Schoneus – pierwszy polski tradycjonalista?
Identyfikacja prekursorów tradycjonalizmu jako kierunku ideowego pozostaje w dyskusji historyków zagadnieniem otwartym. W odniesieniu do innych krajów możemy tu wymienić pisarzy epoki Oświecenia tworzących wbrew jej duchowi.
Byli nimi: we Francji – Henri de Boulainvilliers (1658-1722), który na początku XVIII wieku sławił wywodzący się jeszcze z późnej starożytności „barbarzyński” porządek społeczny i polityczny, zniszczony przez nowożytną monarchię; w Niemczech – „Mag Północy” Johann Georg Hamann (1730-1788), który w bogactwie irracjonalnych szczegółów tradycyjnego świata dostrzegał głębsze duchowe uzasadnienie i dlatego sprzeciwiał się wszelkim reformom podejmowanym, by zracjonalizować codzienne życie ludzi, czyli je zubożyć.
Korzeni intelektualnych angielskiego konserwatyzmu (nie tradycjonalizmu, to nie to samo) poszukuje się w pismach XVI-wiecznego myśliciela Richarda Hookera (1554-1600), a nawet u średniowiecznego prawnika Johna Fortescue (1394-1479). (1).
Polski propagator tej teorii, prof. Bogdan Szlachta, wskazuje, że dla pierwszych polskich konserwatystów negatywnym punktem odniesienia była myśl Andrzeja Maksymiliana Fredry (1620-1679) i Stanisława Herakliusza Lubomirskiego (1642-1702). (2). U tych autorów możemy dostrzec istotny aspekt tradycjonalizmu: chęć zachowania wszystkiego niezmiennym, uznanie tradycyjnego porządku politycznego za idealny i odrzucenie dopuszczalności jakiejkolwiek jego modyfikacji, całkowita, „chińska” czy „egipska” statyczność ustroju.
Aby odnaleźć w kręgu polskich tradycji intelektualnych uzasadnienie takiej postawy, musimy cofnąć się do czasów poprzedzających Fredrę i Lubomirskiego, do epoki późnego Renesansu, i zwrócić uwagę na postać uczonego znanego dzisiaj chyba tylko historykom filozofii.
Andrzej Schoen (1552-1615), czyli Schoneus, pochodził z Głogowa. Grecysta i latynista, uzyskał w Rzymie tytuł doktora prawa i teologii. Dziewięciokrotnie piastował urząd rektora uniwersytetu w Krakowie. W 1587 r. przygotował nowe wydanie dziełka „Summa philosophiae naturalis”. Był to średniowieczny podręcznik do scholastycznej filozofii przyrody, potocznie nazywany „Philosophia pauperum”. Profesorowie uniwersytetu krakowskiego, w tym sam Schoneus, prowadzili na jego podstawie wykłady dla studentów.
Za autora tej książeczki uważano wówczas św. Alberta Wielkiego; późniejsi historycy udowodnili jednak, że ma ono charakter kompilacji. Przedmowa, jaką Schoneus opatrzył przygotowane przez siebie wydanie, stanowi jego swoisty manifest programowy. Znajdujemy w niej cały szereg podstawowych elementów tradycjonalistycznej wizji świata. Najprościej będzie przedstawić je w formie listy tez, z których każda udokumentowana zostanie cytatem z tekstu (3).
I. Im dawniejsze, tym lepsze: „(…) jasne jest, że im bliższe jest coś dawnym czasom, tym wyborniejsze jest i doskonalsze. (…) aż do tego stopnia, że wszystko, co doskonałe i wybitne, zwykło się nazywać dawnym i starożytnym. A skoro tak jest, winniśmy czcić starożytność, od której nic dawniejszego nie posiadamy. Najwięcej tedy potrafi dokonać ten, komu najbardziej podobają się dawne wzory.”
II. Rzeczy dawne są dobre, rzeczy nowe są złe: „Obrona rzeczy dawnych i pilne rozkrzewianie tych, które od przodków naszych przejęliśmy, uznawana była zawsze (…) za czyn chwalebny i szczególnie potrzebny, rzeczy natomiast nowe, jako pospolicie zaliczane do niepoważnych i podejrzanych, z trudem, według zdania wybitnych ludzi, dałyby się kiedykolwiek wprowadzić w sposób rozważny i bezpieczny.”
III. Starożytni byli szczęśliwsi i więksi od współczesnych: „Gdybyśmy bowiem zechcieli dokładniej przypomnieć i ocenić urządzenia starożytnych, bardzo szczęśliwymi ludźmi mogliby wydać się nam ci, którym przyszło urodzić się i żyć w dawniejszych czasach, kiedy, jak wiadomo, istniały te wszystkie niepospolite i znakomite rzeczy, które u nas – jak wiemy – nie osiągają nawet średniego poziomu.”
IV. Starożytni mieli większą wiedzę od nas: „Starożytni o wiele przewyższali nas zdolnością odkrywania i wyjaśniania, tak, że wszystko było u nich pomysłowo ułożone, nic bez dobrego umotywowania, a jeśli już nie mogli tego uczynić – wszystko u nich było umieszczone we właściwym miejscu.”
V. Jesteśmy zdegenerowanymi potomkami dawnych gigantów: „Tak to natura wyposażyła przodków naszych niemal we wszystko, że obecnie ledwie cokolwiek pozostało, czym mogłaby obdarzyć nas i naszych potomków.”
VI. Świat wchodzi w epokę swego schyłku: „Widzimy przecie wyraźnie, że natura rzeczywiście jest zachwiana pod każdym względem, świat ten zaś cały, który filozofowie na próżno w swych dysputach czynili zawsze niezmiennym i wiecznym, znajduje się w chwili jakby zmierzchu, z wolna podupada i niby ze starości się wali.”
VII. Życie ludzkie jest coraz krótsze, w starych czasach ludzie żyli po trzy stulecia: „Nie taka teraz jak dawniej moc w kamieniach i roślinach – powiadają badacze przyrody – nie te same siły u zwierząt i krótszy okres życia istot żyjących, nie ten sam co kiedyś duch i mięśnie u mężczyzn, nie taka sama jak ongiś długość życia ludzkiego, która dochodziła do trzystu i więcej lat, gdy my w młodzieńczym niemal będąc wieku już siwiejemy.”
VIII. Wszystko jest gorsze, niż kiedyś: „Wszystkie rzeczy są obecnie słabsze, wszystkie mniej doskonałe, wszystkie porzuciły stosowne dla nich poczesne miejsce.”
IX. Wszystkie nauki upadają: „W taki sam sposób rzecz się miała, jeśli idzie o całą filozofię i wszelkie inne nauki; gdy doszły one do swej doskonałości i dojrzałości, utrzymały się przez krótki czas na tym poziomie, następnie zaś poczęły z wolna chylić się ku upadkowi i (…) do upadłych zaliczać się poczęły.”
X. Najlepiej, by prawa i instytucje były całkowicie niezmienne: „Dlatego też u Spartan prawa Likurga uważane były za świętość, a nowe prawa można było wprawdzie niekiedy proponować, lecz narażając się na ogromne ryzyko. (…). W ten sam sposób rzeczpospolita rzymska dzięki pradawnym urządzeniom Numy Pompiliusza i prawom dwunastu tablic rozszerzyła swe panowanie daleko na wschód i zachód; a jeśli kiedykolwiek powstawały w Rzymie bunty i zamieszki – a zdarzały się one nierzadko – zawsze wzniecały je owe wszelkie nowe prawa, wybór nowych władz i projekty nowych praw.”
Należy też zwrócić uwagę na sam dokonany przez Schoneusa dobór źródła. „Summa philosophiae naturalis” Pseudo-Alberta Wielkiego już w XVI wieku uchodziła za dzieło przestarzałe. Przynajmniej gdzie indziej niż w Krakowie, gdzie właśnie wtedy wznawiano je kilkukrotnie.
O dziejach recepcji tej pracy historyk nauki Aleksander Birkenmajer pisze:
„To, że w Niemczech, gdzie popularność »Philosophiae pauperum« święciła prawdziwe triumfy w wieku XV, drukowane wydania urywają się na r. 1520, podczas gdy u nas, na rynku księgarskim nasyconym już wydaniami niemieckimi i dwoma miejscowymi, okazuje się potrzeba drukowania trzech wydań w pięćdziesięcioleciu 1540-1590, jest zaiste miarą skostnienia już wówczas studiów filozoficznych na naszym uniwersytecie – zwłaszcza, jeżeli się zważy niezmierną oschłość tej książeczki, przedstawiającej się w większej części w postaci definicji i klasyfikacji, oraz jej treść, która historycznie da się zrozumieć w epoce tzw. starej scholastyki (do r. 1260) i której powodzenie można również zrozumieć w epoce zdegenerowanej scholastyki wieku XV, lecz która już w dobrych czasach średniowiecza raziła czytelników, a na tle czasów nowożytnych była niepojętym anachronizmem.” (4).
Pozwala nam to dostrzec u Schoneusa kolejne cechy myślenia tradycjonalistycznego: świadomy archaizm, odwagę głoszenia i obrony poglądów uchodzących za przebrzmiałe już dawno temu.
Wpływ wydawcy „Sumy filozofii naturalnej” okazał się pod tym względem nadspodziewanie trwały, zamieniając uniwersytet w Krakowie w niezwykle konserwatywny ośrodek na naukowej mapie Europy – jak stwierdza Birkenmajer, „uniwersytecki wykład »Filozofii ubogich« trwał u nas (…) o blisko 250 lat dłużej, niż na Zachodzie, bo aż do reformy kołłątajowskiej (!)” (5).
Postać i idee Schoneusa z Głogowa zasługują na uwagę, ponieważ dostarczają kolejnych argumentów na rzecz tezy, iż tradycjonalizm w Polsce posiada własną genealogię, własne podglebie.
Polscy prekursorzy tradycjonalizmu zapewne nie zajmują w historii tego kierunku tak istotnego miejsca, jak francuscy teokraci pierwszej połowy XIX wieku (J. de Maistre, L. de Bonald, F. de Lamennais), podobnie jak jedyny polski autor w XX wieku, którego moim zdaniem można zaliczyć do samodzielnych tradycjonalistów, Stanisław Vincenz, nie zajmuje w niej równie eksponowanego miejsca, co współcześni mu zachodnioeuropejscy „tradycjonaliści integralni”.
Jest jednak ważne, by polski tradycjonalizm miał świadomość swoich miejscowych korzeni i mógł się do nich odwoływać.
Adam Danek
1. Bogdan Szlachta, Konserwatyzm. Z dziejów tradycji myślenia o polityce, Kraków-Warszawa 1998. Zob. tegoż, Monarchia prawa. Szkice z historii angielskiej myśli politycznej do końca epoki Plantagenetów, Kraków 2001.
2. Tenże, Z dziejów polskiego konserwatyzmu, Kraków 2000.
3. Wszystkie cytaty pochodzą z: Andrzej Schoneus, Przedmowa do „Sumy filozofii naturalnej” ps. Alberta Wielkiego, przeł. J. Czerniatowicz, [w:] Lech Szczucki (red.), 700 lat myśli polskiej. Filozofia i myśl społeczna XVI wieku, Warszawa 1978, s. 198-201.
4. Aleksander Birkenmajer, Krakowskie wydania tak zwanej philosophia pauperum Alberta Wielkiego, „Exlibris”, 1924, nr 6, s. 25.
5. Tamże, s. 26.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz