Wystąpienie W. Putina w Wałdajskim Klubie Dyskusyjnym
Wystąpienie W. Putina w ostatniej sesji plenarnej XIX spotkania Wałdajskiego Klubu Dyskusyjnego w dniu 26.10.2022 r.
Oficjalny link: http://kremlin.ru/events/president/news/69695
Szanowni uczestnicy sesji plenarnej! Panie i Panowie! Przyjaciele.
Miałem wgląd w dyskusje, które toczyły się tutaj w ciągu ostatnich kilku dni, były one bardzo ciekawe i pouczające. Mam nadzieję, że nie żałowaliście przyjazdu do Rosji i rozmawiacie ze sobą.
Dobrze was wszystkich widzieć.
W klubie Wałdaj nie raz mówiliśmy o zmianach, poważnych, zasadniczych zmianach, które zaszły i nadal zachodzą w świecie, o zagrożeniach związanych z demontażem instytucji globalnych, erozją zasad bezpieczeństwa zbiorowego, zastąpieniem prawa międzynarodowego tak zwanymi regułami – miałem powiedzieć regułami sporządzonymi przez kogokolwiek, ale to chyba niedokładne określenie – wcale nie wiadomo, kto je sporządził, na czym te reguły się opierają, co w nich jest. (Uwaga tłumacza: Putin odnosi się do głoszonego przez Zachód „porządku świata opartego na zasadach” – więcej informacji o tym, co kryje się za tym terminem, można znaleźć tutaj [brak linku – admin]).
Oczywiście jest tylko próba ustanowienia jednej zasady, aby potężni – mówimy teraz o władzy, mówię o władzy globalnej – mogli żyć bez żadnych zasad, robić co chcą i uchodziło im to na sucho. W rzeczywistości są to zasady, o których ciągle się nam mówi.
Wartość dyskusji w Wałdaj polega na tym, że dokonuje się tu szerokiej gamy ocen i prognoz. Jak bardzo byli poprawni, pokazuje samo życie, życie, najbardziej rygorystyczny i obiektywny egzaminator. To pokazuje, jak prawdziwe były treści naszych dyskusji na przestrzeni lat.
Niestety, wydarzenia nadal rozwijają się zgodnie z negatywnym scenariuszem, o którym nie raz mówiliśmy podczas naszych poprzednich spotkań. Co więcej, wydarzenia te przerodziły się w kompleksowy kryzys systemowy, nie tylko w sferze wojskowo-politycznej, ale także gospodarczej i humanitarnej.
Tak zwany Zachód – to oczywiście w sensie przenośnym, bo tam nie ma jedności – jest ze zrozumiałych względów bardzo skomplikowanym konglomeratem, niemniej jednak można powiedzieć, że ten Zachód w ostatnich latach, a zwłaszcza w ostatnich miesiącach, zrobił szereg kroków w kierunku eskalacji. Ściśle rzecz biorąc, zawsze dochodzi do eskalacji, to nie jest nic nowego. Są to podżeganie do wojny na Ukrainie, prowokacje wokół Tajwanu oraz destabilizacja światowych rynków żywności i energii. To ostatnie oczywiście nie było zamierzone, co do tego nie ma wątpliwości, ale spowodowane serią systematycznych błędów popełnionych przez te właśnie zachodnie rządy, o których wspomniałem wcześniej. A jak widzimy teraz, do tego doszła jeszcze destrukcja paneuropejskich gazociągów. Jest to niewyobrażalne, ale mimo to jesteśmy świadkami tych smutnych wydarzeń.
Władza nad światem jest właśnie tym, na co postawił tzw. Zachód. Ale ta gra jest z pewnością niebezpieczna, krwawa i, powiedziałbym, brudna. Zaprzecza suwerenności państw i narodów, ich tożsamości i wyjątkowości, ignoruje interesy innych państw. Przynajmniej wtedy, gdy nie neguje wprost tych interesów, jednak w praktyce tak właśnie się dzieje. Nikt, poza tymi, którzy formułują wspomniane zasady, nie ma prawa do kształtowania własnej tożsamości: Wszyscy inni muszą się podporządkować tym zasadom.
W tym kontekście chciałbym przypomnieć państwu o propozycjach Rosji dla jej zachodnich partnerów dotyczących budowania zaufania i rozwoju systemu bezpieczeństwa zbiorowego. W grudniu ubiegłego roku po raz kolejny zostały po prostu pominięte. (Uwaga tłumacza: szczegóły propozycji Rosji dla Zachodu w sprawie wzajemnych gwarancji bezpieczeństwa można znaleźć tutaj [brak linku – admin]).
Ale w dzisiejszym świecie trudno jest coś przewidzieć. Kto sieje wiatr, będzie, jak to się mówi, zbierał burzę. Kryzys rzeczywiście stał się globalny, dotyczy wszystkich. Nie ma co się łudzić.
Ludzkość ma teraz dwie główne opcje: albo kontynuować piętrzenie problemów, które nieuchronnie zmiażdżą nas wszystkich, albo spróbować wspólnie znaleźć rozwiązania, choć niedoskonałe, ale skuteczne, które mogą uczynić nasz świat bardziej stabilnym i bezpiecznym.
Wiesz, zawsze wierzyłem w siłę zdrowego rozsądku i nadal wierzę. Jestem więc przekonany, że prędzej czy później zarówno nowe centra wielobiegunowego porządku świata, jak i Zachód będą musiały zacząć rozmawiać o wspólnej przyszłości na poziomie oczu, a im wcześniej tym lepiej. I w tym kontekście chciałbym poruszyć kilka bardzo ważnych dla nas wszystkich kwestii.
Dzisiejsze wydarzenia zepchnęły na bok kwestie ekologiczne. Może to dziwne, ale chciałbym od tego zacząć. Zmiany klimatyczne nie są już na szczycie listy priorytetów. Ale te podstawowe wyzwania nie zniknęły, nie wyparowały, one rosną.
Jednym z najgroźniejszych skutków braku równowagi ekologicznej jest spadek różnorodności biologicznej. A teraz przechodzę do głównej sprawy, dla której wszyscy się zebraliśmy: Czy inne zróżnicowanie – kulturowe, społeczne, polityczne, cywilizacyjne – jest mniej ważne?
Uproszczenie, wymazanie wszelkich różnic stało się praktycznie istotą współczesnego Zachodu. Co kryje się za tym uproszczeniem? Przede wszystkim zanik twórczego potencjału samego Zachodu i chęć ograniczenia, zablokowania swobodnego rozwoju innych cywilizacji.
Oczywiście jest tu również bezpośredni interes ekonomiczny: Narzucając swoje wartości, swoje klisze konsumenckie, swoją standaryzację, nasi przeciwnicy – pozwolę sobie nazwać ich tak ostrożnie – próbują rozszerzyć rynki dla swoich produktów. W końcu to wszystko jest bardzo prymitywne. Nie przypadkiem Zachód twierdzi, że jego kultura i światopogląd muszą być uniwersalne. Nawet jeśli nie mówią tego wprost – choć często to robią – ale nawet jeśli nie mówią tego wprost, to zachowują się tak i nalegają, że w rzeczywistości ich polityka domaga się, aby te same wartości były bezwarunkowo akceptowane przez wszystkich innych uczestników życia międzynarodowego.
Oto cytat ze słynnego harwardzkiego przemówienia Aleksandra Sołżenicyna. Jeszcze w 1978 roku zauważył, że Zachód cechuje „uporczywe zaślepienie wyższością” – wszystko to dzieje się do dziś – które „wspiera pogląd, że wszystkie obszary naszej planety powinny rozwijać się zgodnie z obecnymi zachodnimi systemami i być przez nie zdominowane.” To był rok 1978, nic się nie zmieniło.
W ciągu ostatniego półwiecza to złudzenie, o którym mówił Sołżenicyn – jest ono jawnie rasistowskie i neokolonialne – przybrało po prostu brzydkie formy, zwłaszcza od czasu pojawienia się tzw. świata jednobiegunowego. Co chciałbym na to powiedzieć? Ufność we własną nieomylność jest bardzo niebezpiecznym stanem: to tylko jeden krok od pragnienia „nieomylnych”, by po prostu zniszczyć tych, którzy im się nie podobają. Jak to się mówi, żeby je „anulować”, żeby je znieść. Zastanówmy się chociaż nad znaczeniem tego słowa.
Nawet w szczycie zimnej wojny, w szczycie konfrontacji systemów, ideologii i rywalizacji militarnej, nikomu nie przyszło do głowy zaprzeczać istnieniu kultury, sztuki i nauki przeciwnika. Nikt by na to nie wpadł! Owszem, były pewne ograniczenia w dziedzinie edukacji, nauki, kultury i niestety sportu. Niemniej jednak zarówno przywódcy radzieccy, jak i amerykańscy mieli wówczas jasność, że do sfery humanitarnej należy podchodzić z taktem, badając i szanując przeciwnika oraz ucząc się od niego, aby utrzymać podstawy solidnych, owocnych stosunków, przynajmniej na przyszłość.
I co się teraz dzieje? Naziści posunęli się w swoim czasie do palenia książek, a teraz zachodni „promotorzy liberalizmu i postępu” posunęli się do zakazania Dostojewskiego i Czajkowskiego. Tak zwana „kultura kasacyjna” – kultura abolicji – ale w rzeczywistości – często o tym mówiliśmy – faktyczna abolicja kultury ograbia wszystko co żywe i twórcze i nie pozwala na rozkwit wolnej myśli w żadnej sferze: ani w gospodarce, ani w polityce, ani w kulturze.
Dziś sama ideologia liberalna zmieniła się nie do poznania. Jeśli klasyczny liberalizm pierwotnie rozumiał wolność każdej istoty ludzkiej jako wolność mówienia i robienia tego, co się chce, to już w XX wieku liberałowie zaczęli mówić, że tak zwane społeczeństwo otwarte ma wrogów – społeczeństwo otwarte ma więc wrogów – i że wolność tych wrogów może i musi być ograniczona, a nawet zniesiona. Tymczasem jest to nawet tak absurdalne, że każdy alternatywny pogląd nazywany jest wywrotową propagandą i zagrożeniem dla demokracji.
Wszystko, co wychodzi z Rosji, to „machinacje Kremla”. Ale spójrzcie na siebie! Czy naprawdę jesteśmy aż tak wszechmocni? Jakakolwiek krytyka naszych przeciwników – jakakolwiek! – jest postrzegana jako „machinacje Kremla”, jako „ręka Kremla”. Takie bzdury. Jak daleko się posunęli? Wystarczy użyć umysłu, wymyślić coś ciekawszego, przedstawić swój punkt widzenia w bardziej konceptualny sposób. Nie można wszystkiego zwalać na intrygi Kremla.
Wszystko to proroczo przepowiedział Fiodor Dostojewski jeszcze w XIX wieku. Jeden z bohaterów jego powieści Opętani, nihilista Szigałow, tak opisał świetlaną przyszłość, którą sobie wyobrażał: „Zostawiając bezgraniczną wolność, otwieram bezgraniczny despotyzm” – do którego, nawiasem mówiąc, doszli nasi zachodni przeciwnicy. Inny bohater powieści, Piotr Wierchowienski, przyłącza się do niego w oświadczeniu, że zdrada, donosicielstwo i szpiegostwo są potrzebne wszędzie, że społeczeństwo nie potrzebuje talentów i wyższych zdolności: „Cyceronowi wytną język, Kopernikowi wydłubią oczy, Szekspira ukamienują”. W tym kierunku zmierzają nasi zachodni przeciwnicy. Co to jest, jeśli nie współczesna Zachodnia Kultura Kasacyjna?
To byli wielcy myśliciele i jestem szczerze wdzięczny moim pracownikom, którzy znaleźli te cytaty.
Co można powiedzieć na ten temat? Historia z pewnością odłoży wszystko na swoje miejsce i nie odwoła największych dzieł powszechnie uznanych geniuszy światowej kultury, ale zapomni tych, którzy uznali, że mają prawo rozporządzać tą światową kulturą według własnego uznania. Próżność tych ludzi jest, jak to się mówi, ponad miarę, ale za kilka lat nikt nie będzie pamiętał ich nazwisk. Ale Dostojewski będzie żył dalej, podobnie jak Czajkowski i Puszkin – choć niektórzy mogą chcieć inaczej.
Zachodni model globalizacji, który w swej istocie jest neokolonialny, został również zbudowany na standaryzacji, na monopolu finansowym i technologicznym oraz na eliminacji wszelkich różnic. Zadanie było jasne: umocnić bezwarunkową dominację Zachodu w gospodarce i polityce światowej i w tym celu oddać na jego usługi zasoby naturalne i finansowe, zdolności intelektualne, ludzkie i gospodarcze całej planety, pod pozorem tzw. nowej globalnej współzależności.
Chciałbym tu przypomnieć innego rosyjskiego filozofa, Aleksandra Zinowiewa, którego stulecie będziemy obchodzić 29 października. Ponad 20 lat temu powiedział, że dla przetrwania cywilizacji zachodniej na poziomie, który osiągnęła, „niezbędna jest cała planeta jako siedlisko, niezbędne są do tego wszystkie zasoby ludzkości.” Tego właśnie się domagają, to jest właśnie to, co się dzieje.
Jednocześnie Zachód od samego początku stworzył sobie w tym systemie ogromną przewagę, bo opracował zasady i mechanizmy – jak teraz te zasady, o których ciągle się mówi, a które są niezrozumiałą „czarną dziurą”: co to jest, nikt nie wie. Ale gdy nie tylko państwa zachodnie, ale inne państwa zaczęły czerpać korzyści z globalizacji, a mówimy oczywiście przede wszystkim o dużych państwach azjatyckich, Zachód natychmiast zmienił wiele zasad lub całkowicie je zniósł. A tzw. święte zasady wolnego handlu, otwartości gospodarczej, uczciwej konkurencji, a nawet prawa własności zostały nagle całkowicie zapomniane. Gdy tylko coś stawało się dla nich opłacalne, natychmiast i spontanicznie zmieniali zasady podczas gry.
Albo kolejny przykład zmiany terminów i znaczeń. Zachodni ideolodzy i politycy od wielu lat wmawiają całemu światu: nie ma alternatywy dla demokracji. Mówią jednak o zachodnim, tzw. liberalnym modelu demokracji. Z pogardą i – co chciałbym podkreślić – arogancją odrzucają wszystkie inne warianty i formy demokracji. To zachowanie ukształtowało się dawno temu, jeszcze w czasach kolonialnych: wszyscy są uważani za ludzi drugiej kategorii, a inni za ekskluzywnych. Trwało to przez wieki, aż do dziś.
Ale dziś absolutna większość społeczności światowej domaga się właśnie tego: demokracji w sprawach międzynarodowych i nie akceptuje żadnych form autorytarnego dyktatu poszczególnych państw czy grup państw. Co to jest, jeśli nie bezpośrednie zastosowanie zasad władzy ludowej na poziomie stosunków międzynarodowych?
A jakie jest stanowisko „cywilizowanego” – w cudzysłowie – Zachodu? Jeśli jesteście demokratami, powinniście z zadowoleniem przyjąć to naturalne dążenie miliardów ludzi do wolności – ale nie! Zachód nazywa to podważaniem liberalnego, opartego na zasadach porządku i wszczyna wojny gospodarcze i handlowe, sankcje, bojkoty, kolorowe rewolucje i przeprowadza wszelkiego rodzaju zamachy stanu.
Jeden z nich doprowadził do tragicznych skutków na Ukrainie w 2014 roku – poparli pucz i nawet powiedzieli, ile pieniędzy na niego wydano. Właściwie to są po prostu szaleńcy, nie są niczym skrępowani. Zabili Suleimaniego, irańskiego generała. Możesz mówić co chcesz o Suleimanim, ale jest on oficjalnym przedstawicielem innego kraju! Zamordowali go na terytorium państwa trzeciego i powiedzieli: Tak, zamordowaliśmy go. Co to w ogóle jest? Gdzie mieszkamy? (Uwaga tłumacza: Wszyscy ci, którzy nie pamiętają tego incydentu, mogą znaleźć szczegóły tutaj).
Waszyngton nadal nawykowo określa obecny porządek świata jako amerykańsko-liberalny, ale w rzeczywistości ten niesławny „porządek” z każdym dniem pogłębia chaos i – dodam – staje się coraz bardziej nietolerancyjny nawet wobec samych krajów zachodnich, wobec ich prób wykazania jakiejkolwiek niezależności. Wszystko jest tłumione do korzeni, a na własnych sojuszników nakładane są sankcje – bez żadnego wstydu! I przyjmują to wszystko ze spuszczoną głową.
Na przykład lipcowe propozycje węgierskich parlamentarzystów, aby zapisać w traktacie UE zobowiązanie do przestrzegania europejskich wartości chrześcijańskich i europejskiej kultury, nie zostały nawet odebrane jako afront, ale jako bezpośredni wrogi sabotaż. Co to jest? Jak należy to rozumieć? Tak, niektórym może się to podobać, innym nie.
W Rosji, w ciągu tysiąca lat, rozwinęliśmy unikalną kulturę wzajemnych powiązań między wszystkimi religiami świata. Nie ma powodu, by cokolwiek anulować: ani wartości chrześcijańskie, ani islamskie, ani żydowskie. Pozostałe religie świata są obecne w naszym kraju. Trzeba po prostu traktować się z szacunkiem. W niektórych regionach naszego kraju, czego doświadczyłem z pierwszej ręki, ludzie wspólnie obchodzą święta chrześcijańskie, islamskie, buddyjskie i żydowskie i robią to z radością, gratulują sobie i cieszą się razem.
Ale nie w Europie. Dlaczego nie? Przynajmniej mogliby o tym porozmawiać. To jest niesamowite!
Wszystko to jest, bez przesady, nawet nie systemowym, ale doktrynalnym kryzysem neoliberalnego amerykańskiego modelu porządku światowego. Nie mają pomysłów na tworzenie czegokolwiek i na pozytywny rozwój, po prostu nie mają nic do zaoferowania światu poza utrzymaniem swojej dominacji.
Jestem przekonany, że prawdziwa demokracja w wielobiegunowym świecie zakłada przede wszystkim możliwość wyboru przez każdego człowieka – chciałbym to podkreślić, każde społeczeństwo, każdą cywilizację – własnej drogi, własnego systemu społecznego i politycznego. Jeśli USA i UE mają takie prawo, to z pewnością mają je również kraje azjatyckie, państwa islamskie, monarchie Zatoki Perskiej i państwa innych kontynentów. Oczywiście nasz kraj, Rosja, również ma takie prawo i nikt nigdy nie będzie mógł dyktować naszym obywatelom, jakie społeczeństwo powinniśmy budować i na jakich zasadach powinno się ono opierać.
Bezpośrednim zagrożeniem dla politycznego, ekonomicznego i ideologicznego monopolu Zachodu jest to, że w świecie mogą pojawić się alternatywne modele społeczeństwa – skuteczniejsze, chciałbym podkreślić – skuteczniejsze, jaśniejsze, bardziej atrakcyjne niż te, które mamy dzisiaj. I te modele będą ewoluować, to jest nieuniknione. Nawiasem mówiąc, piszą o tym wprost także amerykańscy politolodzy i eksperci. Rządzący jeszcze nie bardzo ich słuchają, ale nie mogą pominąć tych pomysłów w czasopismach i dyskusjach politologicznych.
Rozwój musi odbywać się w dialogu cywilizacji, w oparciu o wartości duchowe i moralne. Tak, różne cywilizacje różnie rozumieją człowieka, jego istotę. Często są to tylko powierzchowne różnice, ale wszystkie uznają najwyższą godność i duchową istotę człowieka. I ten wspólny fundament, na którym możemy i musimy budować naszą przyszłość, jest niezwykle ważny.
Co chciałbym tu podkreślić? Tradycyjne wartości nie są jakimiś stałymi postulatami, do których wszyscy muszą się stosować. Nie, oczywiście, że nie są. Różnią się one od tzw. wartości neoliberalnych tym, że każda z nich jest niepowtarzalna, bo pochodzi z tradycji danego społeczeństwa, jego kultury i doświadczenia historycznego. Tradycyjnych wartości nie można więc nikomu narzucić – trzeba je po prostu szanować, respektując to, co każdy naród wybrał na przestrzeni wieków.
Tak rozumiemy tradycyjne wartości i to podejście jest podzielane i akceptowane przez większość ludzkości. Jest to logiczne, ponieważ tradycyjne społeczeństwa Wschodu, Ameryki Łacińskiej, Afryki i Eurazji stanowią podstawę cywilizacji światowej.
Szacunek dla osobliwości narodów i cywilizacji leży w interesie wszystkich. Jest to również w interesie tzw. Zachodu. Tracąc swoją supremację, szybko staje się mniejszością na arenie światowej. I oczywiście prawo tej mniejszości zachodniej do własnej tożsamości kulturowej, chciałbym to podkreślić, powinno być zagwarantowane, powinno być na pewno respektowane, ale, podkreślam, na równi z prawami wszystkich innych.
Jeśli zachodnie elity wierzą, że uda im się wprowadzić w umysłach swoich ludzi, swoich społeczeństw, nowe, dziwne moim zdaniem trendy, takie jak dziesiątki płci i parady gejów, to niech tak będzie. Niech robią, co chcą! Ale z pewnością nie mają prawa wymagać od innych, by podążali tą samą drogą.
Widzimy, że w krajach zachodnich zachodzą skomplikowane procesy demograficzne, polityczne i społeczne. To jest oczywiście ich wewnętrzna sprawa. Rosja nie wtrąca się w te sprawy i nie ma zamiaru tego robić – w przeciwieństwie do Zachodu nie wtrącamy się w obce podwórka. Zakładamy jednak, że zwycięży pragmatyzm i że dialog Rosji z prawdziwym, tradycyjnym Zachodem, a także z innymi ośrodkami równego rozwoju, będzie stanowił istotny wkład w budowę wielobiegunowego porządku świata.
Chciałbym dodać, że wielobiegunowość jest prawdziwą i w istocie jedyną szansą dla Europy na przywrócenie jej podmiotowości politycznej i gospodarczej. Jasne, wszyscy rozumiemy, a w Europie mówimy o tym wprost: podmiotowość prawna Europy jest dziś – jak mam to ująć ostrożnie, by nikogo nie urazić – bardzo ograniczona.
Świat jest z natury różnorodny i próby Zachodu wciśnięcia ich wszystkich w jeden schemat są obiektywnie skazane na porażkę i nic z tego nie wyjdzie.
Aroganckie dążenie do dominacji nad światem, do dyktowania lub utrzymywania przywództwa przez dyktando, prowadzi do spadku międzynarodowego autorytetu przywódców świata zachodniego, w tym USA, i do rosnącej nieufności wobec ich zdolności do prowadzenia negocjacji jako całości. Jednego dnia mówią jedno, a następnego coś innego; podpisują dokumenty, a następnego dnia odmawiają ich honorowania; robią, co chcą. W ogóle nie ma stabilności w niczym. Jak podpisywane są dokumenty, o czym mówiono, na co można mieć nadzieję, jest zupełnie niejasne.
O ile dawniej tylko nieliczne kraje pozwalały sobie na spory z Ameryką i wydawało się to niemal sensacją, o tyle dziś powszechne jest odrzucanie przez wiele państw bezpodstawnych żądań Waszyngtonu, nawet jeśli ten nadal stara się wszystkich do nich zmuszać. Jest to całkowicie błędna polityka, która po prostu prowadzi donikąd. Niech sobie żyją, to też ich decyzja.
Jestem przekonany, że narody świata nie będą przymykać oczu na politykę przymusu, która się skompromitowała, a Zachód będzie musiał płacić coraz wyższą cenę za każdym razem, gdy będzie próbował utrzymać swoją hegemonię. Gdybym był na miejscu tych zachodnich elit, to bym się poważnie zastanowił nad tą perspektywą, tak jak to robią niektórzy politolodzy i politycy w samych USA, o czym mówiłem wcześniej.
W obecnych warunkach gwałtownego konfliktu powiem pewne rzeczy wprost. Rosja, jako niezależna, odrębna cywilizacja, nigdy nie była wrogiem Zachodu i nie postrzega siebie jako takiego. Amerykofobia, anglofobia, frankofobia, germanofobia to formy rasizmu, podobnie jak rusofobia i antysemityzm, podobnie jak wszystkie formy ksenofobii.
Trzeba jasno zrozumieć, że – jak już powiedziałem – są dwa Zachody, co najmniej dwa, może więcej, ale co najmniej dwa: Zachód tradycyjnych, głównie chrześcijańskich wartości, wolności, patriotyzmu, bogatej kultury, a teraz także wartości islamskich, bo znaczna część ludności wielu krajów zachodnich wyznaje islam. Ten Zachód jest nam pod pewnymi względami bliski, pod wieloma mamy wspólne, wręcz starożytne korzenie.
Ale jest też drugi Zachód: agresywny, kosmopolityczny, neokolonialny, będący narzędziem neoliberalnych elit. Rosja z pewnością nie zaakceptuje dyktatu właśnie tego Zachodu.
Zawsze będę pamiętał, co musiałem przeżyć w 2000 roku, po wyborze na prezydenta. Proszę sobie przypomnieć cenę, jaką zapłaciliśmy za zniszczenie gniazda terrorystów na Kaukazie Północnym, które Zachód praktycznie otwarcie wtedy wspierał. Wszyscy dorośli tutaj, większość z was na tej sali, rozumieją, o czym mówię. Wiemy, że tak właśnie było w praktyce: wsparcie finansowe, polityczne i medialne. Wszyscy tego doświadczyliśmy.
Co więcej, Zachód nie tylko aktywnie wspierał terrorystów na terytorium Rosji, ale na wiele sposobów podżegał do tego zagrożenia. Ale po ustabilizowaniu się sytuacji i pokonaniu głównych gangów terrorystycznych, również dzięki odwadze narodu czeczeńskiego, postanowiliśmy nie odwracać się, nie grać obrażonych, ale iść do przodu, budować relacje nawet z tymi, którzy w rzeczywistości działali przeciwko nam, budować i rozwijać relacje na zasadzie wzajemnych korzyści i wzajemnego szacunku ze wszystkimi, którzy tego chcieli.
Uznano, że leży to we wspólnym interesie. Rosja, dzięki Bogu, przetrwała wszystkie trudności tego okresu, wytrwała, stała się silniejsza, poradziła sobie z wewnętrznym i zewnętrznym terroryzmem, zachowała swoją gospodarkę, zaczęła się rozwijać i poprawiła swój potencjał obronny. Staraliśmy się budować relacje z wiodącymi krajami Zachodu i z NATO. Przesłanie było takie samo: przestańmy być wrogami, żyjmy razem jako przyjaciele, rozpocznijmy dialog, budujmy zaufanie i w ten sposób budujmy pokój. Byliśmy absolutnie szczerzy, chcę to podkreślić. Zdawaliśmy sobie sprawę ze złożoności tego podejścia, ale przeszliśmy ten dystans.
I co dostaliśmy w odpowiedzi? Krótko mówiąc, otrzymaliśmy „nie” we wszystkich najważniejszych obszarach możliwej współpracy. Mamy coraz większą presję na nas i tworzenie ognisk napięcia w pobliżu naszych granic. A jaki, mogę zapytać, jest cel tego nacisku? Co to jest? Czy oni tylko trochę ćwiczą? Nie, oczywiście, że nie. Celem jest uczynienie Rosji bardziej wrażliwą. Celem jest uczynienie z Rosji narzędzia do realizacji własnych celów geopolitycznych.
W rzeczywistości jest to uniwersalna zasada: starają się oni zamienić każdego w narzędzie, aby wykorzystać to narzędzie do własnych celów. A na tych, którzy nie ulegają tej presji, którzy nie chcą być takim narzędziem, nakłada się sankcje, wszelkiego rodzaju ograniczenia ekonomiczne, przygotowuje się przeciwko nim zamachy stanu lub przeprowadza je, jeśli to możliwe, i tak dalej. A jeśli w końcu nic się nie uda, cel jest jeden – zniszczyć ich, wymazać z mapy politycznej. Ale taki scenariusz nigdy nie sprawdził się w stosunku do Rosji i nigdy się nie sprawdzi się.
Co jeszcze chciałabym dodać? Rosja nie rzuca wyzwania elitom Zachodu – Rosja jedynie broni swojego prawa do istnienia i swobodnego rozwoju. Jednocześnie my sami nie mamy zamiaru stać się nowym hegemonem. Rosja nie proponuje zastąpienia jednobiegunowości dwubiegunowością, trójbiegunowością etc., zastąpienia hegemonii Zachodu hegemonią Wschodu, Północy czy Południa. To nieuchronnie doprowadziłoby do nowego impasu.
W tym miejscu chciałbym przytoczyć słowa wielkiego rosyjskiego filozofa Mikołaja Danilewskiego, który uważał, że postęp nie polega na podążaniu tylko w jednym kierunku, do czego namawiają nas niektórzy nasi przeciwnicy – wtedy postęp, zdaniem Danilewskiego, szybko by ustał – ale na „zajęciu się we wszystkich kierunkach całym polem, które stanowi sferę historycznej działalności ludzkości.” I dodaje, że żadna cywilizacja nie może pochwalić się reprezentowaniem najwyższego poziomu rozwoju.
Jestem przekonany, że dyktaturze można przeciwstawić jedynie swobodny rozwój państw i narodów, że degradacji jednostki można przeciwstawić miłość człowieka jako twórcy, że prymitywnym uproszczeniom i zakazom można przeciwstawić rozkwitającą złożoność kultur i tradycji.
Znaczenie dzisiejszego momentu historycznego polega właśnie na tym, że przed wszystkimi cywilizacjami, państwami i związkami państw otwiera się możliwość własnej, demokratycznej, oryginalnej drogi rozwoju. A przede wszystkim wierzymy, że nowy porządek świata musi być oparty na prawie i sprawiedliwości, że musi być wolny, wyrazisty i sprawiedliwy.
Dlatego światowa gospodarka i handel muszą stać się bardziej sprawiedliwe i otwarte. Rosja uważa, że proces tworzenia nowych międzynarodowych platform finansowych, w tym platform do płatności międzynarodowych, jest nieunikniony. Platformy takie powinny znajdować się poza krajową jurysdykcją, być bezpieczne, odpolitycznione, zautomatyzowane i niezależne od jednego centrum kontroli. Czy jest to możliwe, czy nie? Oczywiście. Będzie to wymagało wielkiego wysiłku, wiele krajów będzie musiało połączyć siły, ale jest to wykonalne.
Wyeliminuje ona możliwość nadużywania nowej globalnej infrastruktury finansowej i pozwoli na sprawne, zyskowne i bezpieczne rozliczanie transakcji międzynarodowych bez udziału dolara i innych tzw. walut rezerwowych. Tym bardziej, że USA i Zachód skompromitowały instytucję międzynarodowych rezerw finansowych, używając dolara jako broni. Najpierw zostały zdewaluowane przez inflację w dolarze i strefie euro, a potem zapakowane do worka naszych rezerw międzynarodowych.
Przejście na waluty narodowe będzie – nieuchronnie – nabierało tempa. Zależy to oczywiście od kondycji emitentów tych walut i ich gospodarek, ale będą się one umacniać i te płatności z pewnością stopniowo zdobędą przewagę. Taka jest logika suwerennej polityki gospodarczej i finansowej w wielobiegunowym świecie.
Dalej. Nowe centra globalnego rozwoju już dziś dysponują unikalnymi technologiami i osiągnięciami naukowymi w wielu dziedzinach, a w wielu mogą z powodzeniem konkurować z zachodnimi korporacjami transnarodowymi.
Oczywiście mamy wspólny, dość pragmatyczny interes w uczciwej i otwartej wymianie naukowej i technologicznej. Razem wszyscy skorzystają więcej niż w pojedynkę. Korzyści powinny trafiać do większości, a nie do poszczególnych super bogatych korporacji.
Jak to wygląda dzisiaj? Kiedy Zachód sprzedaje leki lub nasiona roślin spożywczych do innych krajów, niszczy się krajowy przemysł farmaceutyczny i zwierzęta hodowlane, a w praktyce wszystko sprowadza się do tego: dostarczanie maszyn i urządzeń niszczy lokalny przemysł inżynieryjny. Kiedy byłem premierem, rozumiałem: Gdy tylko otwiera się rynek dla pewnej grupy towarów, lokalny producent upada i jest prawie niemożliwe, aby ponownie podniósł głowę. W ten sposób buduje się relacje. W ten sposób zdobywa się rynki i zasoby, okrada kraje z ich potencjału technologicznego i naukowego. To nie jest postęp, ale zniewolenie, sprowadzenie gospodarek do prymitywnego poziomu.
Rozwój technologiczny nie powinien zwiększać globalnych nierówności, ale je zmniejszać. Właśnie w ten sposób Rosja tradycyjnie realizuje swoją technologiczną politykę zagraniczną. Na przykład, gdy budujemy elektrownie jądrowe w innych państwach, to jednocześnie tworzymy tam centra doskonałości, szkolimy krajowe kadry. Tworzymy przemysł, nie budujemy tylko zakładu, tworzymy cały przemysł. Zasadniczo dajemy innym krajom możliwość dokonania prawdziwego przełomu w ich rozwoju naukowym i technologicznym, zmniejszenia nierówności i wprowadzenia ich sektora energetycznego na nowy poziom efektywności i przyjazności dla środowiska.
Chciałbym powtórzyć, że suwerenność i samorozwój w żadnym wypadku nie oznaczają izolacji czy autarkii, ale raczej aktywną, wzajemnie korzystną współpracę opartą na uczciwych i sprawiedliwych zasadach.
O ile liberalna globalizacja jest depersonalizacją, która narzuca całemu światu model zachodni, o tyle integracja, przeciwnie, polega na uwolnieniu potencjału każdej cywilizacji dla dobra całości, dla dobra wszystkich. Podczas gdy globalizm jest dyktatem, do którego ostatecznie się sprowadza, integracja jest wspólnym opracowaniem strategii, które przynoszą korzyści wszystkim.
W związku z tym Rosja uważa za istotne uruchomienie mechanizmów tworzenia dużych przestrzeni opartych na współpracy państw sąsiednich, których gospodarki, systemy społeczne, surowce i infrastruktura wzajemnie się uzupełniają. Takie duże przestrzenie są w zasadzie podstawą wielobiegunowego porządku świata – podstawą ekonomiczną. Z ich dialogu wyrasta prawdziwa jedność ludzkości, która jest o wiele bardziej złożona, odrębna i wielowymiarowa niż w uproszczonych poglądach niektórych zachodnich ideologów.
Jedność ludzkości nie opiera się na nakazie „rób tak jak ja” lub „stań się taki jak my” – kształtuje się z uwzględnieniem i w oparciu o opinię wszystkich oraz z poszanowaniem tożsamości każdego społeczeństwa i narodu. Jest to zasada, na której można budować długoterminowe zaangażowanie w wielobiegunowym świecie.
W tym kontekście może warto rozważyć, aby struktura Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym Rady Bezpieczeństwa, lepiej odzwierciedlała różnorodność regionów świata. Przecież w jutrzejszym świecie od Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej będzie zależało znacznie więcej niż się dziś powszechnie zakłada, a ten wzrost ich wpływu jest zdecydowanie pozytywny.
Przypominam, że cywilizacja zachodnia nie jest jedyna, nawet w naszej wspólnej przestrzeni euroazjatyckiej. Co więcej, większość populacji skupia się właśnie na wschodzie Eurazji, gdzie narodziły się najstarsze cywilizacje ludzkości.
Wartość i znaczenie Eurazji polega na tym, że kontynent ten jest samowystarczalnym kompleksem, który posiada gigantyczne zasoby każdego rodzaju i ogromny potencjał. A im ciężej pracujemy nad zwiększeniem połączeń w Eurazji, nad stworzeniem nowych sposobów i form współpracy, tym bardziej imponujący postęp czynimy.
Udana działalność Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, szybki wzrost autorytetu i wpływów Szanghajskiej Organizacji Współpracy, zakrojone na szeroką skalę inicjatywy w ramach One Belt, One Road, plany wielostronnej współpracy w celu realizacji korytarza transportowego Północ-Południe i innych, wielu innych projektów w tej części świata to, jestem przekonany, początek nowej ery, nowego etapu w rozwoju Eurazji. Projekty integracyjne nie są tu sprzeczne, lecz uzupełniają się, jeśli są realizowane przez sąsiadujące ze sobą państwa we własnym interesie, a nie wprowadzane na siłę przez siły zewnętrzne w celu podzielenia przestrzeni euroazjatyckiej i przekształcenia jej w strefę konfrontacji bloków.
Jej zachodni kraniec, Europa, mógłby też być naturalną częścią większej Eurazji. Ale wielu jej liderów jest ożywionych przekonaniem, że Europejczycy są lepsi od innych i że nie wypada im uczestniczyć w przedsięwzięciach na równi z innymi. Za tą arogancją nie zauważają nawet, że zostali zmarginalizowani, że są wasalami – często nawet bez prawa głosu.
Znamienici koledzy!
Upadek Związku Radzieckiego zburzył również równowagę sił geopolitycznych. Zachód czuł się zwycięzcą i proklamował jednobiegunowy porządek świata, w którym tylko jego wola, kultura i interesy miały prawo bytu.
Ten historyczny okres niepodzielnej dominacji Zachodu w sprawach światowych właśnie się kończy; świat jednobiegunowy należy do przeszłości. Znajdujemy się w historycznym punkcie zwrotnym, stojąc przed prawdopodobnie najbardziej niebezpieczną, nieprzewidywalną, a zarazem najważniejszą dekadą od zakończenia II wojny światowej. Zachód nie jest w stanie samodzielnie rządzić ludzkością, ale rozpaczliwie próbuje, a większość narodów świata nie jest już gotowa go tolerować. To jest największy kontrast nowej epoki. W pewnym sensie sytuacja jest rewolucyjna: klasa wyższa nie może, a klasa niższa nie chce już tak żyć, jak mówi klasyk.
Taki stan rzeczy zwiastuje globalne konflikty lub łańcuch konfliktów, które stanowią zagrożenie dla ludzkości, w tym dla samego Zachodu. Konstruktywne rozwiązanie tej sprzeczności jest dziś najważniejszym zadaniem historycznym.
Zmiana wszystkiego to proces bolesny, ale naturalny i nieunikniony. Przyszły porządek świata kształtuje się na naszych oczach. I w tym porządku świata musimy słuchać wszystkich, brać pod uwagę każdy punkt widzenia, każdy naród, społeczeństwo, kulturę, każdy system światopoglądowy, ideowy i religijny, nie narzucając nikomu jednolitej prawdy. Tylko na tej podstawie, rozumiejąc naszą odpowiedzialność za los – los narodów, planety – możemy budować symfonię ludzkiej cywilizacji.
Na zakończenie chciałbym podziękować państwu za cierpliwość w wysłuchaniu mojego przesłania.
Dziękuję bardzo.
Tłumaczenie: Komentator Jędrzej
https://wiernipolsce1.wordpress.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz