wtorek, 19 lipca 2022

Trzej pielgrzymi w Kijowie

 



„Miłośnicy żab, pasztetowej i spaghetti uwielbiają odwiedzać Kijów” – stwierdził z irytacją Dymitr Miedwiediew na wieść o kolejnej pielgrzymce, z jaką do Kijowa przybył francuski prezydent Macron, niemiecki kanclerz Scholz i włoski premier Dragi.

Ta pielgrzymka odbyła się w kilka dni po tej, z którą do Kijowa wybrała się Nasza Złociutka Pani – ta sama, która wcześniej przyjęła w Warszawie kapitulację pana prezydenta Dudy, co to w kilka dni później podpisał ustawę, zgodnie z niemieckim, a to znaczy – oczywiście unijnym rozkazem – rozwiązującą Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego.

Podobno zdominowany przez obóz zdrady i zaprzaństwa Senat domagał się fizycznej likwidacji sędziów tej Izby w pełnym składzie, ale Naczelnik Państwa okazał jej klemencję, więc skończy się na przejściu sędziów w stan spoczynku – niekoniecznie wiecznego. Słowem – Nasza Złociutka Pani rzuciła Polskę na kolana – ale na tym się nie skończy, bo zaraz została obsztorcowana przez Guy’a Verhofstadta za „pobłażliwość”, a Parlament Europejski przyjął rezolucję, „delegalizując” – jeśli można tak powiedzieć – nie tylko tę nieszczęsną Izbę, ale również – polski Trybunał Konstytucyjny, lekceważąco nazywany przez Judenrat „Gazety Wyborczej”, „trybunałem Julii Przyłębskiej”, no i znienawidzoną przez płomiennych szermierzy praworządności, rekomendowanych do nominacji przez „starą” Krajową Radę Sądownictwa – „nową” Krajową Radę Sądownictwa.

W tej sytuacji również Europejski Trybunał Praw Człowieka „powinność swej służby zrozumiał” i przyznał panu sędziemu Waldemarowi Żurkowi od polskich podatników kontrybucję w wysokości 25 tys. euro. Daj Boże każdemu, bo teraz nękany przez faszystowski reżym „dobrej zmiany” zbrodniczym zesłaniem do innego wydziału, będzie miał za co i wypić i zakąsić, bez konieczności zachowywania minimum konspiracyjnego.

Wygląda tedy na to, że na rzuceniu Polski na kolana się nie skończy, że wkrótce nasz nieszczęśliwy kraj zostanie przeczołgany, a na koniec – wytarzany w smole i pierzu – żeby inne bantustany też zrozumiały, że czas pobłażliwości już się skończył, a teraz nadchodzi etap surowości.

Wspominam o tych wszystkich wydarzeniach, bo pielgrzymka Naszej Złociutkiej Pani do Kijowa, podobnie jak obecna pielgrzymka trójki pielgrzymów, ma związek z wciąganiem Ukrainy do Unii Europejskiej, czyli do IV Rzeszy – bo właśnie takie sny roi sobie nie tylko Klaus Schwab, ale również trzy partie tworzące aktualny niemiecki rząd, które program budowy IV Rzeszy wpisały do umowy koalicyjnej.

Nawiasem mówiąc, Ukraina aż przebiera nogami, by się do IV Rzeszy dostać, bo do trzech razy sztuka; skoro nie udało się z Kajzerem, skoro nie udało się z Hitlerem, to może tym razem wreszcie się uda?

Problem w tym, że niektóre bantustany w Unii na wspomnienie o przyjęciu Ukrainy i Mołdawii kręcą nosem, ponieważ – powiadają – pleni się tam korupcja, stan praworządności jest jeszcze gorszy, niż w Polsce i w ogóle – gdyby nie wojna, to nikt by poważnie o kandydaturze Ukrainy do Unii nie rozmawiał.

Okazuje się, że militaryści, którzy powtarzają: „korzystajcie z wojny, bo pokój będzie straszny”, przynajmniej w przypadku Ukrainy mogą mieć rację. Pewnie dlatego zarówno prezydent Biden, jak i sama Unia, nie szczędzi Ukrainie obietnic dostarczania ciężkiej broni, która – jak zapewnił amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin – przyniesie Ukrainie ostateczne zwycięstwo.

Warto dodać, że obietnice nadania Ukrainie statusu bantustanu kandydującego stanowią wielkie osiągnięcie naszej dyplomacji, która od samego początku stała na nieubłaganym stanowisku, że Ukraina do Unii przyjęta być musi. Najwyraźniej nasi mężowie stanu pragną, by Ukraińcom było tak samo dobrze, jak i nam, chociaż oczywiście nie wszystkim, tylko tym, co to potrafili przyssać się do brukselskiego kurka – no ale dobra psu i mucha.

Na Ukrainie amatorów przyssania się do brukselskiego kurka też nie brakuje i pewnie dlatego pan prezydent Zełeński tak serdecznie witał zarówno Naszą Złociutką Panią, jak i trójkę pielgrzymów. Podczas ich pobytu szarpnął się nawet na gest, którym wcześniej udelektował pana prezydenta Dudę, spragnionego jakiegoś epizodu heroicznego, jak to było w przypadku pobytu w Gruzji prezydenta Kaczyńskiego, kiedy to „rozległy się strzały”. Mianowicie w Kijowie zawyły syreny, które pewnie miały zrobić na pielgrzymach przejmujące wrażenie.

Wszystko to oczywiście być może, ale z „Odysei” pamiętamy, jak to Odyseusz kazał przywiązać się do masztu i zalepił załodze uszy woskiem, by marynarze nie słyszeli syrenich śpiewów. Konsekwencje tamtego wydarzenia przetrwały aż do czasów dzisiejszych w postaci międzynarodowych przepisów drogi na morzu, które zabraniają statkom zmieniania kursu tylko na podstawie głosu syreny.

Myślę, że premier Dragi na pewno tę historię pamięta, a i prezydenta Macrona mogła w swoim czasie poinformować o niej pani Brygida, więc eksperyment z syreną może nie być tak skuteczny, jak w przypadku pana prezydenta Dudy. Pewnej wskazówki dostarcza fakt, że premier Dragi tuż przed pielgrzymką do Kijowa, odbył pielgrzymkę do Izraela, gdzie podobno namawiał się z Izraelitami, co powinno się z tą całą Ukrainą zrobić. Toteż prezydent Zełeński podkręcił Amerykański Komitet Żydowski, by z kolei podkręcił administrację prezydenta Bidena, żeby nie przestawała obsypywać Ukrainy złotym deszczem.

No i Komitet chyba administrację podkręcił, bo prezydent Biden zaraz obiecał kolejny miliard dolarów, a z kolei sekretarz obrony Austin obiecał Ukrainie broń gwarantującą osiągnięcie ostatecznego zwycięstwa nad Rosją.

Wynika z tego, że Stany Zjednoczone taką broń mają, więc ciśnie się na usta pytanie, dlaczego w takim razie do tej pory nie osiągnęły ostatecznego zwycięstwa nad Rosją? Możliwe, że przez kurtuazję, żeby ten radosny przywilej odstąpić Ukrainie, która wojuje z Rosją do ostatniego Ukraińca. Jednak – jak obawiali się Ukraińcy – trzej pielgrzymi mogli ich namawiać, by wojnę z Rosją zakończyli pokojem, bo skoro konflikt przechodzi z stan przewlekły, to Europie – w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych, dla których taka sytuacja, to prawdziwy dar Niebios – wcale nie musi się to podobać.

Toteż prezydent Macron wprawdzie zadeklarował, że jest za tym, by Ukraina odniosła zwycięstwo, z tym, żeby o tym – co jest zwycięstwem suwerennie decydował prezydent Zełeński. Toteż w Irpieniu, które w ukraińskiej propagandzie odgrywa rolę wsi potiomkinowskiej, prezydent Marcon, zapytany przez dziennikarzy, co miał na myśli mówiąc, by „nie upokarzać Rosji”, udzielił odpowiedzi wymijającej, że Francja od samego początku nieugięcie stoi na nieubłaganym gruncie po stronie Ukrainy. No ale co właściwie miał powiedzieć na trzy dni przed drugą turą wyborów parlamentarnych we Francji?

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rośnie nienawiść do księży w Polsce

Bestialskie morderstwo księdza Lecha Lachowicza stawia pytanie o stosunek i przyzwolenie władz polskich do współczesnych kapłanów.  Trzeba j...