środa, 30 listopada 2022

Parura, rura, rura…

 

Parura, rura, rura…


Nie bądź pan rura i nie pękaj pan – mógłby powiedzieć Jan Kobuszewski panu premierowi Morawieckiemu cytatem ze słynnego skeczu z Wiesławem Gołasem: „Ucz się Jasiu!”. Chodzi oczywiście o przemówienie, jakie pan premier wygłosił w Zakładach Lotniczych w Bydgoszczy, które mają serwisować amerykańskie samoloty F-16.

Pan premier zapomniał nam powiedzieć, czy za darmo, czy za wynagrodzeniem, ale tak czy owak, to wielki sukces. Nie o to jednak chodzi, byśmy się tu napawali sukcesami, niczym polskie kobiety gorzałą – co nieubłaganym palcem wytknął im ku ich wielkiemu i ostentacyjnemu oburzeniu Naczelnik Państwa.

Naczelnik w tej skłonności kobiet do gorzały odkrył przyczynę trapiącego nas kryzysu demograficznego. Wprawdzie te przyczyny zostały już parędziesiąt lat temu opisane przez noblistę Gary Stanleya Beckera, ale Naczelnik wie swoje i żaden noblista nie będzie mu dmuchał w kaszę.

Największym oburzeniem dlaczegoś zawrzała na to pani Barbara Nowacka, która nawet zwróciła uwagę pani marszałek Witek, że nie jest ona „jej wychowawczynią”.

Na miejscu pani Nowackiej nie byłbym tego taki pewien, bo pani Witek jest przecież panią kierowniczką Sejmu i takiego posła Brauna, o ile pamiętam, przy aprobacie pani Nowackiej i jej politycznego gangu, stawiała do kąta za „niemanie” maseczki. Dlaczegóż w takim razie nie mogłaby skazać pani Nowackiej na klęczenie na grochu? Jak freblówka – to freblówka – i żadnych płciowych, czy innych wyjątków być nie powinno!

Pozostawmy jednak na boku te meandry tubylczego parlamentaryzmu i wróćmy do przemówienia pana premiera Morawieckiego w Bydgoszczy. Nakreślił on tam szalenie ambitny program wydatków zbrojeniowych na poziomie nawet 4 procent PKB, co w liczbach bezwzględnych odpowiada ponad 100 miliardom złotych, chociaż pan premier wspomniał nawet o 140 miliardach. Najwyraźniej w ramach przepychanek w obozie „dobrej zmiany” pan premier zamierza przelicytować pana ministra Błaszczaka, który podobno kupuje wszystko, jak leci i nawet się nie targuje.

Pretekstem do tej rywalizacji jest oczywiście wojna na Ukrainie, co tylko jeszcze raz pokazuje trafność spostrzeżenia odwetowców i militarystów, nawołujących, by „korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny”. I rzeczywiście; kiedy przypomnimy sobie koszty 10-letniego programu modernizacji naszej niezwyciężonej armii w kwocie 140 mld złotych, zatwierdzone w swoim czasie przez prezydenta Komorowskiego, to nie ma żadnego porównania. Wtedy co prawda wojna dopiero się zaczynała, wiec nie było wiadomo, jak się skończy – ale oczywiście nawet z takiej okazji trzeba było skorzystać. Teraz wojna trwa na cały regulator, więc trzeba korzystać z niej, póki można, bo z czeluści dobiegają fałszywe pogłoski o jakichści tajnych rozmowach amerykańsko-rosyjskich w Ankarze.

Wprawdzie – jak zapewniła nas amerykańska funkcjonariuszka – rozmowy te „nie dotyczą Ukrainy”, tylko czegoś zupełnie innego, ale na wszelki wypadek periculum in mora. Tedy pan premier, najwyraźniej odczuwając brzemię odpowiedzialności, zauważył, że w tej sytuacji „każde pieniądze” się przydadzą, a zwłaszcza te z Unii Europejskiej, których na razie nie ma. Pewnie, że się przydadzą; stare kiejkuty niczego przecież za darmo nie zrobią, skoro nawet za stanie na świecy w Starych Kiejkutach wzięły 15 milionów dolarów od wdzięcznych Amerykanów, którzy w tamtejszym tajnym więzieniu CIA oprawiali delikwentów dowożonych z Guantanamo już samodzielnie.

Nawiasem mówiąc, niezależna prokuratura niedawno umorzyła w tej sprawie postępowanie, tak, że już się pewnie nie dowiemy, czy, a jeśli – to ile – kapnęło z tego panu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Ale to drobiazg, bo ważniejsze jest co innego. Prokuratura, to pan minister Ziobro, więc jeśli u progu roku wyborczego, po długim namyśle, podejmuje ona taką decyzję, to znaczy, że i pan minister nie chce prowadzić wojny na dwa, albo nawet na trzy fronty. Bo dotychczas prowadzi wojnę z Unią Europejską, demonstrując chwalebną nieustępliwość w ramach naszego programu minimum w stosunku do Niemców: ”nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”, co pociąga za sobą również plusy ujemne w postaci blokady wspomnianej unijnej forsy, której tak pożąda obecnie pan premier.

Bo – jak wiadomo – jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – ale forsa zawsze się przyda, zwłaszcza, gdy pan premier roztoczył wizję programu zbrojeniowego, dzięki któremu Polska jednym susem wskoczy do grona wielkich mocarstw – co prawda tylko pod względem procenta PKB, ale dobra psu i mucha.

Ale chociaż blokada unijnej forsy obfituje wprawdzie w plusy ujemne, ale można się tam dopatrzeć również plusów dodatnich. Nie chodzi nawet o kwestie prestiżowe, chociaż i one są ważne, bo – trawestując spostrzeżenie Jerzego Clemenceau, co to zauważył, że wojna jest sprawą zbyt poważną, by powierzać ją wojskowym – praworządność też jest sprawą zbyt poważną, by powierzać ją niezawisłym sędziom, a już zwłaszcza – pani Jurovej z Komisji Europejskiej, która sprawia wrażenie szczególnie na nas zawziętej.

Więc pomijając już kwestie prestiżowe, warto zauważyć, że blokada unijnych środków bije przede wszystkim w pana premiera Morawieckiego, który – jak to głosi ludowa frywolna weselna przyśpiewka – „sięgnął ręką do kieszeni, namacał jaje”. Skoro my to wiemy, to pan minister Ziobro wie to jeszcze lepiej od nas, a tymczasem nieubłaganie zbliża się rok wyborczy, u progu którego Naczelnik Państwa będzie chyba musiał nieubłaganym palcem wskazać winowajcę wszystkich paroksyzmów.

A któż będzie się tempore criminis lepiej nadawał na kozła ofiarnego, niż pan premier Morawiecki? Skoro tak, to po cóż ratować go akurat teraz, ostentacyjnie pękając wobec żądań Unii Europejskiej. A właśnie tak sobie to pan premier Morawiecki wykombinował, molestując Naczelnika, by nakłonił ministra Ziobrę do większej „elastyczności”, czyli – wywieszenia białej flagi. Tymczasem Naczelnik sam wpuścił się w kanał, ulegając perswazjom Wielce Czcigodnego posła Mularczyka, by proklamować program „dążenia” do reparacji od Niemiec.

Od tego momentu Niemcy, najwyraźniej zirytowane, porzuciły wszelką staroświecką rewerencję i twardo domagają się od Polski bezwarunkowej kapitulacji, jako warunku sine qua non jakiejkolwiek forsy. Obawiam się w dodatku, że kapitulacja na odcinku praworządności nic nie da, bo od pewnego czasu na horyzoncie pojawił się nowy pretekst w postaci Karty Praw Podstawowych, a konkretnie – niedostatecznej dbałości Polski o dobrostan sodomczyków. Oooo, tu już żadni niezawiśli sędziowie nie pomogą, bo sodomczykowie, jak ta kura; daj jej grzędę, a ona – wyżej siędę. Nic dziwnego, że pan premier, jak ta rura. Właśnie pęka.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...