Co by było, gdyby bycie powściągliwym czy milczenie, aby zrobić miejsce innym, było doświadczeniem radości i cennego wewnętrznego spokoju?
Nawet w dzisiejszym świecie, napędzanym przez media społecznościowe, w którym wszystko popycha nas do pokazywania się, komunikowania i wyrażania naszych nastrojów i najskrytszych myśli, gdy tylko ich doświadczymy, wciąż są ludzie, którzy wiedzą, jak zachować dyskrecję. To ludzie, którzy wciąż obserwują świat z cierpliwością i wnikliwością.
Ale życie tą cnotą nie zawsze jest łatwe.
Rzeczywiście, w dzisiejszych czasach ktoś, kto nie chce wyróżniać się z tłumu, może zostać uznany za podejrzanego. „Dokładnie tego doświadczam w swojej pracy” – mówi Magali, 33-letnia graficzka. Z natury powściągliwa Magali woli nie zwracać na siebie uwagi w swoim zespole. „Mój strój jest tradycyjny, a mój sposób mówienia zdecydowanie dyskretny. Mam też zasady grzecznościowe. Mówienie lub odcinanie się od drugiej osoby, aby zwrócić na siebie uwagę i „sprzedać się” mnie przeraża! Więc tak, wielu ludzi uważa, że jestem staroświecka” – mówi Aletei.
Zrobić miejsce innym
Najwyraźniej nie ma nic bardziej przestarzałego niż dyskrecja. A co by było, gdyby bycie skromnym i powściągliwym, milczenie, by zrobić miejsce innym, było doświadczeniem radości i cennego wewnętrznego spokoju? Dyskrecja i pokora mogą być cechami charakteru, które przychodzą nam naturalnie lub wyrazem wierności wartościom. Ale może to być również aktywne działanie Ducha Świętego.
Dla ks. Raphaëla Buyse, dyskrecja jest specyficzną cnotą, którą praktykujemy w relacjach z innymi i która wyraża „pełen miłości szacunek dla każdego człowieka, poczynając od najbliższych i najsłabszych”.
Jest to „uważne oko, zdolne do szczegółowego rozeznania głębokich, czasem bardzo subtelnych potrzeb osób wokół nas. Umiarkowana cnota, która ożywia niuanse i równowagę i przenika je z tajemniczą delikatnością” – pisze, szkicując portret wielkiego benedyktyńskiego mnicha, belgijskiego Fryderyka Debuysta (1922-2017).
Debuyst, założyciel klasztoru Saint-André de Clerlande (znajdującego się w Ottignies-Louvain-la-Neuve w Belgii), był człowiekiem wielkiej łagodności, niemal skromnym, który dla wielu był mistrzem w sztuce dyskrecji. Stało się to dziełem Ducha Pana. „Jego życie pokazało, bez wielkich przemówień, że pójście za Chrystusem nigdy nie powinno odbywać się gwałtownymi wysiłkami lub żywiołowymi wstrząsami, ale z wielką cierpliwością w życiu codziennym, regularnym rytmem modlitwy i pracy, umiejętnością znoszenia braków własnych i innych” – pisze ks. Raphaël Buyse.
Szacunek dla najsłabszych
Dyskrecja jest zatem Duchem mądrości, który inspiruje nas do przejścia od „szacunku dla najbardziej godnych” do „szacunku dla najsłabszych”. To dobroć „mało mówi, nie narzuca się, nie szerzy się w organizacjach i statystykach” – kontynuuje.
Więc może zanim wskoczymy do mediów społecznościowych, aby podzielić się naszymi najnowszym selfie, szukać „polubień” i obserwujących oraz uczestniczyć w powszechnym ekshibicjonizmie naszych czasów, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy nie dajemy się uwieść narcyzmowi i dumie, zamiast praktykować zdrowy poziom dyskrecji, który pozwala nam skupić się na innych. To wymaga poświęcenia i prawdziwej miłości.
W ten sposób ewangeliczna cnota rozeznania jest drogą do nawrócenia serca i odrodzenia w Duchu, tak jak Jezus objawił Nikodemowi: „To czyń, a będziesz żył”.
Marzena Devoud
https://pl.aleteia.org/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz