Dugin: główne błędy operacji specjalnej
Od rozpoczęcia SWO minął rok. Jeśli zaczęła się ona jako specjalna operacja wojskowa, to obecnie widać, że Rosja znalazła się w pełnoprawnej i trudnej wojnie.
Nie tylko z Ukrainą – jako reżimem, a nie narodem (stąd wysuwany początkowo postulat denazyfikacji politycznej), ale także ze zbiorowym Zachodem, czyli w zasadzie z blokiem NATO (poza szczególną pozycją Turcji i Węgier dążących do zachowania neutralności w konflikcie – reszta państw Sojuszu w ten czy inny sposób bierze udział w wojnie po stronie Ukrainy).
Ten rok wojny zburzył wiele złudzeń, które miały wszystkie strony konfliktu.
Gdzie Zachód popełnił błąd?
Zachód, licząc na skuteczność lawiny sankcji nałożonych na Rosję i jej niemal całkowitą izolację od części światowej gospodarki, polityki i dyplomacji kontrolowanej przez USA i ich sojuszników, nie odniósł sukcesu. Rosyjska gospodarka stała twardo, nie było wewnętrznych protestów, a pozycja Putina nie tylko nie zachwiała się, ale została wzmocniona.
Nie udało się zmusić Rosji do wstrzymania działań zbrojnych, ataku na infrastrukturę wojskowo-techniczną Ukrainy czy wycofania decyzji o aneksji nowych podmiotów. Nie doszło też do buntu oligarchów, których aktywa zostały przejęte na Zachodzie. Rosja przetrwała, mimo że Zachód poważnie wierzył, że upadnie.
Od początku konfliktu Rosja, zdając sobie sprawę z rozpadu relacji z Zachodem, dokonała ostrego zwrotu w kierunku krajów niezachodnich – przede wszystkim Chin, Iranu, państw islamskich, ale także Indii, Ameryki Łacińskiej i Afryki – dając jasny i kontrastowy wyraz swojej determinacji w budowaniu świata wielobiegunowego.
Po części Rosja, umacniając swoją suwerenność, robiła to już wcześniej, ale z wahaniem, niekonsekwentnie, ciągle wracając do prób integracji z globalnym Zachodem. Teraz ta iluzja wreszcie się rozwiała i Moskwa po prostu nie ma innego wyjścia, jak tylko ruszyć głową w kierunku budowy wielobiegunowego porządku świata. Przyniosło to już pewne rezultaty, ale jesteśmy na samym początku drogi.
Plany Rosji uległy znacznej zmianie.
Jednak nie wszystko poszło w Rosji tak, jak miało pójść. Najwyraźniej plan był taki, aby zadać szybki i śmiertelny cios Ukrainie, pospiesznie oblegać Kijów i zmusić reżim Zelenskiego do kapitulacji, nie czekając aż Ukraina zaatakuje Donbas, a następnie Krym, co było przygotowywane przez Zachód pod pozorem formalnej zgody na porozumienia mińskie i przy aktywnym wsparciu elit globalistycznych – Sorosa, Nuland, samego Bidena i jego gabinetu.
Następnie planowano doprowadzić do władzy umiarkowanego polityka (np. Medwedczuka) i rozpocząć odbudowę stosunków z Zachodem (jak po zjednoczeniu z Krymem). Nie planowano żadnych istotnych reform gospodarczych, politycznych czy społecznych. Wszystko miało pozostać po staremu.
Jednak wcale nie poszło to w tym kierunku. Po pierwszych realnych sukcesach ujawniły się pewne błędy w planowaniu strategicznym całej operacji. Wojsko, elity i społeczeństwo nie były gotowe na poważną konfrontację – ani z ukraińskim reżimem, ani z kolektywnym Zachodem. Ofensywa utknęła w martwym punkcie w obliczu rozpaczliwego i zaciekłego oporu przeciwnika dysponującego bezprecedensowym wsparciem ze strony machiny wojskowej NATO.
Kreml prawdopodobnie nie wziął pod uwagę ani psychologicznej gotowości ukraińskich nazistów do walki do ostatniego Ukraińca, ani skali zachodniej pomocy wojskowej.
Ponadto nie wzięliśmy pod uwagę efektów 8 lat intensywnej propagandy, która siłą, dzień po dniu, zaszczepiała rusofobię i skrajnie histeryczny nacjonalizm w całym ukraińskim społeczeństwie. O ile w 2014 roku zdecydowana większość mieszkańców wschodniej Ukrainy (Noworosji) i połowy Ukrainy Centralnej była pozytywnie nastawiona do Rosji, choć nie tak radykalnie „pro” jak mieszkańcy Krymu i Donbasu, to w 2022 roku ta równowaga uległa zmianie – poziom nienawiści do Rosjan znacznie wzrósł, a prorosyjskie sympatie zostały brutalnie stłumione – często poprzez bezpośrednie represje, przemoc, tortury i pobicia.
W każdym razie aktywni zwolennicy Moskwy na Ukrainie stali się bierni i zastraszeni, a chwiejni zwolennicy stanęli po stronie ukraińskiego neonazizmu, zachęcani przez Zachód (w celach czysto pragmatycznych i geopolitycznych).
Dopiero rok później Moskwa zrozumiała wreszcie, że to nie jest SWO, ale pełnoprawna wojna.
Ukraina była gotowa
Ukraina była bardziej niż ktokolwiek inny przygotowana na działania Rosji, o których zaczęła mówić w 2014 roku, kiedy Moskwa nie miała nawet odległych zamiarów rozszerzania konfliktu, a zjednoczenie z Krymem wydawało się zupełnie wystarczające. Jeśli kijowski reżim był czymś zaskoczony, to porażkami militarnymi Rosji, które nastąpiły po początkowych sukcesach. To bardzo podniosło morale ukraińskiego społeczeństwa, i tak już przesiąkniętego szalejącą rusofobią i egzaltowanym nacjonalizmem.
W pewnym momencie Ukraina postanowiła walczyć z Rosją do samego końca. Kijów – biorąc pod uwagę okazałą pomoc wojskową z Zachodu – wierzył w możliwość zwycięstwa, a to stało się bardzo istotnym czynnikiem dla ukraińskiej psychologii.
Jedyne, co zaskoczyło kijowski reżim, to wyprzedzające uderzenie Moskwy, którego gotowość wielu uznało za blef. Ukraina planowała rozpoczęcie akcji militarnej w Donbasie, tak jak się przygotowywała, pewna, że Moskwa nie zaatakuje pierwsza. Ale kijowski reżim miał też gruntownie przygotowane możliwości odparcia prawdopodobnego uderzenia, które tak czy inaczej by nastąpiło (nikt nie miał w tym względzie złudzeń). Od ośmiu lat nieustannie pracuje nad wzmocnieniem kilku linii obrony w Donbasie, gdzie spodziewano się rozegrać główne walki.
Instruktorzy NATO przygotowywali spójne i gotowe do walki jednostki, nasycając je najnowszymi osiągnięciami technicznymi. Zachód nie wahał się przyjąć z zadowoleniem formowania karnych formacji neonazistowskich zaangażowanych w bezpośredni masowy terror wobec ludności cywilnej w Donbasie. I to właśnie tam rosyjskie natarcie było najtrudniejsze. Ukraina była gotowa do wojny właśnie dlatego, że sama chciała ją lada dzień rozpocząć.
Moskwa natomiast trzymała wszystko w tajemnicy do ostatniej chwili, przez co społeczeństwo nie było do końca przygotowane na to, co nastąpiło 24 lutego 2022 roku.
Liberalne elity Rosji stały się zakładnikami SWO
Jednak największym zaskoczeniem ze wszystkich był początek SWO dla rosyjskich liberalnych prozachodnich elit. Przecież na poziomie indywidualnym i niemal instytucjonalnym były one głęboko zintegrowane ze światem zachodnim. Większość trzymała swoje oszczędności (niekiedy gigantyczne) na Zachodzie, była aktywnie zaangażowana w transakcje papierami wartościowymi i handel akcjami. SWO faktycznie naraziło tę elitę na ryzyko całkowitej ruiny.
A w samej Rosji ta zwyczajowa praktyka była przez wielu postrzegana jako zdrada interesów narodowych. Rosyjscy liberałowie do ostatniej chwili nie wierzyli więc, że SWO się zacznie, a gdy się zaczęło, zaczęli liczyć dni, kiedy się skończy. Przekształciwszy się w długą przewlekłą wojnę o niepewnym wyniku, SWO była katastrofą dla całego tego liberalnego segmentu klasy rządzącej.
Jak dotąd, niektórzy w elitach podjęli desperackie próby zatrzymania wojny (na jakichkolwiek warunkach), ale na to nie pójdzie ani Putin, ani masy, ani Kijów, ani nawet Zachód, który zauważył słabość Rosji, niejako zaplątanej w konflikt, i pójdzie na całość w jej zauważalnej destabilizacji.
Wahający się sojusznicy i rosyjska samotność
Myślę, że przyjaciele Rosji byli też częściowo rozczarowani pierwszym rokiem funkcjonowania SWO. Wielu zapewne sądziło, że jej możliwości militarne są tak znaczne i ugruntowane, że konflikt z Ukrainą powinien zostać rozwiązany stosunkowo łatwo. Przejście do świata wielobiegunowego wydawało się dla wielu już nieodwracalne i naturalne, a problemy, jakie Rosja napotkała po drodze, sprowadzały wszystkich do bardziej problematycznego i krwawego scenariusza.
Okazało się, że zachodnie elity liberalne są gotowe do poważnej i desperackiej walki o zachowanie swojej jednobiegunowej hegemonii – aż do możliwości wojny na pełną skalę z bezpośrednim zaangażowaniem NATO, a nawet pełnoprawnego konfliktu nuklearnego włącznie.
Chiny, Indie, Turcja i inne kraje islamskie, a także państwa afrykańskie i latynoamerykańskie raczej nie były przygotowane na taki zwrot akcji. Zbliżanie się do pokojowo nastawionej Rosji, implicite wzmacnianie jej suwerenności i budowanie niezachodnich (ale też nie antyzachodnich!) struktur regionalnych i międzyregionalnych to jedno. Czym innym jest wejście we frontowy konflikt z Zachodem.
Dlatego przy milczącym wsparciu zwolenników wielobiegunowości (a przede wszystkim przyjaznej polityce Chin, solidarności Iranu oraz neutralności Indii i Turcji) Rosja w tej wojnie z Zachodem została w zasadzie sama.
https://tsargrad.tv/articles/svo-god-pervyj-smena-paradigmy_726878
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz