poniedziałek, 12 czerwca 2023

Polityczna emerytura

 

Polityczna emerytura


Stary przyjaciel opieprzył mnie dzisiaj słowami, że jak się ma sześćdziesiąt lat, to trzeba pewne sprawy znać. Oczywiście natychmiast odniosłem to do polityki.

Zatem mając sześćdziesiąt lat, co powinienem wiedzieć o polityce? A może to już wiek, w którym już się w politykę nie powinno angażować? Na przykład Sławomir Mentzen, odpowiadając na ataki Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, potraktował ich, jak staruchów, którzy już dawno powinni się usunąć albo zostać usuniętymi z życia politycznego.

Według lidera „Konfederacji” w polskiej polityce powinni dominować trzydziestolatkowie. Mając świadomość, że wypowiedź Mentzena była podyktowana polemicznym zapałem, warto jednak przemyśleć tę kwestię.

Czy przydatność do polityki powinno się mierzyć wiekiem? Uważam, że nie. To przekonanie wynoszę z moich doświadczeń. Jeśli przyjąć, że zarówno Kaczyński jak i Tusk, powinni już zakończyć działalność polityczną, to powodem nie jest ich wiek, ale to, czego w tej polityce dokonali.

Kaczyński to w polskiej polityce bodaj największy szkodnik od 1989 roku. Szkodników niszczących państwo przez ostatnie trzydzieści lat było wielu, ale żaden nie ma w tej mierze takich „osiągnięć”, jak on. Z kolei Tusk stracił u mnie wszelką wiarygodność. Będąc premierem, publicznie obiecał mi, wówczas prezydentowi Stalowej Woli, określoną pomoc dla miasta i niczego nie dotrzymał. Skończyło się na tym, że wychodząc z sali klepnął mnie w ramię i powiedział; panie prezydencie, ruski nie przyjdzie. Wymowne i symboliczne. Może teraz opowiadać, co chce. Mnie na pewno nie przekona.

Z drugiej strony sam zostałem ofiarą fali zmian, która w 2014 roku zmiotła wielu prezydentów i burmistrzów, przynosząc do władzy wielu trzydziestolatków i jeszcze młodszych. Jednak nie słyszałem, żeby gdziekolwiek, gdzie rządzili ci młodzi ludzie, poradzili sobie z problemami i mieli rewelacyjne osiągnięcia. Byli również trzydziestolatkowie na stanowiskach ministrów i innych najwyższych stanowiskach w państwie, ale częściej było słychać o ich uwikłaniach w różne niejasne działania, niż o sukcesach w rządzeniu.

Zatem jak to jest z najbardziej odpowiednim wiekiem do polityki? Steven Spielberg co prawda nie jest politykiem, ale dobrym przykładem, jak młody wiek staje się atutem w działalności publicznej. Spielberg nakręcił film „Szczęki”, gdy miał 24 lata. Odniósł gigantyczny sukces. Z kolei Konrad Adenauer został kanclerzem Niemiec, gdy miał 73 lata. Uważany jest za najwybitniejszego przywódcę Niemiec po 1945 roku.

Nie ma więc reguły czy do działalności politycznej i obejmowania najważniejszych stanowisk bardziej predestynuje młodość czy wiek zaawansowany. Ładnie ten dylemat podsumowuje myśli jednego z francuskich intelektualistów, dająca wrażenie dość smutnego westchnienia. „Gdyby młodość wiedziała, a starość mogła”, tak brzmi ta myśl. Zapewne i młodość, i wiek zaawansowany mają swoje zalety i wady pod kątem najlepszego czasu do aktywności politycznej. Problem w tym, kiedy należy trzymać się starych i doświadczonych, a kiedy dopuścić młodych, zdolnych, żądnych sukcesu. W historii wielkie ruchy polityczne pokazały jak sobie z tym radzić.

Wielkie ruchy polityczne były i są z reguły wielopokoleniowe i wielonurtowe. W wielkich ruchach politycznych myśli i działa się nie w kategoriach intryg personalnych, mających dać władzę, ale w kategoriach osiągania wielkich celów. W tych wielkich ruchach politycznych, nabyta przez dziesięciolecia organizacyjna mądrość, nauczyła, że do obejmowania najważniejszych funkcji potrzeba politycznych talentów, stosownej wiedzy, doświadczenia oraz osobowości odpowiednio ukształtowanej moralnie. Na to wszystko potrzeba czasu.

Ale w wielkich ruchach politycznych wiadomo również, że pojawiają się wybitne, młode indywidualności, którym nie wolno blokować drogi szybkiego, a nawet błyskawicznego awansu. Tych młodych i utalentowanych trzeba wspierać i promować. Rozumieją to przede wszystkim najstarsi i najbardziej doświadczeni liderzy danego ruchu politycznego. Oni myślą kategoriami trwania, rozwoju i osiągania wielkich celów przez ruch polityczny, który tworzą.

W świetle powyższych przemyśleń trzeba na koniec postawić pytanie czy w Polsce mamy do czynienia z choćby jednym wielkim ruchem politycznym? Z moich osobistych doświadczeń i już dość długiej obserwacji wynika, że niestety nie. Wśród obecnych polskich ruchów politycznych dominuje system wodzowski. Taki system z natury eliminuje wielonurtowość. Nie ma w nim miejsca na inne poglądy niż wodza. Nie ma również miejsca na przemyślaną i zinstytucjonalizowaną wielopokoleniowość, ponieważ perspektywa trwania ruchu koncentruje się na czasach przewodzenia wodza.

Inną cechą, która sprawia, że nie ma wśród polskich partii zasługującej na określenie jako wielki ruch polityczny, jest zjawisko nazywane partyjniactwem. Sprowadza się ono do dominującej obok wodza roli aparatu partyjnego.

Żeby jak najkrócej określić rolę i skutki dominowania tego aparatu przytoczę własną maksymę, wedle której największą siłą w polskim życiu politycznym jest solidarność miernot. Jeśli kogoś dziwi dlaczego tak wiele miernot dochodzi do władzy w różnych partiach i dlaczego młodzi politycy tak szybko schodzą na manowce, to jest to odpowiedź na to pytanie. Niestety, szybka demoralizacja młodych i ogólna demoralizacja całych partii, jest przypadłością gnębiącą polskie życie polityczne od ponad stu lat albo i jeszcze dłużej.

Wciąż jest niestety aktualna myśl Romana Dmowskiego sformułowana bodaj w łatach trzydziestych ubiegłego wieku o tym, że „Polska ma wielkie perspektywy rozwoju, tylko żeby ludzie w polityce tak szybko się uczyli, jak się demoralizują”.

A Państwo podzielacie pogląd Sławomira Mentzena?

Andrzej Szlęzak
https://myslpolska.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hołownia chce zostać prezydentem bez wyborów

Marszałek Szymon Hołownia uznał, że wybór prezydenta w 2025 r. może nie zostać uznany z powodu rzekomej wadliwości Izby Kontroli Nadzwyczajn...