Dlaczego globalizm zawodzi
Jeszcze nie tak dawno Zachód oczarowywały wizje „końca historii”. Francis Fukuyama, Thomas Friedman, Kenichi Ohmae i inni przewidzieli trwały triumf globalnego porządku neoliberalnego. Przewidzieli pojawienie się systemu kontrolowanego przez stale rosnącą armię technokratów i profesjonalistów, skupionych w kilku dużych kosmopolitycznych miastach, poświęconych „zaawansowanym” przemysłom i usługom .
Tamten świat został wywrócony do góry nogami. Dzisiejszy świat – podzielony przez geopolitykę – bardziej przypomina ten, który wyobraził sobie Samuel Huntington w swoim eseju Zderzenie cywilizacji z 1993 roku .
Wydaje się, że narody nie podzielają tego samego światopoglądu. Rosja zwróciła się do wewnątrz, przyjmując coraz bardziej quasi-carską, ortodoksyjną postawę. Chiny, które wykorzystywały kapitalizm i kapitalistów przez pół tysiąclecia, aby zdobyć swoją największą potęgę, teraz powracają do modelu zadłużonego zarówno w imperialnej przeszłości, jak i przewodniczącym Mao. W innych częściach świata prymitywizm, czy to islamski, czy ewangelicko-chrześcijański, ponownie się umocnił.
To kraje takie jak Chiny, a nie awatary liberalizmu, mają teraz wyraźną przewagę. W ciągu ostatnich 20 lat udział G7 (Kanada, Francja, Niemcy, Włochy, Japonia, Wielka Brytania i USA) w światowej gospodarce skurczył się z 65 do 44 proc. Obecnie Chiny wytwarzają prawie tyle samo produktów przemysłowych , co Stany Zjednoczone, Japonia i Niemcy razem wzięte. Jest to jeden z powodów, dla których obecnie więcej miliarderów mieszka w Pekinie niż w Nowym Jorku.
W ogólnie słabej gospodarce światowej najszybszy wzrost mają obecnie Indie , a także bogata w zasoby Arabia Saudyjska i niektóre części Afryki. Pod względem siły nabywczej łączne bogactwo krajów BRICS zdominowanych przez Globalne Południe – Brazylię, Rosję, Indie, Chiny i Republikę Południowej Afryki – przewyższa bogactwo G7.
Nowe realia zmieniają również geografię bogactwa i władzy w krajach o wysokich dochodach. Nie tak dawno poważnie sugerowano, że „ burmistrzowie ” powinni „rządzić światem”, ponieważ wzrost gospodarczy miał koncentrować się w kilku supermiastach . Teraz nawet New York Times ponuro ostrzega przed „miejskim kręgiem zagłady”, zauważając, że w latach 2020-2022 największe miasta Ameryki będą zamieszkiwać dwa miliony ludzi. Przyszły świat nie będzie wyłącznym placem zabaw elit w Londynie, Nowym Jorku czy Berlinie. Zamiast tego będą musiały konkurować z takimi miejscami jak Dallas, Phoenix i przedmieścia Houston, a także z ośrodkami wschodnimi, takimi jak Pekin, New Delhi i Bombaj.
Co poszło nie tak globalistom?
Niegdyś pewni siebie globaliści zignorowali trzy punkty krytyczne: trwałe znaczenie sfery materialnej, kluczową rolę zmian demograficznych i wreszcie znaczenie kultury.
Wojna na Ukrainie pokazuje, jak ważna jest jeszcze gospodarka materialna. Wojna zintensyfikowała globalną walkę o żywność, energię i niezbędne minerały. I pogłębiło podziały na całym świecie – także na Zachodzie. Co znamienne, bardzo niewiele krajów spoza Zachodu nałożyło sankcje na Rosję, głównie ze względu na zainteresowanie ogromnymi zasobami naturalnymi tego kraju. Indie, większość krajów Ameryki Łacińskiej i Afryki kupuje obecnie rosyjskie towary ze zniżką.
Podczas gdy Zachód demonizuje węgiel, ropę i gaz za ich wpływ na środowisko, większość krajów rozwijających się chce rozwijać własne gospodarki nie tylko poprzez import paliw kopalnych, ale także poprzez ich rozwój. Kraje takie jak Indie są zajęte budowaniem elektrowni węglowych i przyrzekły przeciwstawić się temu, co określają mianem „ węglowego imperializmu ” Zachodu.
Światowe Forum Ekonomiczne, Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska i hojnie finansowane organizacje non-profit mogą marzyć o wyeliminowaniu paliw kopalnych. Jednak, głównie ze względu na popyt ze strony krajów rozwijających się, zużycie paliw kopalnych wciąż rośnie i stanowi przytłaczającą część całej energii zużywanej na całym świecie.
Wojny klimatyczne Zachodu
Gorliwość klimatyczna zachodnich elit jest obecnie poważnym problemem. Jak pokazał Robert Bryce , do 2021 roku ekologiczne organizacje non-profit otrzymały ponad cztery razy więcej niż te, które opowiadają się za wykorzystaniem paliw jądrowych lub kopalnych. Polityka Net Zero, którą promują te organizacje, miała katastrofalne skutki w miejscach takich jak Niemcy, gdzie baza przemysłowa jest niszczona. Niektórzy uważają teraz, że nawet rosyjska gospodarka radzi sobie lepiej niż niemiecka .
Net Zero i wynikające z niego wysokie ceny energii spotykają się z silną reakcją polityczną. Pomogli ożywić niemiecką populistyczną prawicę , a także niepokoją partie establishmentu we Francji , Holandii, Szwecji i we Włoszech. Te wewnętrzne konflikty polityczne toczą się między tymi, którzy są zależni od przystępnej cenowo energii – robotnikami fabrycznymi, rolnikami, ludźmi pracującymi w logistyce – a klasami mającymi obsesję na punkcie klimatu, skupionymi w redakcjach prasowych, na uczelniach i wśród korporacyjnej elity.
Znaczna część tego konfliktu jest uwarunkowana geograficznie, zwłaszcza w dużych krajach bogatych w zasoby, takich jak Stany Zjednoczone. Tutaj rozległe zaplecze kraju dominuje w branżach zależnych od energii, takich jak rolnictwo , wydobycie surowców i, w coraz większym stopniu, produkcja. Dzięki tym branżom wiele z tych stanów odnotowało wzrost zatrudnienia na szeroką skalę . W ubiegłym roku Teksas, Nevada, Floryda i Arkansas odnotowały najwyższy wzrost dochodów osobistych w USA, podczas gdy Kalifornia zajęła ostatnie miejsce, a tuż za nią uplasowały się Maryland, Massachusetts i Nowy Jork. W ciągu ostatnich dziesięciu lat sześć najszybciej rozwijających się południowych stanów — Floryda, Teksas, Georgia, Karoliny i Tennessee — dodało więcej do krajowego PKB niż niegdyś wieloletnia potęga północnego wschodu.
Bomba depopulacji
Ludzie pozostają ostatecznym zasobem, a świat o wysokich dochodach ma ich coraz mniej. Krajom Zachodu coraz bardziej brakuje wykwalifikowanych i energicznych młodych ludzi, którzy mają kluczowe znaczenie dla innowacji. Kraje o bardzo niskim wskaźniku urodzeń zwykle doświadczają ograniczonego wzrostu gospodarczego. Pokazuje to Japonia , gdzie siła robocza spada od lat 90. i do 2035 r. będzie o jedną trzecią mniejsza.
Podobna dynamika jest widoczna na całym Zachodzie. Ponieważ baza zatrudnienia kurczy się, a popyt ze strony osób starszych rośnie, niektóre kraje, takie jak Niemcy, podnoszą podatki od istniejącej siły roboczej, aby opłacić rosnącą grupę emerytów. W przypadku OECD jako całości wskaźnik obciążenia demograficznego (stosunek wieku bezrobotnych do pracujących) prawdopodobnie wzrośnie z 33 proc. w 2023 r. do 53 proc. w 2050 r. Ogólnie rzecz biorąc, wielu młodszych pracowników nie będzie mogło polegać na emeryturach, aby utrzymać standard życia po przejściu na emeryturę, nawet w dobrze zarządzanych krajach, takich jak Singapur .
W przyszłości z podobnym problemem staną również Chiny. Oczekuje się, że populacja osób starszych w Chinach wzrośnie z obecnych 250 milionów do 400 milionów w 2040 roku. A ludność Chin w wieku produkcyjnym (między 15 a 64 rokiem życia) osiągnęła szczyt w 2011 roku i oczekuje się, że do 2050 roku spadnie o 23 procent.
Kraje z najlepszymi punktami startowymi to obecnie w dużej mierze te, które kiedyś były najbardziej zubożałe, zwłaszcza Indie. Indie są obecnie najbardziej zaludnionym krajem na świecie i są konsekwentnie wymieniane jako najszybciej rozwijająca się duża gospodarka na świecie . W przeciwieństwie do Rosji, Ukrainy i znacznej części Zachodu, Indie dysponują zasobami ludzkimi, aby zapełnić szeregi wojskowe i zasilić swoje przedsiębiorstwa przemysłowe i inżynieryjne. Afryka i część Bliskiego Wschodu również mogą mieć podobną przewagę, zwłaszcza jeśli będą w stanie zminimalizować korupcję i oprzeć się kontroli ze strony Chin lub Zachodu.
Te same kraje mogłyby uratować Zachód przed najpoważniejszymi konsekwencjami stagnacji demograficznej . Kanada uczyniła to świadomą polityką, a populacja imigrantów ma wzrosnąć o około 1,5 miliona do 2025 roku. W Stanach Zjednoczonych mieszkańcy urodzeni za granicą przyczynili się do szybkiego rozwoju miast Sun Belt, takich jak Houston, Dallas i Miami. Miasta te przyjęły teraz więcej nowych przybyszów niż tradycyjne bramy, takie jak Los Angeles, Nowy Jork, Chicago i San Francisco.
Te drogie, ściśle uregulowane ośrodki miejskie również tracą nową bazę millenialsów. Ci młodsi ludzie przenoszą się z historycznych miejskich centrów pracy do bardziej znośnych i przystępnych cenowo obszarów w głębi lądu. Najważniejszym czynnikiem jest rozwój pracy zdalnej. Badanie przeprowadzone przez University of Chicago wykazało, że prawie 35 procent amerykańskich pracowników — i prawie połowa pracowników Doliny Krzemowej — może wykonywać swoją pracę poza biurem. Większość start-upów nowej fali przyjęła model pracy zdalnej.
Sugeruje to, że przyszłość Ameryki będzie zarówno bardziej rozproszona, jak i mniej tradycyjnie miejska. Liczba dzieci urodzonych na Manhattanie w ostatniej dekadzie spadła o prawie 15 procent. Demograf Wendell Cox szacuje, że odsetek gospodarstw domowych z dziećmi w wieku od 5 do 17 lat był prawie trzy razy wyższy na przedmieściach niż w centrum miasta lub w jego pobliżu. W opanowanym przez przestępczość i wyludnionym San Francisco jest już więcej psów niż dzieci poniżej 18 roku życia, a w Seattle jest więcej domów z kotami niż dwunożnych dzieci.
Kulturowy upadek Zachodu
W międzyczasie, podczas gdy Zachód się załamał, globaliści prowadzą wojnę kulturową przeciwko własnym społeczeństwom. Profesorowie uniwersyteccy, elitarni dziennikarze i korporacyjni hegemoni otwarcie gardzą zarówno tradycjami swojego kraju, jak i poglądami większości współobywateli. Globaliści mają tendencję do postrzegania zachodniej kultury jako wyjątkowo okrutnej, niesprawiedliwej i destrukcyjnej dla środowiska. Doprowadziło to do erozji tradycyjnych wartości, takich jak patriotyzm, zwłaszcza wśród młodych i dobrze wykształconych. Zaledwie jedna trzecia Amerykanów w wieku od 18 do 29 lat uważa, że Stany Zjednoczone mają „historię, z której można być dumnym”.
Otwarte poglądy globalistycznych elit na temat rasy, płci i klimatu podważają ich wiarygodność w oczach znacznej części ich populacji narodowej. Na przykład większość Amerykanów nie popiera kwot rasowych , terapii zmiany płci dla dzieci lub nie wierzy, że Ameryka jest zasadniczo zła.
Nic więc dziwnego, że na całym świecie spadło zaufanie do kluczowych instytucji globalistycznych – państwowej biurokracji, środków masowego przekazu, edukacji i gigantów korporacyjnych. W Stanach Zjednoczonych ponad trzy piąte społeczeństwa nie ufa rządowi federalnemu, zauważa Gallup.
Ta kulturowa dynamika nie tylko zagraża porządkowi neoliberalnemu – zagraża także Zachodowi na bardziej fundamentalnym poziomie. Cywilizacja może przetrwać tylko wtedy, gdy jej członkowie, zwłaszcza ci o największym wpływie, wierzą w jej podstawowe wartości. Europa jest dalej na drodze kulturowej dekonstrukcji niż Stany Zjednoczone. W końcu UE mocno realizuje projekt postnarodowy, nakierowany na ogólnoeuropejską świadomość.
Przyjmując politykę tożsamości, Europa i Ameryka Północna porzuciły liberalne przywiązanie do wolności słowa i dociekań, które definiowały ich pierwotną przewagę. Budzące się przejęcie uniwersytetów, a nawet instytucji naukowych oznacza, że wielu badaczy na Zachodzie jest obecnie obciążonych ideologicznymi ograniczeniami , zmuszając ich do martwienia się o spełnienie kryteriów „różnorodności, równości i integracji” (DEI) i udawania, że istnieje więcej niż dwie płcie. Stworzyło to środowisko, które tłumi innowacje w zarodku.
Można być przerażonym autokratycznymi tendencjami rządu chińskiego czy nawet indyjskiego. Ale te narody wciąż dzierżą klucze do sukcesu – zaangażowanie w podbój materialnego świata, przyjęcie własnej historii i głęboką pewność siebie. Nic więc dziwnego, że ludzie w Indiach, a nawet w dużej części Afryki są bardziej optymistycznie nastawieni do swojej przyszłości niż ich odpowiednicy na Zachodzie czy w Japonii.
Globalistyczne elity mogą niszczyć Zachód, ale jednocześnie sieją ziarno własnej zagłady.
Ignacy Nowopolski
https://drnowopolskipolskapanorama.home.blog/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz