Rosja Wagnera
Od dłuższego czasu, gdy słyszymy o kolejnych zakończonych sukcesem lokalnych ofensywach strony rosyjskiej na Ukrainie, mowa jest o działaniach osławionej prywatnej firmy wojskowej Wagner. Można wręcz odnieść wrażenie, że to wagnerowcy prowadzą wojnę, a reszta sił rosyjskich broni zajmowanych pozycji i się przygląda.
Być może to kwestia niezwykle profesjonalnej polityki informacyjnej koordynowanej przez Jewgienija Prigożyna formacji. W sferze promocji i zdolności przebijania się w zatłoczonej przestrzeni medialnej petersburska firma nie ma sobie równych. Przegrywa z nią zdecydowanie rosyjski Sztab Generalny i Ministerstwo Obrony. I sytuacja ta musi przekładać się na sferę polityczną, w tym rodzić określone konflikty.
Wagner kontra biurokracja wojskowa
Jewgienij Prigożyn podkreśla, że 24 lutego 2022 roku przestał być przedsiębiorcą i zaangażował się całkowicie w sprawy prowadzonej przez Rosję operacji na Ukrainie. Faktycznie, ta wojna była od początku wojną wagnerowców, i to nie od ubiegłego roku, lecz praktycznie od samego początku konfliktu na Donbasie sprowokowanego przez kijowski przewrót z 2014 roku.
Po rozpoczęciu rosyjskiej interwencji ponad rok temu relacje Prigożyna i jego ludzi z dowództwem regularnej armii rosyjskiej nie układały się najlepiej. Od wielu miesięcy wagnerowcy publicznie wskazywali na błędy w dowodzeniu operacją, publicznie krytykując najwyższych urzędników i oficerów odpowiedzialnych za jej prowadzenie.
Sytuacja uległa poprawie, gdy dowodzenie rosyjską operacją powierzono jesienią ubiegłego roku gen. Siergiejowi Surowikinowi. Surowikin współpracował z Wagnerem od lat, choćby podczas rosyjskiej operacji antyterrorystycznej w Syrii. Jewgienij Prigożyn publicznie chwalił pochodzącego z Syberii generała. Konflikt ucichł.
Gdy Surowikina zastąpił w roli dowodzącego operacją ukraińską osobiście szef Sztabu Generalnego gen. Walerij Gierasimow, mówiono o podniesieniu rangi rosyjskiej interwencji. Dla Wagnera oznaczało to powrót kłopotów. Wagnerowcy jako jedna z niewielu formacji rosyjskich prowadzących intensywne działania ofensywne (szczególnie na odcinku donbaskim frontu – toczące się wciąż walki o Bachmut, zdobycie Soliedaru) byli zapewne lepiej wyposażeni i stosowali skuteczniejszą taktykę od regularnej armii rosyjskiej. Ale potrzebowali też większej ilości amunicji, niż prowadzący działania pozycyjne żołnierze pozostałych formacji. Tymczasem dostawali jej tyle, co wszyscy, czyli w ich przekonaniu ewidentnie za mało.
Sprawa stała się publiczna, gdy na kanałach w Telegramie wielu korespondentów wojennych zaczęło rozpowszechniać nagrania wagnerowców skarżących się na brak zaopatrzenia i nie szczędzących często niecenzuralnych słów na określenie zachowania Sztabu Generalnego. Problem załatwiono 23 lutego, po tym, jak na niedopuszczalność całej sytuacji zwrócił uwagę w swoim wystąpieniu przed Zgromadzeniem Federalnym Władimir Putin.
Nie wiadomo jednak czy konflikt znów za jakiś czas nie wybuchnie. Tym bardziej, że Prigożyn i powiązane z nim media przypuszczają coraz częściej ataki na ministra obrony Siergieja Szojgu. Ich motywem stał się ostatnio wątek najbliższej rodziny szefa resortu obrony. Według doniesień medialnych, jego córka wraz z zięciem więcej czasu spędza w Zjednoczonych Emiratach Arabskich niż w Rosji. To jeszcze nie powód do jakiejś większej krytyki. Pojawiły się jednak nagrania i zrzuty ekranów pokazujące zięcia ministra, Aleksieja Stoliarowa, w dość osobliwym świetle. Ten celebryta rosyjskiej blogosfery w typowej dla nowobogackiej młodzieży manierze zamieszcza zadziwiająco prymitywne filmiki w mediach społecznościowych. A na dodatek lajkuje wpisy innego znanego blogera, opozycyjnego dziennikarza Jurija Dudzia. W jednym z nich zwolenników rosyjskiej operacji określa się mianem „Z-bydła”.
Wagner kontra biurokracja regionalna
Relacje z ministerstwem obrony i dowództwem armii to nie jedyny front wewnętrzny Wagnera. Coraz częściej pojawiają się również informacje o głośnych, publicznych konfliktach Prigożyna z gubernatorami niektórych rosyjskich obwodów.
Najstarszym z tych sporów jest zaciężna wojna medialna pochodzącego z Petersburga biznesmena z tamtejszym gubernatorem, Aleksandrem Biegłowem. Konflikt między nimi trwa od wielu lat i rozpoczął się na długo przed wybuchem obecnej fazy wojny na Ukrainie. Ostatnio jednak wyraźnie się zaostrza i staje się coraz bardziej publiczny.
Prigożyn i jego media konsekwentnie tropią różnego rodzaju nieprawidłowości, skandale i afery miejskie. Ostatnio zwróciły uwagę na mianowanie dyrektorem galerii – muzeum w Maneżu Anny Jałowej, prywatnie krewnej byłego prezydenta Ukrainy, Piotra Poroszenki.
Nieco wcześniej szef Wagnera zajmował się m.in. wątkami korupcji w sferze usług komunalnych i inwestycji miejskich. Wskazywał m.in. na kupno przez władze Petersburga tysięcy mieszkań po zawyżonych cenach od jednego z najpotężniejszych rosyjskich developerów, pochodzącego z klanu Żydów górskich z Azerbejdżanu Goda Nisanowa. Konkretne straty dla budżetu miasta-regionu wyliczyli analitycy kontrolowanej przez Prigożyna firmy Konkord.
On sam mówił o nich publicznie w wywiadach. Nie szczędził przy tym ostrych słów pod adresem gubernatora: „Sankt Petersburg pogrążył się w totalnej korupcji, znajduje się pod wpływem, jak uważam, najbardziej nikczemnych klanów przestępczych. Uważam za poniżające to, co dzieje się z Petersburgiem. Nasze miasto stało się, moim zdaniem, swoistym ośrodkiem zdrady. Oczywiście, jak wszyscy widzimy, kieruje tym wszystkim Biegłow”.
Innym przedstawicielem regionalnych elit rosyjskich, który naraził się Prigożynowi, jest gubernator obwodu swierdłowskiego, Jewgienij Kujwaszew. Stolica tego regionu, Jekatierinburg, uznawana jest za symboliczne wotum klanu wywodzącej się z czasów jelcynowskich, neoliberalnej, prozachodniej oligarchii. To tam znajduje się Centrum Jelcyna, otwierane niegdyś z pompą przez Dmitrija Miedwiediewa.
Kujwaszew konsekwentnie stara się wypowiadać w tonie charakterystycznym dla elit postjelcynowskich, delikatnie dystansując się od prowadzonej przez Rosję operacji wojskowej. Latem ubiegłego roku atakował publicznie znanego dziennikarza telewizyjnego Władimira Sołowjowa. Niedawno dopuścił do mianowania dyrektorem Muzeum Historii w stolicy obwodu Igora Puszkariowa, który otwarcie dyskredytował działania strony rosyjskiej w toczącym się konflikcie. Ludzie Prigożyna twierdzą na dodatek, że ma on podejrzane związki z zachodnimi służbami specjalnymi.
Czarę goryczy przelała odmowa lokalnych władz organizacji pogrzebu z honorami wojskowymi jednego z poległych na Ukrainie wagnerowców. Oficjalny powód: był to skazaniec i były więzień. Prigożyn publicznie skrytykował władze regionu. „Jeśli każdy biznesmen, który zarabia na szkolnych stołówkach, będzie próbował rządzić krajem, daleko nie zajedziemy” – odpowiedział mu Kujwaszew, nawiązując do działalności założyciela w branży cateringu.
Jewgienij Prigożyn nie pozostał dłużny i w charakterystyczny dla siebie sposób oznajmił, że nie będzie rozmawiał z… „cwelem”. Kujwaszew kojarzony jest z grupą mera Moskwy, Siergieja Sobianina. Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że realną linią konfliktu jest właśnie spór petersburskiego biznesmena z wpływowym zarządcą rosyjskiej stolicy, choć publicznie szef Wagnera raczej pozytywnie wypowiadał się na temat działalności moskiewskich władz. Sobianina jesienią tego roku czekają kolejne wybory mera stolicy.
Przy okazji kolejnych głośnych sporów publicznych z udziałem założyciela Wagnera okazało się, że ma on jednak w kręgach regionalnych elit również sojuszników. Dość jednoznacznie poparł go szef władz krymskich, Siergiej Aksjonow. Dobre relacje łączą go również z gubernatorem obwodu tulskiego, Aleksiejem Diuminem. Ten ostatni, co ciekawe, wymieniany był od kilku lat jako potencjalny następca… Władimira Putina. W przeszłości był szefem ochrony i zaufanym człowiekiem obecnego prezydenta.
Główny nurt boi się Wagnera
To nie jedyne problemy Prigożyna i jego ludzi. Środowisko Wagnera odrzucane i sekowane jest przez część rosyjskich elit politycznych, biznesowych i medialnych, przede wszystkim wywodzących się z dużych miast. Prigożyn i jego specyficzny styl powodują, że Wagnerem zaczyna się straszyć klasę średnią i systemowych liberałów, często z odwołaniami do ekstremizmu politycznego.
Niektóre duże agencje reklamowe nie godzą się nawet na komercyjną współpracę z firmami Prigożyna w ramach kampanii promujących akcję werbunkową wagnerowców. Wstrzymano rekrutację więźniów w koloniach karnych. Prigożyn zniknął z największych ogólnokrajowych mediów; cytowany jest wyłącznie w kontekście wiadomości z frontu.
Trwa batalia o przyjęcie ustawodawstwa nadającego prawa kombatanckie byłym żołnierzom Wagnera rannym na froncie ukraińskim. Projekt rozwiązań w tej sprawie przedstawiony w Dumie zakłada, że zaliczeni zostaną oni do jednej z najmniej uprzywilejowanych kategorii. Przysługiwać mają im turnusy w sanatoriach, możliwość wyboru terminu urlopu w miejscu pracy oraz pierwszeństwo w zakupie działek ogrodowych i w podłączeniu telefonu.
Prigożyn stwierdził, że taka propozycja to obraza dla jego ludzi. „Będziemy walczyć dalej, dopóki nie złamiemy o kolano biurokratów i nie zmusimy ich do dbania o tych, którzy walczyli na froncie, a nie o ich własne, zasmarkane, tchórzliwe dzieci” – dodał.
Na różnych polach
Prigożyn kontroluje nie tylko słynną prywatną firmę wojskową i inne przedsięwzięcia czysto komercyjne, należące do jego holdingu. Ma również grupę medialną oraz cały szereg projektów w mediach społecznościowych, szczególnie w coraz bardziej wpływowym w świecie rosyjskojęzycznym Telegramie.
Jak się okazuje, realizował również projekty zagraniczne, bezpośrednio związane z polityką. Według portalu Politico, jeszcze przed rozpoczęciem obecnej fazy konfliktu na Ukrainie rozmawiał na temat wspólnych akcji informacyjnych i promowania wartości tradycyjnych z ówczesnym szefem Estońskiej Konserwatywnej Partii Ludowej (EKRE), późniejszym ministrem spraw wewnętrznych, Martem Helme. Estoński polityk znany jest z wypowiedzi mocno antykomunistycznych, a niekiedy i antyrosyjskich. Prigożyn stwierdził jednak w komentarzu do tych informacji, że istotnie odnalazł wspólny obszar zainteresowań z estońskimi konserwatystami.
Składa też propozycje suwerenizacji rosyjskiej przestrzeni informacyjnej. Ostatnio ogłosił konkurs dla rosyjskich programistów pod znamiennym tytułem „Wideopiereworot” („Wideoprzewrót”), który polegać ma na zaprojektowaniu platformy społecznościowej wideo alternatywnej dla YouTube.
Aktywność Jewgienija Prigożyna wywołuje spekulacje na temat jego rzeczywistych ambicji. Niektórzy twierdzą, że planuje on karierę polityczną. Inni uznają, że najzwyczajniej w świecie dba o los własnych żołnierzy i szacunek dla nich. Jeszcze inni postrzegają wszystko w szerszym kontekście toczącej się we współczesnej Rosji walki pomiędzy neoliberalnymi spadkobiercami epoki jelcynowskiej a obozem patriotycznym, którego twarzami mieliby być właśnie Prigożyn i przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow.
Na dziś stwierdzić można jedynie z całą pewnością, że szef Wagnera jest jedną z najbardziej wyrazistych postaci w rosyjskiej przestrzeni publicznej. Jak tą rozpoznawalność wykorzysta? Czy nie przekroczy czerwonej linii ryzyka, za którą czekać mogą go poważne problemy? Odpowiedzi na te pytania dadzą nam pewnie nadchodzące miesiące.
Mateusz Piskorski
https://myslpolska.info/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz