Awantura o media publiczne. Dlaczego Tusk na to poszedł?
Od dwóch dni polityczne emocje są nakręcane działaniami „silnych ludzi” Tuska, z których najważniejszym okazał się Bartłomiej Sienkiewicz, były podpułkownik, dawno rozwiązanej służby specjalnej o nazwie UOP, którego Tusk rzucił obecnie na odcinek kultury.
UOP, jak warto przypomnieć, to był taki amalgamat, składający się, w większości, z dawnych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz z członków niewielkiej grupy opozycyjnej tzw. WIPowców, do których właśnie należał Sienkiewicz. I tenże pan Sienkiewicz, który wcześniej dał się szerzej poznać w związku z pożarem budki przed rosyjską ambasadą, zabrał się obecnie, w pierwszym rzędzie, za telewizję publiczną.
Jaki jest generalny problem z telewizją? Ja osobiście unikam telewizji, jak zarazy. Jestem przekonany o jej szkodliwym działaniu. Na temat tego szkodliwego oddziaływania telewizji napisano wiele książek i przedstawiono mnóstwo argumentów, z których do mnie najbardziej przemawia ten, o niszczeniu zdolności do krytycznego i logicznego myślenia, które jest zastępowane wykształcaniem, przy pomocy manipulacji, odruchów opartych na emocjach, co, w ostatnim stadium, całkowicie degraduje zdolność do oceny realnej sytuacji.
Na szczęście coraz więcej osób jest świadoma zagrożeń płynących z oglądania telewizji.
Ja pożegnałem się z telewizją już prawie 20 lat temu, dokładnie 1 maja 2004 roku, kiedy to przenosząc się czasowo, z powodu pracy, do innego miasta, nie zabrałem już tam ze sobą telewizora. Potem jeszcze przenosiłem się wielokrotnie, przebywając także 7 lat w Warszawie, i zawsze bez telewizora. Obecnie, po zakończeniu aktywności zawodowej, wróciłem do zamieszkiwania z rodziną. W domu jest telewizor, lecz ja go dalej nie oglądam, a co najwyżej, przechodząc przez pokój gdzie on stoi, spojrzę się przez 10 sekund na ekran, tylko po to by się przekonać, że telewizja staje się coraz bardziej głupia i prymitywna, szczególnie jej treści społeczne i informacyjne.
Ten wtręt na temat zalet telewizji uczyniłem dlatego, żeby nikt nie pomyślał, że moja ocena działań rządu Tuska wobec telewizji publicznej wynika z tego, że odczuwam jakiś żal po telewizji poprzedniej ekipy. Nie odczuwam żadnego, gdyż z przekazu TVP nie korzystałem, tak samo jak z Polsatu i TVN-u. Zaś ten ostatni uważam za szczególnie szkodliwy, wręcz inwazyjny.
Dla mnie zatem nie jest kwestią sam przekaz TVP i jego ewentualna poprawa, gdyż uważam to za niemożliwe, a wyłącznie sam sposób przechwycenia władzy w mediach publicznych przez działania Bartłomieja Sienkiewicza.
Najważniejszy problem polega na tym, że sposób powoływania, działania i kadencyjność władz w spółkach obszaru mediów publicznych jest określona ustawowo, z czego wynika, że zgodna z prawem zmiana w tym zakresie może być także przeprowadzona wyłącznie ustawowo.
Tego zaś, z powodu możliwego weta Prezydenta, rząd Tuska zaniechał i podjęto działania na rympał, dokonując siłowego przejęcia gabinetów i nie przejmując się brakiem prawomocnego tytułu. Inicjatorzy tych działań założyli pewnie, że jakoś się to wszystko da post factum zalegalizować. Ale to nie będzie takie proste.
Te mocne wątpliwości dotyczące zgodności z prawem obecnych działań są powszechne i ich efektem jest to, że jako nowi prezesi występują osoby dotychczas nieznane i nawet uzyskanie ich nazwisk jest problemem. Wygląda na to, że nikt mający jakąś pozycję w branży, nie chciał się angażować w takie działania, mogące zniszczyć jego reputację.
W chwili gdy pisze ten tekst, już drugą dobę, nominaci Sienkiewicza nie mogą opanować siedziby PAP. To co im zostało? Sprowadzą pluton specjalny? Porównanie z okresem stanu wojennego nasuwa się samo.
Takie skojarzenia ze stanem wojennym wzmacnia też i to, że na funkcję dyrektora biura programowego w neo-TVP trafił Sławomir Zieliński, który właśnie w okresie stanu wojennego zaczynał karierę w telewizji. Od razu człowiek może się poczuć 43 lata młodszy.
Najważniejsze jednak z całego tego zamieszania mogą być jego skutki polityczne. A te są, moim zdaniem, następujące.
Tusk sprytnie wykorzysta to do pozbawienia swoich obecnych koalicjantów wszelkiej samodzielności, nawet jej pozorów. Ich niewątpliwy w tym współudział, poprzez jednomyślne poparcie uchwały wzywającej do przejęcia mediów, sprawia, że nie mogą się teraz w żaden sposób dystansować od działań Sienkiewicza. Są w to umoczeni tak samo jak on.
To jest sytuacja, którą można zilustrować ludowym przysłowiem: „kto z chłopem pije, ten też z nim pod płotem leży”. Nie może potem twierdzić, że znalazł się tam przypadkiem i bezprawnych działań nie popiera.
I ten właśnie efekt, może być faktyczną przyczyną tego, że Tusk na to poszedł. Po to też była potrzebna Tuskowi ta uchwała; by móc odeprzeć zarzuty, że to jego wina, że to on o tym zadecydował. Może twierdzić, że to były działania Sienkiewicza podjęte na podstawie uchwały, zaś Tusk nie miał z tym nic wspólnego.
Drugim, nie mniej istotnym skutkiem, jest przykrycie, wręcz dezaktualizacja, dotychczasowych prawdziwych, bądź rzekomych, afer PiS-u. To jest jak w teatrze. Siłowe przejęcie mediów, a to może być dopiero początek, zbudowało już nową scenę, na której dalsze odgrywanie poprzedniego aktu nie będzie już faktycznie możliwe. I to jest efekt korzystny dla PiS.
Być może w końcu nastąpi jakieś, przy udziale prezydenta, mniej lub bardziej kompromisowe rozwiązanie całej sprawy, chociaż stan zimnej wojny i narastania napięcia, aż do wybuchu, także jest opcją, która politycznie może się opłacać jednej ze stron, bardziej chyba dzisiejszej opozycji.
Jednak przestrzeń do kompromisu szybko się zawęża, a to wskutek działania metodą faktów dokonanych, także przez marszałka Sejmu, który coraz bardziej staje się tylko narzędziem w rękach Tuska.
Chodzi mi tu o wygaszenie mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wasika, skutkiem ponownego wyroku za czyny, gdzie Prezydent zastosował już uprzednio, wobec nich, prawo łaski. Zapewne Tusk i jego otoczenie uważa to za sposób na wywarcie nacisku na wymienionych by ponownie zwrócili się do prezydenta o ułaskawienie, aby uniknąć uwiezienia. Efektem tego byłby także to, że faktycznie prezydent uznałby nieskuteczność i niezgodność z prawem swojego poprzedniego zastosowania prawa łaski.
Ci co mają takie nadzieje mogą się mocno rozczarować, gdyż nie sądzę by Kamiński, który za rządów komunistycznych spędził wiele miesięcy w więzieniu, przestraszył się teraz takiej ewentualności. Rezultat tego mógłby być taki, że opozycja zyskałaby dwóch więźniów politycznych, swoich męczenników, o uwolnienie których cały czas odbywałyby się, coraz liczniejsze i bardziej gwałtowne, demonstracje.
Już teraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka wyraziła zaniepokojenie sposobem przejmowania mediów przez obecny rząd, które budzi „poważne wątpliwości prawne”, także „w świetle standardów Rady Europy”.
To jest poważne ostrzeżenie rządu Tuska, by nie szedł za daleko na tej drodze, bo szybko może się okazać, że także w Brukseli przestanie być czempionem walki o demokrację, a stanie się osobą, na której widok inni się odwracają.
Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz