Kᴀsᴢᴛᴀɴᴋᴀ ɪ sᴘᴏ́ᴌᴋᴀ
»On jadł papierosy i pił piwo. Ona salutował Piłsudskiemu. Pamięta je historia.
Wojtek miał stopień kaprala, lubił zapasy, brać prysznic, pić piwo i jeść zapalone papierosy. Baśka salutowała marszałkowi Piłsudskiemu. Oscar, zwany też Samem, trzy razy uszedł z życiem z tonących okrętów. Incitatus mieszał zaś w marmurowej stajni, a na jego cześć wznoszono uroczyste toasty. Mowa o zwierzętach, które zapisały się na kartach historii. Nie zawsze walczyły na froncie, czasem były tylko w tle, ocieplając wizerunek właściciela. No bo czy autorytarny cesarz Etiopii nie wygląda lepiej z uroczym pieskiem Lulu biegającym po pałacu?
Choć na lekcjach historii w szkole uczymy się o dokonaniach ludzi, w tle właściwie zawsze są też oni - bohaterowie drugiego planu. Zwierzęta pełniły mniej lub bardziej istotne role na różnych polach, choćby ocieplania wizerunku tych najpotężniejszych.
Doskonałym przykładem ze współczesności są psy rasy welsh corgi pembroke uwielbiane przez królową Elżbietę II i będące jednym z symboli jej panowania. Podczas pogrzebu monarchini Muick i Sandy czekały na nią na dziedzińcu zamku w Windsorze. Również jej ulubiona klacz - Carltonlima Emma - patrzyła na przejeżdżający kondukt żałobny.
[...]
Z kolei z polskiego podwórka większość z nas pamięta tę klacz. Kasztanowa maść, na pysku biała strzałka, pęciny w tym samym kolorze. Marszałek określał ją mianem damy omijającej kałuże, płochliwej, bojącej wystrzałów. 150 cm w kłębie i wielkie uczucie, którym go obdarzała. To oczywiście Kasztanka. Józef Piłsudski otrzymał ją od Marii z hr. Romerów w 1914 roku.
Zaznaczał, że nie dorównuje jej żaden koń. Urodziła dwa źrebaki. Ogiera Niemena i klacz Merę. "Syn" miał być jej następcą, ale okazał się... zbyt leniwy. Ostatecznie, w 1930 roku, została nią jej "córka".
Piłsudskiego i Kasztankę łączyła szczególna więź. - Wtulała się w niego jak domowe zwierzę. Gdy coś się działo, wkładała mu pysk pod pachę, chcąc się schronić. We wspomnieniach żołnierzy z tamtych czasów określana jest jako "wierny pies wciąż biegający za swoim panem" - opowiada Franciszek Pałac, autor bloga Okruchy Historii.
Marszałek ostatni raz dosiadł klacz 11 listopada 1927 roku podczas defilady na Placu Saskim w Warszawie. Dziesięć dni po tych uroczystościach Kasztankę przetransportowano do Mińska Mazowieckiego. Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem.
- Żołnierz umieścił ją samotną w wagonie. Jako że klacz była strachliwa, prawdopodobnie miotała się tam i czuła ogromny niepokój. Gdy pociąg dotarł do stacji docelowej, nie mogła z niego wyjść, nawet mimo pomocy weterynaryjnej lekarza 7. Pułku Ułanów Władysława Koepe. Przeniesiono ją do stajni, gdzie zmarła po trzech dniach - 23 listopada - mówi Pałac.
Na prośbę Józefa Piłsudskiego dokonano sekcji zwłok konia.
- Ustalono, że pękły jej trzy kręgi, a żebra przebiły naczynia krwionośne. Oficerem, który podpisał meldunek o tej sytuacji był Zygmunt Piasecki, dowódca 7. Pułku Ułanów. Marszałek nigdy później nie chciał go widzieć ani z nim rozmawiać, dostał też zakaz wstępu do Belwederu, choć Kasztankę przewoził podwładny, a jego nie było nawet na miejscu.
Klacz spreparowano. Trafiła do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. We wrześniu 1945 roku marszałek Michał Rola-Żymierski prowadził tam inspekcję. Dawny oficer w Pierwszej Brygadzie Legionów Polskich poznał Kasztankę i miał powiedzieć: "Już raz mnie kiedyś to bydlę kopnęło, nie ma potrzeby przechowywać tych szczątków".
Spalono ją jeszcze w tym samym miesiącu, przed otwarciem muzeum«.
Powyższy tekst jest fragmentem artykułu pani Aleksandry Cieślik, z którą miałem przyjemność porozmawiać sobie na temat zwierząt wplątanych w losy historii świata. Efektem tego spotkania są między innymi krótkie historie o kapralu Wojtku, gołębiach pocztowych, Baśce Murmańskiej, czy właśnie o Kasztance marszałka.
Zapraszam Cię do tego artykułu na stronę portalu Interia Tygodnik, do którego link znajduje się w komentarzach.
#OkruchyHistorii
#Kasztanka
#zwierzeta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz