„Co zyskują celebryci, gdy zaprzedają się diabłu?”
Nie chce mi się wierzyć, że ktoś byłby tak głupi, że zaprzedałby się diabłu za kliku- niechby nawet kilkudziesięcio-letnie sukcesy sceniczne. Przecież Boża „oferta” szczęśliwej wieczności nawet na pierwszy rzut oka wydaje się bardziej atrakcyjna. Oczywiście, można powiedzieć, że ci celebryci w Boga nie wierzą, a sukces mają namacalnie już tu i teraz. No niby tak, ale przecież doświadczają nadprzyrodzonego, sami przyznają, że im ktoś pomaga i nie jest to zwykły człowiek z tego świata, lecz byt wykraczający poza zmysłową rzeczywistość. Jeżeli ten byt nakazuje im wykonywać bluźniercze gesty, atakować Pana Boga, to tym samym potwierdza Jego istnienie. Przecież nie walczy się z nieistniejącym. Prawdopodobnie diabeł powtarza swoim ofiarom stare, rajskie kłamstwo: ”na pewno nie pomrzecie”. I tym właśnie wygrywa, bo droga do Bożej wiecznej szczęśliwości prowadzi jednak przez krzyż i przez śmierć. Program diabelski zaś takich rzeczy nie przewiduje – ma być zawsze tylko łatwo i przyjemnie (bogactwo i używanie bez końca, transhumanizm, „półbogowie” itp.) . I na to się ci biedacy łapią, uznając, iż diabelska oferta jest lepsza, a że to oferta notorycznego kłamcy przekonują się dopiero w chwili zgonu, co nie zniechęca następców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz