❗️Noc z 8 na 9 października 1944 - we wsi Skorodyńce pow. Czortków, Ukraińcy zamordowali 18 Polaków, w tym matkę z 4 dzieci i matkę z 3 dzieci.
Tego dnia większość ocalałych, zabrało niezbędne rzeczy i wyjechało z dziećmi do Czortkowa. W Skorodyńcach pozostali tylko nieliczni, którzy albo czuli się mniej zagrożeni, albo liczyli na pokrewieństwo z Ukraińcami. Były to jednak złudne nadzieje. Za pozostanie we wsi zapłacili życiem...
...................................................
✔️Wspomnienia Bronisławy Bandury:
"W nocy z 8 na 9 października mieliśmy nocować w ogrodzie wśród kukurydzy. Już wcześniej przygotowaliśmy tam posłanie, a że noce były zimne, zabraliśmy też pierzyny. Nasz dom położony był za wsią, od której oddzielała nas rzeka Seret. Mieszkaliśmy przy rozgałęzieniu dróg do Czortkowa, Majdanu i Tudorowa. Wokoło były pola. Tuż przed wieczorem, gdy obrządzałam inwentarz zauważyłam, że wokół naszego ogrodu znajduje się pełno banderowców. Piesi, na koniach lub na furmankach. Rozmieścili się pod drzewami. Natychmiast uciekliśmy za most na Serecie do najbliższych sąsiadów - Ukraińców Czorneńkich. Przyjęli nas i umieścili na strychu swojego domu, chociaż z dużą niechęcią i obawą. Z nastaniem ciemności całe to banderowskie zgromadzenie ruszyło do wsi. Po chwili usłyszałam strzały, a potem zobaczyłam łuny pożarów. Mój mąż nocował wtedy u ukraińskiej rodziny Suszków. Kiedy banderowcy rozpoczęli mordowanie ludzi we wsi, wyskoczył przez okno i boso pobiegł przez pole w kierunku Seretu. Przepłynął rzekę i pod osłoną nocy udał się na nasze pole. Tam ukrył się pod kupą obornika, grzejąc zmarznięte bose nogi. Widział, jak banderowcy palili nasze gospodarstwo. Z nastaniem dnia, gdy banderowcy już odeszli pozostawiając po sobie trupy Polaków i zgliszcza wielu zagród, wróciliśmy na własne zgliszcza. Pozbieraliśmy co jeszcze ocalało i poszliśmy do Czortkowa, który jesienią 1944 r. był przepełniony ponad miarę uciekinierami z okolicznych wiosek. W mieście stacjonował oddział wojska sowieckiego, który je chronił i miał zapewniać porządek. Podczas dnia oddział ten wysyłał grupy żołnierzy w teren, gdzie dochodziło do potyczek z bandami UPA. W samym mieście było na ogół bezpiecznie, ale warunki do życia dla uciekinierów były bardzo trudne. Dokuczliwy był brak żywności, mieszkań, pomieszczeń dla inwentarza żywego i odpowiedniej ilości paszy dla zwierząt. To powodowało, że uciekinierzy często wyjeżdżali do pozostawionych na wsi zagród, co wiązało się z ogromnym ryzykiem, ponieważ banderowcy czyhali na nich. Znam wiele takich przypadków. Np. Zofia Bandura (Wasylkowa) udała się do podczortkowskiej wsi Biała po karmę dla swojej krowy, jedynej żywicielki. W drodze została zamordowana, a zwłoki wrzucone do Seretu. Osierociła 6 dzieci. Jej mąż przebywał w tym czasie na wojnie. Anna Chmieluk pojechała do Skorodyniec po paszę dla krowy i koni. Została tam zamordowana w bestialski sposób Kacper Suchorolski, który uniknął śmierci w czasie napadu na jego dom, gdzie zamordowano jego żonę i syna, został tym razem zamordowany w nieznanych okolicznościach we wsi Biała. Odcięto m u głowę. Franciszka Badura, córka Marcina Szatkowskiego, została zatrzymana z trójką dzieci przez banderowców w drodze do Czortkowa. Była w ciąży. Oprawcy związali ją z dziećmi drutem kolczastym i wrzucili żywych do Seretu. Jej mąż był w tym czasie na wojnie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz