Krucjaty były atakiem odwetowym na akcje zaczepne muzułmańskiej floty, która podpalała Europę od południa. Zapuszczali się w stronę Grecji i Italii, lada moment ich okręty mogłyby już podpalać Rzym i Watykan. Uderzenie na Ziemię Świętą zapobiegło tego typu atakom na kolejne kilkaset lat, aż do powstania Berberów, którzy uprawiali piractwo do XIX wieku.
Inkwizycja Święta ma na swoim koncie 2000-4000 ofiar. Głównie w Hiszpanii, gdzie wkrótce potem zabrakło drewna na stosy, zatem ogłoszono, że jakakolwiek wiara w magię i czarownice jest sama w sobie herezją. Dobra wymówka. W tej sytuacji reszta Maurów, żydów i wiejskich trucicielek mogła się uratować (a szkoda). Inkwizycja pozbywała się też najgorszych sekt, które w tamtym okresie rosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Dzisiejsze sekty są przy nich niczym. Oczywiście, protestanci spalili na stosach ponad 100.000 ludzi. Ale czy „Świętą Inkwizycją” można nazwać szkopski, duński, czy anielski motłoch? Jakichś wieśniaków i władzę świecką (czyli zazwyczaj namiestnika ziemskiego homo-niewiadomo lubującego się w młodych chłopcach – już wtedy protestanci i lewactwo to byli homopedofie), która skazywała na śmierć każdego kto jej nie pasował? To chyba ogromna różnica w stosunku do Świętej Inkwizycji, która była najsprawiedliwszym organem sądowym w tamtych czasach, tak że większość ludzi w sprawach „dziwnych” prosiła o sąd inkwizycyjny, lecz nie świecki. Tortury stosowano generalnie rzadko, było wiele sposobów na dowiedzenie winy lub udowodnienie niewinności (np. waga ciała), można było wezwać świadków i obrońcę. Zgaduję, że w perspektywie spotkania się ze świeckim wymiarem sprawiedliwości w średniowieczu, każdy z tutaj obecnych wolałby Inkwizycję.
No i oczywiście Indianie. Co z tego, że cywilizacja Inków to byli zwyczajni ludobójcy i że Hiszpanie zniszczyli tylko skorumpowane elity, bo ich system państwowy i tak się zawalał? Najlepiej świadczy o tym chyba fakt, że niegdyś podbijające wszystkich imperium pratrockistowskie i prakomunistyczne zniszczyło parę setek konkwistadorów dowodzonych przez byłego świniopasa i analfabetę. Podstawowym problemem mieszkańców Imperium Inków było to, że własność prywatna zasadniczo nie istniała. Jej zalążki posiadała zgraja biurokratów i wąskie elity, a w największym stopniu ówczesny władca Imperium, oraz potomkowie wodzów podbitych plemion. Oczywiście, ludzie również należeli do państwa.
Wszystko produkowano według lokalnych planów produkcji. Wszystkie nadwyżki deponowano w magazynach. W niektórych działach produkcji – np. tkaniny deponowano 100% wytworzonych dóbr. Wszystkie wytworzone koszule zabierano do magazynu, po czym wydzielano każdemu jedną na rok, lub dwa. Jeśli się podarła – chodziło się gołym.
Większa część ludności należał to tzw. Mitta – czegoś w rodzaju OHP. Były to brygady robotników złożone również z i ich rodzin. Były one przerzucane po kraju na pilne „fronty pracy” – głównie do budowy dróg. Ci ludzie wyruszając do pracy zazwyczaj zabierali ze sobą to, co w danej chwili mieli na grzbiecie. Chatka i podstawowe wyposażenie czekało już na miejscu. Przesiedlenia były podstawą życia Inków – starali się tworzyć konglomerat ludów, aby różne plemiona żyły w niewielkich grupkach z maksymalną mieszanką etniczną. To zapobiegało buntom i prowadziło też do zniszczenia kultur lokalnych. Tak jak w ZSRR próbowano wyhodować człowieka radzieckiego. tylko że tam mimo wszystko wujaszkowi Stalinowi nie strzeliło do łba, że można pod przymusem żenić np Ukraińców z Uzbeczkami.
Przesiedlani nie rozumieli nawet symboliki wzorów. podobnie było z religią. Wraz z przesiedleniem musieli zmieniać kompletnie swój styl życia i wyznanie, aby dopasować się (oczywiście, pod przymusem) do lokalnej społeczności.
Armia Inków liczyła sobie 80 tysięcy słabo wyposażonych wojowników. Pobór był przymusowy.
Oprócz koszul, lub butów z magazynu przydzielano też żony. Głównie dzięki temu można było tworzyć związki międzyplemienne, jako że dla każdego taka sytuacja była oczywistością i nikt nie śmiał się sprzeciwiać bo np. żona mówiła w innym języku. Po prostu musieli się dogadać.
Życie mogło wyglądać mniej więcej tak:
Dostałeś zonę/męża z innego plemienia np. nie mówiącego w keczua i wyznająca inną religię. Ok. dogadaliście się, napłodziliście dzieci. Jedną córkę zabrali dla Inki gdy miała 5 lat. Druga wpadła w oko kapłanom i wyekspediowano ją do bogów, syna wcielono do armii i powędrował podbijać Wenezuelę, a drugi robi buty (chociaż całe życia chciał wypasać lamy). I gdy sobie siedzisz przy śniadaniu przychodzi urzędnik z informacją, że w ramach obowiązku Mitta wyruszasz zaraz po śniadaniu całą rodziną (tzn ty i żona bo syn ma zostać i robić buty) dwa tysiące kilometrów na południe. Będziesz budował drogi przez pampasy Chile.
Później w Ameryce Południowej generalnie tworzyliśmy tylko nowoczesne kolonie i zrębki europejskiego systemu państwowego. Generalnie nikogo nie nawracano siłą tylko w sposób pokojowy, a kiedy misjonarze dowiadywali się o jakichś okrutnych czynach, wysyłali listy do Watykanu z prośbami o poprawę sytuacji Indian, co robiono. Podobnie jak w przypadku ofiar palenia na stosie u katolików i protestantów, porównajcie proszę sobie ile jest dzisiaj Indian w Ameryce Środkowej i Południowej, które kolonizowali katolicy (nawet polscy osadnicy jeszcze w okresie międzywojennym karczowali brazylijskie dżungle), a ilu znajdziemy Indian w Ameryce Północnej u protestantów. Zamkniętych w rezerwatach Indian Hopi, którzy trzymają te swoje tabliczki i nadal wierzą, że Biały Brat się nawróci tak jak w przepowiedni? Ten sam brat, który tych Indian alkoholizował przed wiekiem i podtrzymuje to nadal, podobnie jak w Polsce czy w Rosji?
A tu rzucam parę rzeczy na pożarcie przez Gajówkowiczów, do weryfikacji. Jak myślicie, ważniejsze jest Pismo Święte, czy Tradycja Kościoła Katolickiego, w którym już przed tysiącem lat była cała masa ludzi niegodnych, zboczonych papieży homo pedofilii i psychopatów jak np. Rodrigez Borgia? Ważniejsze jest dla nas utrzymywanie błędów popełnianych przed wiekami by być wiernym Tradycji czy jak najbliższ
Rzecz jasna Kościół Katolicki nie jest święty. Jestem zwolennikiem chrześcijaństwa przedsoborowego, oraz podtrzymywanej przed wiekami Tradycji. Nie przeszkadza mi to jednak sądzić, że ziemscy wysłannicy Pana Boga powinni częściej czytać Ewangelię, bo Kościół popełniał ogromne błędy od samego początku, a dziś nie chce się do nich przyznać.
„Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu… oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wyj.20:4-5). Pan Jezus polecił nam oddawać cześć Bogu wyłącznie w duchu i prawdzie, nie zaś poprzez przedmioty wykonane ludzką ręką (Jan 4:23-24). Czasem usprawiedliwia się to mówiąc, że święte przedmioty tylko symbolizują Boga, ale poganie, którzy je czcili też tak wierzyli, a jednak Bóg nazywał ich praktyki bałwochwalstwem (Iz.44:9-20).
W pierwszych wiekach chrześcijanie święcili siódmy dzień tygodnia – sobotę, zgodnie z IV przykazaniem Bożym (Wyj.20:8-11).
Apostoł Piotr nigdy nie był biskupem Rzymu. Sukcesja apostolska jest czystą spekulacją, której Biblia nie potwierdza, zaś historia ją podważa, gdyż czasem dwie, trzy osoby naraz piastowały urząd papieża, ekskomunikując się nawzajem, nabywając lub sprzedając tron papieski za pieniądze, jak na przykład papież Benedykt IX (1032-45), który sprzedał swój urząd Grzegorzowi VI (1045-6). Nie sposób więc mówić o jakiejkolwiek sukcesji apostolskiej w Rzymie.
„Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (1Tym.2:5). Jezus sam powiedział: „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze Mnie” (Jan 14:6). Słowa „tylko przeze Mnie” wykluczają pośrednictwo żywych (np. kapłanów), zmarłych (np. świętych czy Maryi), niebiańskich istot czy duchowych przewodników (np. aniołów). Jezus przestrzegł nas przed innymi pośrednikami: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą… Ja jestem drzwiami dla owiec” (Jan 10:1.7).
Papież Grzegorz I zaczął nauczać o czyśćcu – miejscu gdzie dusze zmarłych cierpią, dopóki nie spłacą długu lub nie zostaną wykupione przez ofiary żywych. O czyśćcu nie ma jednak żadnej wzmianki w Piśmie Świętym. Kardynał N. Wiseman w swym wykładzie doktryn katolickich przyznaje to, pisząc, że w Piśmie Świętym czytelnik „nie znajdzie ani słowa o czyśćcu.”(9) Zamiast o czyśćcu czytamy w nim: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hebr.9:27). Ludzie otrzymają nagrodę lub karę przy zmartwychwstaniu, a nie zaraz po śmierci, jak wierzyli poganie. Pan Jezus powiedział: „Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną, by oddać każdemu według jego uczynku.” (Apok.22:12).
Grzegorz I narzucił łacinę jako jedyny język używany do nabożeństwa, mimo że łacina nie była wówczas wszystkim znana. Nakaz ten był sprzeczny z Biblią, która zaleca, aby do nabożeństwa używać tylko języka powszechnie zrozumiałego (1Kor.14:9).
Papieże każąc całować ludziom swe stopy wprowadzili pogański zwyczaj, niezgodny z naukami i duchem Ewangelii (zob. Dz.Ap.10:25-26; Apok.19:10; 22:9).
Sobór w Nicei dopuścił kult krzyża, relikwii i obrazów świętych, choć jeszcze synod w Elwirze (306 r.) orzekł, że „nie należy czcić obrazów, ani modlić się przed nimi”. Dopuszczając kult obrazów i relikwii anulowano II przykazanie Boże, które go zakazuje (Wyj.20:3-6). Aby jednak wciąż zgadzała się liczba przykazań Bożych (dziesięć) ostatnie przykazanie na dwie części, dlatego w katechizmach katolickich nie ma ono nawet podmiotu i brzmi: „Ani żadnej rzeczy, która jego jest”. Następstwem tej zmiany w przykazaniach Bożych był trwający do dziś kult relikwii i obrazów.
Papież Grzegorz VII, który wywodził się z kręgów zakonnych, wprowadził celibat, który przedtem obowiązywał tylko zakonników. Do XI wieku duchowni mieli żony i dzieci, gdyż i apostołowie byli żonaci, np. Piotr (Mat.8:14-15; 1Kor.9:5). Pismo Święte naucza bowiem, że duchownym czy biskupem może być tylko ten, kto się wcześniej sprawdził jako głowa rodziny: „Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania. Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony… dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości” (1Tym.3:1-4).
Podczas pierwszych krucjat chrześcijanie przejęli na Wschodzie różaniec. Służył on poganom do zmawiania modlitw ku czci bogini Kali, czczonej na Wschodzie jako Dziewica i Królowa Niebios, dlatego większość pacierzy różańcowych skierowanych jest do Królowej Niebios. Różaniec rozpowszechnił rodzaj mechanicznej modlitwy, gdzie modlący się powtarza w kółko te same słowa, czasem i bezmyślnie, jak to czynili poganie, którym chodziło o ilość pacierzy, a nie o ich jakość. Pan Jezus przestrzegł przed taką modlitwą, mówiąc: „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat.6:7).
Kościół zaczął sprzedawać odpusty za grzechy, choć Nowy Testament uczy, że zbawienie jest darem Bożym w Chrystusie i nie można go nabyć za pieniądze: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił” (Efez. 2:8-9); „Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby łaską” (Rzym. 11:6). Zbawienia nie można nabyć, gdyż jest owocem doskonałej ofiary Jezusa, do której nie można dodać niczego. Można ją tylko przyjąć lub odrzucić. Gdybyśmy mogli zbawić się z grzechów sami, np. cierpieniem czy ofiarami, Chrystus nie musiałby przychodzić, aby umrzeć za nas. Zbawienie z łaski nie neguje oczywiście dobrych uczynków, tyle że są one rezultatem przyjęcia zbawienia, a nie środkiem do niego (Gal.5:22-23).
Do XII wieku chrzczono przez zanurzenie, gdyż tylko taki chrzest mógł symbolizować śmierć Chrystusa i Jego zmartwychwstanie oraz pogrzebanie starego człowieka i wynurzenie nawróconego. Nowotestamentowe słowo „chrzczę” (gr. baptidzo) znaczy „zanurzam” (Mat.3:16; Dz.Ap.8:38-39). Do dziś w Gnieźnie czy w południowej Europie, gdzie zachowały się wczesne kościoły, można zobaczyć baptysteria, w których chrzczono przez zanurzenie. Kardynał J. Gibbons przyznał: „Najstarszą formą Chrztu św. było zanurzenie. Jest to widoczne nie tylko z lektury Ojców Kościoła i wczesnych rytuałów łacińskich oraz wschodnich, lecz także z listów św. Pawła, który pojmuje Chrzest jako kąpiel (Efez.5:26; Rzym.6:4; Tyt.3:5).”(12) Biblijnym warunkiem chrztu jest pouczenie o zasadach wiary, wiara w Jezusa oraz pokuta (Mat.28:19; Mar.16:16; Dz.Ap.2:38). Niemowlę nie może spełnić żadnego z tych trzech warunków, dlatego w pierwszych wiekach chrzczono tylko dorosłych i to przez zanurzenie. Dopiero sobór w Kartaginie w 418 r. opowiedział się za chrztem dzieci.
Grzegorz VII (1073-85) chciał wprowadzić spowiedź uszną, gdy stał się papieżem, ale dogmat w tej sprawie wydał dopiero IV sobór laterański.(13) Tymczasem Pismo Święte nie zawiera ani jednego przykładu spowiedzi usznej! Mówi o spowiedzi serca, do której nie trzeba pośrednictwa człowieka (Ps.51:1-11). Zachęca do wyznawania grzechów Bogu, gdyż „każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów” (Dz.Ap.10:43). Pan Jezus uczył spowiadać się bezpośrednio do Boga, gdyż tylko On może odpuścić: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego… Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie… przebacz nam nasze winy.” (Mat.6:6-12). Apostołowie, gdyby otrzymali autorytet odpuszczania grzechów korzystaliby z niego, bo okazji nie brakowało, np. gdy Szymon z Samarii popełnił grzech, Piotr zamiast go wyspowiadać, polecił mu, żeby wyznał grzech Bogu: „Odwróć się od tej nieprawości swojej i proś Pana, czy nie mógłby ci być odpuszczony zamysł serca twego” (Dz.Ap.8:22).
Sobór w Tuluzie zakazał pod karą śmierci wszystkim z wyjątkiem duchownych posiadania a nawet czytania Pisma Świętego, nie tylko w językach narodowych, ale i w łacińskim!(17) Bóg natomiast zalecał, aby wszyscy wierzący czytali, rozumieli i znali Słowo Boże: „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany” (2Tym.3:16-17)
Sobór w Konstancji zabronił laikatowi spożywania wina w czasie komunii, choć Pismo Święte nakazuje spożywać komunię pod dwiema postaciami: chleba i wina – zarówno na pamiątkę przebitego ciała Chrystusa, jak przelanej przez Niego na krzyżu krwi (Mat.26:27; 1Kor.11:24-26).
Wprowadzona przez Grzegorza I nauka o czyśćcu (593 rok) wywołała wiele kontrowersji, ale dobrze płatne odpusty i msze za dusze zmarłych okazały się dla Kościoła tak intratnym biznesem, że sobór we Florencji uchwalił dogmat, według którego można nabyć zbawienie cierpieniem w czyśćcu i ofiarami. W ten sposób, ludzkimi uczynkami (odpustami i ofiarami), zakwestionowano doskonałość ofiary Chrystusa, która wystarcza, aby zbawić każdego pokutującego grzesznika (Tyt.2:11; 1Jana 1:9; 2:1-2). Sobór watykański II utrzymał ten dogmat, wyjaśniając: „Od najwcześniejszych czasów w Kościele dobre uczynki ofiarowano Bogu za zbawienie grzeszników”.(20) Pismo Święte nazywa zbawienie z ludzkich uczynków ” tajemnicą bezbożności”, przeciwstawiając mu „tajemnicę pobożności”, a więc Dobrą Nowinę o zbawieniu dzięki ofierze Jezusa Chrystusa: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił” (Efez. 2:8-9). Kupczenie odpustami praktykowane przez Kościół rzymski wywołało Reformację i przyczyniło się do powstania kościołów protestanckich. Trwa ono niestety do dziś.
Sobór florencki wydał formalny zakaz obchodzenia soboty, jako dnia świętego.(21) Sobota święcona była przez wielu chrześcijan jeszcze w XV wieku (jak wynika m.in. z zapisków soboru w Bergen(22)), zwłaszcza przez waldensów i anabaptystów, a za ich sprawą przez wielu chrześcijan m.in. na terenie Czech, Moraw, Słowacji i Śląska.(23)
Sobór w Trydencie uznał ludzkie tradycje przyjęte przez Kościół za autorytet w sprawach wiary przynajmniej równy Pismu Świętemu! Pan Jezus zaś tak powiedział o niebiblijnych tradycjach religijnych: „Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym jest daleko ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji” (Mar.7:6-8).
Sobór w Trydencie dodał do kanonu Pisma Świętego kilka ksiąg, a mianowicie: Tobiasza, Judyty, 1 i 2 Machabejską, Mądrości, Syracha, Barucha, modlitwę trzech młodzieńców i dwa rozdziały w księdze Daniela.(24) W katolickich wydaniach Biblii nazywa się je „drugokanonicznymi”. Uznanie ich za natchnione jest błędem, gdyż po pierwsze zawierają błędy chronologiczne, historyczne i teologiczne, a po drugie, Słowo Boże przestrzega przed dodawaniem czegokolwiek do swej treści: „Do słów Jego nic nie dodawaj, by cię nie skarał: nie uznał za kłamcę” (Prz.30:6). Jezus zapowiedział: „Ja świadczę każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi: jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze” (Apok.22:18).
Od autora: chociaż tu dodam, że nie znamy po dziś dzień CAŁEJ treści części apokryfów. Nie wiemy co tam tak właściwie było, gdyż wszystko przed ponad tysiącem lat usunięto i wyciszono. Co też ówczesnym biskupom tak nie pasowało w pozostałych Ewangeliach? Może coś więcej o tym jak powinien wyglądać Kościół na Ziemi, a jak nie wyglądał?
Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Nie wszyscy wiedzą, że nie chodzi w nim wcale o to, że Maryja poczęła Jezusa jako dziewica, lecz o to, że Maryja urodziła się bez grzechu, a więc tak samo jak Jezus. Nie wszyscy wiedzą na czym polega dogmat o Niepokalanym Poczęciu Marii. Otóż nie chodzi w nim bynajmniej o to, że Maria poczęła Jezusa, jako dziewica, bo z tym zgadzają się wszyscy chrześcijanie. Dogmat ten głosi, że Maria urodziła się bez tzw. grzechu pierworodnego, tak samo jak Jezus, a więc, że matka urodziła Marię w sposób nadprzyrodzony. Implikacje tej doktryny są poważne, bo sugerują, że Jezus nie jest jedynym, który narodził niepokalany, jak naucza Słowo Boże (Rzym.3:23-24). Maryja była wzorem czystości i posłuszeństwa, ale nie była bez grzechu, gdyż wszyscy ludzie rodzą się w grzechu (Ps.51:7; Rzym.3:10). Maryja potrzebowała Zbawiciela, dlatego powiedziała: „Raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łuk.1:47) i złożyła ofiarę ustanowioną za grzech (Kpł.12:7-8; Łuk.2:22-24)
Pius IX ogłosił dogmat o nieomylności papieskiej, de facto zrównując papieża z Bogiem, gdyż tylko Bóg jest nieomylny. W ten sposób papiestwo wypełniło jeszcze jeden element biblijnego proroctwa zapowiadającego odstępczą moc, która miała prześladować ludzi w średniowieczu wprowadzić związek Kościoła i państwa (Dan.8:11), próbować zmienić przykazania Boże (Dan.7:25), zasiąść w Kościele Bożym (2Tes.2:2-12), odwrócić uwagę ludzi od ofiary Chrystusa i od Jego pośrednictwa Chrystusa, a zwrócić ją na swoje ofiary i na ludzkich pośredników (Dan.8:11-12), przypisywać sobie Boże atrybuty, takie jak nieomylność czy prawo do odpuszczania ludziom grzechów (Mk.2:7). Biblia nazywa tę moc „antychrystem”. Słowo „antychryst” (gr. antichristos) oznacza tego, „który stawia siebie w miejscu Chrystusa”. Takie znaczenie ma zaś oficjalny papieski tytuł Vicarius Filii Dei, a więc „ten, który stoi w miejscu Chrystusa”. Tytuł ten w języku łacińskim ma liczbę 666, zaś zgodnie z Apokalipsą liczba imienia Antychrysta miała wynosić 666 (Apok.13:18)
Pius XII ogłosił dogmat o wniebowzięciu Maryi, wynosząc jej kult jako „Orędowniczki”, choć Pismo Święte mówi, że „jedynym orędownikiem między Bogiem i człowiekiem” ma być Jezus Chrystus (1Tym.2:5). Apostoł Jan napisał: „Jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze” (1Jana 2:1-2). Pan Jezus przestrzegał przed innymi pośrednikami: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą… Ja jestem drzwiami dla owiec” (Jan 10:1.7). Watykan od lat czyni przygotowania do kolejnego dogmatu maryjnego, tym razem o współudziale Maryi w odkupieniu ludzkości (łac. Coredemptrix), choć Pismo Święte mówi, że imię Jezusa jest jedynym przez które ludzie mogą być zbawieni (Dz.Ap.4:12). Wiele dogmatów maryjnych powstało pod wpływem objawień maryjnych, ale objawienia mogą być diabelskim zwiedzeniem, gdyż według Pisma Świętego diabeł bez trudu potrafi podrobić postać zmarłych, Maryi, anioła, a nawet Chrystusa: „I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości” (2Kor.11:14).
Kościół rzymski wywodzi swe pochodzenie od apostołów, twierdząc, że się nie zmienia, a jednak wiele jego praktyk i dogmatów nie znajduje potwierdzenia w naukach apostolskich, a weszło do Kościoła z pogaństwa dopiero w średniowieczu. Kardynał J. H. Newman przyznał to pisząc, że „świątynie, kadzidło, świece, ofiary, woda święcona, święta, procesje, błogosławienie pól, szaty kapłańskie, habity, rzeźby i obrazy mają pogańskie korzenie”.(29)
„Ludu mój wyjdźcie z niej, byście nie mieli udziału w jej grzechach i żadnej z jej plag nie ponieśli”(Apok.18:4).
Tralala
A co Panstwo mysla o tym?:
„Niech puste klasztory służą uchodźcom”
KAI |
O przeznaczenie pustych klasztorów na potrzeby uchodźców zaapelował papież Franciszek podczas spotkania się z podopiecznymi Centrum Astalli. Ośrodek ten, położony w centrum Rzymu, tuż obok Placu Weneckiego, jest siedzibą Jezuickiej Służby Uchodźcom. Wizyta była ściśle prywatna, bez udziału dziennikarzy.
PAP/EPA/OSSERVATORE ROMANO HANDOUT Papież Franciszek
Franciszek przyjechał do ośrodka o 15.30 – w czasie, gdy codziennie ustawia się tam w kolejce po ciepły posiłek ponad czterystu uchodźców z różnych stron świata, ubiegających się o azyl we Włoszech. Podczas wydawania posiłku Ojciec Święty pozdrawiał uchodźców i wolontariuszy. W jednym z pomieszczeń stołówki, znajdującej się w piwnicy budynku, rozmawiał z ponad 20 osobami.
Następnie poszedł na chwilę modlitwy do kaplicy ośrodka, po czym wewnętrznym korytarzem przeszedł do kościoła Imienia Jezus (del Gesù). Pochowany jest tam generał jezuitów, o. Pedro Arrupe, który w 1980 r. utworzył Jezuicką Służbę Uchodźcom. W jej ramach powstało rok później Centrum Astalli.
W tej rzymskiej świątyni, gdzie spoczywa również założyciel Towarzystwa Jezusowego św. Ignacy Loyola, papież spotkał się z uchodźcami goszczonymi w czterech jezuickich ośrodkach i uczestniczącymi w kursach języka włoskiego, jak też z pracownikami ambulatorium i z wolontariuszami Centrum Astalli. W sumie w świątyni zgromadziło się około 500 osób. Obecni byli m.in. wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej kard. Agostino Vallini z biskupem pomocniczym Matteo Zuppim i włoski prowincjał jezuitów, o. Carlo Casalone SI.
Słowa powitania skierowali do papieża: dyrektor Centrum Astalli, o. Giovanni Lamanna SI oraz dwoje uchodźców: Adam z Sudanu i Carol z Syrii. Adam wyraził przekonanie, że uchodźcy mają obowiązek zrobić wszystko, co w ich mocy, aby lepiej się zintegrować we Włoszech. Carol zaś zadeklarowała, że Syryjczycy w Europie czują wielką odpowiedzialność za to, by nie być tu ciężarem, lecz stać się aktywną częścią ich nowego społeczeństwa.
Następnie głos zabrał Ojciec Święty. – Każdy z was, drodzy przyjaciele, nosi w sobie historię życia, która mówi o dramatach wojen, o konfliktach, często związanych z polityką międzynarodową. Ale każdy z was nosi przede wszystkim bogactwo ludzkie i religijne (…). Wielu z was jest muzułmanami lub wyznaje inne religie, przybywacie z wielu krajów i różnych sytuacji. Nie bójmy się różnic! Braterstwo pozwoli nam odkryć, że są one bogactwem, darem dla wszystkich! Żyjmy braterstwem! – zaapelował papież.
Wskazał, że Rzym powinien być miastem, w którym ludzie znajdujący się pod ochroną międzynarodową odzyskają uśmiech. Tymczasem nieraz są zmuszeni żyć w poniżających warunkach, „bez możliwości rozpoczęcia godnego życia i myślenia o nowej przyszłości”.
Jezuitom i ich współpracownikom pomagających uchodźcom wskazał program działania ujęty w trzech słowach: służyć, towarzyszyć, bronić. Służyć – tłumaczył Franciszek – znaczy przyjąć przybysza i wyciągnąć do niego rękę, pracować u boku potrzebujących, nawiązywać z nimi relacje międzyludzkie, więzi solidarności. – Słowo „solidarność” budzi lęk w świecie bardziej rozwiniętym. Stara się on go nie wypowiadać. Jest dla niego niemal przekleństwem. Ale to jest nasze słowo! – mówił papież.
Zauważył, że kruchość i prostota ubogich „demaskują nasz egoizm, nasze fałszywe zabezpieczenia, nasze roszczenia do samowystarczalności i prowadzą nas do doświadczenia bliskości i czułości Boga, do przyjęcia w naszym życiu jego miłości, miłosierdzia Ojca, który z dyskretną i cierpliwą ufnością troszczy się o nas wszystkich”.
– Pochylam się nad ludźmi w potrzebie czy też boję się pobrudzić sobie ręce? Jestem zamknięty w sobie, w swoich sprawach, czy też biegnę do tych, którzy potrzebują pomocy? Służę tylko samemu sobie czy też umiem służyć innym, jak Chrystus, który przyszedł, aby służyć aż po oddanie swego życia? Patrzę w oczy tym, którzy pragną sprawiedliwości, czy też odwracam wzrok w inną stronę, by nie patrzeć im w oczy? – pytał Franciszek.
Jednak samo przyjęcie potrzebującego to za mało. Nie wystarczy dać mu chleb, trzeba jeszcze towarzyszyć w tym, aby mógł stanąć na własnych nogach. Prawdziwe miłosierdzie bowiem domaga się sprawiedliwości – tego, by ubogi znalazł sposób, by już więcej nim nie być; domaga się tego, by nikt już nie musiał potrzebować jedzenia, schronienia, pomocy prawnej w uznaniu swego prawa do życia i pracy, „do bycia w pełni osobą”.
za: http://kosciol.wiara.pl/doc/1699922.Niech-puste-klasztory-sluza-uchodzcom