wtorek, 26 listopada 2024

Daddy, Chadosław a perspektywy konserwatystów


Gdy zapoznałem się z tekstem z Gazety Wyborczej [1], moją początkową reakcją było niemałe rozbawienie. Młodzi ludzie z pokolenia Z oceniali kandydatów startujących w prawyborach z Koalicji Obywatelskiej. 

Uderzająca była infantylna i emocjonalna narracja zbudowana wokół obu kandydatów na de facto kompletnie nieistotnych z perspektywy politycznych etykietach.

Z jednej strony Radosław Sikorski nazywany Chadosławem (od angielskiego chad – mężczyzna mający powodzenie, silną osobowość, typowy samiec alfa) z powodu rzekomo bezkompromisowego podejścia do polityki zagranicznej.

Z drugiej zaś Rafał Trzaskowski nazywany Daddy (czyli przystojny tatuś, mężczyzna starszy, z którym warto wejść w relację erotyczną, niekojarzony z „dziadersem”).

Niespecjalnie dziwi taki poziom refleksji w państwie demokratycznym, bowiem historia doskonale zna przypadki takie jak choćby Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, który otrzymał wiele głosów kobiet kierowanych podziwem dla jego wyglądu. Jednakże po pewnym namyśle rozbawienie ustąpiło i nadeszły obawy.

Pokolenie Z w stosunku do mojego pokolenia jest raptem o jedną generację młodsze i choć tak wiele nas łączy jeśli chodzi o kwestie czynnika najbardziej wpływającego na naszą świadomość i jej kształtowanie (Internet, telewizja, środki masowego przekazu), to nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest diametralna różnica między osobami z pokolenia Y ukształtowanymi w początkowej fazie panowania wymienionych czynników świadomościowotwórczych a osobami z pokolenia Z.

Nie chodzi tutaj o oczywistość, jaką jest fakt, że część pokolenia Y po prostu nie miała od samego początku aż tak wielkiej styczności z mass mediami jak pokolenie Z bombardowane impulsami informacyjnymi (bo z informacjami ma to niewiele wspólnego), co pozwala na nieco bardziej pogłębione refleksje wśród pokolenia starszego (mowa oczywiście o tendencji). Chodzi o długofalowe konsekwencje tego stanu rzeczy dla społeczeństwa.

Jest oczywiste, że obecny w świecie zachodnim model sprawowania rządów w postaci demokracji liberalnej nie upadnie tak szybko, jak chcieliby tego konserwatyści. Z tego faktu wynikają właśnie pewne konsekwencje, które odbiją się na kształcie rzeczywistości a to w niej pokoleniu Y oraz starszym przyjdzie funkcjonować w przyszłości.

Należy pamiętać, że klasa polityczna w demokracji liberalnej ma tendencję do dostosowywania się do wyborców. Niegdysiejsza kiełbasa wyborcza to dzisiaj m.in. lansowanie się w środkach komunikacji publicznej z książką i pozorowanie zarówno swojego intelektualizmu jak i bliskości z ludem, który również dojeżdża do pracy metrem czy autobusem.

Przesiąknięci sposobem funkcjonowania w social mediach odbiorcy chłoną taką narrację niczym gąbka – bezrefleksyjnie dają polubienie czy podają treść dalej.

Co jednak przyjdzie jako następne? Obecnie przecież wystarczy, by Sikorski zrobił kilka groźnych min i może pozorować bycie „chadem” a większość jak jeden mąż dostaje amnezji, że ten sam człowiek kilkanaście miesięcy temu wykazał się skrajną głupotą pisząc słynny tweet „Thank You USA” po wysadzeniu rurociągu Nord Stream. Nie wiadomo jak w meandrach rozumu tych odbiorców udaje się połączyć bycie samcem alfa i przygłupem jednocześnie, ale jak widać fakty nie mają znaczenia.

Podobnie ma się rzecz z Trzaskowskim i jego „Daddym” – poparcie polityczne budowane na kryterium w postaci wyglądu kandydata jest jawną kpiną z ludzkiej rozumności oraz deklarowanych założeń demokracji. Zapomina się szereg jego nieudolnych działań w Warszawie, kompromitacji w wypowiedziach (słynne zdanie o Nvidii, gdy Trzaskowski był niegdyś przecież Ministrem Cyfryzacji) i popiera się go wbrew faktom.

Nie ma większego sensu pastwienie się nad sylwetkami tak mizernych kandydatów ani powtarzanie po raz kolejny, że demokracja jest ustrojem tragicznym w skutkach. Należy postawić pytanie – jakie perspektywy mają osoby o poglądach konserwatywnych? Co można zrobić, by zmienić status quo, jeśli w ogóle da się coś zrobić? Aż wreszcie – co czeka nasze dzieci, których będzie mniej niż osób z pokolenia Z, w którym to pokoleniu tendencja do pochwały głupoty jest tak silna?

Z jednej strony widać perspektywę raczej w ciemnych barwach. Utrzymanie obecnego modelu wyboru władzy, który przypomina bardziej konkurs popularności zamiast wybór pod klucz kompetencji spowoduje, że zidiocenie kandydatów będzie rosło się wraz z obniżaniem się poziomu wyborców. Samych konserwatystów jest mniejszość i nawet model wielodzietny nie pozwala się łudzić, że ilościowo nasze dzieci przeważą w społeczeństwie.

Czy jednak pozostaje nam jedynie bierne narzekanie i oczekiwanie nieuniknionego? Wydaje się, że jest druga strona medalu w postaci pracy u podstaw. Nie chodzi jednak tylko o naśladowanie dorobku np. endecji sprzed odzyskania niepodległości, czyli samego edukowania lub formowania mas. Ten wysiłek musi być wsparty czymś więcej – budowaniem nowych elit.

Istotne jest, by właściwie rozumieć elitę, czyli nie tylko tak, jak zwykło się to rozumieć potocznie a więc jako grupę ludzi dobrze wykształconych, obytych etc. Elita to grupa, która ma władzę lub co najmniej realny wpływ na jej sprawowanie na różnych szczeblach. Dlatego na miarę możliwości każdego rodzica, któremu bliskie są ideały konserwatywne, należy dbać o właściwe uformowanie dzieci, odkrycie ich predyspozycji i wykorzystanie tychże przez lokowanie w miejscach, w których będą miały realny wpływ na otoczenie.

I tutaj właśnie barwy są jaśniejsze niż przy pierwszym wrażeniu – zwracam bowiem uwagę, że gros osób z pokolenia Z czy młodszego nie interesuje się za bardzo polityką czy sprawami społecznymi. Tendencją jest liberalna mentalność, która jest ściśle transakcyjna i indywidualistyczna, dlatego też zmorą (lecz dla konserwatystów szansą, o czym dalej) są „tumiwisizm” oraz patrzenie na czubek własnego nosa.

Takie społeczeństwo jest jednak łatwo sterowalne przez swoją bierność, dlatego aktywizacja i formowanie pokolenia naszych dzieci pozwalają sądzić, że dzieci konserwatystów mają ogromne szanse zdystansować na wielu polach swoich rówieśników. Można z tego miejsca podziękować pani Minister Nowackiej, która typowo dla lewicowego sposobu myślenia wylała dziecko z kąpielą i ułatwiła nam zadanie poprzez usunięcie prac domowych, więc też dalsze ogłupianie społeczeństwa.

Pani Minister zapomniała jednak, że dobry rodzic nie przestanie wymagać od dziecka nauki w domu i rozwiązywania zadań w imię głupich rozwiązań rządu, więc nastąpi jeszcze większe rozwarstwienie intelektualne oraz moralne (regularność prac domowych kształtuje właściwe podejście do innych zadań) niż dotychczas.

Nie należy jednak zrażać się do mojej propozycji przez pryzmat stwierdzenia, że apeluję o kuźnię samych wybitnych jednostek. Nic bardziej mylnego. Konserwatystą może być każdy przyzwoity człowiek bez względu na zaplecze intelektualne i predyspozycje. Jeśli więc nasza pociecha nie nadaje się na renomowaną uczelnię to nic takiego! Naszym zadaniem nie jest kontrrewolucja tylko na poziomie najtrudniejszych zawodów. Właściwie to bardziej istotna jest możliwość wpływania na rzeczywistość na niższym poziomie, bo to w tej grupie przy obecnym modelu wyboru władzy leży problem.

Dlatego wykorzystajmy inne talenty dziecka, by w przyszłości mogło je zastosować w zakresie wpływu na władzę i poprawy państwa oraz społeczeństwa. Jest wiele zawodów czy aktywności pozazawodowych, w których pokolenie naszych dzieci może mieć wpływ na rzeczywistość i wykorzystać fakt, że ma przewagę nad rówieśnikami wychowywanymi w liberalnej, jałowej treściowo papce. Tym bardziej, że kryzys demograficzny jaki nas czeka będzie kryzysem wielopłaszczyznowym, odbijającym się bardzo mocno na komforcie, do którego świat zachodni się przyzwyczaił.

Nic tak nie wspiera konserwatywnych postaw jak trudy i ich sprawne przezwyciężanie. A w dobie kryzysu pokolenie zepsutych, często bezdzietnych liberałów będzie potrzebowało pomocy, poczucia bezpieczeństwa, punktu odniesienia czy po prostu przewodnictwa. Z całą pewnością nie poczują się bezpiecznie przy kolejnej mutacji głupków pokroju Trzaskowskiego czy Sikorskiego. Nie zaprzepaśćmy więc szansy – sukces naszych dzieci i wnuków to jedyna droga by wydostać się z upadłego status quo.

Marcin Sułkowski

[1] https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,31458195,chadoslaw-czy-daddy-kogo-w-prawyborach-popra-mlodzi-dzialacze.html

https://konserwatyzm.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komuniści są dobrzy w podbojach i kiepscy w zarządzaniu

James Lindsay: Cześć wszystkim. Tu James Lindsay. Słuchacie audycji „New Discourses Bullets”, w którym przedstawiam podsumowanie jednego tem...