Mearsheimer: Putin jest racjonalny
Na Zachodzie szeroko rozpowszechniony jest pogląd, że decyzja rosyjskiego prezydenta Władimira Putina o inwazji na Ukrainę była aktem nieracjonalnym.
W przededniu interwencji brytyjski premier Boris Johnson sugerował, że być może Stany Zjednoczone i ich sojusznicy zrobiły „niewystarczająco dużo, by powstrzymać tego irracjonalnego gracza i musimy w tej chwili uznać, że Władimir Putin zapewne nie myśli w sposób logiczny, nie dostrzegając zbliżającej się katastrofy”. Amerykański senator Mitt Romney wyraził po rozpoczęciu wojny podobny pogląd, twierdząc, że „napadając na Ukrainę, pan Putin dowiódł swej skłonności do podejmowania decyzji nielogicznych i autodestrukcyjnych”.
Racjonalność a efekt końcowy
Założenie kryjące się za tymi dwiema wypowiedziami głosi, że racjonalni przywódcy wszczynają wojny wyłącznie w przypadku prawdopodobnego zwycięstwa. Rozpoczynając wojnę z góry przegraną, jak twierdzili, Putin wykazał się nieracjonalnością. Inni uznawali, że Władimir Putin postąpił nieracjonalnie, gdyż złamał podstawowe normy międzynarodowe. W ich przekonaniu jedynym przypadkiem etycznie uzasadnionej wojny jest obrona własna, a przecież inwazja na Ukrainę była wojną napastniczą.
Ekspertka do spraw rosyjskich Nina Khrushcheva uznaje, że „dokonując tej niesprowokowanej agresji, pan Putin dołączył do długiego szeregu nieracjonalnych tyranów”, dodając, iż „wygląda na to, że pogrążył się on w swojej osobistej obsesji przywracania Rosji statusu wielkiego mocarstwa posiadającego wyraźnie wyznaczoną strefę wpływów”.
Bess Levin na łamach „Vanity Fair” określił rosyjskiego prezydenta jako „żądnego władzy megalomana, ulegającego do tego stopnia swym imperialnym ambicjom, że zdecydował się na zaatakowanie kraju sąsiedniego”. Były ambasador brytyjski w Moskwie, Tony Brenton, głosił, że dokonany przez Putina „zamach na suwerenność Ukrainy (…), jego niemal klinicznie obsesyjne dążenie do rzucenia na kolana innego kraju” wskazują na to, że jest on „niezrównoważonym autokratą”, a nie „racjonalnym graczem”, którym był niegdyś.
Czym jest racjonalność
Twierdzenia te opierają się na potocznym rozumieniu racjonalności, które jest intuicyjnie powszechne, lecz okazuje się nieprawidłowe. Wbrew przekonaniu wielu ludzi, nie możemy utożsamiać racjonalności z sukcesem, a nieracjonalności – z niepowodzeniem. Racjonalność nie jest związana z rezultatami. Racjonalni gracze często nie są w stanie osiągać swych celów nie dlatego, że myślą w sposób nierozsądny, lecz z powodu czynników, których nie byli w stanie przewidzieć ani kontrolować. Istnieje również wpływowa tendencja do zrównywania racjonalności z moralnością, gdyż obie te cechy mają stanowić elementy oświeconego myślenia. To również jest błędem. Racjonalna polityka może nieraz naruszać szeroko uznawane standardy, może też być zabójczo niesprawiedliwa.
Czym zatem jest „racjonalność” w polityce międzynarodowej? Wbrew oczekiwaniom, literatura naukowa nie dostarcza nam tu właściwych definicji. Według nas, racjonalność polega na nadaniu światu pewnego sensu – czyli odkrywaniu, w jaki sposób on funkcjonuje i dlaczego – po to, by móc zdecydować o metodzie osiągnięcia pewnych celów. Ma ona wymiar zarówno indywidualny, jak i zbiorowy. Racjonalni politycy kierują się teorią; są homo theoreticus. Mają wiarygodne teorie – logiczne wyjaśnienia tego, jak funkcjonuje system międzynarodowy, oparte na realistycznych stwierdzeniach i wspierane przez istotne dowody – z których korzystają, aby zrozumieć swoją sytuację i określić najlepszy sposób radzenia sobie z nią. Racjonalne państwa gromadzą poglądy kluczowych polityków w ramach procesu deliberacji charakteryzującego się żywą i nieskrępowaną debatą. Podsumowując, racjonalne decyzje w polityce międzynarodowej oparte są na wiarygodnych teoriach na temat funkcjonowania świata oraz wynikają z będącego efektem deliberacji procesu decyzyjnego.
Decyzja Rosji była racjonalna
Oznacza to, że decyzja Rosji o dokonaniu inwazji na Ukrainę była racjonalna.
Weźmy pod uwagę, że rosyjscy przywódcy opierali się na wiarygodnej teorii. Większość komentatorów to kwestionuje, twierdząc, że Putin chciał zdobyć Ukrainę i inne kraje Europy Wschodniej, aby stworzyć wielkie rosyjskie imperium, zaspokajając w ten sposób panującą wśród Rosjan nostalgiczną tęsknotę, choć nie ma to strategicznego sensu we współczesnym świecie. Prezydent Joe Biden utrzymuje, że Putin dąży do „zostania tym przywódcą Rosji, który zjednoczy wszystkich mówiących po rosyjsku. Uważam… Uważam, że to po prostu nieracjonalne”. Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, Herbert McMaster, stwierdza: „Nie sądzę, by był on racjonalnym graczem, bo przecież pełen jest lęków, prawda? Rzeczą, której najbardziej pragnie, jest przywrócenie Rosji jej narodowej wielkości. To nim kieruje”.
W rzeczywistości Putin i jego doradcy myśleli w kategoriach tradycyjnej teorii równowagi sił, uznając podejmowane przez Zachód próby uczynienia z Ukrainy swojego przyczółka u granic Rosji za egzystencjalne zagrożenie, którego nie wolno tolerować.
Prezydent Rosji przedstawił tą logikę w przemówieniu wyjaśniającym podjętą przez niego decyzję o rozpoczęciu wojny: „Z każdym rokiem, wraz z ekspansją NATO na wschód, sytuacja Rosji stawała się coraz gorsza i niebezpieczniejsza… Nie możemy być bierni i obojętnie patrzeć na te zjawiska. Byłoby to z naszej strony skrajną nieodpowiedzialnością”. Następnie mówił, że „Dla naszego kraju to sprawa życia lub śmierci, kwestia naszej historycznej przyszłości jako narodu. To nie żadna przesada; to fakt. Chodzi tu nie tylko o realne zagrożenie dla naszych interesów, lecz o zagrożenie dla istnienia i suwerenności naszego państwa. To czerwona linia, o której wielokrotnie mówiliśmy. Oni ją przekroczyli”. Krótko mówiąc, to wojna obronna mająca na celu zapobieżenie zmianie równowagi sił.
Warto zauważyć, że Moskwa wolała zmierzyć się z tym rosnącym zagrożeniem u swoich granic za pomocą agresywnej dyplomacji, lecz Stany Zjednoczone i ich sojusznicy postanowili nie uwzględniać rosyjskich obaw o bezpieczeństwo. W tej sytuacji Putin zdecydował się na wojnę, która, zdaniem analityków, miała poskutkować szybkim przejęciem Ukrainy przez rosyjskie wojska.
Opisujący na łamach „Washington Post” poglądy amerykańskich polityków David Ignatius pisał tuż przed inwazją, że Rosja „szybko zwycięży w początkowej, taktycznej fazie wojny, jeśli ona wybuchnie. Ogromna rosyjska armia skoncentrowana na ukraińskiej granicy prawdopodobnie opanuje w ciągu kilku dni Kijów i przejmie kontrolę nad całym krajem w ciągu nieco ponad tygodnia”. Faktycznie, społeczność wywiadowcza „informowała Biały Dom, że zwycięstwo Rosji to kwestia kilku dni, biorąc pod uwagę jej przewagę nad armią ukraińską”.
Przemyślana decyzja
Rosyjska decyzja w sprawie inwazji stanowiła ponadto efekt procesu deliberacji. Wielu obserwatorów kwestionuje również i to, twierdząc, że Putin działał sam, bez większego udziału doradców cywilnych i wojskowych, którzy opowiedzieliby się przeciwko jego bezwzględnemu dążeniu do imperium. Jak mówił senator Mark Warner, przewodniczący senackiej Komisji ds. Wywiadu: „Nie było zbyt wielu osób, które miałyby na niego wpływ. Dlatego obawiamy się, że tak odizolowany człowiek mógł stać się megalomanem w sensie postrzegania się w roli postaci historycznej zdolnej do odbudowy dawnej Rosji lub odtworzenia pojęcia radzieckiej strefy wpływów”. Były ambasador w Moskwie, Michael McFaul, sugeruje, że jednym z czynników nieracjonalności Rosji jest to, iż Putin jest „całkowicie odizolowany, otoczony przez potakiwaczy, którzy odcinają go od rzeczywistej wiedzy”.
Istniejące dowody wskazują na coś całkiem innego: współpracownicy Putina podzielali jego pogląd na temat charakteru zagrożenia stojącego przed Rosją, zaś on konsultował się z nimi przed podjęciem decyzji o wojnie. Konsensus wśród przywódców rosyjskich w sprawie zagrożeń związanych z relacjami Ukrainy z Zachodem odnotowany został w notatce ówczesnego ambasadora w Rosji, Williama Burnsa, z 2008 roku, w której ostrzegał on, że „ukraińskie członkostwo w NATO stanowi najbardziej jaskrawą z czerwonych linii dla całej elity rosyjskiej (nie tylko dla Putina). W ciągu ponad dwóch i pół roku rozmów z kluczowymi rosyjskimi politykami, od jastrzębi w ciemnych zakamarkach Kremla, po najostrzejszych liberalnych krytyków Putina, nie spotkałem jeszcze nikogo, kto nie uznawałby przystąpienia Ukrainy do NATO za bezpośrednie wyzwanie rzucone interesom Rosji… Nie widzę żadnej możliwości układu, który pozwoliłby Rosjanom na przełknięcie takiej pigułki”.
Nie wygląda więc na to, by Putin sam zdecydował o rozpoczęciu wojny. Gdy zapytano ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, czy rosyjski prezydent konsultował się ze swoimi najważniejszymi doradcami, ten odpowiedział, że „każde państwo ma swoje mechanizmy decyzyjne. W tym przypadku uruchomiono w całości mechanizm istniejący w Federacji Rosyjskiej”. Wszystko to oznacza, że rosyjska decyzja o inwazji najprawdopodobniej stanowiła efekt procesu deliberacji.
Nie ma polityki bez racjonalności
Decyzja Rosji o inwazji na Ukrainę była nie tylko racjonalna, lecz także nie była niczym niezwykłym. O wielu wielkich mocarstwach mówi się, że działały nieracjonalnie, podczas gdy w rzeczywistości były racjonalne. Na ich liście znalazłyby się Niemcy w latach przed I wojną światową oraz podczas kryzysu lipcowego, a także Japonia w latach 1930. oraz w przededniu Pearl Harbor.
Nie oznacza to, że państwa są zawsze racjonalne: brytyjska decyzja o rezygnacji z równoważenia nazistowskich Niemiec w 1938 roku nie była racjonalna, podobnie jak amerykańska decyzja o inwazji na Irak w 2003 roku. Są to jednak wyjątki. Wbrew coraz bardziej powszechnemu wśród badaczy stosunków międzynarodowych poglądowi, że polityka międzynarodowa i państwa są często nieracjonalne, twierdzimy w tej książce, że większość państw jest zazwyczaj racjonalna.
Kwestia ta ma ogromne konsekwencje zarówno dla badania, jak i praktyki polityki międzynarodowej. W świecie, w którym przeważałaby nieracjonalność, nie byłyby one zrozumiałe. W świecie akademickim nasze twierdzenie wzmacnia tezę o racjonalności graczy, która przez długi czas stanowiła fundament rozumienia światowej polityki, choć w ostatnim czasie znalazła się w ogniu krytyki. Gdyby normą była nieracjonalność, nie moglibyśmy zrozumieć ani przewidzieć zachowania państw i tym samym badanie polityki międzynarodowej stawałoby się jałowym przedsięwzięciem. Z punktu widzenia praktyków racjonalność umożliwia prowadzenie skutecznej polityki państwowej. Przewidywanie w jaki sposób zachowają się sojusznicy i wrogowie w określonej sytuacji oraz prowadzenie polityki zgodnej z własnym interesem możliwe jest wyłącznie pod warunkiem, że inne państwa są racjonalnymi graczami.
John J. Mearsheimer, Sebastian Rosato
Fragmenty Wstępu książki – John J. Mearsheimer, Sebastian Rosato, How States Think – The Rationality of Foreign Policy, Yale University Press, 2023., s. X-XIV.
Tłum. M. Piskorski, śródtytuły pochodzą od Redakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz