możemy dokładnie określić ich stopień poprzez szybkość poruszania się zaciemnienia.

Przy użyciu tablicy z testem (np. Snella) oraz próbnych soczewek wyniki badań są określone poprzez relacje pacjenta z tego co on widzi. Jednakże podczas badań pacjent częstokroć bywa na tyle podenerwowany, że nawet nie wie co widzi lub nie potrafi rozróżnić, które okulary poprawiają jego widzenie, a które pogarszają. Ponadto ostrość wzroku nie jest wiarygodnym dowodem dotyczącym refrakcji. Pacjent z dwiema dioptriami krótkowzroczności może widzieć dwa razy lepiej od innego pacjenta z takim samym błędem refrakcji. Wyniki badań uzyskane za pomocą tablic testowych są w rzeczywistości całkowicie subiektywne, podczas gdy badania za pomocą retinoskopu są w całości obiektywne, niezależne w najmniejszym stopniu od wypowiedzi pacjenta.

Reasumując: o ile badanie refrakcji poprzez użycie tablic oraz próbnych soczewek wymaga sporej ilości czasu i może być wykonane jedynie w specjalnie stworzonych sztucznych warunkach, zaś rezultaty nie zawsze są wiarygodne, o tyle retinoskop może być używany we wszystkich
2Herman Snellen (1835-1908) słynny holenderski oftalmolog, profesor oftalmologii na uniwersytecie w Ultrechcie, dyrektor Netherlandic Eye Hospital. Współcześnie używane standarty ostrości wzroku zostały opracowane i zaproponowane przez niego, podobnie jak sposób badania ostrości wzroku.

Tablica sprawdzająca (Snella) służy do mierzenia ostrości wzroku. normalnych i nienaturalnych warunkach w zastosowaniu zarówno do oka człowieka, jak i zwierząt, zaś na rezultatach jego prawidłowego zastosowania można w pełni polegać. Retinoskop nie może znajdować się bliżej niż sześć stóp od oka, w przeciwnym wypadku badany może stać się podenerwowany, zaś refrakcja, z powodów, które będą omówione później, ulegnie zmianie i tym samym wyniki badań nie będą wiarygodne. Przy badaniu zwierząt staje się często konieczne badanie z jeszcze większej odległości.

Od trzydziestu lat używam retinoskopu do badania refrakcji oka. Przebadałem oczy dziesiątkom tysięcy dzieci szkolnych, setkom niemowląt, tysiącom zwierząt takich jak koty, psy, króliki, konie, krowy, ptaki, żółwie i ryby. Używałem retinoskopu gdy badani byli zrelaksowani oraz gdy byli podekscytowani, również gdy ja sam byłem zdenerwowany, gdy byli przebudzeni i podczas snu, a nawet gdy byli pod wpływem chloroformu. Badania prowadziłem w ciągu dnia i w nocy, gdy badani byli wypoczęci oraz gdy byli zdenerwowani, gdy usiłowali widzieć i gdy nie robili wysiłków, wówczas gdy kłamali i gdy mówili prawdę, gdy powieki były częściowo przymknięte przysłaniając część źrenicy, gdy źrenica była rozszerzona, a także gdy była zwężona, gdy oko poruszało się ze strony na stronę, z góry na dół i w innych kierunkach.

W ten sposób odkryłem wiele faktów, które nie były wcześniej znane i których nie byłem w stanie pogodzić z dotychczasową wiedzą w tej dziedzinie. Doprowadziło to do przeprowadzenia eksperymentów, o których już wspomniałem. Wyniki zgodne były z moimi wcześniejszymi ustaleniami i spowodowały odrzucenie w całości wiedzy prezentowanej przez ortodoksyjną oftalmologię na temat akomodacji i błędów refrakcji.

Rozdział 3
Prawda o akomodacji

Wyniki moich eksperymentów udowodniły, że soczewka nie odgrywa roli w procesie akomodacji. Ten fakt jest potwierdzony przez liczne badania oczu dorosłych i dzieci o normalnym wzroku, z wadami refrakcji, a także z ambliopią (niedowidzeniem o nieokreślonej przyczynie) oraz u dorosłych po usunięciu soczewek z powodu katarakty.
Jak już zostało powiedziane dooczne zakropienie atropiny powoduje (jak się przypuszcza) zablokowanie procesu akomodacji poprzez sparaliżowanie mięśnia kontrolującego kształt soczewek. Ten model działania jest generalnie akceptowany przez każdą książkę o tej tematyce, tak więc w celu wyeliminowania przypuszczalnego wpływu soczewek na stan refrakcji stosuje się to lekarstwo podczas dopasowywania okularów do oczu pacjenta.

W dziewięciu przypadkach na dziesięć otrzymywane wyniki zastosowania atropiny podtrzymują teorię zgodnie z którą używa się tych kropli, ale w dziesiątym przypadku tak się nie dzieje i każdy okulista z jakimkolwiek doświadczeniem odnotował ten co dziesiąty przypadek. Wiele spośród nich zostało odnotowanych w fachowej literaturze i wiele z nich mogłem zaobserwować w toku mojej praktyki. Zgodnie z teorią atropina powinna ujawniać ukrytą dalekowzroczność w przypadkach widzenia normalnego lub dalekowzrocznego, oczywiście pod warunkiem, że pacjent jest w wieku, w którym soczewki zachowują swoją elastyczność. Jednakże faktyczny stan jest taki, że atropina czasami wywołuje krótkowzroczność albo zmienia dalekowzroczność w krótkowzroczność, a u osób powyżej siedemdziesiątego roku życia spowoduje zarówno któtko- jak i dalekowzroczność, gdyż przypuszcza się, że ich soczewki są twarde jak kamienie, jak również w wielu przypadkach są zajęte przez kataraktę. Pacjenci z pozornie normalnym wzrokiem po użyciu atropiny rozwiną daleko- lub krótkowzroczny astygmatyzm albo astygmatyzm mieszany. W pozostałych przypadkach lekarstwo nie przeszkadza w akomodacji, ani nie zmienia refrakcji w żaden sposób. Ponadto badani po zastosowaniu atropiny dzięki rozluźnieniu oczu byli zdolni do odczytania czcionek o rozmiarze 5 pt (najmniejszy typ czcionki używany obecnie — zobacz ilustrację — przykład w rozdz. 14) z odległości piętnastu centymetrów. Ponadto przypuszczalnie atropina daje odpoczynek oczom przynosząc ulgę przepracowanym mięśniom.

W leczeniu zeza i niedowidzenia często stosowałem atropinę w lepszym oku przez okres ponad roku w celu zachęcenia do używania niedowidzącego oka. Pod koniec tego czasu, wciąż pod wpływem atropiny, oczy stawały się zdolne przez okres kilku (czasem mniej) godzin do czytania czcionek o rozmiarze 5 pt z odległości piętnastu centymetrów. Poniższy przykład jest jednym z wielu przypadków, które mógłbym zacytować.

Chłopiec w wieku dziesięciu lat cierpiał na dalekowzroczność, lewe lepsze oko miało wadę trzech dioptrii. Po zakropieniu atropiny dalekowzroczność wzrastała do czterech i pół dioptrii, zaś widzialność obniżyła się do poziomu 20/200 (200/200 to stan normalny, gdzie licznik wskazuje na odległość w stopach z jakiej pacjent może widzieć literę na tablicy testowej np. Snella, zaś mianownik wskazuje na odległość z jakiej ta litera winna być rozpoznawana). Przy pomocy wypukłych szkieł o mocy czterech i pół dioptrii pacjent mógł widzieć na odległość, zaś po dodaniu następnego wypukłego szkła czterech dioptrii, był zdolny czytać czcionki 5 pt z odległości dwunastu i pół centymetra. Atropina była stosowana przez okres jednego roku, zaś źrenica była rozszerzona maksymalnie. W międzyczasie prawe oko było leczone moją własną metodą, która zostanie tutaj opisana. Z reguły oko, które jest w ten sposób leczone przenosi poprawę swego stanu na drugie, jednak w tym przypadku tak się nie stało. Po upływie roku ostrość wzroku prawego oka stała się normalna (tzn. bez wady), ale stan lewego oka był bez zmian, dokładnie taki sam jak przed rokiem, czyli 20/200 ostrość na odległość przy niemożności czytania bez okularów. Stopień dalekowzroczności nie zmienił się. Wciąż pod wpływem atropiny, przy rozszerzonych do maksimum źrenicach poddałem to oko osobno leczeniu i po upływie pół godziny ostrość widzenia stała się normalna zarówno z daleka jak i z bliska, tekst złożony 5 pt czcionką został odczytany z odległości piętnastu centymetrów, wszystko to bez okularów. Zgodnie z teorią, obwódka rzęskowa powinna być całkowicie sparaliżowana nie tylko chwilowo, ale trwale przez cały rok. Oko nie tylko pokonało cztery i pół dioptrii dalekowzroczności, ale jeszcze dodatkowe sześć dioptrii akomodacji, czyniąc łączną poprawę dziesięciu i pół dioptrii. Osobom przywiązanym do powszechnie akceptowanych teorii pozostaje teraz wyjaśnić jak takie fakty pogodzić z nie przystającą do nich teorią.



Również godny uwagi był przypadek sześcioletniej dziewczynki, która miała dwie i pół dioptrii w prawym/lepszym oku i sześć dioptrii w drugim w połączeniu z jedną dioptrią astygmatyzmu. Z lepszym okiem pod wpływem atropiny, przy maksymalnie rozszerzonej źrenicy, oboje oczu było leczone przez ponad rok, pod koniec tego czasu, przy użyciu atropiny w prawym oku, prawe i lewe oko było zdolne do czytania pięciopunk-towego pisma z odległości piętnastu centymetrów, prawe oko radziło sobie nieco lepiej niż lewe. W ten sposób, pomimo atropiny, prawe oko nie tylko poprawiło dwie i pół dioptrii dalekowzroczności, ale dodatkowe sześć dioptrii akomodacji, uzyskując łącznie osiem i pół dioptrii poprawy. Aby wyeliminować ewentualność ukrytej dalekowzroczności w lewym oku — które początkowo miało sześć dioptrii — zastosowałem atropinę w tym oku, zaprzestając podawania w prawym i prowadziłem ćwiczenia oczu jak poprzednio. Pod wpływem lekarstwa nastąpił nieznaczny nawrót dalekowzroczności, ale wzrok szybko wrócił do normy i chociaż atropina była stosowana codziennie, co dawało maksymalne rozszerzenie źrenicy, pięciopunktowe pismo było odczytywane z piętnastu centymetrów bez okularów przez cały ten okres. Wobec tego trudno jest zrozumieć jaki mógłby być związek mięśnia rzęskowego z możliwościami akomodacji u tej pacjentki podczas stosowania przez ponad rok atropiny w każdym oku.

Rys. 2. Mięśnie zewnętrzne oka


Jak już powiedziałem, zgodnie z bieżącymi teoriami atropina paraliżuje mięsień rzęskowy przez co zapobiega się zmianie krzywizny w soczewkach i ustaje akomodacja. Jeżeli pomimo długotrwałego stosowania atropiny pojawia się zjawisko akomodacji, staje się oczywiste, że musi być ono spowodowane innym czynnikiem lub czynnikami, niż soczewki i mięsień rzęskowy. Oczywista sprzeczność takich przypadków z powszechnie akceptowaną teorią jest przytłaczająca i zgodnie z tymi teoriami inne fakty i zjawiska cytowane w tym rozdziale są równie niewytłumaczalne. Z drugiej strony wszystkie wspomniane fakty są całkowicie zgodne z rezultatami moich eksperymentów przeprowadzonych na mięśniach oczu zwierząt oraz z moimi obserwacjami obrazów odbitych od różnych części gałki ocznej. W sposób uderzający potwierdzone zostały także wyniki eksperymentów z atropiną, które wykazały, że atropina nie może całkowicie i trwale sparaliżować procesu akomodacji, o ile nie została wstrzyknięta głęboko do oczodołu dosięgając mięśni ukośnych (ob-liquus) (zob. rys. 2), które są naprawdę odpowiedzialne za akomodację, nie można natomiast zapobiec dalekowzroczności podczas elektrycznej stymulacji gałki ocznej, która podobnie jak użycie atropiny paraliżuje mięśnie proste (rectus).

Jak już to zostało odnotowane, dobrze znany jest fakt, że po usunięciu soczewek z powodu katarakty oko często przejawia równie ostry wzrok jak przed operacją. Widziałem wiele takich przypadków. Pacjenci potrafili czytać w okularach do dali pismo 5 pt z odległości 12-18 cm (to wielkie utrudnienie czytać z tak małej odległości), a jeden mężczyzna potrafił czytać w ogóle bez okularów. We wszystkich wypadkach retino-skop wykazywał, że pojawiający się proces akomodacji był rzeczywisty i prawidłowy nie z powodu stosowania którejś z opracowanych metod, ale z powodu właściwego dostrojenia ogniskowej do pożądanej odległości.
Wyeliminowanie starczowzroczności (zob. rozdz. 16) musi stanowić kolejny dodatek do klinicznych świadectw negujących aktualną teorię akomodacji. Zgodnie z teorią, w której soczewki są czynnikiem dokonującym akomodacji, takie zmiany są wyraźnie niemożliwe. Fakt, że wypoczynek usprawnia wzrok w presbiopii był odnotowany przez innych badaczy i był wyjaśniany przypuszczeniem, że wypoczęty mięsień rzęskowy jest zdolny przez krótki okres czasu wywrzeć wpływ na stwardniałe soczewki. O ile takie wyjaśnienie może być stosowane do wczesnych stadiów tej przypadłości zdarzających się chwilami, nie może mieć zastosowania przy trwałej poprawie wzroku osiągniętej w ten sposób, gdzie soczewki jak to się powiada “twarde jak kamień" mogą być “naprawione" w każdej chwili.

Prawda nabiera mocy wraz z nagromadzeniem faktów. Robocza hipoteza nie może zostać uznana za prawdziwą, jeżeli choć jeden fakt do niej nie przystaje. Dotychczasowym teoriom wyjaśniającym błędy refrakcji i akomodacji zaprzecza wielka ilość nieprzystających faktów. Przez ponad trzydzieści lat mojej klinicznej praktyki nie zaobserwowałem ani jednego przypadku, który nie potwierdzałby mojego przeświadczenia, że soczewki i mięsień rzęskowy nie mają nic wspólnego z akomodacją, zaś zmiany w ukształtowaniu gałki ocznej od których zależą błędy refrakcji nie są trwałymi stanami. Przeprowadzone przeze mnie kliniczne obserwacje są wystarczające do udowodnienia prawdziwości moich twierdzeń. Są także wystarczające do wykazania jak błędy refrakcji mogą być wytwarzane “na życzenie" oraz jak mogą być wyeliminowane chwilowo w ciągu kilku minut, jak również trwale poprzez przedłużone leczenie.

Rozdział 4
Zmienność refrakcji

Teoria głosząca, że błędy refrakcji są spowodowane trwałym zniekształceniem gałki ocznej, prowadzi w sposób naturalny do wniosku, że błędy refrakcji są stanem nieprzemijającym oraz że normalny wzrok jest również niezmienny. Ponieważ jest to powszechnie akceptowana teoria, nie budzi zdziwienia pogląd, że oko jest maszynerią zawsze doskonale pracującą. Nie ma zatem znaczenia, czy oglądany obiekt jest znany, czy zupełnie obcy, czy oświetlenie jest dobre, czy otoczenie jest przyjemne, czy odrażające. Nawet w warunkach napięcia nerwowego, czy choroby oczekuje się od oka normalnej refrakcji i prawidłowego wzroku przez cały czas. Rzeczywistość nie bardzo pasuje do tego punktu widzenia, ale jest to z reguły tłumaczone błędami w pracy mięśnia rzęskowego lub pomijane milczeniem.
Jednakże gdy uda nam się zrozumieć w jaki sposób gałka oczna jest zawiadywana przez otaczające ją mięśnie, jak momentalnie reaguje na ich działanie, możemy z łatwością spostrzec, że nie ma takiego stanu refrakcji, czy to z wadą, czy bez, który byłby nieprzemijający. Taki wniosek można potwierdzić za pomocą retinoskopu i tego typu fakty zauważyłem na długo przed eksperymentami wspomnianymi w poprzednim rozdziale. Podczas trzydziestu lat poświęconych badaniom refrakcji znalazłem kilka osób, które mogły utrzymać doskonały wzrok, to znaczy bez błędów refrakcji — tylko kilka minut za jednym razem, nawet w najbardziej sprzyjających warunkach. Często widziałem refrakcję zmieniającą się sześć i więcej razy na sekundę we wszystkich możliwych zakresach, od dwudziestu dioptrii bliskowzroczności do stanu normalnego.

Podobnie nie spotkałem oczu o stałym lub niezmiennym błędzie refrakcji. Wszystkie osoby z błędami refrakcji miały częste przerwy podczas dnia i nocy — chwile normalnego widzenia, gdy ich krótko-, dalekowzroczność, czy astygmatyzm całkowicie zanikały. Rodzaje wad również ulegały zmianie, krótkowzroczność zmieniała się w dalekowzroczność, ą jedne formy astygmatyzmu w inne.
Spośród tysięcy przebadanych dzieci w wieku szkolnym w ciągu jednego roku, ponad połowa miała normalny wzrok, ale ani jedno z nich nie miało ostrego wzroku w każdym oku w ciągu całego dnia. Ich wzrok mógł być dobry rano i niedoskonały po południu lub niezbyt ostry rankiem, ale doskonały popołudniem. Wiele dzieci mogło czytać litery na tablicy prawidłowo, lecz nie były do tego zdolne przy innym rodzaju tablicy. Wiele mogło doskonale odczytywać litery alfabetu, ale nie mogło rozróżnić innych liter tej samej wielkości w podobnych warunkach. Stopień niedoskonałego widzenia był dość szeroko rozdzielony od jednej trzeciej do jednej dziesiątej badanych lub mniej. Czas trwania obserwowanych wad był równie zróżnicowany.
Podobny stan odnotowuje się wśród niemowląt. Większość badaczy uważa niemowlęta za dalekowzroczne, niektórzy sądzą iż są krótkowzroczne. Moje własne badania wykazały, że refrakcja u niemowląt podlega ciągłym zmianom. Używając atropiny poddałem obserwacji dziecko przez cztery kolejne dni, począwszy od drugiej godziny życia. Do obu oczu zakropiono 3% roztwór atropiny, źrenice uległy rozszerzeniu do maksimum co zostało odnotowane podobnie jak inne fizjologiczne objawy użycia atropiny. Pierwsze badanie wykazało mieszany astygmatyzm. Na drugi dzień stwierdzono dalekowzroczny astygmatyzm, a na trzeci dzień astygmatyzm krótkowzroczny. Czwartego dnia jedno oko było normalne, bez wad, a drugie wykazywało prostą krótkowzroczność. Podobne, zmienne wyniki były odnotowywane w szeregu innych przypadków.

To, co jest prawdą u dzieci i niemowląt, jest równie prawdziwe w odniesieniu do osób dorosłych w każdym wieku. Wśród osób w wieku siedemdziesięciu lat, które skarżyły się na częściową utratę wzroku o różnym stopniu i nasileniu retinoskop zawsze wykazywał błąd refrakcji. Mężczyzna w wieku osiemdziesięciu lat, o oczach w normie i zwykłej ostrości wzroku, skarżył się na okresy zaburzeń w widzeniu, które trwały od kilku minut do godziny. W okresach gorszego widzenia retinoskop wykazywał krótkowzroczność o mocy czterech i więcej dioptrii.
Podczas snu warunki refrakcji w oku są rzadko, o ile w ogóle normalne. Osoby z normalnym wzrokiem na jawie, w trakcie snu wykazują krótko-, dalekowzroczność i astygmatyzm. Jeżeli zaś mają jakąś wadę wzroku na jawie, to w czasie snu ta wada ulega powiększeniu. Z tego powodu ludzie budzą się rano ze zmęczeniem oczu większym niż o innych porach dnia, a nawet z poważnym bólem głowy. Jeśli badany jest pod wpływem eteru, chloroformu lub jest z innych przyczyn nieprzytomny, błędy refrakcji także są wytwarzane lub wzrastają.

Błąd refrakcji jest zawsze zauważany, gdy oko ogląda nieznany obiekt. Stąd bierze się przysłowiowe zmęczenie spowodowane oglądaniem obrazów, czy innych przedmiotów w muzeum. Dzieci o normalnym (ostrym) wzroku, które nie mają problemów z odczytaniem literek o wysokości 0,8 cm z odległości dziesięciu stóp, zawsze mają kłopoty z odczytaniem nieznanego pisma na szkolnej tablicy pomimo, że litery mogą mieć 5 cm wysokości. Nieznane lubwidziane po raz pierwszy mapy wywołują taki sam efekt. Nigdy nie widziałem dziecka, ani nauczyciela, którzy mogliby spoglądać na mapę, bez zbliżenia się do niej. Kształt niemieckiej czcionki posądza się o ogólnie słabą ostrość wzroku wśród Niemców, ale jeśli niemieckie dziecko próbuje czytać łacińskie litery, natychmiast wykazuje czasową dalekowzroczność. Niemieckie, greckie, czy chińskie pismo, zawsze będzie wywoływało taki sam efekt u dziecka, czy osoby przyzwyczajonej do łacińskich liter. Profesor Herman Cohn z Wrocławia1 odrzuca myśl, wedle której niemieckie liternictwo (gotyk) jest męczące dla oczu. Przeciwnie, uważa że po monotonnym, długim czytaniu łacińskiego druku prawdziwą przyjemnością jest powrót do naszego ukochanego niemieckiego. Ponieważ niemiecki kształt liter jest mu bliższy niż jakikolwiek inny, uważa że te litery pozwalają wypoczywać jego oczom.

Użyteczność, jak to słusznie zauważył, ma wielkie znaczenie w tej sprawie. Dzieci uczące się czytać, pisać, rysować, czy szyć zawsze cierpią na defekt widzenia z powodu nieprzyjaznego charakteru nieznanych linii lub obiektów nad którymi pracują.
Nagłe wystawienie się na ostre światło lub szybkie, czy gwałtowne zmiany oświetlenia, może spowodować zaburzenia wzroku trwające w niektórych przypadkach tygodniami, a nawet miesiącami (zob. rozdz. 16).
Hałas bywa także przyczyną defektów widzenia przy dotychczas normalnym wzroku. Wszyscy mamy zaburzenia w widzeniu gdy nagłe usłyszymy niespodziewany głośny hałas. Znane dźwięki nie obniżają jakości widzenia, podczas gdy nieznane zawsze tak czynią. Dzieci z cichej wiejskiej szkoły mogą cierpieć przez długie miesiące po przeprowadzce do hałaśliwego miasta. W szkole mogą nie podołać swoim obowiązkom, ponieważ ich wzrok jest upośledzony. Jest to zatem wielka niesprawiedliwość i krzywda dla takich dzieci, gdy nauczyciele krzyczą na nie, karzą je i w ten czy inny sposób poniżają.

Pod wpływem psychicznych i cielesnych niedomagań, takich jak: ból, kaszel, gorączka, przegrzanie, przeziębienie, depresja, gniew, czy lęk, wytwarzane są błędy refrakcji, zaś w oku które już na nie cierpi, wady ulegają pogłębieniu.
Niestałość refrakcji oka jest odpowiedzialna za wiele innych niepoliczalnych wypadków. Często tylko z powodu chwilowej utraty zdolności widzenia ludzie giną pod kołami samochodów przy przechodzeniu przez ulicę. Wypadki na skrzyżowaniach, na morzu, katastrofy podczas wojskowych operacji, wypadki samolotów itd., często są spowodowane tym, że osoby za nie odpowiedzialne cierpiały na chwilową utratę wzroku.
Do tego wszystkiego należy dopisać trudności przez jakie musi przebrnąć każdy badacz tematu wynikające z zebranych statystyk dotyczących błędów refrakcji. Większość przeprowadzonych w tej tematyce badań trudno porównywać z szeregiem innych z uwagi na różne warunki w jakich były przeprowadzane. Istnieje możliwość przeprowadzenia badań najlepszej pary oczu na świecie w taki sposób, że badany okaże się niezdolny do służby wojskowej. Z drugiej strony test może być tak skonstruowany, że oczy o poziomie ostrości widzenia wyraźnie poniżej przeciętnej, mogą w przeciągu kilku minut osiągnąć stopień widzenia wymagany do odczytania tablicy testu w sposób bezbłędny.
Rozdział 5

Czym są dla nas okulary
Prawdopodobnie Florentyńczycy mylili się uważając swojego ziomka Sa-lvino degli Armati za wynalazcę soczewek współcześnie używanych do korygowania wad refrakcji. Istnieje wiele różnych opinii co do źródeł pochodzenia tego przyrządu, ale ogólnie uważa się, że takie urządzenia były znane na długo przed czasami Salvino degli Armati. Już Rzymianie musieli znać sztukę wspomagania mocy oka, ponieważ Pliniusz pisze, że Neron używał do oglądania igrzysk w Colosseum “wklęsłego klejnotu osadzonego w pierścieniu". Jeżeli to rzeczywiście Salvino degli Armati pierwszy wyprodukował tę “wzrokową pomoc", współcześni mu winni się modlić o odpuszczenie jego grzechów. Jakkolwiek jest prawdą, że niektórym osobom okulary poprawiły komfort i ostrość widzenia, oraz zmniejszyły ból, to innym zwiększyły tortury, zawsze czyniąc większe lub mniejsze szkody, zaś w najlepszym przypadku nigdy nie usprawniły widzenia doprowadzając do stanu normalnego.
Fakt, że okulary nie mogą nigdy doprowadzić wzroku do stanu normalnego widzenia, może być w prosty sposób udowodniony przez przykład patrzenia na jakikolwiek kolor poprzez mocno wypukłe lub wklęsłe szkło. Zauważymy, że kolory oglądane gołym okiem są o wiele bardziej intensywne, a ponieważ percepcja form jest uzależniona od percepcji koloru, taki stan rzeczy powoduje gorszą widzialność zarówno form jak i koloru przy patrzeniu przez szkła. Patrząc przez okno, możemy zaobserwować, że nawet płaskie szkło powoduje obniżenie jakości postrzegania formy i koloru. Kobiety noszące okulary przy małych wadach wzroku, mogą dostrzec swoje upośledzenie postrzegania kolorów poprzez to, że przy porównywaniu kupowanych w sklepie przedmiotów po prostu zdejmują okulary. Trzeba jednakże dodać, że przy poważnie nadwyrężonym wzroku, kolory mogą być widziane wyraźniej w okularach niż bez nich.

Z przytoczonych w poprzednim rozdziale faktów, wynika w sposób oczywisty, że okulary muszą szkodzić oczom. Czasem nie jest możliwe widzenie przez okulary aż do momentu gdy oko nie wykształci takiego błędu refrakcji, do korekty którego zostały przepisane założone szkła. Błędy refrakcji w oku pozostawionym samemu sobie nigdy nie są niezmienne. Jeżeli ktoś może dobrze widzieć przy pomocy wklęsłych, wypukłych, czy astygmatycznych szkieł oznacza to jedynie, że został osiągnięty trwały poziom błędu refrakcji, który w przeciwnym wypadku nie musiałby być stały. Z ostatnich badań wynika, że przypuszczenie, iż wady samoistnie ulegają stopniowemu pogorszeniu, leży wyłącznie w sferze naszych oczekiwań.
Gdy ludzie raz założą okulary, ich moc musi być stopniowo powiększana, aby osiągnąć poziom ostrości wzroku zapewniony przez poprzedzającą parę szkieł. Osoby ze starczowzrocznością, które z powodu niemożności odczytania małego druku założyły okulary, zbyt często po pewnym czasie stwierdzają, że nie są w stanie odczytać większych liter, których widoczność do tej pory nie sprawiała im kłopotu. Osoby krótkowzroczne o ostrości wzroku 20/70 po założeniu okularów dających im ostrość 20/20, stwierdziły po kilku tygodniach, że ostrość ich wzroku bez wspomagania obniżyła się do 20/200. Ludzie, którzy w wyniku rozbicia swoich okularów poruszają się bez nich przez tydzień, albo dwa często obserwują u siebie poprawę wzroku. Nie zawsze odnotowywanym faktem jest każdorazowa poprawa wzroku w przypadkach zarzucenia zwyczaju noszenia okularów.

To, że oko ludzkie jest niedostosowane do noszenia okularów jest niezaprzeczalnym faktem. Każdy okulista zdaje sobie z tego sprawę, że pacjent musi przyzwyczaić się do noszenia okularów, co w niektórych przypadkach nigdy się nie udaje. Pacjenci o wysokim stopniu krótkowzroczności lub dalekowzroczności, mają wielkie trudności z przyzwyczajaniem się do pełnej korekcji i czasami nigdy im się to nie udaje. Mocno wklęsłe szkła wymagane przy wysokim stopniu krótkowzroczności sprawiają wrażenie, że obserwowane obiekty wydają się znacznie mniejsze niż jest to w rzeczywistości, podczas gdy wypukłe szkła pozornie powiększają przedmioty. Są to nieprzekraczalne utrudnienia. Pacjenci z dużym astygmatyzmem cierpią na tak bardzo nieprzyjemne doznania, iż są przestrzegani o koniecznym założeniu okularów na długo przed planowanym wyjściem z domu. Z reguły takie trudności są przezwyciężane, ale często tak się nie zdarza, są także osoby, które przyzwyczaiły się do używania okularów za dnia, ale nigdy nie udało się im używać ich w wygodny sposób nocą. Wszystkie okulary w większym lub mniejszym stopniu ograniczają pole widzenia. Nawet przy bardzo słabych szkłach pacjenci są niezdolni do wyraźnego widzenia, o ile nie spoglądają poprzez centrum soczewek. Konieczność ustawienia ram obrazu pod właściwym kątem do pola widzenia powoduje nie tylko wynikające z tego ograniczenia, ale także nadmierną nerwowość skutkującą zawrotami i bólem głowy. Z tego powodu nie posiadają także możliwości dowolnego spoglądania okiem w różnych kierunkach. Trzeba przyznać, że współcześnie wykonywane okulary teoretycznie pozwalają widzieć pod każdym kątem, ale w praktyce rzadko udaje się uzyskać pożądany efekt.
Trudności z utrzymaniem czystości szkieł to jedno z większych utrudnień w noszeniu okularów, na nieszczęście nie jedyne. W wilgotne i deszczowe dni ulegają zaparowaniu. W trakcie upałów pocenie się może wywołać podobny efekt. W zimie ulegają zaparowaniu z powodu oddechu. Każdego dnia ulegają zabrudzeniu z powodu kurzu, wilgoci, dotyku palców, dlatego bardzo rzadko można uzyskać wyraźny widok oglądanych obiektów.
Podobnie ostre światło odbite od szkieł jest bardzo irytujące i może być np. na ulicy niebezpieczne.

Z powodu aktywnego stylu życia okulary mogą sprawić sporo kłopotów żołnierzom, marynarzom, sportowcom, pracownikom fizycznym i dzieciom nie tylko dlatego, że mogą ulec rozbiciu, ale także dlatego, że często zmieniają ogniskową, szczególnie w przypadku okularów noszonych z powodu astygmatyzmu. To, że okulary nie poprawiają wyglądu mogłoby się wydawać nie warte poruszenia, gdyby nie fakt, że złe samopoczucie nie poprawia ogólnego stanu zdrowia, ani wzroku. W chwili gdy zaszliśmy już tak daleko w kierunku nakreślenia obrazu tego co uważamy za niezbędne, trzeba zauważyć osoby, które niedawno w swojej nieświadomości założyły okulary, co stanowi dla nich psychiczną torturę, zaś widok w lustrze daleki jest od przyjemności. Założenie okularów dziecku można porównać z chorobą serca u dorosłego...

Jeszcze pokolenie temu okulary były używane wyłącznie jako pomoc w pokonywaniu poważnych wad wzroku, lecz obecnie okulary są przepisywane wielkiej liczbie osób, które chcą po prostu widzieć lepiej niż dotychczas. Jak to zostało wyjaśnione w rozdz. l, uważa się, że oko dalekowidzące jest zdolne do samodzielnej poprawy swych niedomogów poprzez zmianę krzywizny soczewki na skutek aktywności mięśnia rzęskowego. Ta zdolność nie jest przypisywana oku krótkowzrocznemu, ponieważ wzrost wypukłości soczewek, który jak się przypuszcza powoduje zjawisko akomodacji, może jedyni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...