Duże, portowe niemieckie miasto Kilonia skapitulowała przed małą grupą imigrantów… pochodzenia – o tutaj jakie zaskoczenie – romskiego.
Prawda jest taka, że teraz nawet tamtejsi lewacy mają już dość. Ponieważ od kilku miesięcy (jakie zaskoczenie) „sprawiają kłopoty”. Tymczasem tamtejsze, podległe pod burmistrza biuro pomocy społecznej stoi na stanowisku, że „mieszkańcy powinni o to zadbać sami”. Innymi słowy – politycy (i to zarówno ci w skali kraju, Unii Europejskiej, czy lokalnych samorządów) najpierw narobią gnoju i syfu, a potem zrzucą to na głowę mieszkańców.
Miasto skapitulowało przed Cyganami
Co ciekawe dzisiaj Kilonia przed Cyganami kapituluje, a gdy pierwsi „uchodźcy” przybyli w 2015 roku to zostali powitani „poczęstunkiem i balonami”.
Jak pisze na swoim twitterowym koncie Adam Gwiazda: „teraz nawet lewacy o dobrym serduszku mają dość codziennego terroru. Urząd stoi na stanowisku, że mieszkańcy dzielnicy sami mają rozwiązać problem”.
Pytanie brzmi, jak mieszkańcy dzielnicy sami mają rozwiązać problem? Czy to daje im pozwolenie na bicie Cyganów i wyrzucenie ich gdziekolwiek indziej – najlepiej poza Kilonię, czy jednak nie? Bo ja tego nie rozumiem.
Jak widać niemiecka schizofrenia historyczna wkroczyła w obszary nie widziane od dawna. Zaraz znowu będą dumni ze swojej historii. Jednak mieszkańcom Kilonii proponuję, żeby się dowiedzieli się, jak ich dziadkowie traktowali Cyganów i czym było „podejmos”.
Koniec idylli – nastały cygańskie porządki
Słowianami gardzą, jak gardzili, a Cyganów traktują lepiej, niż Słowian. W każdym razie zachowania „antyromskie” mogą podpadać pod rasizm, a to we współczesnych Niemczech grzech. Tak więc Cyganie są podobnie jak w całej Europie Zachodniej dość mocno uprzywilejowani, choć podobnie jak w przypadku innych roszczeniowych mniejszości nikt mordy nie otworzy, żeby nie być skazanym za „rasizm”.
W artykule Anna Schiller z 23 października 2024 roku możemy między innymi przeczytać, że: „ostatnio idylla północnoniemiecka została zagrożona. Niewielka grupa imigrantów romskich sprawia kłopoty. Słucha głośnej muzyki do późna w nocy. Zostawia śmieci na ulicy. Okrada okoliczne supermarkety. Lokalna gazeta wspomina nawet o mieszkańcu, któremu grożono nożem”.
Cóż kto ma do czynienia z Cyg… pardon Romami, że w sumie jak na nich to i tak się zachowywali przyzwoicie. Co więcej początkowo o sprawie donosiła jedynie lokalna prasa i to jeszcze w takim tonie, żeby nie urazić przybyszy, ani nie podpaść pod mityczną „mowę nienawiści”.
Jednak czasami, tak jak w Kilonii poziom zdenerwowania miejscowej ludności stopniowo rośnie i muszą coś z tym zrobić. Kto chce może sobie poczytać w oryginale:
https://www.nzz.ch/international/eine-stadt-kapituliert-vor-einer-kleinen-gruppe-migranten-jetzt-haben-selbst-linke-genug-ld.1853449
Urząd ma to gdzieś…
Jak twierdzi autorka omawianego przeze mnie artykułu, wszystkie te sprawy nie powinny stanowić jakiegoś problemu dla władz samorządowych w tak dużym mieście jak Kilonia. Przynajmniej nie powinny, a jednak stanowią, ponieważ szef wydziału spraw społecznych Kilonii, niejaki Gerwin Stöcken, z nadania politycznego oczywiście socjaldemokrata (chociaż Zieloni, liberałowie, czy nawet pożal się Boże „chadecy” pewnie też lepsi by nie byli) udzielił prasie, a konkretnie tytułowi „Kieler Nachrichten” „dobrze przyjętego” wywiadu. To znaczy dobrze przyjętego przez media, ponieważ akurat lokalna ludność dobrze go nie przyjęła. Gdyż w owym wywiadzie poradził mieszkańcom, aby sami zaopiekowali się uchodźcami.
Co powiedział miejski urzędas?
„Docieramy do granicy, w której sama dzielnica może również uczestniczyć. Mieszkańcy powinni odważyć się wyjść z domu i powiedzieć uchodźcom, że nie jest dobrze włączać muzykę na trawniku po 22:00” – powiedział Gerwin Stöcken. I mieszkańcy lekko się zdenerwowali. Ponieważ otwarcie mu wygarnęli, że nie po to bierze pieniądze w swojej pensji od podatnika, żeby być „wujkiem dobra rada”, tylko powinien się zająć problemem.
Zdzisław Markowski
https://prawy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz