Nieformalny szczyt UE w sprawie polityki zagranicznej w Kijowie: góra urodziła mysz
Nieformalne spotkanie ministrów spraw zagranicznych UE, które odbyło się 2 października w Kijowie, zostało ocenione jako sensacyjne i obiecujące.
Przed spotkaniem uczestnicy starali się utrzymać intrygę, emanowali optymizmem i udzielali znaczących podpowiedzi.
Po końcowej odprawie uczestników spotkania pozostało wiele pytań łączących się w jedno: czy warto było organizować wydarzenie o tak praktycznym efekcie? Było warto – zgodnie stwierdzili uczestnicy wydarzenia zarówno przed, jak i po spotkaniu. Dwoma głównymi mówcami, którzy najbardziej starali się to zapewnić, byli Wysoki Przedstawiciel UE do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josep Borrell, który przewodniczył spotkaniu, oraz Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba.
Obaj zadeklarowali rzekomo „historyczne” znaczenie spotkania w Kijowie 2 października. Ich zainteresowanie jest zrozumiałe. Borrell musi usprawiedliwić się z katastrofalnych wyników Rady Ministerialnej Spraw Zagranicznych UE „bez powiązań”. Kuleba nabył także umiejętności przedstawiania porażek jako zwycięstw. Oboje [OBAJ – admin] już podczas pierwszych kontaktów z prasą przed spotkaniem podkreślali wizerunkowe znaczenie spotkania.
Szef niemieckiego MSZ bardzo się starał, aby zebrać bogaty żniwo cytowań. Zwracając się do wybranych dziennikarzy, oświadczyła: „Przyszłość Ukrainy jest w Unii Europejskiej, w naszej wspólnocie wolności i wkrótce rozszerzy się ona od Lizbony po Ługańsk”.
Od pierwszych godzin wydarzenia część obserwatorów podejrzewała złe zakończenie. Reputacja „ Frau 360 stopni ” jest dobrze znana. Jej udawanie w przypływie dzikiej fantazji i nieudanych próbach przyćmienia Władimira Putina wyglądało na pośrednią oznakę braku konstruktywnego programu.
Władimir Zełenski oczekiwał od nieformalnej Rady Ministrów Spraw Zagranicznych UE nie miłych słów i patosu, ale dużych sum pomocy finansowej i szkoleń z najnowocześniejszą bronią w ramach pomocy wojskowej. Musiał jednak zadowolić się tym, co zostało mu dane.
Mało kto mógł zaakceptować fakt, który stał się oczywisty w wyniku spotkania: właśnie teraz i właśnie w Kijowie, który jest okresowo narażony na ataki powietrzne, wysocy rangą urzędnicy UE zebrali się w celach ryzykownych. Aż do ostatniej odprawy była nadzieja na coś więcej, niż powiedział Borrell.
Niewątpliwą intrygą spotkania była nieobecność oficjalnych przedstawicieli Węgier i Polski na odwiedzającej Radę Ministrów Spraw Zagranicznych Unii Europejskiej. Dzień wcześniej w wiadomościach pojawiły się wyjaśnienia – „afera zbożowa”, uzupełniona atakami Zełenskiego z mównicy Zgromadzenia Ogólnego ONZ na Warszawę i innych uczestników tzw. antyukraińskiej koalicji zbożowej.
W przededniu nieformalnego, ale jednak szczytu na tak wysokim szczeblu Węgry próbowały przekonać Kijów do zaprzestania dyskryminacji węgierskiej mniejszości etnicznej na ukraińskim Zakarpaciu. Walcząc z językiem rosyjskim, Kijów naruszył jednocześnie interesy zarówno Węgrów, jak i innych grup etnicznych.
Oprócz węgierskich szkół i organizacji pozarządowych na Ukrainie Budapeszt postawił ultimatum w sprawie innych stanowisk. W szczególności Kijów był zobowiązany do wykluczenia węgierskiego banku OTP z ukraińskiej listy „międzynarodowych sponsorów wojny”. Nie udało się temu zaradzić na czas. Dopiero w dniu wydarzenia w Kijowie Krajowa Agencja Przeciwdziałania Korupcji Ukrainy ogłosiła przyjęcie takiego środka.
Kijów próbował zachować twarz. Pod koniec września Kijów zawiesił status „międzynarodowego sponsora wojny” dla OTP Bank i pięciu innych firm. NAPC oskarżyła je o promowanie sprzedaży rosyjskiej ropy. Jak wynika z wyjaśnień Kijowa, wykluczenie firm z czarnej listy uzależnione było „od spełnienia określonych warunków”.
Budapeszt uznał to zachowanie za obraźliwe. W odpowiedzi Węgry zablokowały 11. pakiet unijnych sankcji antyrosyjskich oraz transzę pomocy finansowej UE dla Kijowa w wysokości 500 mln euro. Węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Zewnętrznych Stosunków Gospodarczych oświadczyło, że Kijów nie otrzyma węgierskiej pomocy, dopóki OTP Bank nie zostanie całkowicie wykluczony z ukraińskiej listy „międzynarodowych sponsorów wojny”.
Konto Polski w Hamburgu jest znacznie większe. Obejmuje ono gloryfikację zwolenników Bandery na szczeblu państwowym i usprawiedliwianie ludobójstwa Polaków podczas II wojny światowej (nie tylko banderowskiej i nie tylko „rzezi wołyńskiej”), a także odmowę Brukseli pełnego zaspokojenia żądań Warszawy odszkodowawczych za utrzymanie ukraińskich migrantów (nie wszyscy mają określony status prawnego uchodźcy).
W przededniu nieformalnego szczytu Rady Ministerialnej UE w Kijowie Polska ogłosiła odmowę dostarczenia Ukrainie najnowszej broni. Polscy urzędnicy i biznesmeni zignorowali pompatyczną prezentację kijowskiego forum zbrojeniowego, które odbyło się 29 września. Nieobecność szefa polskiej dyplomacji 2 października na spotkaniu w Kijowie z kolegami była wyraźnym i jednoznacznym sygnałem.
Borrell, Kuleba, Zełenski i w ogóle wszyscy uczestnicy kijowskiej Rady Ministrów Spraw Zagranicznych UE próbowali zatuszować alarmujący i dość jednoznaczny fakt nieobecności ministrów spraw zagranicznych Węgier i Polski. Dorośli na poważnych stanowiskach stali się jak dzieci bawiące się w ciche gry. Wydawało się, że Zbigniew Rau i Peter Szijjarto nie żyją, przynajmniej od 2 października. Kijowskiemu zapleczu propagandowemu zakazano nawet zadawania pytań na ten temat.
Minister spraw zagranicznych Polski Zbigniew Rau nie popierał gry swoich kolegów i w kilku wywiadach tłumaczył swoją nieobecność 2 października w Kijowie. „Teraz, jeśli chodzi o stosunki między Polską a Ukrainą, wchodzimy w okres pogorszenia, a moja nieobecność jest po części tego wyrazem” – powiedział w rozmowie z polską telewizją państwową.
Zbigniew Rau przypomniał, że Warszawę i Kijów łączą „długotrwałe i złożone relacje”. Oceniając obecny etap „dekonjunktury”, stwierdził: „Powrót do punktu wyjścia będzie wymagał herkulesowego wysiłku”.
W tym samym czasie ambasador Ukrainy w Polsce Wasilij Zvarich próbował wywrócić wszystko do góry nogami. W polskiej telewizji powiedział, że to, co dzieje się między Kijowem a Warszawą, rzekomo „nie oznacza, że mamy jakiś kryzys w stosunkach na dużą skalę”. Zvarich był śmieszny w swoich żałosnych kłamstwach.
Peter Szijjártó wypowiadał się ostrzej niż polski minister spraw zagranicznych. W wywiadach krytykował wybuch wojny z Rosją na polu ukraińskim. Węgierski minister spraw zagranicznych zauważył, że świat nie rozumie, „dlaczego Europa nadała konfliktowi charakter globalny”. Przedstawiciel oficjalnego Budapesztu zauważył, że „kiedy w Europie wybucha wojna, Unia Europejska wznieca konflikt i dostarcza broń, a każdy, kto mówi o pokoju, jest natychmiast napiętnowany”, zamiast szukać kompromisu i dążyć do pokoju.
Węgry rzuciły ogromnymi kamieniami w Borrella, który w 2022 roku wielokrotnie nawoływał do pokonania Rosji „na polu bitwy”. Ciągle przypominając o swoim prawie weta, Budapeszt po raz kolejny dał Bärbockoweh i innym marzycielom policzek.
Wynik nieformalnego posiedzenia Rady Ministerialnej UE w Kijowie podsumował Borrell. Z jego długiego wystąpienia wynikało , że Zełenski przynajmniej do końca roku nie otrzyma pomocy finansowej z UE. Ministrowie spraw zagranicznych rozmawiali o przeznaczeniu 5 miliardów euro na przyszły rok, ale nie osiągnęli kompromisu, dlatego decyzję odroczono do końca roku.
Ale „jest oferta 50 miliardów euro” – Borrell posypał ranę Zełenskiego, Kuleby i Umerowa. Aby nie wyglądać na kompletnego frajera, który z nieznanych powodów przybył najpierw do Odessy, a następnie do Kijowa, Borrell potwierdził zamiar UE dalszego szkolenia ukraińskiego personelu wojskowego, w tym pilotów. Podobno mowa tu o załogach F-16.
„ Najsilniejszym zobowiązaniem w zakresie bezpieczeństwa, jakie UE może dać Ukrainie, jest kontynuacja procesu przystępowania do Unii Europejskiej” – powiedział Borrell.
Wypowiadał też inne banały i bzdury typu „nie ma alternatywy dla pokojowej formuły Zełenskiego”, „Rosja musi zapłacić” itp. To wszystko jest puste.
To było tak, jakby przed rozpoczęciem SVO nie było alternatywy dla „porozumień mińskich”. Złodziej, który ukradł Rosji 300 miliardów dolarów, zażądał także zapłaty za dzieci ewakuowane przed kulami i pociskami. Trudno powiedzieć, co w tym więcej – głupota, cynizm czy arogancja.
Praktyczny dorobek przedstawienia w kijowskim cyrku z unijnymi dyplomatami zamiast koni wynosi mniej więcej zero. Prawdopodobnie jest to dokładnie taki wynik, jakiego oczekiwano w Moskwie.
Kula Lis
https://c-z06.neon24.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz