Problem z bżydalami jest taki, że une majom wew zwyczaju wypaczanie wszystkiego, co może unym przynieść profity. Garbulce som zawodowymi oszustami i manipulatorami. I, o dziwo, sznoblowate i ychnie podstępki to tylko wyzwalacz. Największy kłopot stanowią natomiast istoty ogłupione przez nich. Stworzenia te bowiem posiadają, co prawda, powłokę skórną do ludzkiej podobną i artykułują nawet dźwięki człowiecze, ale… niestety… na tym istotne podobieństwa się kończą, bo wszystko pozostałe ograniczone jest u tych otumanionych tylko do jeszcze dwóch układów bardzo podstawowych: kośćca i systemu pokarmowego. Nic lub bardzo niewiele ponadto się tam zawiera. I tak… Taki pasożydniczy bżydal robi swoje, czyli tumani, szwindluje, geszeftuje, czyli zabiera, co nie jego oraz sra po krzakach, gdzie popadnie. Wciska jeszcze przy tym kit, że un chce tylko waszego dobra. Dobra! Waszego! Kurwa! Un to mówi wam prosto w ślepe ślepia! A co robią ofiary? Biją brawo i pobiją każdego, kto spróbuje ich w jakikolwiek sposób wyrwać z letargu, w którym tkwią. „Ten dobrze gada. Polać mu!” I bardzo niewielu dostrzega, że to przecież ten sam śmierdziel w innym kubraku. Garstka zaledwie zajarzy, że polewa unym za swoje. A kilku zaledwie zakuma, że nie darzy się nikogo zaufaniem za czczą gadaninę czy spreparowane „cierpiętnictwo”. Biała czerń chce obietnic. Biała czerń wierzy w obietnice. Cyklicznie. Przedstawienie jest za darmo! To zawsze przyciąga. I nieważne, że za bilety zapłacą przy wyjściu. Liczy się impreza, podczas której uszy gawiedzi nie służą wbrew pozorom do słuchania lecz do nawijania na nie koszernego makaronu. A co robią tzw. myślący? Oni w większości albo wikłają się w jakiś zmajstrowany przeze unych „opór”, który zawsze prowadzi na manowce, albo wypatrują wypaczeń, podawanych im na tacy przez te same yelyty spode ciemnej sześcioramiennej. „O! Tu nasrał bżyd! O! Tam też leży bżydalskie gówno! I tam też! A jak bżydko pachnie! A jak ładnie capi!” Potem kłócą się pomiędzy sobą na forach, które też prawie wszystkie zacarapiły sznoblowate stwory. Poziom owych sporów dotyka często i gęsto mulistego dna, a to przy wydatnej pomocy hasbarstwa. I na tym herojstwo się kończy. Bżydal dalej może żerować pod pieczą tych, którym tę pieczę odebrał. I mówi taki parch prosto w oczodoły ociemniałych ciemniaków, że dba o ich bez-pieczeństwo! Oni się cieszą, że nie mają pieczy, że są goli jak święci tureccy i nie posiadają się z radości za każdym razem, kiedy złodziej i bandyta odda im jakiś nędzny ochłap z tego, co im przedtem ukradł.
Tekst: Hultaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz