NoVax Djokovic i porażka szczepionek
Na stronach portalu The Defender pojawił się ostatnio tekst, opublikowany wcześniej przez Instytut Brownstone, którego autorem jest Ramesh Thakur. Napisać, że artykuł jest znakomity, to nie napisać NIC.
Warto jednak najpierw zwrócić uwagę na to, kim jest wspomniany publicysta, choć nazywanie analizy danych naukowych „publicystyką” może byłoby krzywdzące dla byłego asystenta sekretarza generalnego ONZ, emerytowanego profesora w Crawford School of Public Policy, Narodowego Uniwersytetu Australii.
Oczywiście, warto zapoznać się z całym tekstem, który rozkłada na łopatki nie tylko politykę rządów państw z antypodów, odnoszącą się do „walki z pandemią”, ale też pokazuje szereg innych absurdów, z jakimi mamy do czynienia na świecie.
Novak kontra reszta Świata
To, co rządowa administracja australijska zrobiła w styczniu 2022 jednemu z najwybitniejszych tenisistów globu, stało się jednym z najbardziej wstydliwych wydarzeń nie tylko roku, ale pewnie co najmniej dekady. Choć wciąż wielu „dziennikarzy”, „ekspertów” oraz politycznych idiotów broni tezy, że Djokovic stanowił jakieś zagrożenie dla Australijczyków i zawodników biorących udział w turnieju Australian Open.
Dziś wiemy dokładnie, że deportacja Novaka była decyzją WYŁĄCZNIE polityczną, nie mającą absolutnie nic wspólnego ze zdrowiem, nie licząc być może zdrowia psychicznego tych, którzy ją podejmowali.
Profesor Thakur pisze, że nie zdziwi się, jeśli administracja Bidena zabroni tenisiście udziału w US Open, mimo że amerykańscy zawodnicy bez „szczepień” będą mogli konkurować. Dlaczego? Kiedy się zastanowimy nad tym, co się wydarzyło do tej pory, nic już nie powinno budzić zdumienia. Skoro banki, niegdyś obawiające się zamaskowanych rabusiów, nalegały przez dwa ostatnie lata, aby klienci pojawiali się z zakrytą twarzą, a Big Pharma obwiniała za nieskuteczność preparatów tych, którzy odmówili ich przyjęcia, czy trzeba więcej?
A przecież władze związków sportowych, zakazujące przyjmowania środków dopingujących przez zawodników, zaczęły nalegać, aby wszyscy przyjęli nieprzebadaną dokładnie substancję, bez ŻADNYCH danych na temat jej długoterminowego bezpieczeństwa. Czy to też mało?
„Według jednej ze stron, która śledzi zdarzenia niepożądane związane ze sportowcami, do połowy lipca 1174 zawodników – z definicji jednej z najzdrowszych kohort w społeczeństwie – doznało zatrzymania akcji serca i innych poważnych skutków ubocznych, w wyniku czego 779 z nich zmarło.” – pisze Ramesh Thakur.
Tymczasem to właśnie akurat Djokovic, mający obsesję na punkcie swojej kondycji, będąc najprawdopodobniej wzorcowym okazem zdrowia, nie mógł bronić tytułu w AO, ponieważ odmówił przyjęcia „szczepionki”. Jak zwraca uwagę autor:
„O ile w styczniu obowiązek szczepień dla przybyszów z zagranicy nie miał większego sensu, to teraz w sposób oczywisty opiera się na nauce voodoo.”
Walka z Serbem, która miałaby go zmusić do wstrzyknięcia sobie czegoś, na co nie ma ochoty, jest skazana na niepowodzenie. Jak wiemy, on bardzo jasno określił swoje stanowisko w tej sprawie i zdania nie zmieni. W korespondencji z Londynu, redaktor Tomasz Lorek dokonał swego rodzaju wyłomu w Systemie, gdzie o „szczepionkach” można mówić wyłącznie dobrze, albo wcale, przekazując informacje „z szatni”. A tam, jak podkreślił, większość tenisistów i tenisistek zgadza się z Novakiem! To powinien być wybór indywidualny, zwłaszcza, że może skończyć się tak, jak w przypadku tych, wspomnianych wyżej, blisko 800 sportowców. Czy zatem ktoś się zreflektuje, że to nie jest sytuacja, w której z Djokovicem „walczy świat tenisa”? Wręcz przeciwnie, oni mu kibicują!
W takim razie, czemu sami dali się stłamsić? To bardzo dobre pytanie. Sam chciałbym poznać odpowiedź, tym bardziej, że wielu sportowców było świadkami różnych mniej, lub bardziej groźnych powikłań u swoich koleżanek i kolegów, ZANIM podjęli decyzję zupełnie inną niż serbski mistrz. Gdyby choć kilkanaście procent z nich stawiło opór, inni mieliby znacznie większą śmiałość, a co zrobiłyby związki sportowe? Zdecydowałyby się na dyskwalifikację na przykład ¼ zawodników, pośród których znalazłyby się setki utytułowanych? Niestety, oni nie tylko “położyli uszy po sobie”, ale dali się wykorzystać, reklamując akcje typu „#Ostatnia prosta – szczepimy się”, przyprawiając zwykłych obywateli, którzy im uwierzyli, o szereg powikłań, a czasem też zgonów.
Część zachowała się jeszcze bardziej cynicznie, kupując sobie „szczepionkowy paszport”, by nie ryzykować zdrowiem i życiem, ale też nie rezygnować ze wsparcia finansowego, czy potencjalnych nagród i zaszczytów. To jednak temat na osobny artykuł.
Dalej naukowiec przytacza bardzo konkretne liczby z najbardziej zaludnionego stanu Australii, Nowej Południowej Walii (NSW) oraz z Nowej Zelandii. Przyjrzyjmy się więc, co tam się wydarzyło?
Powyższy graf świetnie i dość jednoznacznie pokazuje, w jaki sposób kończy się zamordyzm i „wyszczepianie” na siłę całej populacji. Wszyscy pamiętamy co się działo pod koniec ubiegłego roku oraz w styczniu, kiedy miała miejsce afera związana z serbskim tenisistą. To właśnie wtedy w Australii, a prawie trzy miesiące później w Nowej Zelandii doszło do spektakularnego obnażenia nie tylko braku skuteczności słynnych „eliksirów życia”, ale zniszczenia naturalnej odporności organizmów obywateli. Takiej krzywej wzrostu zgonów zapewne nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści.
Kolejny obrazek nie pozostawia złudzeń. Im więcej dawek, tym więcej hospitalizacji. Komentarz profesora Thakura:
„Twierdzenia, że szczepienia pomagają zmniejszyć obciążenie szpitali i znacznie zmniejszyć śmiertelność, również wydają się przeczyć danym. W okresie siedmiu tygodni z 2885 mieszkańców NSW przyjętych do szpitala, których stan szczepień był znany, w sumie 8 — tak, ośmiu — było nieszczepionych.
Dla kontrastu łącznie 2820 — aż 97,7%! — było zaszczepionych podwójnie, potrójnie lub poczwórnie. Pamiętajmy, że dzieje się to w czasie, gdy około 95% osób powyżej 16 roku życia jest co najmniej podwójnie zaszczepionych.”
To jeszcze popatrzmy na statystykę zgonów, żeby uzyskać pełny obraz tej paranoi. Po czymś takim co najmniej władze stanu powinny podać się do dymisji, a z pewnością też minister zdrowia. Tylko po co to robić, kiedy doprowadziło się większość ludzi do bezbronności i strachu?
W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję. Wiele osób wciąż nie potrafi zrozumieć, że nie mamy tu do czynienia z jakąkolwiek pandemią, a jedynie z wypaczeniem i instrumentalnym traktowaniem nauki. Ktoś może stanąć w obronie władz Australii, twierdząc, że decyzje może nie były „najszczęśliwsze”, ale przecież wyniki i takie zestawienia statystyczne mają sens dopiero wtedy, jeśli je porównamy z krajem o podobnej strukturze i liczbie ludności. Zatem bardzo proszę. Oto wątek, w którym mamy bardzo sugestywny film, a właściwie krótką animację, pokazującą zestawienie covidowej historii dwóch państw o zbliżonej liczbie mieszkańców. Proszę obejrzeć spokojnie dwa razy. Dane nie kłamią. To naprawdę tak wygląda! Jeszcze cytat podsumowujący pokazane wyżej statystyki:
„Gdyby władze ds. zdrowia były uczciwe, to aby zachować spójność z ich przesłaniem z 2021 r., używałyby teraz języka pandemii zaszczepionych.”
Z zimną krwią
Podobnie, jak autor cytowanych tekstów, zastanawiam się, jak to możliwe, że jakikolwiek urzędnik, a minister zdrowia w szczególności, jest w stanie oglądać takie wykresy i bez mrugnięcia okiem mówić ludziom, żeby „wzmocnili organizm”, albo „zabezpieczyli się” poprzez kolejną dawkę „szczepionki”? Kim trzeba być, żeby robić coś takiego? Przecież jest rzeczą niemożliwą, aby nawet największy tuman, (a chodzi o ludzi nieźle wykształconych), nie zawahał się choć przez chwilę i nie zaczął analizować, czytać, sprawdzać, czy przypadkiem jego decyzja, nie przyprawi ludzi o śmierć, albo co najmniej pogorszenie stanu zdrowia. A jednak, z zimną krwią, wysyłają swoich obywateli po szprycę. Często zupełnie bezbronnych emerytów, ufających, że skoro komunikaty są we wszystkich telewizjach, to nie jest możliwe, by to było oszustwo. Z internetu nie korzystają, więc nie mają nawet szansy, by to zweryfikować.
A ci co mają? Znam takich, którzy dziś zapisują się i czekają na trzecią, lub czwartą dawkę, ale również takich, co chcą przyjąć PIERWSZĄ! I chodzi o ludzi relatywnie młodych. Czy ktoś to rozumie? Teraz, kiedy wszystko można już przeczytać w sieci, nawet bez znajomości angielskiego, bo translatory radzą sobie coraz lepiej. Wystarczy tylko chcieć… Jeśli więc analiza z antypodów, to za mało, proponuję rzucić okiem na dwa poniższe grafy.
Ktoś mógłby powiedzieć, że nic się nie dzieje, bo przecież liczba umierających jest proporcjonalna do “wyszczepienia” populacji. Skoro ponad 90% większość się zaeliksirowała, to i zgonów w tej grupie musi być więcej, bo przecież ludzie jednak umierają. Ale tu chodzi o śmierci z powodu Covid-19, których miało nie być, jak obiecywali łże-eksperci, premier oraz sprzedajni dziennikarze. Wróćmy jednak do cytowanego tekstu, ponieważ jest jeszcze jeden dobry przykład. Profesor Thakura pisze tak:
„Rozważmy teraz mało znany, ale przekonujący przypadek Kiribati, wyspy na południowym Pacyfiku. Na dzień 18 stycznia tego roku całkowita liczba przypadków COVID od początku pandemii wyniosła zaledwie dwa. Do 7 lutego liczby eksplodowały do 1744 . Wirus pojawił się podczas lotu z Fidżi 15 stycznia.
Wszyscy pasażerowie byli w pełni zaszczepieni, wielokrotnie przeszli negatywne testy przed odlotem, zostali poddani kwarantannie przed podróżą i po niej oraz zamaskowani podczas lotu. Pomimo surowych środków ostrożności większość z nich uzyskała wynik pozytywny po przybyciu, a wirus szybko rozprzestrzenił się na maleńkiej wyspie pomimo blokady.
Liczba nowych przypadków w ciągu dnia osiągnęła najwyższy poziom 9 lutego, 201 (średnia krocząca z 7 dni) i ponownie spadła do zera pod koniec marca. Całkowita liczba zgonów z powodu COVID osiągnęła 13 w dniu 8 marca i od tego czasu nie było dalszych zgonów.”
Czy potrzeba więcej? Jakieś sensowne pytanie, które mógłby zadać nasz minister jednej choroby? Pewnie nie. Dlaczego? PONIEWAŻ TRZEBA CHCIEĆ!
Jasno widać, że NIKT w rządzie, tak australijskim, nowozelandzkim, brytyjskim, kanadyjskim, czy polskim, nie ma ochoty choćby na kilkuminutową debatę. I to pomimo wciąż wypadających „trupów z szafy” w kolejnych krajach.
Oto Federalne Ministerstwo Zdrowia Niemiec (BMG) przyznało, że na każde 5.000 „zaszczepionych” jest co najmniej 1 POWAŻNY niepożądany odczyn poszczepienny. Dodajmy od razu, że słowo “poważny”, oznacza jakąś jednostkę chorobową, lub incydent wymagający hospitalizacji, często powodujący nieodwracalne skutki, w tym także zgon pacjenta. Nie chodzi o ból ramienia po zastrzyku, jak starają się bagatelizować “eksperci” i “dziennikarze”. Jak pisałem ostatnio, takich schorzeń, już na etapie badań, Pfizer zidentyfikował ponad 1300! Tylko, że tych informacji próżno szukać w głównych wydaniach wiadomości. Słuszny jest zatem cytat z wypowiedzi pani Jacindy Ardern, premier Nowej Zelandii:
„Będziemy nadal Twoim jedynym źródłem prawdy.”
Ten „model prawdy” ćwiczony był z powodzeniem w wielu państwach. Obecnie, właśnie będzie analizowany w USA, ponieważ przedstawiciele stanów Missouri i Luizjany uzyskali wyrok Sądu Federalnego, który zmusza najwyższych przedstawicieli administracji rządowej i wielu urzędów w kraju, w tym dr Antoniego Fauci oraz gigantów medialnych, jak Twitter, Meta, Instagram, czy Youtube, do ujawnienia wymienianej korespondencji urzędowej.
Badanym zarzutem jest działanie w zmowie, której zadaniem stało się cenzurowanie wolności słowa w imię walki z „dezinformacją”. Wydaje się, że właśnie tę politykę starano się za wszelką cenę wdrożyć również i u nas. Skutki widać na ulicach, gdzie nawet ponad 35 stopniowy upał nie zniechęca niektórych do noszenia kagańca NA ULICY! Pomijając stan umysłu, trzeba być niezłym kozakiem, żeby zdecydować się na takie dobrowolne odcinanie tlenu, które przecież i tak żadnemu wirusowi zaszkodzić nie może…
Novak i tak wygrał
Nie wykluczone, że szaleńcy, zachęceni podobnym widokiem, a w USA jest on znacznie bardziej popularny, wprowadzą w zbliżającym się US Open nakaz grania w maseczkach. Przecież do września na tyle daleko, że z pewnością ogłoszą jeszcze „wyizolowanie” jakiejś nowej „straszliwie groźnej” mutacji.
Rzecz jasna, najpierw powinni poprawnie wyizolować tę podstawową, ale któżby teraz zawracał sobie głowę takimi szczegółami.
Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że najlepszym rozwiązaniem dla naszych amerykańskich przyjaciół byłoby wyizolowanie Antoniego Fauci. Zapewne są lekarze skłonni pomóc przy takich objawach, nawet jeżeli przypadek jest trudny, a mówią, że ten akurat jest całkowicie beznadziejny. Dlatego też nie mam złudzeń, że waleczny Serb jakimś cudem zagra w kolejnym wielkoszlemowym turnieju za oceanem. Szkoda, choć jego rywalizacja z Rafaelem Nadalem, stała się ostatnio „korespondencyjna”, bo o ile Djokovica wykluczyli politycy, to Hiszpana, kontuzje. Być może jednak tym razem rozstrzygnęliby na korcie, który z nich zasługuje na miano najlepszego tenisisty wszechczasów.
Czy cały ten cyrk będzie miał wpływ na postrzeganie gladiatorów tenisowych aren? Nole, bardzo celnie nazwany przez Ramesha Thakura „No-Vax Djokovic”, już i tak wygrał! Nie musi nikomu niczego udowadniać. Bezsprzecznie jest wielki. Także dlatego, że obnażył kłamstwa polityków i postawił na swoim. Chce i ma do tego pełne prawo, aby decydować o swoim ciele, bez uciekania się do kupowania QR kodu, czy symulowania chorób. Mówi jasno: „To mój wybór i proszę go szanować”. Jeszcze jeden cytat z tekstu prof. Thakura, który wyjaśnia rzeczywisty powód absencji mistrza w AO:
„Tak więc Djokovic musiał być trzymany z dala od Australii nie dlatego, że mógł zarazić innych, ale dlatego, że jest widocznym przypomnieniem porażki szczepionek. Rząd był przerażony, że dwukrotnie zarażony, lecz nie zaszczepiony Djokovic, pokazujący swoje atletyczne umiejętności na boisku, osiągając rekordowy triumf w 21. Wielkim Szlemie, powstrzyma narastający terror COVID.”
W moim przekonaniu i tak swoje zadanie spełnił. Wówczas, w styczniu tego roku, wsparli go tylko Tennys Sandgren i Nick Kyrgios. Dziś jest już inaczej i myślę, że na taki krok zdecydowałoby się więcej zawodników. Mogę się mylić, bo wielu będzie trzymać język za zębami, żeby tylko wyrwać kolejne, astronomiczne, często nie tylko dla przeciętnego człowieka, pieniądze. Niektórzy potrafią zachować się przyzwoicie także wtedy, gdy mają do stracenia naprawdę dużo.
Ktoś mógłby powiedzieć, że nie wiadomo, jak „NoVax” zachowałby się kilkanaście lat wcześniej, kiedy podobna decyzja mogłaby mu zamknąć drogę do kariery, która dopiero pojawiła się na horyzoncie. Tego się nie dowiemy, ale moim zdaniem zrobiłby dokładnie to samo. Wszak największe sukcesy osiągają ludzie niepokorni. Właśnie ci, którzy potrafią postawić na swoim, a trudno o lepszy przykład takiego zawodnika. Owszem, sport jest generalnie dla twardzieli, co pokazuje też casus Rafy. Potrafił grać, nawet kiedy z butów wylewał krew. Pokonała go w ostatnim Wimbledonie kumulacja kontuzji, ale wciąż pragnie powrotu.
Trudno porównać te postaci, bo każda ma swoją historię. Hiszpan nie współczuł Serbowi, kiedy wyrzucano go z Australii. Sam przyjął stosowną liczbę dawek. To jego decyzja. Być może wierzy, że tak właśnie trzeba. Szczęśliwie nie odbiło się to dodatkowo na zdrowiu legendy tenisa, choć to można będzie stwierdzić być może dopiero za kilka lat.
Jest jednak kompletnym kuriozum fakt, że najbardziej dbająca o swoją formę fizyczną i odporna na zachorowania część populacji, jaką stanowią wyczynowi sportowcy, jest zmuszana do przyjmowania preparatów, które mogą ich wyeliminować z uprawiania wielu dyscyplin.
Od dawna nie jest przecież tajemnicą to, co napisał Thakur i nawet nie chodzi o liczbę zgonów, ale choćby o ilość poważnych chorób układu krążenia, jak zapalenie mięśnia sercowego, czy zawały i zakrzepice występujące już u 15 latków. Tymczasem bandyci idą w zaparte i będą próbowali utylizować kolejne partie niepotrzebnie zakupionych „szczepionek” w ciałach emerytów, dzieci i wszystkich tych, którym bronić się jest coraz trudniej. Podobnie, jak niełatwo jest modlić się za oprawców, chociaż należy to czynić.
Najgorsze, że niewiele się zmienia. Utrata pracy, możliwości wyjazdu za granicę, czy trenowania ulubionej konkurencji, wciąż stanowi realne zagrożenie. Naciski, także w Polsce, wcale nie przeszły do historii, a w niektórych instytucjach, czy na uczelniach, jeszcze się zwiększyły. Nie każdy, jak widać, odnajduje w sobie siłę Djokovica. Większość poddaje się z obawy, że będzie trzeba zmienić zawód, albo przeorganizować całe swoje życie, w dodatku bez niezbędnych do tego środków finansowych. To może wydawać się czymś ponad siły przeciętnego człowieka.
Myślę, że Novak stał się jednak inspiracją dla wielu ludzi, niekoniecznie związanych ze sportem. To niezwykle cenne, zwłaszcza dziś, kiedy wydawać by się mogło, że każdego można kupić, albo zmusić do uległości. Zbrodniarze, którzy zafundowali nam tę „nową normalność”, będą próbowali złamać każdego i tylko od nas zależy, kiedy powiemy STOP! Sądzę, że akurat z tym jest podobnie, jak ze zrywaniem z rany opatrunku. Im szybciej to zrobimy, tym będzie mniej bolało.
Na koniec ponawiam swoją prośbę o wsparcie mojego projektu wydania książki “Ostatni oddech”. Wszelkie informacje można znaleźć tutaj, lub zeskanować poniższy obrazek. Nie należy sugerować się niewielką jeszcze liczbą odwiedzających tę zbiórkę, ponieważ akcja wysyłania maili rozpoczęła się z ponad tygodniowym opóźnieniem, a okres wakacyjny też nie zawsze jest sprzymierzeńcem… Mimo wszystko wierzę, że się uda i z góry dziękuję za każdą wpłatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz