Na jakie choroby pomagają koty? Przekonałam się na własnej skórze. „Czary”.
Ten artykuł może zainteresować nie tylko kociarzy,
Admin - MT.
Na jakie choroby pomagają koty? To pytanie, które w internecie zadają tysiące ludzi. Od dawna nurtowało ono i mnie — kocham koty i nie wyobrażam sobie bez nich domu. W sieci można przeczytać, że koty leczą depresję, nerwice, nawet, że „ściągają na siebie” szkodliwe promieniowanie.
Jaka jest prawda, zapytałam ekspertkę, która od lat prowadzi terapie ludzi z udziałem kota, felinoterapeutkę Małgorzatę Nedomę. Dostałam więcej, niż się spodziewałam. Poznałam Yerbę i na własnej skórze przekonałam się, co potrafi kot-terapeuta.
Choć nie była to typowa felinoterapia, powiem wam szczerze: zaczęły dziać się czary, choć nigdy bym się tego nie spodziewała. Od felinoterapeutki dowiedziałam się potem, co takiego się u mnie zadziało.
- Prekursorką terapii z udziałem kota jest brazylijska psychiatra Nise da Silveira
- Felinoterapia sprawdza się m.in. u osób w spektrum autyzmu, w nerwicach, w tym bardzo często nerwicach depresyjno-lękowych. Stosuje się ją też w porażeniach mózgowych (po wylewach, udarach) i niepełnosprawności związanej z parkinsonem, demencji
- Nigdy nie widziałam takiego kota jak Yerba. Zdumiało mnie też jego zachowanie. Szybko swobodnie usadowił się na moich kolanach, zaczął mruczeć i domagać się głaskania
- Spokój kota udzielił się i mnie. Stres ostatnich dni zniknął, zmęczenie i napięcia fizyczne złagodniały. Od terapeutki dowiedziałam się, że kot-terapeuta działa na nas na dwa sposoby
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Poniższy tekst opisuje osobiste doświadczenia autorki.
Tak zadziałała moja „terapia” z kotem. „Byłam zdumiona”
Małgorzata jest kinezyterapeutą (terapeutą narządu ruchu), felinoterapeutą, ale też zoopsychologiem i behawiorystą. Kiedy zaprosiła mnie do siebie, by opowiedzieć o tym, jak działa terapia z udziałem kota i czym tak naprawdę jest, nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Wiedziałam tylko, że ma dwóch kocich terapeutów: 12-letnią Kukiełkę i dwuletniego Yerbę (oba rasy ragdoll). Kiedy jednak znalazłam się w mieszkaniu Małgosi, nie zobaczyłam ani jednego, ani drugiego kota. „O co tu chodzi?” — pomyślałam.
— Kukiełkę mam od piątego tygodnia życia. Obecnie kotka ma 12 lat — mówi Małgorzata Nedoma.
W końcu dostrzegłam Kukiełkę. Leżała sobie na łóżku i zupełnie nie zwracała na mnie uwagi. Wielka, piękna i dostojna. A potem zobaczyłam Yerbę. Siedział za telewizorem i wpatrywał się we mnie niesamowitymi oczami — były ogromne i tak niebieskie, jak greckie morze latem. Nigdy takiego kota „na żywo” nie widziałam (ani takich oczu).
Yerba ma dwa lata i jest bardzo kontaktowy.
Od Małgosi dowiedziałam się, że o ile Kukiełka jest bardzo ostrożna w relacjach z ludźmi zdrowymi, to do osób z niepełnosprawnościami (np. po porażeniu mózgowym) idzie sama, kładzie im się na kolanach i nawiązuje kontakt.
— Nie potrafię tego wytłumaczyć — przyznaje felinoterapeutka. Yerba zaś jest bardzo kontaktowy, można go wziąć na ręce, przytulić. Dłonie same mi się do niego rwały, ale nie chciałam go płoszyć ani przytłaczać (dobrze wiem, że koty tego nie lubią). Usiadłam więc na fotelu i czekałam, co będzie dalej.
Widziałam, że Yerba jest coraz bardziej zaciekawiony. Nie minęło 10 minut, jak zszedł z mebli i położył się na dywanie u moich stóp, czarując swymi niezwykłymi oczami. Wtedy Małgosia zachęciła mnie, bym wzięła go na kolana. Posłuchałam i o dziwo swobodnie się na nich usadowił, zaczął mruczeć, a ja poczułam jego ciepło. Potem Yerba położył się brzuszkiem do góry i zaczął domagać się głaskania, zwłaszcza pod szyją. Byłam zdumiona — przecież nigdy wcześniej mnie nie widział, a już obdarzył wielkim zaufaniem (świadczy o tym odsłonięcie brzucha). To było cudowne uczucie.
— Wzięcie Yerby na kolana jest dobre i dla niego, i dla osoby, która go bierze — mówi felinoterapeutka.
Zanurzałam dłonie w jego obfitej sierści i widziałam, że to głaskanie go uszczęśliwia. Jego spokój udzielił się i mnie. Cały stres ostatnich dni zniknął, zmęczenie i napięcia fizyczne złagodniały, lepiej mi się myślało, poprawiła się moja koncentracja. I to wszystko w niecałą godzinę! Nie będzie żadną przesadą, gdy powiem, że od Małgorzaty wyszłam jak nowo narodzona. A teraz najważniejsze — dlaczego?
Lecznicza moc kotów. Jak to naprawdę działa?
Małgosia wyjaśniła mi, co takiego zadziało się podczas mojego kontaktu z Yerbą.
— Introwertyczność kotów i ich ogromna wrażliwość, a w przypadku ragdolli wielki spokój, w naturalny sposób sprawiają, że człowiek nie może zachowywać się gwałtownie ani krzykliwie — tłumaczyła.
— Jeżeli chcemy nawiązać relację z kotem, trzeba pozwolić sobie na to, by górę wziął nasz układ przywspółczulny (część autonomicznego układu nerwowego, który działa hamująco, odpowiada za funkcjonowanie organizmu w stanach snu i relaksu — red.). Jeśli będziemy pobudzeni, kot taki jak Yerba nie będzie nawiązywał kontaktu. Po prostu pójdzie sobie gdzieś i z daleka będzie człowieka obserwował — opowiadała.
To oznacza, że kot-terapeuta działa na nas na dwa sposoby. Z jednej strony stymuluje do tego, by człowiek zachowywał się w sposób zrównoważony i spokojny. Gdy tak się stanie, oddaje nam taką samą energię.
— Kontakt z kotem intensyfikuje wydzielanie oksytocyny, zwanej też hormonem przywiązania (powoduje, że człowiek „nie czuje się samotny”). To za jej sprawą spada stężenie kortyzolu, wyrównuje się ciśnienie krwi, a system nerwowy się uspokaja. Oddech staje się wolniejszy i głębszy, ogarnia nas uczucie spokoju, wręcz swego rodzaju medytacja — wyjaśnia Małgorzata Nedoma.
Jak podkreśla specjalistka, by odczuć działanie kota-terapeuty, wcale nie trzeba go głaskać, ugniatać, czy podnosić. — Skorzystamy, nawet jeśli zwierzę nie nawiąże z nami kontaktu, czasami wystarczy obserwować, jak kot się bawi.
W jakich chorobach pomagają koty? Spektrum autyzmu, nerwica, porażenia
Moje spotkanie z Yerbą nie było typową felinoterapią, choć z pewnością zadziałało terapeutycznie. Czas więc wytłumaczyć, czym felinoterapia tak naprawdę jest i jak wygląda. Nie ma na to jednej odpowiedzi, bo jest kilka form takiej terapii. Dla nas najważniejsze są dwie.
Pierwsza to terapia psychologiczna z udziałem kota. Sprawdza się m.in. u osób w spektrum autyzmu, w nerwicach, w tym bardzo często nerwicach depresyjno-lękowych. — Oprócz felinoterapeuty czy behawiorysty obecny powinien być również psycholog, fizjoterapeuta lub pedagog (zależnie od rodzaju felinoterapii), którzy będą mieli nadzór nad reakcjami i postępami pacjenta — zaznacza Małgosia.
Przy okazji podała mi udowodniony naukowo przykład działania kotów w zaburzaniach psychicznych.
— Prof. Dennis Turner, który poświęcił całe swoje życie naukowe terapii z udziałem zwierząt, przytaczał badania, według których u 30 proc. kobiet z depresją, które miały kontakt z kotem, choroba ustępowała bez udziału leków. — Co ciekawe, jeśli chodzi o mężczyzn, na nich w ten sposób działała kobieta, nie kot — dodaje.
Felinoterapia stosowana jest też w niepełnosprawnościach i trudnościach z poruszaniem się i ma charakter usprawniający. Sprawdza się m.in. w porażeniach mózgowych (po wylewach, udarach) i niepełnosprawności związanej z parkinsonem. Felinoterapię praktykuje się też u osób starszych np. z chorobą Alzheimera lub w ogóle z demencją (o tym, że mózg zaczyna mieć kłopoty, może świadczyć specyficzne zachowanie podczas gotowania — więcej przeczytasz TUTAJ).
— Choć tu trzeba bardzo uważać, bo ze strony chorego może pojawić się agresja — zauważa Małgorzata i dodaje: — Nigdy nie zdarzyło się, by u mojego pacjenta wystąpiła ona w obecności kota. Koty terapeutyczne „pracują” również w hospicjach, choć wtedy łamie się nieco zasady i nie puszcza kota po prostu na salę, lecz kładzie choremu na łóżku do pogłaskania (do tego wybiera się koty, które dobrze czują się w takich sytuacjach).
Małgosia i jej koty mają też doświadczenie w pracy z rocznymi — dwuletnimi wcześniakami, które zmagają się z różnymi dysfunkcjami, np. nie słyszą lub nie widzą.
Trzecia forma felinoterapii ma głównie charakter edukacyjny (uczy się dzieci o naturalnych zachowaniach kotów, ich potrzebach, mowie ciała itp.).
Jak wygląda terapia z udziałem kota? Najważniejsze zasady
— Przy dogoterapii psa uczymy, jak ma się zachowywać na zajęciach, ale w felinoterapii jest inaczej. Tutaj kot po prostu jest — mówi Małgorzata Nedoma. — Jeżeli potrafi robić sztuczki, typu siad czy podaj łapę, oczywiście wykorzystujemy to na zajęciach. Musimy jednak pamiętać, że kot jest gatunkiem specyficznym i zrobi to tylko, jeśli zechce. Istotą terapii jest fakt, że kot nawiązuje interakcję.
— Na moich sesjach terapeutycznych dużą wagę przywiązuję do zajęć ruchowych: schylanie się do kota, klęczenie przy nim, czołganie się po podłodze za kotem (dobre ćwiczenie dla dzieci z porażeniem mózgowym). Chcesz pogłaskać kotka? Musisz się do niego schylić i to najlepiej na prostych kolanach, bo to pomaga złagodzić przykurcze. Takie działania stymulują sprawność fizyczną moich pacjentów, a kot ich do tego zachęca — tłumaczy mi.
— W pracy z osobami z demencją zaś pytamy np., jak kot ma na imię, czym go karmimy, czy pamiętają, jaka to rasa itp. W ten sposób staramy się stymulować (rozruszać) ich umysły, zwłaszcza pamięć. Jak zauważa Małgorzata, jest też cała masa zabawek, które pomagają nawiązać z kotem relację (np. wędki, dzięki którym starsi ludzie nie muszą się schylać — wystarczy nią pomachać czy specjalne nakładki na buty — wystarczy poruszać nogą).
W felinoterapii obowiązuje kluczowa zasada: kot bierze udział w terapii dobrowolnie, nic na nim nie wymuszamy. — By sesja przyniosła efekty, zwierzę musi czuć się dobrze. Kot rozdrażniony nie będzie kotem terapeutycznym — podkreśla Małgosia. Dlatego podczas zajęć dba się i o bezpieczeństwo pacjenta, i o dobrostan zwierzęcia.
— Niczego nie robimy na siłę. Jeśli kot chce sobie iść, musi mieć możliwość odejścia od pacjenta — mówi mi. Poza tym w miejscu, w którym odbywa się felinoterapia, musi znajdować się drapak (drapiąc, kot upuszcza swoje emocje — dumę, złość, frustrację, zadowolenie itp.). Kot musi mieć też możliwość pójścia do kuwety, a także przygotowaną miseczkę z wodą i jedzeniem.
Twój kot też może działać terapeutycznie. Ale są warunki
Nie mogłam nie zapytać Małgosi o to, czy terapeutyczne działanie mają też nasze „zwykłe” domowe koty. Odpowiedź bardzo mi się spodobała: one również mogą dać nam upragniony relaks i spokój.
— Posiadanie kota uczy człowieka uważności, skupienia na własnych emocjach i panowania nad nimi. To pozwala osiągnąć korzyści, o których już mówiłyśmy: obniża ciśnienie krwi, uczy radzenia sobie ze stresem, buduje wytrzymałość psychiczną i wzmacnia pewność siebie — wymienia terapeutka. Są jednak warunki.
— Spokój naszego kota i jego dobre samopoczucie zaprocentuje tym, że będzie się on zachowywał w sposób, jakiego oczekujemy. Jeśli zaniedbamy jego potrzeby psychiczne i fizyczne, zwierzę stanie się sfrustrowane, niewykluczone, że zacznie chorować. Może zacząć sikać po domu, chować się przed nami albo będzie agresywne. To wszystko wykluczy przyjemność relacji z kotem — podkreśla Małgorzata Nedoma. To jednak nie koniec.
— Ludzie często dziwią się, że kot nie chce wchodzić na kolana albo wchodzi, ale nie chce być dotykany/ głaskany, lub pozwala na to tylko przez kilka sekund. W efekcie bierzemy go na te kolana na siłę, na co kot często odpowiada agresją (drapie, gryzie). W takich sytuacjach sporo ludzi mówi: ale jest niewdzięczny, złośliwy, zaburzony. Rodzą się ukryte pretensje.
Tymczasem to są zachowania dla tych zwierząt naturalne, a na kolana wchodzi ludziom tylko 30 proc. kotów.
— Dlatego naprawdę warto poznać, jakie zachowania są typowe dla kotów, czego one potrzebują, czego nie cierpią (np. kotu, z którym nie jesteśmy jeszcze zżyci, nigdy nie patrzymy w oczy — to dla niego oznacza agresję, więc zwykle odpowie tym samym) — mówi Małgorzata Nedoma i dodaje:
— Uważam, że nawet kot, który nie nawiązuje bezpośrednich relacji i nie wchodzi na kolana, również jest w stanie bardzo dużo człowieka nauczyć i dużo mu dać. To również będzie miało działanie terapeutyczne. Pod warunkiem że odpuścimy i zaakceptujemy jego zachowanie, a nie będziemy próbowali kota sobie podporządkować — bo to i tak się nie uda. Życie z takim zwierzęciem, jak kot to dobra nauka odpuszczania i sposób na pracę nad własną osobowością, zwłaszcza ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz