wtorek, 28 maja 2024

1984/2024 – Ukryta nadzieja w ostrzeżeniu Orwella

 

1984/2024 – Ukryta nadzieja w ostrzeżeniu Orwella


Oczywiście powieść Rok 1984 nigdy nie miała być dosłownym proroctwem, ale przez pierwsze trzy i pół dekady po jej publikacji w 1949 roku wywierała silny wpływ na powszechną wyobraźnię, przynajmniej w Brytanii.

Książka Orwella, wraz z powieścią Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat” z 1931r., pomogły zażegnać nadejście takiego świata, przed którym obaj nas ostrzegali, dając jasno do zrozumienia, że ​​nikt, niezależnie od przynależności politycznej, nie powita takiej przyszłości z radością.

Minęło czterdzieści lat od roku, w którym George Orwell umiejscowił swoje wyimaginowane, dystopijne społeczeństwo.

Oczywiście powieść Rok 1984 nigdy nie miała być dosłownym proroctwem, ale przez pierwsze trzy i pół dekady po jej publikacji w 1949 roku wywierała silny wpływ na powszechną wyobraźnię, przynajmniej w Brytanii.

Kiedy dorastałem w latach 70., cztery cyfry z tytułu „Rok 1984” były przerażającym synonimem totalitarnej przyszłości, o której wszyscy w jakiś sposób wiedzieliśmy, że czai się tuż za rogiem, jeśli nie zachowamy czujności.

Myślę, że książka Orwella, wraz z powieścią Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat” z 1931 r., pomogły zażegnać nadejście takiego świata, przed którym obaj nas ostrzegali, dając jasno do zrozumienia, że ​​nikt, niezależnie od przynależności politycznej, nie powita takiej przyszłości z radością.

Data straciła oczywiście wiele ze swojej mocy wraz z nadejściem i odejściem tamtego roku. Nagle rok 1984 stał się po prostu częścią codziennego życia – był to rok, w którym opuściła cię dziewczyna, zdałeś egzamin na prawo jazdy lub rok, w którym Everton pokonał Watford w finale Pucharu Anglii.

I chociaż wielu z nas nadal było zaniepokojonych perspektywą wzmocnienia uścisku państwa Wielkiego Brata, nie było już sensu ponurego odliczania do tego pamiętnego roku – zamiast tego ludzie zaczęli niecierpliwie wyczekiwać nowej, świetlanej przyszłości zwiastowanej przez Rok Dwutysięczny.

Teraz jednak data 1984 wróciła do stanu na wpół abstrakcyjnego, zwłaszcza dla wszystkich urodzonych po tej dacie, a tytuł książki wydaje się znacznie mniej ważny niż treść, która jest dziś aż nazbyt aktualna.

Trzeba przyznać, że niektóre zewnętrzne formy tej historii są już dość przestarzałe. Czytając ją ponownie na potrzeby tego artykułu, uderzył mnie sposób, w jaki Orwell bardzo szczegółowo opisuje zniszczony przez bomby powojenny Londyn, który zdążył zniknąć, zanim się urodziłem, i który, tak sobie wyobraża, jest zamieszkany przez białą klasę robotniczą („proles”), która obecnie w dużej mierze została wyparta.

Pomysł, że „dosłownie nigdy nie widziało się” obcokrajowców spacerujących po ulicach Londynu [1], brzmiałby już nieco dziwnie w prawdziwym życiu w 1984r., a co dopiero dzisiaj!

Zauważyłem także pewien błąd w wiarygodności fabuły, ponieważ Winston Smith, dokładając wszelkich starań, aby nigdy nie widziano go rozmawiającego publicznie ze swoją kochanką Julią, beztrosko zabiera ją ze sobą na spotkanie z O’Brienem, co do którego ma jedynie nadzieję, że jest po jego stronie.

Następnie w ciągu kilku sekund od przybycia do domu urzędnika wypala bez zastanowienia: „Jesteśmy wrogami Partii”! [2], a następnie zgadza się na „deprawowanie umysłów dzieci”, „rozpowszechnianie chorób wenerycznych” i „polewanie dziecku twarzy kwasem siarkowym” [3], jeśli zostanie o to poproszony przez podziemny ruch oporu znany jako Bractwo.

Czy ktoś naprawdę by to zrobił?

Są to jednak drobne zastrzeżenia w porównaniu z niesamowitym sposobem, w jaki Orwell przewidział tak wiele psychologicznej kontroli i manipulacji, których doświadczamy dzisiaj.

Na przykład na kartach powieści od razu możemy rozpoznać tych, którzy obecnie narzucają Wielki Reset i jego Cele Zrównoważonego Rozwoju ONZ.

„Jacy ludzie będą kontrolować ten świat, było równie oczywiste. Nowa arystokracja składała się w większości z biurokratów, naukowców, techników, organizatorów związkowych, specjalistów od reklamy, socjologów, nauczycieli, dziennikarzy i zawodowych polityków.”

„Ci ludzie, wywodzący się z żyjącej z pensji klasy średniej i wyższych warstw klasy robotniczej, zostali ukształtowani i zjednoczeni przez jałowy świat monopolistycznego przemysłu i scentralizowanego rządu”. [4]

Podobnie jest ze stopniem sprawowania przez nich kontroli: „Nawet średniowieczny Kościół katolicki był tolerancyjny według współczesnych standardów. Jednym z powodów był fakt, że w przeszłości żaden rząd nie miał na tyle władzy, aby utrzymywać swoich obywateli pod stałym nadzorem…”

„Wraz z rozwojem telewizji i postępem technologicznym, który umożliwił jednoczesne odbieranie i nadawanie przy pomocy tego samego urządzenia, życie prywatne dobiegło końca.”

„Każdy obywatel, a przynajmniej każdy obywatel na tyle ważny, że warto go obserwować, mógłby być przetrzymywany przez dwadzieścia cztery godziny na dobę pod okiem policji i przy dźwiękach oficjalnej propagandy…”

„Teraz po raz pierwszy pojawiła się możliwość wymuszenia nie tylko całkowitego posłuszeństwa, ale całkowitej jednolitości opinii na wszystkie tematy”. [5]

Wyraźnie ukazany jest także globalistyczny program obecnej kryminokracji: „Dwa cele Partii to podbicie całej powierzchni ziemi i zniszczenie raz na zawsze możliwości niezależnego myślenia”. [6]

Trzy strefy konfliktu wielobiegunowego świata Orwella mają ideologie, które różnią się tylko powierzchownie: „W Oceanii dominująca filozofia nazywa się Ingsoc, w Eurazji nazywa się ją neobolszewizmem, a we Wschodniej Azji nazywa się ją chińskim terminem, zwykle tłumaczonym jako Śmierć-Uwielbienie… Właściwie te trzy filozofie są ledwo rozróżnialne, a systemy społeczne, które wspierają, są już w ogóle nie do rozróżnienia. [7]

Fikcyjni tyrani Orwella oddają się nawet temu samemu długoterminowemu planowaniu wzrostu kontroli w oparciu o daty, deklarując, że do 2050 r.: „Cały klimat myślenia będzie inny. W rzeczywistości nie będzie żadnej myśli, tak jak to teraz rozumiemy. Ortodoksja oznacza niemyślenie – brak potrzeby myślenia. Ortodoksja to nieświadomość”. [8]

Dążą do obalenia naturalnego życia ludzkiego – „wszystkie dzieci miały zostać poczęte poprzez sztuczne zapłodnienie (artsem, jak to nazywano w Nowomowie) i wychowywane w instytucjach publicznych” [9] – i są dumni z sukcesu swojego projektu dystansowania społecznego – „przecięliśmy więzi między dzieckiem a rodzicem, mężczyzną a mężczyzną, mężczyzną a kobietą”. [10]

Towarzyszy temu mobilizacja zindoktrynowanej młodzieży by narzucić oficjalny dogmat. „To, że ludzie po trzydziestce bali się własnych dzieci, było prawie normalne. I nie bez powodu. Nie było bowiem tygodnia, żeby „Times” nie zamieścił akapitu o jednym czy drugim małym, wścibskim podsłuchiwaczu, czyli „bohaterskim malcu”, który podchwycił jakieś kompromitujące zdanie i wydał własnych rodziców myślopolicji.” [11]

Mit postępu odgrywa ważną rolę w utrzymaniu przyzwolenia społecznego dla tego fikcyjnego reżimu totalitarnego.

„Dzień i noc teleekrany miażdżyły uszy statystykami dowodzącymi, że dzisiejsi ludzie mają więcej jedzenia, więcej ubrań, lepsze domy, lepszy wypoczynek – że żyją dłużej, pracują krócej, są więksi, zdrowsi, silniejsi, szczęśliwsi, inteligentniejsi, lepiej wykształceni niż ludzie pięćdziesiąt lat temu. Żadnego z tych słów nie dałoby się nigdy udowodnić ani obalić”. [12]

Centralnym elementem psychologicznej kontroli Ingsoc nad populacją jest wynalezienie i rozwój Nowomowy, politycznie poprawnego żargonu, mającego na celu włączenie światopoglądu Partii do samych terminów potrzebnych do myślenia i komunikowania się.

Mówienie i pisanie przy użyciu słów w ich pierwotnym znaczeniu było uważane za Staromowę [13], a zatem «podwójnie bezdobre» [14] i mogło nawet prowadzić do dłuższego pobytu w miłobozie (obóz pracy przymusoweగ). [15]

Nowomowa odgrywa ważną rolę w kryminalizacji wolności przez reżim.

Oprócz dobrze znanej koncepcji Ingsoc’u dotyczącej myśloprzestępczości istnieje również twarzozbrodnia – „noszenie niewłaściwego wyrazu twarzy (na przykład wyrażanie niedowierzania, gdy ogłoszono zwycięstwo)”. [16]

Orwell dodaje: „Zrobienie czegokolwiek, co świadczyło o potrzebie samotności, choćby spacerowanie w pojedynkę, było dość niebezpieczne. W Nowomowie istniało specjalne słowo: sobieżycie, oznaczające indywidualizm i ekscentryczność.” [17]

Oprócz mentalnych technik dwójmyślenia i zbrodniostopu, które opisałem w poprzednim artykule [18], spotykamy czarnobiel – „lojalną gotowość do powiedzenia, że ​​czarne jest białe, gdy wymaga tego dyscyplina partyjna”, a także „zdolność do uwierzenia, że ​​czarne jest białe i co więcej, do wiedzenia, że czarne jest białe i zapomnienia, że kiedykolwiek sądzono inaczej”. [19]

Szczepionki są bezpieczne i skuteczne. Kobiety mogą mieć penisy. Krytyczne myślenie jest niebezpieczne.

Nawet kiedy stare słowa nie są faktycznie usuwane, to zostają pozbawione ich podstawowego znaczenia.

Orwell wyjaśnia: „Słowo wolny nadal istniało w Nowomowie, ale można go było używać jedynie w takich stwierdzeniach, jak: „Ten pies jest wolny od wszy” lub „To pole jest wolne od chwastów”. Nie można go używać w jego dawnym znaczeniu „wolny politycznie” lub „wolny intelektualnie”, ponieważ wolność polityczna i intelektualna nie istniała już nawet jako pojęcia i dlatego z konieczności była bezimienna”. [20]

Ta manipulacja ma realny wpływ na stworzenie bezpieczniejszej i inkluzywnej przestrzeni społecznej, wolnej od dezinformacji, mowy nienawiści czy jakichkolwiek teorii spiskowych czy zaprzeczeń: „W Nowomowie wyrażanie nieortodoksyjnych opinii, powyżej bardzo niskiego poziomu, było prawie niemożliwe”. [21]

Jednym z najbardziej zapadających w pamięć wersów powieści jest twierdzenie Partii, że „kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość: kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość”. [22]

Wszelkie nieodpowiednie treści, które zostały wcześniej opublikowane, muszą zostać wysłane w zapomnienie, w niepamięć.

„Jest dla nas nie do zaakceptowania, aby gdziekolwiek na świecie pojawiła się błędna myśl” [23], podkreśla członek Partii Wewnętrznej O’Brien i dowiadujemy się, że żadna wiadomość ani jakiekolwiek wyrażenie opinii, które jest sprzeczne z potrzebami chwili, nie ma prawa „kiedykolwiek pozostawać w oficjalnym obiegu”. [24]

Rezultatem jest całkowicie zdezorientowana populacja. „Wszystko rozpłynęło się we mgle. Przeszłość została wymazana, wymazanie zapomniane, a kłamstwo stało się prawdą”. [25]

„W końcu partia ogłosi, że dwa plus dwa daje pięć i trzeba będzie w to uwierzyć. Było nieuniknione, że prędzej czy później wysuną takie twierdzenie: wymagała tego logika ich stanowiska. Ich filozofia milcząco zaprzeczała nie tylko ważności doświadczenia, ale także samemu istnieniu rzeczywistości zewnętrznej. Herezją herezji był zdrowy rozsądek”. [26]

Słowa O’Briena nabierają pewnego postmodernistycznego zabarwienia, gdy upiera się: „Kontrolujemy materię, ponieważ kontrolujemy umysł. Rzeczywistość jest w czaszce… Nic nie istnieje inaczej niż poprzez ludzką świadomość”. [27]

Przede wszystkim rządząca mafia chce ukryć niesmaczną rzeczywistość swojej kontroli. „Wszystkie przekonania, zwyczaje, gusta, emocje i postawy mentalne, które charakteryzują nasze czasy, w rzeczywistości mają na celu podtrzymanie mistyki partii i uniemożliwienie dostrzeżenia prawdziwej natury współczesnego społeczeństwa”. [28]

Fałszywa opozycja to kolejne narzędzie wykorzystywane przez Ingsoc do oszukiwania i miażdżenia potencjalnych dysydentów, w szczególności kreskówkowej postaci arcywywrotowca Emmanuela Goldsteina, autora książki zatytułowanej The Theory and Practice of Oligarchical Collectivism [29], od którego wyraźnie wieje Karolem Marksem.

Reżim, zamiast pozbawić go rozgłosu, jak można by się spodziewać, nieustannie pokazuje jego twarz i słowa są na teleekranach jako znienawidzoną alternatywę dla figuranta Ingsoc’u, Wielkiego Brata.

„Goldstein przedstawił swój zwyczajowy jadowity atak na doktryny partii – atak tak przesadzony i przewrotny, że dziecko powinno być w stanie go przejrzeć, a jednocześnie na tyle przekonujący, że wzbudził niepokojące uczucie, że inni ludzie, mniej zrównoważeni niż ty, mogliby dać się na to nabrać” [30], pisze Orwell.

Chociaż Goldstein „opowiada się za wolnością słowa, wolnością prasy, wolnością zgromadzeń, wolnością myśli”, czyni to „szybką, wielosylabową mową, która jest swego rodzaju parodią zwyczajowego stylu mówców partii, a nawet zawiera słownictwo Nowomowy: w istocie więcej słów Nowomowy, niż którykolwiek członek Partii normalnie użyłby w prawdziwym życiu”. [31]

Celowe i złośliwe odwrócenie znaczeń jest w równym stopniu częścią dystopii Orwella, jak i dzisiejszego świata, czego najbardziej znanym przykładem jest hasło partii „Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła.”. [32]

Mówi się, że Ingsoc i inne podobne globalne ideologie wyrosły z filozofii, wobec których wciąż wyrażają „gołosłowne poparcie”, jednocześnie odwracając ich pierwotne ideały w „świadomym celu utrwalenia [nie]wolności i [nie]równości”. [33]

„Partia odrzuca i oczernia każdą zasadę, za którą pierwotnie opowiadał się ruch socjalistyczny, i postanawia to robić w imię socjalizmu”. [34]

„Nawet nazwy czterech ministerstw, które nami rządzą, wykazują pewnego rodzaju bezczelność w celowym odwracaniu faktów. Ministerstwo Pokoju zajmuje się wojną, Ministerstwo Prawdy kłamstwami, Ministerstwo Miłości torturami, a Ministerstwo Obfitości głodem”. [35]

W połączeniu z tym demonicznym odwróceniem wartości pojawia się złowroga obsesja na punkcie władzy, aż nazbyt dobrze nam dzisiaj znana.

O’Brien deklaruje: „Partia dąży do władzy wyłącznie dla niej samej. Nie interesuje nas dobro innych. Interesuje nas wyłącznie władza… Wiemy, że nikt nigdy nie przejmuje władzy z zamiarem jej oddania. Władza nie jest środkiem, jest celem. Nie ustanawia się dyktatury w celu zabezpieczenia rewolucji. Dokonuje się rewolucji w celu ustanowienia dyktatury. Przedmiotem prześladowań jest prześladowanie. Celem tortur są tortury. Celem władzy jest władza”. [36]

W innym z mrożących krew w żyłach zwrotów, z których słynie Rok 1984, dodaje: „Jeśli chcesz mieć obraz przyszłości, wyobraź sobie but miażdżący ludzką twarz – na zawsze”. [37]

Dla reżimu ważne jest, aby jego kontrola była tak całkowita, żeby ​​nie można było nawet sobie wyobrazić, że pewnego dnia może ona dobiec końca.

O’Brien mówi Winstonowi: „Jeśli kiedykolwiek pielęgnowałeś w sobie marzenia o brutalnym powstaniu, musisz je porzucić. Partii nie można obalić w żaden sposób. Rządy Partii są wieczne. Uczyń to punktem wyjścia swoich myśli”. [38]

Poczucie bezsilności narzucone przez Partię zdaje się działać na Winstona, przynajmniej jeśli chodzi o perspektywy jego osobistego mikrobuntu, i uważa on za „prawo natury, że jednostka zawsze zostaje pokonana”. [39]

Fakt, że ostatecznie zdradził swoje zasady podczas tortur w pokoju 101, potępiając swoją Julię i przyznając, że kocha Wielkiego Brata, może pozostawić czytelnika z ciężkim i przygnębiającym poczuciem porażki, co od dawna uważałem za wadę tej książki.

Jednak gdy przyjrzeć się bliżej dostrzeżemy, że ​​dzieje się tam także coś innego, głęboki przeciwprąd nadziei płynący na przekór prądom totalitarnych represji.

Część tej nadziei Winston widzi w 85% populacji zwanej „prolami”, mimo że frustruje go ich naiwność i brak wyobraźni: „Wystarczyłoby im tylko powstać i otrząsnąć się niczym koń odpędzający muchy. Gdyby zechcieli, jutro rano rozwaliliby partię na kawałki. W końcu chyba musi im to przyjść do głowy? A jednak!” [40]

Pokrzepia go także zdolność kogoś takiego jak Julia do przejrzenia kłamstw rozpowszechnianych przez reżim, pomimo potężnego muru oszustwa, który ten zbudował wokół swoich działań.

Zaskakuje Winstona, „mówiąc od niechcenia, że ​​jej zdaniem wojna nie miała miejsca. Bomby, które codziennie spadały na Londyn, zostały prawdopodobnie wystrzelone przez sam rząd Oceanii, «tylko po to, aby zastraszyć ludzi»”. [41]

Ludzka zdolność dostrzegania prawdy i pozostawania jej wiernym w najtrudniejszych sytuacjach jest kluczem do mimo wszystko różnorodności nadziei Orwella.

„Bycie w mniejszości, nawet jednoosobowej, nie doprowadzało cię do szaleństwa. Była prawda i była nieprawda, a jeśli kurczowo trzymałeś się prawdy nawet przeciwko całemu światu, nie byłeś szalony”. [42]

Opisuje także wrodzone poczucie dobra i zła, które pozwala nam wyczuć, że coś jest głęboko nie tak ze społeczeństwem, w którym żyjemy.

Winston, rozmyślając o swoim niepokoju, zamyśla się: „Czyż nie był to znak, że nie jest to naturalny porządek rzeczy… Dlaczego ktoś miałby uważać to za nie do zniesienia, jeśli nie posiadało się jakiegoś rodzaju pamięci przodków, że kiedyś było inaczej?” [43]

Jest to źródło nadziei wykraczające poza omylną i śmiertelną jednostkę, którą Smith usilnie próbuje być podczas przesłuchania.

Mówi O’Brienowi: „Tak czy inaczej poniesiesz porażkę. Coś cię pokona. Życie cię pokona… Wiem, że poniesiesz porażkę. Jest coś we wszechświecie – nie wiem, jakiś duch, jakaś zasada – czego nigdy nie pokonasz”. [44]

Orwell, którego zdrowie podupadało w miarę pisania powieści, nie przewidywał żadnych perspektyw natychmiastowych zmian w swoim fikcyjnym społeczeństwie.

Jednak każe Winstonowi powiedzieć do Julii: „Nie sądzę, abyśmy mogli cokolwiek zmienić w ciągu naszego życia. Ale można sobie wyobrazić małe węzły oporu wyrastające tu i ówdzie – małe grupy ludzi łączące się i stopniowo rosnące, a nawet pozostawiające po sobie kilka śladów, aby następne pokolenie mogło kontynuować tam, gdzie my zakończyliśmy”. [45]

To nie są słowa człowieka, który poddał się rozpaczy.

Jednak najważniejszy element tego ukrytego przeciwprądu orwellowskiego optymizmu zauważyłem dopiero podczas ostatniej ponownej lektury.

Dodatek zatytułowany „Zasady Nowomowy” przedstawia okres Ingsoc’u w czasie przeszłym z punktu widzenia bardziej odległej przyszłości, w której koszmar Wielkiego Brata najwyraźniej dobiegł końca i w którym pojawił się pewien rodzaj wolności i zdrowy rozsądek został przywrócony.

Zauważa się na przykład: „Tylko ktoś gruntownie obeznany z Ingsoc’em jest w stanie docenić siłę określenia brzuchoczuj, oznaczającego ślepą, euforyczną akceptację — dziś trudną do wyobrażenia”. [46]

Zatem na horyzoncie rysuje się „dziś”, w którym „ślepa, euforyczna akceptacja” totalitaryzmu jest nie tylko przeszłością, ale jest wręcz „trudna do wyobrażenia”.

Potwierdzając tę ​​tezę, nieznany autor tego pseudohistorycznego wyjaśnienia zauważa, że ​​„ostateczne przyjęcie Nowomowy zostało wyznaczone na rok 2050”. [47]

To są ostatnie słowa na ostatniej stronie książki, a Orwell mówi nam tutaj, tuż na końcu swojej relacji, że reżim Ingsoc upadł, zanim jeszcze był w stanie zrealizować swój długoterminowy program całkowitego wymazania ludzkiej wolności!

Partia mogła zostać obalona! But nie odcisnął się na ludzkiej twarzy na zawsze!

I jak to było możliwe w obliczu przytłaczającej, pełnoskalowej kontroli nad życiem i umysłami ludzi, którą Orwell opisuje z tak przerażającym skutkiem?

Mogło to nastąpić jedynie dzięki sprzeciwieniu się odrzuceniu prawdy i wierze w ducha wszechświata, który ostatecznie zapobiegnie zwycięstwu śmierci nad życiem, niewolnictwa nad wolnością czy władzy nad ludzkością.

Orwell musiał napisać Rok 1984 z desperackiej, natchnionej potrzeby odegrania swojej roli w walce z nadciągającymi siłami ciemności.

Zrobił, co mógł i, jak powiedziałem, przez wiele lat jego ostrzeżenia pomagały powstrzymywać postęp tyranii.

Teraz do nas należy przejęcie pałeczki głębokiego sprzeciwu, którą on nam podaje od dziesięcioleci.

Naszym zadaniem jest czerpanie inspiracji z pamięci naszych przodków o naturalnym porządku, przejrzenie kłamstw systemu, zjednoczenie się w małe grupy i utworzenie węzłów oporu, które sprawią, że postrzępiona flaga wolności dumnie załopocze w nadchodzących latach.

Musimy to zrobić bez jakiejkolwiek nadziei, że zwycięstwo koniecznie zostanie osiągnięte za naszego życia, ale musimy po prostu dążyć do zrobienia wszystkiego, co konieczne, aby, według słów Orwella, „następne pokolenie mogło kontynuować tam, gdzie skończyliśmy”.

Z drugiej strony, kto wie?

Być może upadek systemu nadejdzie szybciej, niż nam się wydaje.

Orwell kazał Winstonowi zauważyć, że „zwycięstwo można sobie wyobrazić tylko w odległej przyszłości”. [48]

Ale napisał to 75 lat temu.

Być może ta odległa przyszłość jest już teraz!

————

[1] George Orwell, Nineteen Eighty-Four (Harmondsworth: Penguin, 1958), p. 96. All subsequent page references are to this work.
[2] p. 138.
[3] p. 140.
[4] pp. 164-65.
[5] p. 165.
[6] p. 156.
[7] pp. 158-59.
[8] p. 46.
[9] p. 56.
[10] p. 214.
[11] p. 23.
[12] p. 63.
[13] p. 32.
[14] p. 39.
[15] p. 247.
[16] p. 53.
[17] p. 69.
[18] ‘Marxist doublethink and the disabling of resistance’. [Polskie tłumaczenie tutaj]
[19] pp. 169-70.
[20] pp. 241-42.
[21] p. 249.
[22] p. 199.
[23] p. 205.
[24] p. 35.
[25] p. 63.
[26] pp. 67-68.
[27] pp. 212-13.
[28] p. 168.
[29] p. 150.
[30] pp. 13-14.
[31] p. 14.
[32] p. 25.
[33] p. 163.
[34] p. 172.
[35] p. 172.
[36] pp. 211-12.
[37] p. 215.
[38] p. 210.
[39] p. 111.
[40] p. 59.
[41] p. 125.
[42] p. 173.
[43] p. 51.
[44] pp. 216-17.
[45] p. 127.
[46] p. 245.
[47] p. 251.
[48] p. 111.

____________

1984/2024 – the hidden hope in Orwell’s warning, Paul Cudenec, January 1, 2024

W uzupełnieniu:

Marksistowskie dwójmyślenie i unieszkodliwianie oporu
Morton doskonale zdaje sobie sprawę, że opisywany przez niego proces był czymś złym, odnosząc się do „surowości” „przejmowania specjalnych uprawnień przez mniejszość kosztem reszty narodu”, ale nie może się powstrzymać […]

AlterCabrio (tłum.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...