Skład pasty do zębów może być groźny dla zdrowia?
Pasty do zębów są badane przez odpowiednie instytucje i z założenia mają być dla ludzi bezpieczne. Jednak ich skład dla wielu jest tajemnicą, a niektóre z dodatków mogą być niebezpieczne - choćby dla osób na nie uczulonych. Niedawno pojawiły się w internecie wieści, że kolorowy pasek na spawie tubki oznacza, czy dana pasta jest produktem ekologicznym (kolor zielony), wykonanym z mieszaniny chemikaliów i ziół (czerwony pasek) albo tylko z syntetycznych produktów przemysłu chemicznego (czarny pasek). Niestety, musimy rozczarować podekscytowanych tymi tajnymi znakami - to tylko efekt wyboru odpowiednich kolorów do druku.
Wszelkie historie o tajemniczych oznaczeniach na opakowaniach, które mają przed nielicznymi wtajemniczonymi ujawnić faktyczny skład pasty, należy między bajki włożyć. Wystarczająco tajemnicze i dezinformujące są stosowane łacińskie nazwy składników. Nawet gdy wczytamy się w odpowiednią informację na tubce, niewiele można z tego spisu chemicznych składników wywnioskować. Oto przykład: Aqua, Hydrated Silica, Sorbitol, Disodium Pyrophosphate, Sodium Lauryl Sulfate, Cellulose Gum, Aroma, Sodium Hydroxide, Carbomer, Sodium Saccharin, Sodium Fluoride, Copernicia Cerifera Cera (Carnauba wax), Xanthan Gum, CI 77891, Limonene, Glycerin, CI 74160.
Zanim rozszyfrujemy ten skład, przyjrzyjmy się kilku substancjom, które mogą znaleźć się w pastach do zębów i nie zawsze nieść ze sobą zdrowie. Przywołajmy choćby słodkie pasty dla dzieci. Aby maluchy chętniej czyściły zęby, producenci często dodają do past sacharynę. Można ją spotkać zwłaszcza w pastach do zębów z tak zwanego prywatnego importu, z egzotycznych dla europejczyka krajów. Jest to składnik w wielu krajach zabroniony, bo w dawkach przewyższających określone normy może być rakotwórczy. Dzieci podczas szczotkowania zębów mogą połykać nawet 50 proc. pasty, dlatego skład przeznaczonych dla nich produktów powinien być odmienny, a tradycyjnych past do zębów nie powinny w żadnym wypadku używać wcześniej niż w wieku 2-3 lat. Te "dorosłe" pasty mogą zawierać składniki, które po połknięciu lub nagromadzeniu się w organizmie dziecka już nie są dla niego przyjazne.
Pieniące się pasty antybakteryjne
Niesłusznie zakładamy, że preparat, który dobrze czyści, musi się pienić. Dlatego producenci dodają do swoich produktów (także szamponów, mydeł, żeli pod prysznic) środki spieniające. Jednym z nich jest tani laurylosiarczan sodu (dodecylosiarczan sodu, skróty: SLS lub SDS). To detergent, który działa na skórę drażniąco i wysuszająco. Co ciekawe, stosuje się go też do neutralizowania i usuwania olejów silnikowych z podłogi w warsztacie mechanicznym.
Reklamy zapewniają nas, że pasta ma usunąć z jamy ustnej bakterie, a jeśli ona nie da rady, to warto użyć jeszcze płynu do płukania ust i już żaden bakcyl się nie ostanie. Właściwości antybakteryjne ma m.in. chlorheksydyna - to środek antyseptyczny niszczący bakterie gram-dodatnie, ale słabiej walczący z gram-ujemnymi. Byłaby to dobra wiadomość, gdyby nie fakt, że wraz z bakteriami chorobotwórczymi niszczy potrzebną nam florę bakteryjną, która pomaga w obronie przed zewnętrznymi zakażeniami. Jeśli zniszczymy wszystkie (albo nawet większość) bakterii w jamie ustnej, zaczniemy chorować, pojawi się brak równowagi we florze bakteryjnej układu pokarmowego, a to ułatwia życie napływającym z zewnątrz pleśniom, grzybom, wirusom. Jednym z powodów powstawania pleśniawek i aft, a nawet chorób jelit, może być właśnie uboga obronna flora bakteryjna jamy ustnej.
Bardzo podobnie działa triklosan. Zgodnie z Dyrektywą Unii Europejskiej o Produktach Kosmetycznych może on być dodawany w stężeniu nie większym niż 0,3 proc. w produkcie gotowym. Niestety składnik ten przenika do krwi i może się zbierać w ludzkiej tkance tłuszczowej. Badania na myszach wykazały, że w ten sposób zgromadzony triklosan wpływa niekorzystnie na działanie hormonu tarczycy. Oprócz tego, pod wpływem różnych czynników może rozkładać się na substancje, które nie są dla ludzi obojętne. Jednym z nich jest chlor.
Alergia na pastę do zębów?
Dodatki smakowe i zapachowe oraz barwniki to najwięksi winowajcy alergii na kosmetyki. Ponieważ producenci szukają jak najtańszych składników do swych produktów, sięgają po te wytwarzane syntetycznie i dokonują zmian, gdy znajdą jeszcze mniej kosztowny specyfik. Dlatego każda nowa partia produktu może (ale nie musi) wpłynąć alergizująco na ciało człowieka.
Poza wytworzonymi syntetycznie składnikami producenci używają wielu naturalnych. Ale i one mogą powodować nieprzyjemne skutki. Nawet wydawałoby się nieszkodliwy składnik: olejek mięty pieprzowej - połknięty przypadkowo wraz z pastą, może spowodować zgagę lub nawet ból brzucha. Parafina i gliceryna – te nazwy nie brzmią groźnie i z niczym złym nam się nie kojarzą. Niestety, przy częstym "spożyciu" mogą spowodować mdłości, wymioty, zaparcia i biegunki. Parafinę dodaje się do past, by ładnie się wyciskały, miały plastyczną strukturę. Z kolei gliceryna zapobiega ich wysychaniu.
Za to tlenek tytanu (IV) (E171) stosowany jako dodatek wybielający zęby i pigment bielący pastę (biel tytanowa) – choć nazwa brzmi groźnie, jest dla nas nieszkodliwy.
Rozszyfrujemy skład pasty do zębów:
Na zakończenie rozszyfrujmy podane na początki składniki pasty, przypominając, że powinny być wymieniane w kolejności od największej użytej ilości do najmniejszej:
* Woda.
* Uwodniona krzemionka (czyści, poleruje, matuje).
* Sorbitol (alkohol polepszający smak, słodzący).
* Pirofosforan disodowy (zapobiega odkładaniu się kamienia nazębnego; działa drażniąco na oczy).
* Wspomniany powyżej SLS;
* Karboksymetyloceluloza (środek zagęszczający).
* Zapach.
* Wodorotlenek sodu (podwyższa Ph, bo jest silnie zasadotwórczy, z wodą tworzy ług sodowy działający wybielająco i żrąco).
* Karbomer (substancja zagęszczająca).
* Sacharynian sodu (sztuczny słodzik, sacharyna).
* Fluorek sodu (zapobiega powstawaniu próchnicy, ograniczone stosowanie dla dzieci).
* Wosk karnauba (wpływa na wzrost lepkości).
* Guma ksantanowa (zagęstnik, zwiększa lepkość preparatu).
* Dwutlenek tytanu (bielidło).
* Limonen (aromat).
* Gliceryna.
* Barwnik niebieski.
Producenci past robią wszystko by ich produkty były efektywne, dobrze się sprzedawały, zadowalały konsumentów, no i oczywiście przynosiły zysk. W tym celu stosują tańsze od naturalnych produkty, które (należy to przyznać) są często skuteczniejsze od tych powstałych w przyrodzie. Jednak na każdą chemiczną mieszaninę należy uważać, używać jej z umiarem, rozsądkiem i pilnować, by nie była stosowana w sposób niewłaściwy lub w nadmiarze. Jak widać ze spisu rozszyfrowanych składników, sporo wśród nich preparatów wiążących całą miksturę i poprawiających jej wygląd, a dość mało tych faktycznie działających. A przecież kiedyś wystarczały preparaty z kredy czy, jak w innych rejonach świata, gałązki czyszczące zęby.
Źródło: newbielink:http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/sklad-pasty-do-zebow-moze-byc-grozny-dla-zdrowia/6nlb3 [nonactive]
Flourek z perspektywy profesionalistów: pełne medyczne oskarżenie - napisy PL
newbielink:https://www.youtube.com/watch?v=c3gEyvJPM_g [nonactive]
Nazywam się Vyvyan Howard.
Jestem profesorem bioobrazowania na Uniwersytecie Ulster jak również patologiem medycznym oraz toksykologiem.
Prowadzę swoje badania już od niemal trzydziestu lat i dotyczą one śledzenia skutków wpływu substancji toksycznych na rozwój płodów oraz niemowląt.
Powszechnie uważa się, że jest to okres rozwoju życiowego szczególnie podatny na ich działanie.
Uważam, że spośród tych czynników pierwsze miejsce należy przypisać fluorowi,
ponieważ bardzo niskie jego ilości można znaleźć w mleku matki.
To co mi to mówi to w świetle teorii ewolucji, to nasze organizmy wykształciły mechanizm mający na celu ochronę rozwijających się niemowląt przed fluorem.
Natura wykształciła system mający trzymać niemowlęta z dala od fluoru,
tymczasem my stosujemy fluor poprzez dodawanie go do wody pitnej, a to pociąga za sobą konsekwencje.
Pytanie zatem brzmi: dlaczego natura wytworzyła system, który trzyma z daleka i chroni niemowlęta szczególnie przed fluorem?
Odpowiedź brzmi: aby powstrzymać wpływ toksyny wpływającej na rozwój organizmu, a w szczególności neurotoksyn.
Są dowody epidemiologiczne, że obecność neurotoksyn w organizmie może wpływać na przykład na inteligencję dziecka.
Zauważono to na przykład w Chinach, a zostało zweryfikowane przez Narodową Akademię Nauk, a to co mówią nam te dane to, że choć nie można być całkowicie pewnym, to jednak stanowią one silną przesłankę i potrzebujemy dalszych badań.
Przeprowadziliśmy również inne badania, które wykazały, że to może być w stanie wpłynąć na układ hormonalny, a zwłaszcza na stężenie hormonów tarczycy, co może mieć wpływ na IQ u rozwijających się dzieci.
Jeśli za normę obierzemy standardowy zakres poziomu hormonów tarczycy u matki,
to istnieje różnica w inteligencji u potomków matek posiadających górną skalę normalnego zakresu stężenia oraz u potomków matek o niskim stężeniu hormonów tarczycy.
Okazuje się więc, że są to szczególnie wrażliwe systemy.
Są dowody i mówią nam, że musimy zachować dużą ostrożność.
Według mnie, nie istnieje jedna satysfakcjonująca dawka roztworu, którą można faszerować całą populacje po równo poprzez fluorowaną wodę.
Stanie się tak, że niektórzy członkowie naszego społeczeństwa mogą być bardziej poszkodowani od innych.
Oczywiście odnosi się to w szczególności do płodów oraz niemowląt, ale z drugiej strony dotyczy również ludzi cierpiących na przykład na niewydolność nerek, którzy mogą odznaczać się zwiększoną podatnością.
Gdy tylko dostanie się do ciała zakłóca działanie szyszynki oraz tarczycy, a zarówno szyszynka, jak i tarczyca mają bezpośredni wpływ na rozwój mózgu oraz na rozwój umysłowy dziecka. Główną troską dotyczącą małych dzieci, a w szczególności noworodków jest fakt, że ich bariera krew-mózg nie jest w pełni rozwinięta i gdy dziecko wypija preparat zawierający fluoryzowaną wodę, otrzymuje zbyt dużą i nieproporcjonalną dawkę fluoru do rozwijającego się dopiero mózgu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz