Polowanie w pełni! Nikt łowczym nie ujdzie! Każdy ma szanse doczekać swojej kolejki. Wszak wedle wzorców twardego stalinowskiego komunizmu każdy jest podejrzany. Już się tam posłuszniacy kręcą na prokuratorskiej karuzeli, wytrzeszczając czujne oczka w poszukiwaniu nowych, kolejnych „zbrodniarzy”.
Sposoby na ich opiłowanie, wyrżnięcie watah (potrzebne podkreślić) są zaiste przebogate. A to zakują w dwie pary kajdan i zamkną bez wyroku, odmawiając jedzenia i picia. A to pomachają groźną karteczką, gdzie wydłubany skądś prokurator wynotował zbrodnicze czyny tego i owego typka, którego niewybaczalną winą jest opór przed uznaniem wielkości Mściwoja I, aktualnego sezonowego władcy Polski. A to wpadną bladym świtkiem do chałupy, wystraszą żonę i dzieciaki, zrobią dziki bajzel, wyniosą co się da, nawet komputery, zeszyty i książki dziecka – i odjadą do swego legowiska drapieżników, nad którymi dzierży pieczę i karmę im podrzuca potężny, nieomylny i niezłomny pan od sprawiedliwości. Litościwie nie wspomnę już o wyrywaniu ciężko chorych z łóżek, i stawianiu ich na baczność przed sługami Mściwoja I…
Szczęśliwy człeczyna, któremu owi wysłannicy sprawiedliwości jeszcze nie założyli kajdanek, a tylko wywalili drzwi, połamali meble, o rozprutym sejfie nie wspominając. A że w szale wypełniania woli sezonowego władcy posunęli się do patroszenia dziecięcego misia-przytulanki? Nie powinno to dziwić. Taki dostali prikaz/Befehl (niepotrzebne skreślić ) od tych, którzy są skłonni podejrzewać nawet spisek misiów – że taki objaw jest możliwy, można sprawdzić w podręczniku psychiatrii.
Zresztą co tam misie! Ostatnio objawił się inny podejrzany. Ba! wróg publiczny numer 1. Szyby. Nie byle jakie, a te kryjące wnętrze samochodu. Może się za nimi czaić posępny i podstępny wróg. Mniemane szyby były bowiem, o matko z ciotką!, zaciemnione!
Przyuważył tę zgrozę przypadkowy obywatel, który właśnie przechodził z tragarzami. Sokolim wzrokiem przebił zaciemnienie, i oniemiał. W środku siedział on! Sławetny potwór, tak wszechwładny, że umie nawet przemieniać ołów w złoto. Trzeba coś z tym zrobić. Łapać, ścigać, karać! Szlachetny i zatroskany obywatel szybciutko wystukał odpowiedni numer. Uff, co za ulga. Policja zareagowała. Mógł sobie teraz nasz uczciwina zaśpiewać na swojską nutę: „złapali juhasa i gdzieś go powiedą. Oj, cosik mi się zdaje, że go mencyć bedo” . W końcu nadszedł mu kres, albo, mówiąc strofą bardziej ludową: „przyszła kryska na Matyska”.
Policjanci, oceniwszy fachowym okiem to straszliwe drogowe przestępstwo, orzekli, iż szyby są zacienione za mocno, bo przepisy stanowią, że…. (każdy może sobie te dane wyguglać). Niestety, albo tego dnia patrol był niewyspany, albo też wpadło funkcjonariuszom do głowy, że jest to w rzeczy samej nie tak istotne wykroczenie – i poważne konsekwencje kierowcy odpuścili, wręczając mu tylko zdawkowy mandat: 100 złotych.
Taka łagodność i racjonalizm oceny sytuacji może nieść patrolowi z radiowozu srogie służbowe konsekwencje. Brak choćby tylko zgrzytnięcia zębami na pasażera – potwora to wielki błąd. Ale spuśćmy zasłonkę zaciemnienia na występek kierowcy auta, którym od lat wożono szefa partii – na teraz opozycyjnej. Jeśli nawet nie jest on nam brat, ni swat, nie oznacza to, iż mamy być ślepi na fakty i ich głębszy sens.
Szczerze pragnęłabym uniknąć opisywania naszego pięknego kraju przez pryzmat obsesji rządzących. Ale się nie da. Bo kto wie, na kogo padnie oko Mściwoja. W dyktaturze miecz wisi nad wszystkimi. Lepiej być przygotowanym, i liczyć na to, że obłęd nie udzieli się nam wszystkim. Że ocalejemy od gestów i słów ze słownika pod znakiem ośmiu gwiazdek. Że pozostaniemy krytyczni. Oceniający fakty, a nie wsysający bezmyślnie doniesienia lizusowskich mediów. Że odsiejemy ziarno od plew.
Że nie posłuchamy zjadliwej mowy celebrytów, takiej jak choćby ostatnio w wydaniu niejakiej Kingi Rusin, której Góry Tęczowe w Peru kojarzą się z domniemaną niszczycielską tam obecnością złowieszczej Konfederacji i PiS.
Podobnym objawem zacietrzewienia było wynurzenie niejakiego Prokopa, kumpla rotacyjnego Hołowni. Ówże Prokop, konferansjer TVN, jeździ po USA i nakręca relacje. W jednej z nich, opisując wrażenie z jakiegoś zdarzenia, dodał, iż wraca to jak bumerang, jak Jarosław Kaczyński. Wprawdzie między tym a tym istniał zerowy związek, jednak czego się nie robi dla kamratów z legowiska sezonowo rządzących drapieżników. Wróg musi być w każdym słowie! Na jawie i we śnie! Na afiszach i w filmach! A najlepiej za kratami!
Anna Kowal
https://prawy.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz