wtorek, 16 stycznia 2024

Niemcy, Rosja, Ukraina i kwestia polska

 

Niemcy, Rosja, Ukraina i kwestia polska


1.Wprowadzenie do problemu

Autor tego tekstu, wraz z prof. Witoldem Modzelewskim, mają dziś satysfakcję, acz jest to satysfakcja smutna. Obydwaj mieliśmy rację twierdząc od dawna, że polska polityka wschodnia skończy się klęską – i klęską tą skończyła się.

Sojusz polsko-ukraiński załamał się i wszystko wskazuje na to, że między Warszawą i Kijowem przyjaźni nie będzie, gdyż Kijów na strategicznego sojusznika w Europie wybrał nie Warszawę, lecz prący do dominacji nad naszym kontynentem Berlin.

Jednakże trudno mówić o naszej wielkiej radości z faktu, że mieliśmy rację co do błędnego kierunku polskiej polityki wschodniej, skoro Polska dostała straszliwe baty w stosunkach międzynarodowych. Osobiście wolałbym pomylić się jako analityk, gdyby tylko moje Państwo odniosło sukces wbrew moim przewidywaniom.

Wraz z prof. Witoldem Modzelewskim od samego początku wyrażaliśmy głęboki sceptycyzm co do możliwości powstania i utrzymania się wielkiego sojuszu polsko-ukraińskiego, a szczerzej, sceptycyzm co do polskiej polityki zagranicznej na odcinku wschodnim, charakteryzującej się radykalną antyrosyjskością. Z tego też powodu wielokrotnie słyszałem czy też czytałem o sobie, że jestem „ruską onucą”, „agentem Putina”, etc.

Trudno mi się wypowiadać za prof. Modzelewskiego, gdyż akurat nie rozmawiałem z nim na ten temat, lecz nie zdziwię się, jeśli był podobnie traktowany przez naszych zawodowych patriotów, którym wydaje się, że biorą udział w jakimś (urojonym) antyrosyjskim powstaniu.

Nie przez przypadek napisałem to wszystko w czasie przeszłym, gdyż ostatnio – tutaj znowu wypowiem się wyłącznie o sobie – nagle przestałem być „onucą” i „agentem”. Z dnia na dzień z politycznego ekstremisty, czyli sceptyka co do sojuszu z Kijowem, przekształciłem się w umiarkowanego krytyka Ukrainy. Z psychologicznego punktu widzenia to dość oczywiste i zrozumiałe, ponieważ nie padłszy najpierw ofiarą zakochania bez wzajemności, nie wyrażam w tej chwili wielkiego oburzenia na ukraińską „niewdzięczność” – a słowo to przewijało się raz za razem w komentarzach polityków rządzącego PiS[1].

Nie wiem czy Ukraina była „wdzięczna” czy „niewdzięczna” i te moralne kategorie mało mnie w sumie interesują, gdy mowa o stosunkach międzynarodowych. Stało się to, co się stać musiało. Prawda jest bowiem taka, że konflikt między Ukrainą i Polską nie jest o żadne zboże. Nie należy go też traktować w kategoriach wdzięczności-niewdzięczności. Konflikt ten ma niezwykle solidne podstawy geopolityczne i prawdopodobnie był i nadal jest nieuchronny. Mówiąc wprost, wynika z mapy. Nie wynika nawet z trudnej historii, acz ta mu sprzyja. Podobnie jak sprzyja mu ukraiński sposób prowadzenia polityki wynikły z buty i bezczelności, ale zarzewiem sporu jest i pozostaje mapa.

Zanim przedstawię tutaj moją interpretację przyczyn załamania się polskiej polityki wschodniej chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, że mój ukrainosceptycyzm nie wynikał nigdy z racji historycznych. Oczywiście, Wołyń i masakra Polaków w 1943 roku miała miejsce, a jej ofiary nadal nie są uczczone i pochowane. Jednak gdyby Ukraina zaparła się w tej sprawie i nie chciała ich godnie pochować, a sojusz z Kijowem byłby konieczny ze względu na obecną polską racją stanu, to przełknąłbym tę niewdzięczność, kierując się dewizą, którą kard. Armand de Richelieu kazał umieszczać na odlewanych armatach: ultima ratio regnum.

Jednakże sojuszu tego nie ma i najprawdopodobniej nigdy nie będzie, gdyż podstawowe interesy geopolityczne Polski i Ukrainą są sprzeczne, a wynikają one właśnie z mapy, która dosłownie pcha nas na tory kolizyjne.

Tyle tytułem wstępu. Proponuję przejść teraz do analizy tego, co się stało w naszej polityce wschodniej. Dlaczego pokłóciliśmy się z Kijowem o zboże? Dlaczego Wołodymir Żełeński nagle poparł aspiracje Niemiec do stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ z prawem weta? I co do tego ma mapa, o której ciągle wspominam?

2.Położenie geopolityczne Ukrainy

Problematyka geopolityczna stosunków Niemiec, Rosji, Ukrainy i Polski po raz pierwszy – i niestety ostatni – w sposób poważny i rzeczowy została zanalizowana i wyłożona już w 1908 roku, gdy Roman Dmowski opublikował pracę Niemcy, Rosja i kwestia polska. Przypuszczam, że gdyby Dmowski żył dzisiaj i mógł dokonać reedycji swojej rozprawy, to zatytułowałby ją Niemcy, Rosja, Ukraina i kwestia polska. Dlatego, niejako w zastępstwie wielkiego Zmarłego, tak zatytułowałem ten tekst.

Ojciec Narodowej Demokracji opublikował swoją rozprawę w 1908 roku w sytuacji, gdy niektórzy Ukraińcy dopiero niewyraźnie aspirowali do posiadania własnego państwa, a w języku potocznym nazywano ich jeszcze mianem Rusinów, ewentualnie Małorusinów. Dlatego Dmowski pominął ich w tytule, a i w samym dziele nie jest jeszcze brana pod uwagę możliwość powstania samodzielnej Ukrainy i nie są rozważane konsekwencje tego faktu dla geopolityki polskiej i europejskiej.

Rusini nie są jednak już traktowani jako integralna część narodu rosyjskiego, lecz jako element etniczny, który można od tegoż narodu oddzielić i wykorzystać do osłabienia Rosji w niemieckim interesie[2]. Dmowski musiał ten element uwzględnić, doskonale rozumiejąc zmiany na geopolitycznej mapie Europy, gdyby doszło do rozmaitych form osłabienia rosyjskiej państwowości w interesie Niemiec. Jako wytrwany realista polityczny i polityk wyrastający powoli do formatu europejskiego musiał mieć świadomość, że w niemieckich kręgach ekspansjonistycznych problemem ukraińskim żywo się interesowano i pisano o tym expressis verbis w publikowanych rozprawach programowych[3].

Z poparciem i dzięki pomocy finansowej niemieckich pangermanów nacjonaliści ukraińscy wydawali w Wiedniu, w języku niemieckim, najpierw „Ruthenische Revue” (1903-1905), przekształcony następnie w „Ukrainische Rundschau” (1906-1918). Wiedeń stanowił zresztą autentyczne centrum rodzącego się ukraińskiego nacjonalizmu, ponieważ Niemcy i Austriacy pragnęli wykorzystać rodzące się nacjonalizmy jako broń w zbliżającej się wojnie, przede wszystkim przeciwko wielonarodowej Rosji[4].

Polski polityk nie tylko powinien być, ale i rzeczywiście był świadomy istnienia nieformalnego sojuszu pomiędzy Niemcami i Austro-Węgrami a ukraińskimi nacjonalistami, ponieważ śledził prasę niemieckojęzyczną i zamieszczane tam antypolskie wypowiedzi ukraińskich nacjonalistów[5].

Roman Dmowski już w 1908 roku dostrzegał, że w niedalekiej przyszłości kwestia ukraińska może zostać podniesiona przeciwko rosyjskiemu imperializmowi, i to bynajmniej nie przez zwolenników idei prawa narodów do samostanowienia i formuły państwa narodowego, lecz przez konkurencyjne imperializmy, a szczególnie przez Niemcy.

Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że kwestia ta będzie w Berlinie i w Wiedniu traktowana instrumentalnie. Wszak Austro-Węgry same były wielonarodowym bytem imperialnym zbudowanym na pogwałceniu idei państw narodowych. Z kolei Niemcy właśnie dążyły do stania się imperium panującym nad sąsiednimi narodami, przy czym nie osiągnąwszy jeszcze tego celu, już realizowały ten projekt kosztem prawa narodu polskiego do samostanowienia nie tylko zaprzeczając prawu Polaków do posiadania własnego narodowego państwa, lecz także zaprzeczając nam prawa do kultywowania własnego języka i kultury jako obywatelom Niemiec.

Stąd też, słusznie zakładając, że Berlin może w przyszłości zagrać kartą ukraińską i prawem narodów do posiadania własnych państw, był przekonany, że będzie to dotyczyło tylko Ukrainy (z racji antyrosyjskich), lecz nie Polski, gdyż ani Berlin, ani Wiedeń nie będą zainteresowane restytucją Polski w jakiejkolwiek formie. Wszak odbudowa Polski oznaczałaby otwarcie kwestii wytyczenia jej granic kosztem Niemiec i Austrii, które wzięły udział w rozbiorach Rzeczypospolitej pod koniec XVIII wieku, przywłaszczając sobie jej terytoria etniczne[6].

Zaletą rozprawy Dmowskiego sprzed ponad stulecia jest to, że dokonał w niej niezwykle trzeźwej analizy geopolitycznych celów ówczesnych Niemiec. Wskazał, że z racji konfliktu z Wielką Brytanią i jej przeważającą na oceanach flotą Berlin nie jest i najprawdopodobniej nie będzie zdolny zbudować imperium zamorskiego. Dlatego niemiecka idea imperialna w naturalny sposób skierowana być musi w kierunku Europy kontynentalnej, a konkretnie ku jej części wschodniej (kosztem Rosji) i na Bałkany.

Z tej racji, że Dmowski nie omawiał w swojej rozprawie geopolityki europejskiej, a jedynie sprawę polską, to zwrócił uwagę na niemiecką ekspansję kosztem Rosji. Zakładał przy tym słusznie, że słabszy od Berlina Wiedeń przestaje być samodzielnym graczem geopolitycznym, przeistaczając się w satelitę Niemiec za pomocą którego Niemcy realizują swoją ekspansję na kierunku bałkańskim[7]. Ekspansję na wschód Berlin prowadzi bezpośrednio i to powoduje, że na kierunku tym posiada dwóch wrogów: Polaków (jako naród, gdyż państwa w 1908 roku nie mieliśmy), którzy zasiedlają ziemie przeznaczone dla niemieckich osadników, a także Rosję, która ogranicza niemiecki marsz na wschód militarnie i politycznie.

Stąd pogląd Dmowskiego, że Niemcy użyją różnych instrumentów dla osłabienia Rosji, w tym także i możliwości jej wewnętrznej dezintegracji poprzez podsycanie ruchów etnicznych i transformowanie świadomości etnicznych do świadomości narodowej, czyli wysuwania postulatów posiadania samodzielnych państw.

W Niemcach, Rosji i kwestii polskiej Dmowski zakładał jednak, że celem Berlina jest jedynie osłabienie Rosji, aby ją następnie od siebie uzależnić politycznie i ekonomicznie, równocześnie deklarując z nią oficjalnie przyjaźń. Stąd zakładał, że Berlin będzie wspierał separatyzm ukraiński bez realnej próby budowy ukraińskiej państwowości.

Rzeczywiście, w momencie wybuchu I wojny światowej w 1914 roku niemieckie elity polityczne chciały przyłączenia do Rzeszy Kongresówki i Nadbałtyki, ale ze znanych nam dziś, a wtenczas tajnych dokumentów rządowych wynika, że o przyłączeniu Ukrainy czy o stworzeniu na jej terytorium quasi-niezależnego tworu nie było jeszcze mowy[8]. Pomysł ten pojawia się dopiero w trakcie I wojny światowej, wraz z upadkiem wiary w zwycięstwo nad Wielką Brytanią i odzyskania czy nawet poszerzenia niemieckiego imperium kolonialnego.

Myśl o stworzeniu państwowości ukraińskiej stanowi centralny dopiero motyw koncepcji tzw. Mitteleuropy. Projekt ten zakładał stworzenie imperium kolonialnego na terenie Europy wschodniej, obejmującego Bałkany i ziemie zdobyte na Rosji: Kongresówkę, Nadbałtykę, Białoruś i Ukrainę (bez jej rosyjskojęzycznej części wschodniej, dziś zdobytej przez armię Federacji Rosyjskiej). Jego praktyczną realizacją był Pokój Brzeski z marca 1918 roku i niemieckie wsparcie dla stworzenia niezależnego względem Rosji państwa ukraińskiego ze stolicą w Kijowie.

W kwietniu 1918 roku Niemcy ustanowili w Kijowie tzw. Hetmanat na czele z hetmanem Pawło Skoropadskim, któremu udało się stworzyć niezbyt liczną armię, przeznaczoną do ewentualnych walk w obronie tej państwowości z armią rosyjską: w zależności od potrzeby z rosyjskimi bolszewikami lub którymś z „białych” generałów[9].

Gdy Dmowski zorientował się, że z budową Ukrainy plany niemieckie są poważne, to jego późniejsze geopolityczne analizy obejmują już ewentualne istnienie państwa ukraińskiego, co szczególnie mocno widać w rozprawie Świat powojenny i Polska (1931). Znajdujemy tutaj analizy, które dziś, po blisko stu latach zachowują zdumiewającą aktualność polityczną. Ojciec endecji pisze:

Niemcy (…) rozumiały, że zbudowanie wielkiej Ukrainy położyłoby koniec potężnej Rosji (…). Cofająca się w Europie i wyrzekająca się swych wielkich ambicji zachodnich Rosja, widziała, że tu już stanęła kwestia nie tylko redukcji jej roli w Europie, ale wprost jej istnienia, jako wielkiego mocarstwa, jako państwa samoistnego gospodarczo i nawet politycznie[10].

W tejże pracy, opisawszy niemiecką próbę budowy państwa ukraińskiego w 1918 roku, Dmowski pisze:

Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako gospodarcza i polityczna filia Niemiec. Natomiast Rosja bez Ukrainy, pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza, pozostałaby państwem wielkim terytorialnie, ale niesłychanie słabym gospodarczo, nie mającym żadnych widoków na gospodarczą samodzielność, skazanym na wieczną zależność od Niemiec. Odcięta zaś od Morza Czarnego i od Bałkanów, przestałaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich. Teren ten pozostałby całkowicie domeną Niemiec (…)[11].

Z drugiej strony, pisze Dmowski, niepodległa Ukraina dążyłaby do odzyskania Lwowa, co prowadzi ją już choćby z tego powodu na kurs kolizyjny wobec Polski. Problemu sporu o Lwów i Galicję wschodnią nie będziemy jednak tutaj rozwijać, gdyż nie wiąże się on z problematyką współczesną, skoro kwestia Lwowa została rozstrzygnięta na naszą niekorzyść, a żadna poważna siła polityczna w Polsce nie podnosi haseł rewizji granic wschodnich naszego kraju.

Reasumując nasze rozważania musimy stwierdzić, że Roman Dmowski dowodzi rzeczy następującej: Niemcy zrobią wszystko, aby obudzić ukraiński nacjonalizm i doprowadzić do stworzenia państwa ukraińskiego, które od wschodu naciskałoby na Polaków, równocześnie faktycznie wypychając Rosję z Europy i odcinając ją od swoich prawosławnych bałkańskich sojuszników (Serbii i Bułgarii). Z kolei Rosja nie może się zgodzić na istnienie suwerennej Ukrainy, gdyż oznaczałoby to jej wypchnięcie z Europy i redukcję jej mocarstwowej pozycji.

Diagnoza ta zachowuje w całej pełni swoją aktualność. Jeśli często cytuje się dziś słowa Władimira Putina z 2005 roku, że „rozpad ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku”[12], to jest to diagnoza tożsama z opinią Dmowskiego wyrażoną 74 lata wcześniej, acz obydwa stwierdzenia z pewnością nie są identyczne w szczegółach.

Dla Rosji Putina oderwanie się Ukrainy jest bez wątpienia katastrofą geopolityczną, z powodu której Rosja ma utrudniony dostęp do polityki europejskiej i bałkańskiej[13]. Nie była to jednak katastrofa gospodarcza, o której pisał Dmowski, a to z dwóch powodów:

1/ Za czasów ZSRR Rosja odkryła analogiczne wobec występujących na Ukrainie surowce na Syberii, a obecnie jest jednym z głównych eksporterów pszenicy, pomimo braku ukraińskich czarnoziemów. Trudno jednak wymagać byłoby od Dmowskiego, aby mógł wtedy przewidzieć jakie i w jakiej liczbie surowce kryje Syberia.

2/ Tym bardziej kilkadziesiąt lat wcześniej Dmowski nie był władny przewidzieć, że tzw. transformacja ekonomiczna na postkomunistycznej, a już suwerennej Ukrainie zakończy się klęską, w wyniku czego dochód PKB na głowę w Rosji będzie wyższy niż na Ukrainie.

Jest jeszcze jeden problem w relacji Rosji i Rosjan do Ukrainy, o którym Dmowski nie pisze. Jest to przekonanie, wspólne dla Rosjan i Ukraińców, że są dziedzicami tradycji Rusi Kijowskiej, która miałaby być pierwocinami ich obecnej państwowości. Z tego powodu Rosjanie na niepodległą Ukrainą patrzą podobnie jak my byśmy patrzyli na ogłoszenie niepodległości przez Wielkopolskę z Gnieznem – jako na pomysł nie do przyjęcia, który nie mógł zrodzić się samodzielnie w głowach zwolenników secesji, lecz musiał im zostać przyniesiony z zewnątrz, przez obcą agenturę i z obcej inspiracji.

Wyrazicielem tego stanowiska, dobrze słyszalnym w świecie, jest na przykład Aleksandr Dugin[14], ale wystarczy przeczytać artykuł Ruś Kijowska (ros. Kiyevskaya Rus) na rosyjskojęzycznej Wikipedii, aby się przekonać, że dla Rosjan Kijów jest źródłem ich własnej państwowości. Tamże czytamy na przykład: „Pojęcie Rusi Kijowskiej powstało w nauce rosyjskiej jako element bardziej ogólnych wyobrażeń o historycznych losach Rosji, jako niezbędne ogniwo w periodyzacji jej istnienia”[15]. Zresztą już w Średniowieczu pisano, że Ukraina i Rosja są jak „mała Grecja” (Grecja właściwa) i „wielka Grecja” (kolonie greckie na Sycylii)[16]. Opisujący to porównanie wybitny francuski slawista Georges Nivat dodaje od siebie, że „Ukraina to taka Prowansja, rosyjskie Południe, które nie zintegrowało się z Rosją tak jak kraje używające języka oc (langwedockiego – A.W.) z krajami używającymi języka oïl we Francji”[17].

Po klęsce w 1945 roku Niemcy z oczywistych powodów nie posiadały przez dziesięciolecia potencjału militarnego i samodzielności politycznej na tyle dużej, aby móc myśleć o eliminacji Rosji (Związku Radzieckiego) z Europy. Przeciwnie, same były najpierw okupowane, a potem zależne od Waszyngtonu i Moskwy, podzielone na dwa skonfliktowane ideologicznie państwa.

Jednakże myśl opisana przez Dmowskiego o zagładzie geopolitycznej dla Rosji w wyniku wyparcia jej z Ukrainy i stworzenia w Kijowie samodzielnego państwa nie znikła, ponieważ rozwiązanie to jest oczywiste po spojrzeniu na mapę Europy. Nie tylko Dmowski to dostrzegł. Stąd słabo rozpisana teoretycznie, lecz poddana próbie realizacji koncepcja Józefa Piłsudskiego tzw. koncepcji federacyjnej, opartej na sojuszu Warszawy i Kijowa przeciwko Moskwie, której celem byłoby wypchnięcie Rosji z Europy[18]. Pogląd ten następnie popularyzował znany piłsudczyk z Kresów Jerzy Giedroyć[19].

Różnica między Dmowskim a Piłsudskim i piłsudczykami polega na tym, że ten pierwszy nie wierzył w możliwość istnienia trwałego sojuszu polsko-ukraińskiego, gdy piłsudczycy sojusz ten uważali za oczywisty. Jakkolwiek oceny skutków dla geopolityki polskiej istnienia Ukrainy były rozmaite, to każdy z polskich autorów piszących o geopolityce był świadomy, że powstanie państwa ukraińskiego oznacza trwałe wyparcie Rosji z Europy nie tylko wschodniej, lecz także środkowej i z Bałkanów.

Mapę analizowali nie tylko Niemcy i Polacy, lecz także Amerykanie w okresie Zimnej Wojny. Zbigniew Brzeziński pisał w Wielkiej Szachownicy jeszcze za czasów ZSRR, czyli przed putinowską „największą katastrofą geopolityczną XX wieku” (1987):

Bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium eurazjatyckim: może wciąż próbować zdobyć status imperialny, lecz byłaby wówczas imperium głównie azjatyckim, stale wciąganym w rujnujące konflikty z od niedawna suwerennymi narodami Azji Środkowej, które nie pogodziłyby się z utratą niepodległości i byłyby wspierane przez bratnie kraje islamskie na południu. (…) Jeżeli jednak Moskwa ponownie zdobędzie władzę nad Ukrainą, wraz z pięćdziesięcioma dwoma milionami jej obywateli, ogromnymi bogactwami naturalnymi oraz dostępem do Morza Czarnego, automatycznie odzyska możliwość stania się potężnym imperium spinającym Europę i Azję[20].

Brzeziński poglądy swoje jedynie utrwalił po rozpadzie ZSRR i powstaniu Ukrainy, stając się ideologiem niepodległego państwa ze stolicą w Kijowie przeciwko rosyjskiej „demagogii” imperialnej[21]. Pogląd ten podzielany jest także przez analityków ukraińskich, stąd rysujący się pośród nich spór czy należy za wszelką cenę iść w kierunku całkowitej suwerenności wobec Rosji, ryzykując wojnę, czy też zachować pokój i integralność terytorialną za cenę geopolitycznej zależności od Moskwy?[22]. Sprawę tę na korzyść „niepodległościowców” rozstrzygnął najpierw coup d’Etat na Majdanie (2014), a następnie wybór na prezydenta skrajnie pronatowskiego polityka w postaci Żełenskiego, skutkujący wybuchem wojny w lutym 2022 roku.

Oczywiście w Rosji geopolitycy i politycy także zdają sobie sprawę z wagi Ukrainy nie tyle dla rosyjskiej gospodarki (chwilowo byłoby to raczej obciążenie), co dla rosyjskiej geopolityki, a co za tym idzie dla mocarstwowej pozycji Rosji i jej fizycznego dostępu do polityki europejskiej[23]. To z jednej strony, gdy traktujemy Rosję jako państwo ekspansjonistyczne, które chce być aktywnym graczem poszerzającym swoją domenę wpływów, czyli w tej czy innej formie odbudować imperium. Jest to perspektywa polska i, szerzej, zachodnia.

Z drugiej strony trzeba sobie zdawać sprawę, że Rosja czuje się zagrożona przez ekspansję zachodniego liberalizmu, rozmaite inspirowane przez Amerykanów „kolorowe rewolucje”, etc. W tej rosyjskiej perspektywie Rosja jest państwem broniącym swojej pozycji przed naciskiem anglosaskim, której atak na Ukrainę jest wojną uprzedzającą, prewencyjną, zanim Kijów zostanie przyjęty do NATO i zostaną na niej rozmieszczone amerykańskie wojska.

Na Zachodzie to rosyjskie stanowisko nigdy nie było rozumiane i uwzględniane. Jedynym znanym specjalistą od stosunków międzynarodowych, który o tym pisał, był John Mearsheimer[24]. I z tego właśnie powodu, ponieważ ostrzegał przez wspieraniem aspiracji wejścia Ukrainy do NATO jako zagrożenia wojennego, po lutym 2022 roku spotkały go liczne nieprzyjemności. Został ogłoszony lokalną odmianą „ruskiej onucy”, choć wcale nie popierał Rosji, a jedynie przewidywał jej militarną kontrreakcję na próbę wciągnięcia Ukrainy do NATO.

Reasumując, możemy stwierdzić, że wszyscy – od Dmowskiego i Brzezińskiego po Putina, Dugina i polityków ukraińskich – zdawali sobie od lat sprawę, że stworzenie niepodległej Ukrainy oznaczać będzie kastrację geopolitycznego znaczenia Rosji w Europie. Jeśli młoda i niedoświadczona ukraińska klasa polityczna sama nie doszłaby do tego poglądu, to wystarczyłoby jej do jego sformułowania choćby pobieżne zanalizowanie dostępnej literatury geopolitycznej po polsku, rosyjsku, niemiecku czy angielsku.

3.Dlaczego Ukraina wybrała Berlin, a nie Warszawę?

Najpierw wojna zbożowa, a następnie dobitne poparcie we wrześniu 2023 roku przez Żełeńskiego niemieckich aspiracji do pozycji stałego członka w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (z prawem veta absolutnego)[25], wywołały nad Wisłą szok. Tym razem nie była to tylko „niewdzięczność”, ale wprost zdrada projektu ścisłego sojuszu Warszawy z Kijowem, a może nawet i powołania jakiegoś konfederacyjnego tworu[26].

Niestety, na sposób typowo polski nie przeprowadzono właściwie analizy tej „zdrady”, tradycyjnie ograniczając się do zanalizowania zdarzenia w sposób moralizatorski, czyli w znanych nam już kategoriach wdzięczności-niewdzięczności, które są niezrozumiałe dla analityków stosunków międzynarodowych i geopolityków. W tej sytuacji za najbardziej racjonalne należy potraktować skrajnie powierzchowne analizy, że zwrot Kijowa wynikał z faktu, że Polsce skończyła się już broń, którą mogłaby podarować Ukrainie, a magazyny niemieckie były dopiero lekko naruszone[27].

Gdyby tak było, to przyczyny całkowitej klęski całej polskiej polityki wschodniej od 1991 roku byłyby skrajnie prozaiczne i wiązałyby się z chwilową sytuację wojenno-zaopatrzeniową. W moim przekonaniu tak nie jest. Przyczyna postawienia Kijowa na Berlin wynika bowiem z mapy, i to zarówno mapy politycznej, jak i mapy gospodarczej.

Wyjąwszy liberalnych fantastów wierzących, że we współczesnych stosunkach międzynarodowych nie ma już wrogości i różnicy interesów, gdyż wszyscy ostentacyjnie żyją w przyjaźni, jest oczywiste, że rzeczywistość wygląda inaczej. W tej chwili o dominację w Europie wschodniej walczy kilka ośrodków: Berlin, Moskwa, a także Warszawa będąca w pewnej mierze protegowaną Waszyngtonu, ewentualnie – jeśli ktoś woli takie ujęcie – będąc ofiarą polityki amerykańskiej, służącą do anarchizacji regionu w amerykańskim interesie. Mamy także Kijów, który nadspodziewanie długo opiera się rosyjskiej agresji. W tej sytuacji mamy kilka teoretycznie możliwych układów sojuszy:

1/ Przerażający dla polskich elit scenariusz sojuszu Berlin-Moskwa, będący politycznym (bo nie koniecznie militarnym) powtórzeniem Paktu Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 roku, gdzie Kijów zostałby (siłowo) podporządkowany politycznie Rosji i pozbawiony wschodnich, rosyjskojęzycznych terytoriów, a Warszawa politycznie i ekonomicznie Niemcom.

2/ Konflikt rosyjsko-niemiecki o dominację nad Europą środkową, którą Berlin chciałby przekształcić w Mitteleuropę, a Rosja we własną sferę wpływów.

3/ Będący w Polsce nie do przyjęcia ze względów historycznych i „moralnych” sojusz Warszawy i Moskwy przeciwko Niemcom i ich ukraińskiemu sojusznikowi.

4/ Sojusz polsko-ukraiński przeciwko sojuszowi Moskwy z Berlinem. Oś Warszawa-Kijów miałaby być fundamentem projektu konfederacji małych krajów znajdujących się między Rosją a Niemcami, zwanej mianem Międzymorza lub Trójmorza.

Polska dyplomacja od upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku zdecydowanie opowiadała się za opcją nr 4, licząc tutaj na wsparcie Stanów Zjednoczonych i ich zainteresowanie tym projektem, aby zablokować geopolityczny układ Zachodniej Europy z Rosją i z Chinami.

Koncepcja ta była wielokrotnie przedstawiana przez polskie elity polityczne, szczególnie związane z Jarosławem Kaczyńskim i proamerykańskich geopolityków[28]. Motorem i paliwem tej konstrukcji geopolitycznej jest skrajny strach przed Rosją, postrzeganą jako rodzaj politycznego państwa-antychrysta, dodatkowo pozostającego w jawnym lub tajnym sojuszu z prawie tak samo diabelskimi Niemcami.

Z punktu widzenia teorii stosunków międzynarodowych sojusz ukraińsko-polski to koncepcja zaliczana do tzw. konstruktywizmu w stosunkach międzynarodowych, czyli budowy nowego systemu relacji i sojuszy pomiędzy państwami, mimo mało zachęcającej historii i wzajemnych doświadczeń[29]. I w imię tej futurystycznej konstrukcji międzynarodowej rząd polski wydał na pomoc Ukrainie i Ukraińcom kilkadziesiąt miliardów złotych, darmo oddał Ukrainie potężne masy broni (zapasowej, jak i najnowocześniejszej) i osiedlił u nas kilka milionów ukraińskich uchodźców utrzymywanych w większej części przez polskiego podatnika[30].

Problem polega na tym, że w Kijowie nie odpowiedziano na polskie gesty podobną polityką „konstruktywistyczną”. Przeciwnie, Ukraina prowadzi politykę zagraniczną całkowicie w paradygmacie zwanym mianem realistycznego. Tenże realizm polityczny wynika i z tradycji rosyjsko-radzieckiej (polityka siły) i z dominującego w tutejszych sferach rządowych nacjonalizmu, ocierającego się wprost o szowinizm i neonazizm, co w polityce skutkuje skłonnością do makiawelizmu.

Polska elita polityczna ponosi wyłączną odpowiedzialność polityczną za klęskę polskiej polityki wobec Ukrainy, ponieważ nie zadała sobie trudu rozpoznania paradygmatu stosunku międzynarodowych dominującego u naszego wschodniego partnera. Zamiast rozpoznać dominację paradygmatu realistycznego, naiwnie przypisała mu swój własny, czyli konstruktywistyczny.

Dlaczego rachuby ukraińskich elit władzy doprowadziły je do odrzucenia sojuszu z Polską na rzecz sojuszu z Niemcami. Prawdopodobnie nie są w tej kwestii dostępne żadne dokumenty, ani analizy, a tym bardziej wspomnienia zapisane w pamiętnikach przez ukraińskich polityków. Możemy jedynie pójść prawdopodobną drogą ukraińskiego rozumowania, a – w mojej ocenie – wyglądała ona następująco:

1/ W lutym 2022 i kolejnych miesiącach Ukraina nie miała czasu na analizowanie strategicznych i wieloletnich sojuszników, czerpiąc broń i pieniądze od każdego, kto był jej chętny środki dać lub pożyczyć. W tym okresie Polska była niezwykle hojna, gdy Niemcy zachowywały dużą wstrzemięźliwość. Było to spowodowane zarówno tradycyjną dobrą współpracą gospodarczą z Rosją, jak i prezentowaną prywatnie przez kanclerza Olafa Scholza i jego otoczenie niewiarą w ukraińską możliwość skutecznej i dłuższej obrony.

2/ W 2022 roku (ograniczone) polskie zasoby zbrojeniowe i finansowe uległy wyczerpaniu. W tym czasie w Niemczech doszło do tzw. zmiany epokowej (niem. Zeitenwende), czyli podjęto decyzję o konfrontacji z sojuszem Rosji i Chin u boku Stanów Zjednoczonych. Kijów zaczął otrzymywać od Niemiec znaczące wsparcie militarne i finansowe[31]. Spadek możliwości polskich splótł się czasowo ze wzrostem wsparcia niemieckiego.

3/ W 2023 roku ukraińska elita polityczna dostrzegła, że nie jest zdolna odnieść dalszych większych korzyści ze współpracy z Polską, skonfliktowaną z Niemcami o federalizację Unii Europejskiej. Stąd konieczność wyboru strategicznego partnera. Do tej pory była to Polska pozostająca państwem usługowym Stanów Zjednoczonych w tym regionie. Chcące budować samodzielny projekt europejski i emancypujące się spod wpływów Waszyngtonu Niemcy miały mało atutów. Jednakże Niemcy po Zeitenwende, w sojuszu z Waszyngtonem uznano za sojusznika bardziej wartościowego niż Polskę. A ponieważ Polska i Niemcy pozostawały w głębokim sporze na tle przyszłości UE, Żeleński podjął decyzję o ostentacyjnym postawieniu na Niemcy, a przeciwko Polsce, czego wyrazem najpierw był konflikt o zboże, a następnie antypolskie w swoim wyrazie poparcie dla Niemiec w ich aspiracjach do stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Powiedzmy sobie szczerze, że ten publicznie wymierzony Polsce policzek świadczył o prymitywizmie i braku profesjonalizmu elit politycznych z Kijowa, gdyż nie dawał Ukrainie żadnych korzyści. Można było postawić na Berlin bez tej ostentacji i bez absolutnie zbędnego poniżania rządu PiS. Zachowanie to wynikło ze zwykłej bezczelności. Mimo to, pomijając formę w jakiej to uczyniono, uznanie w Kijowie Berlina za najważniejszego sojusznika było przejawem realizmu politycznego, o którym w polskich elitach rządzących można jedynie pomarzyć.

Zajmująca się mierzeniem siły państw tzw. potęgometria wyznacza wiele czynników siły. Jednakże najważniejsze z nich będą trzy: 1/ potencjał militarny, 2/ potencjał ekonomiczny, 3/ potencjał demograficzny. Potencjał ten w przypadku Polski wygląda następująco: ekonomiczny to 0,69 biliona dolarów (2022), a demograficzny 38,4 miliona[32]; potencjał militarny kwalifikuje nas na 20 miejscu pośród armii świata[33]. Tymczasem Niemcy mają potencjał następujący: PKB 4,07 biliona dolarów (2022)[34], 83,2 miliona ludności i armię lokowaną na 25 miejscu na świecie[35]. Widzimy więc, że przewaga Niemiec wobec Polski w potencjale ekonomicznym wynosi prawie 6 razy, a w ludności 2 razy. Górujemy jedynie w sile armii, ale niewiele i przy takim potencjale ekonomicznym Niemcy w ciągu kilku lat mogą nas zdecydowanie wyprzedzić na tym polu.

Jeśli najważniejszym zadaniem polityki międzynarodowej państwa jest przetrwanie, a państwa prowadzącego wojnę i mającego sąsiada nieuznającego jego granic i suwerennej państwowości dotyczy to w szczególności, to musząc wybrać między Polską a Niemcami Ukraina postąpiła całkowicie racjonalnie, wybierając sojusz z Berlinem. Nieprofesjonalny i amatorski był jedynie bezczelny sposób zerwania sojuszu z Warszawą, który odstrasza kolejnych potencjalnych partnerów do paktowania.

Jeszcze bardziej widać to, gdy porównamy rysującą się w naszej części kontynentu strukturę geopolityczną z udziałem Niemiec i Ukrainy jako sojuszników, w stosunku do Rosji i planowanego w Warszawie sojuszu ukraińsko-polskiego:

Kategoria        Ukraina  Niemcy  UKR + Niem  Polska  UKR + Polska  Rosja
PKB              0,16[36] 4,07    4,23        0,69    0,85          2,24[37]
Ludność          38       83,2    121,2       38,4    76,4          143,6
Ranga wojskowa   15       25    Brak danych   20    Brak danych     2

Z tej tabeli wynika, że Rosja ma prawie trzykrotnie większe PKB niż Polska i Ukraina razem, liczy prawie dwa razy tyle ludności i (zapewne) ma wielokroć silniejsze siły zbrojne, nie wspominając o broni nuklearnej. Tymczasem sojusz niemiecko-ukraiński ma prawie dwukrotnie większy PKB niż Rosja i posiada prawie tyle samo ludności co ona, acz ma mniejsze siły zbrojne. Kierując się tymi przesłankami – przepraszam, że się powtórzę – walczący o emancypację od Moskwy Kijów postąpił całkowicie racjonalnie wybierając na swojego strategicznego sojusznika Berlin, a nie Warszawę.

Nasza analiza jednoznacznie wykazała, że lepiej być z silnym Berlinem przeciwko Moskwie, niż ze słabą Warszawą. Dlatego Kijów chętnie sięgnął po zasoby polskiej armii, ogałacając ją z całego możliwego do przejęcia uzbrojenia, po czym makiawelicznie odwrócił sojusze, dogadując się z Berlinem. Jako zwolennik Realpolitik nie potępiam Ukrainy, przeciwnie, podziwiam kunszt tej młodziutkiej i niedoświadczonej przecież dyplomacji.

4.Podsumowanie

Oto na naszych oczach projekt polskiego Międzymorza czy też Polski Jagiellońskiej, gdzie Warszawa miała wieść prym, przekształcił się w stary i dobrze znany nam projekt niemieckiej Mitteleuropy. W Polsce nikt się tego nie spodziewał, ponieważ polskojęzyczne media cały czas podtrzymywały u nas mit rzekomego sojuszu niemiecko-rosyjskiego, który trwa mimo wojny. W tej sytuacji Ukraina zdawała się nie mieć żadnej geopolitycznej alternatywy dla Polski.

Tak, sojusz rosyjsko-niemiecki istniał, ale do połowy 2022 roku. W 2022 roku w Niemczech miano „słowa roku” przyznano wspomnianemu Zeitenwende, czyli „przełomowi epok”[38]. Niemieckie elity, po wahaniach przez pierwsze miesiące toczącej się wojny, ogłosiły poparcie dla Ukrainy i wejście w konflikt z sojuszem Rosja-Chiny u boku Stanów Zjednoczonych. Widzi to każdy przeglądający niemieckie portale dotyczące spraw międzynarodowych, wystąpienia Scholza i szefowej MSZ Annaleny Baerbock. Polskie media fakt ten zignorowały całkowicie, naśmiewając się ze starych hełmów, które Niemcy podarowały Ukrainie, gdy my wysyłaliśmy nowoczesne „Twarde” i „Rosomaki”.

Trudno powiedzieć dlaczego całość mediów tzw. głównego nurtu nie zauważyła przemiany niemieckiej polityki. Prawdopodobnie polskojęzyczne media należące do niemieckich koncernów uczyniły to celowo, w porozumieniu z niemieckimi służbami, a państwowe (pisowskie) i amerykańskie tak nakręcały Polaków do wojny z Rosją i pomocy Ukrainie, że nie chciały im psuć dobrego humoru.

W efekcie polskie media, a także czerpiąca z nich informacje polska elitka polityczna nie dostrzegły Zeitenwende niemieckiej polityki zagranicznej, która z sojuszu z Rosją przeszła do konfrontacji, a której celem jest budowa Mitteleuropy, której centralnymi punktami są: 1/ przyjęcie Ukrainy do UE; 2/ zmiana traktatów unijnych w kierunku państwa federalnego.

Właśnie dlatego Kijów, za wszelką cenę chcący uciec od zależności wobec Rosji, złożył hołd lenny Berlinowi i śmiało poszedł na konfrontację z Warszawą, której pisowski rząd był takiej federalizacji mocno niechętny. Oczywiście w Polsce nikt z powodu tej klęski nie został rozliczony, a minister spraw zagranicznych nie raczył podać się do dymisji.

I czego Państwo nie rozumiecie?

Adam Wielomski

Źródło: W. Modzelewski, Polska-Rosja. Historia dla dorosłych, Warszawa 2023, s. 37-62

[1] Ł. Grzegorczyk, Szydło nie wytrzymała po tych słowach. Wypomniała Ukraińcom jedną rzecz, natemat.pl/511885,szydlo-reaguje-na-slowa-zelenskiego-wypomniala-ukraincom-jedna-rzecz [20.09.2023]; Przydacz: Ukraina odpycha ręce, które jej pomagają, gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9301675,przydacz-ukraina-odpycha-rece-ktore-jej-pomagaja.html [01.11.2023].

[2] R. Dmowski, Niemcy, Rosja i kwestia polska [1908], w: idem, Wybór pism, Nowy Jork 1988, t. 1, s. 163.

[3] Zob. np. E. Hasse, Das deutsche Reich als Nationalstaat, München 1905, s. 122-138.

[4] P.R. Magocsi, Vienna as a Resource for Ukrainian Studies: with Special Reference to Galicia, „Harvard Ukrainian Studies”, 1979, t. 3/4, s. 609-626; B. Chernev, The Habsburg Mobilisation of Ethnicity and the Ukrainian Question during the Great War, w: B. Bachinger, W. Dornik, S. Lehnstaedt (red.), Österreich-Ungarns imperiale Herausforderungen. Nationalismen und Rivalitäten im Habsburgerreich um 1900, Gottingen 2020, s. 139-141.

[5] R. Dmowski, Niemcy, Rosja…, s. 152.

[6] Ibidem, s. 141-142.

[7] Ibidem, s. 133-136.

[8] Zob. nieoficjalny zakres niemieckich roszczeń terytorialny sformułowany przez rząd niemiecki po wybuchu wojny: Program wrześniowy [1914], „Pro Fide Rege et Lege”, 2019, nr 82, s. 41-42.

[9] X. Joukoff Eudin, The German Occupation of the Ukraine in 1918, „The Russian Review”, 1941, t. 1, nr 1, s. 90-105; B. Dmytryshyn. German Occupation of the Ukraine, 1918: Some New Evidence, „Études Slaves et Est-Européennes”, 1965/66, t. 10, nr 3/4, s. 79-92; F. Fischer, Griff nach der Weltmacht. Die Kriegsziel Politik des kaiserlichen Deutschland 1914-1918, Düsseldorf 1967, s. 474-482.

[10] R. Dmowski, Świat powojenny i Polska [1931], w: idem, Wybór pism, op.cit., t. 4, s. 201.

[11] Ibidem, s. 221.

[12] Putin: Rozpad ZSRR to największa katastrofa XX wieku [2005], rmf24.pl/fakty/polska/news-putin-rozpad-zsrr-to-najwieksza-katastrofa-xx-wieku,nId,142083#crp_state=1 [01.11.2023].

[13] R. Białoskurski, The Goestragic Postion of the Russian Federation. A Powermetric Study, Siedlce 2018, s. 33 i 167.

[14] A. Dugin, Podstawy geopolityki, Warszawa 2019 [2011], s. 146-154.

[15] Kiyevskaya Rus, ru.wikipedia.org/wiki/ Киевская_Русь [02.11.2023]. Zob. także E. Borschak, Русь, Мала Росія, Україна, „Revue des Etudes Slaves”, 1948, t. 24, nr 1-4, s. 171-176; B. Delmaire, Les origines russes d’après les travaux soviétiques récents (note critique), „Annales”, 1974, nr 1, s. 154-156; V. Vodoff, Rus´ de Kiev et Russie moscovite: culture et politique, „Revue des Études Slaves”, 1991, t. 63, nr 1, s. 7-8.

[16] G. Nivat, Kiev et Moscou: Mythe ou héritage à partager?, „Cahiers du Monde Russe”, 1995, t. 36, nr 4, s. 473.

[17] Ibidem, s. 475.

[18] M. Śliwa, Myśl państwowa socjalistów polskich w latach 1918-1921, Kraków 1980, s. 111-121; idem, Polska myśl socjalistyczna (1918-1948), Wrocław 1988, s. 49-55; R. Juchnowski, Miejsce geopolityki w polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Toruń 2018, s. 229-231.

[19] R. Habielski, Jerzy Giedroyć, Juliusz Mieroszewski. Prolegomena i motywy polityki wschodniej, w: M. Semczyszyn, M. Zajączkowski (red.), Giedroyć a Ukraina. Ukraińska perspektywa Jerzego Giedroycia i środowiska paryskiej Kultury, Warszawa 2014, s. 93-103; M. Senycz, Promowanie sprawy ukraińskiej na arenie międzynarodowej przez zespół paryskiej „Kultury”, w: M. Semczyszyn, M. Zajączkowski (red.), Giedroyć a Ukraina, op.cit., s. 149-163.

[20] Z. Brzeziński, Wielka szachownica. Główne cele polityki amerykańskiej, Warszawa 1998 [1987], s. 46.

[21] Z. Brzeziński, Ukraine’s Critical Role in the Post-Soviet Space, „Harvard Ukrainian Studies”, 1996, t. 20, s. 4-5.

[22] P. Eberhardt, Słowiańska geopolityka. Twórcy rosyjskiej, ukraińskiej i czechosłowackiej geopolityki oraz ich koncepcje ideologiczno-terytorialne, Kraków 2017, s. 234-244.

[23] M. Siudak, Geopolityczne wizje Krymu i Ukrainy, „Przegląd Geopolityczny”, 2016, nr 18, s. 95-96.

[24] J. Mearsheimer, Why the Ukraine Crisis is the West’s Fault: The Liberal Delusions that provoked Putin, „Foreign Affairs”, 2014, t. 93, nr 5, s. 77-89; idem, Wielkie złudzenie. Liberalna marzenia a rzeczywistość międzynarodowa, Kraków 2021 [2018], s. 265-278; idem, The Causes and Consequences of the Ukraine War, „Horizons”, 2022, nr 21, s. 12-27.

[25] Ukraina chce dla Niemiec stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, dorzeczy.pl/opinie/483570/niemcy-jako-gwarant-pokoju-ukraina-chce-dla-nich-miejsca-w-rb-onz.html [02.11.2023].

[26] Błaszczak: Zełenski zdaje się nie pamiętać, że Niemcy nie przyszły z pomocą Ukrainie, gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9302909,blaszczak-zelenski-zdaje-sie-nie-pamietac-ze-niemcy-nie-przyszly-z-p.html [02.11.2023]; „Ukraina wchodzi w sojusz z Niemcami”. Saryusz-Wolski krytykuje wystąpienie Zełenskiego w ONZ, polskieradio24.pl/130/5553/artykul/3246066,ukraina-wchodzi-w-sojusz-z-niemcami-saryuszwolski-krytykuje-wystapienie-zelenskiego-w-onz [02.11.2023].

[27] W. Szymański, Dostawy broni do Ukrainy. Niemcy wyprzedziły Polskę?, dw.com/pl/dostawy-broni-do-ukrainy-niemcy-wyprzedzi%C5%82y-polsk%C4%99/a-65656492 [02.11.2023].

[28] Prawo i Sprawiedliwość, Program Prawa i Sprawiedliwości. Polski model państwa dobrobytu [2019], PDF, s. 176, 184-185, pis.org.pl/dokumenty [24.02.2023]; M.J. Chodakiewicz, Międzymorze, Warszawa 2016 [wyd. ang. 2012]; J. Bartosiak, Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju, Warszawa 2018; idem, Koniec końca historii, Warszawa 2020.

[29] A.K. Cianciara, Europejska polityka sąsiedztwa w perspektywie konstruktywizmu, Warszawa 2017, s. 247-265.

[30] Polska wydała na pomoc Ukrainie gigantyczne pieniądze. Stawiają nas za wzór, businessinsider.com.pl/gospodarka/ile-polska-wydala-pieniedzy-na-pomoc-ukrainie-kwoty-przyprawiaja-o-zawroty-glowy/v1j099g [02.11.2023]; J. Palowski, Wiemy, ile Polska przeznaczyła na pomoc wojskową dla Ukrainy, defence24.pl/wojna-na-ukrainie-raport-specjalny-defence24/wiemy-ile-polska-przeznaczyla-na-pomoc-wojskowa-dla-ukrainy-defence24-news [02.11.2023].

[31] S. Meister, Kommentar: Ostpolitik Zeitenwende? Deutschland und Russlands Krieg gegen die Ukraine, bpb.de/themen/europa/russland-analysen/nr-437/521584/kommentar-ostpolitik-zeitenwende-deutschland-und-russlands-krieg-gegen-die-ukraine/ [09.09.2023]; L. von Daniels i inni, Russischer Angriff auf die Ukraine: Zeitenwende für die euro-atlantische Sicherheit, swp-berlin.org/publikation/zeitenwende-fuer-die-euro-atlantische-sicherheit [02.11.2023].

[32] Polska przegląd, worldbank.org/pl/country/poland/overview [02.11.2023].

[33] Ranking najpotężniejszych armii świata. Jak wypada Polska?, forbes.pl/rankingi/ile-panstwa-wydaja-na-zbrojenia-wojna-w-ukrainie-sprowokowala-wydatki-jak-na-tle/rd101lh [02.11.2023].

[34] GDP (current US$) – Germany, data.worldbank.org/indicator/NY.GDP.MKTP.CD?locations=DE [02.11.2023].

[35] A. Bęben, Bundeswehra – przypadek sił zbrojnych państwa, w którym społeczeństwo uwierzyło w wieczny pokój, portalobronny.se.pl/polityka-obronna/bundeswehra-przypadek-sil-zbrojnych-panstwa-w-ktorym-spoleczenstwo-uwierzylo-w-wieczny-pokoj-aa-nYzd-d5pC-Beqw.html [02.11.2023].

[36] Dane o PKB i liczbie ludności za: Ukraine, data.worldbank.org/country/ukraine [02.11.2023].

[37] Dane o PKB i liczbie ludności za: Russian Federation, data.worldbank.org/country/russian-federation [02.11.2023].

[38] „Zeitenwende” niemieckim słowem roku 2022. Co oznacza?, forsal.pl/lifestyle/rozrywka/artykuly/8606610,zeitenwende-slowo-roku-niemcy.html [02.11.2023].

https://konserwatyzm.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...