Bezkarność i wolność, które różne wyznania zasłaniały w Polszcze, ośmielała w zaszczepieniu i krzewieniu nauki swej i tych, co świeżo przez samychże Dyssydentów prześladowani i potępieni zostali.
Mniemanie ledwo nie powszechne obrońców wszelkiej nowości, iż każdemu wolno wierzyć i sądzić o Wierze swej i moralności; tłumiło wszelkie wnioski, obalało prawidła, które Religia i zdrowa polityka, przeciw tej nieograniczonej wolności wystawiała. Nie chciał nikt jako Obywatel zastanowić się nad owym mówcy i polityka rzymskiego wyrokiem, który wolność osobistą sądzenia o Religii za źródło zamieszek i zguby Rzeczypospolitej poczytał.
„Non debet esse liberum cuiquam de Religione judicium, quod haec libertas, magnam pariat perturbationem atque perniciem Reipublicae”(Cicero, Lib 2 de Legibus).
[Nikt nie powinien mieć swobody w osądzaniu religii, ponieważ wolność ta rodzi wielkie niepokoje i zniszczenie Republiki” (Cyceron, księga 2 Praw).- przyp. red].
Nie pomniał nikt na przestrogę Platona, najdawniejszego Republikanta, który założywszy Religią za kamień węgielny związków cywilnych, nie tylko szczególniejszą na całość jej zaleca baczność, ale nadto wszelką w niej odmianę, za poprzednika rewolucyi rządowej naznacza.
„Omnis humanae societatis fundamentum convellit, qui Religionem esse tollit, aut ex animis hominum evellit … Religionem esse fundamentum Reipublicae: Itaque potissima, de ea constituenda cura Reipublicae esse debet … Non posse immutari Religionem absque magna Reipublicae immutatione”. (Plato lib.10 de Replca Et lib.4 de Legibus).
[„Niszczy podstawy całego społeczeństwa ludzkiego, kto odbiera religię lub wykorzeni ją z umysłów ludzkich… Religia jest podstawą Republiki: Dlatego najważniejszą troską Republiki musi być jej ustanowienie… Religii nie można zmienić bez wielkiej zmiany Republiki”. Platon księga 10 Replik i księga 4 Praw – przyp.red].
Najmniej zaś podobno w względzie Chrześcijańskim baczono na zdanie współczesnego Bezy, którego w tej mierze wyrok tym większe zastanowienie sprawić był powinien, że tegoż czasu z powodu nieograniczonej dla Dyssydentów wszystkich w Polszcze wolności, wydany. Oto pamiętne słowa jego:
„Libertatem conscientiae permittere, sinere unumquemque, si vellet perire, mere diabolicum dogma est. Et haec est illa diabolica libertas, quae Poloniam et Transylvaniam, hodie tot pestibus implevit, quas nullae alioqui sub sole Regiones tolerarent.” (Beza in Epist. Theolog.).
[„Pozwolenie na wolność religijną, pozwolenie każdemu na zgubę, jeśli chce, jest czysto diabolicznym dogmatem. I to jest ta diabelska wolność, która napełniła dziś Polskę i Siedmiogród tak wieloma plagami, których żaden inny kraj pod słońcem nie tolerowałby”. (Beza w Epist. Theolog.)- przyp.red]
W rzeczy samej to ta wolność sumienia, ta obojętność władzy rządowej względem panującej religii, otworzyła granice polskie najbezbożniejszym Nowatorom, gdy same sąsiedzkie narody, już nas nauczyć były powinny, kto z nich cierpiany być miał, kto za gorszącego i bezbożnego poczytany! Gdy smutne a świeże przykłady dostatecznie ostrzegały, co za skutki zlać się miały na Ojczyznę z powszechnej tolerancyi!
Prawdy te, tyczą się szczególnej Sekty Anababtystów albo Nowochrzczeńców. Wygnani oni z Westfalii i Hollandyi, za buntownicze przeciw rządowi maksymy, nie zyskali nigdzie pewnego przytułku. Polska jedna obiecywała im obfite z swej nauki żniwo, bo rozrzucone dawniej przez Gonezusza o Chrzcie S. pismo, zamiast mocnego, jak po Chrześcijanach spodziewać się należało odporu, zyskało wkrótce swych obrońców, między któremi Stanisław Pakleski Lubelski, Maciej Albinus, Iwanowicki Pastorowie, pierwsi liczą się (Synod Brzeski Kujawski i Węgrowski. R 1563 naukę Anababtystów potwierdza).
Naprzód więc Sekta ta, w Kujawach szerzyć się poczęła; a wszczęta między Marcinem Czechowiczem Anababtystą i Mikołajem Wędrogowskim o Chrzest niemowląt kłótnia, pierwszy raz Synodalnie w Brześciu była roztrząsana. A że na zjeździe owym, mało bardzo Pastorów Litewskich liczono, a nauka ta coraz mocniej w Litwie szczerzyła się; Lutomirski Kościołów Małopolskich Superintendent zwołał w tymże roku Synod do Węgrowa, aby wspólnie spór tak wielkiej wagi rozwiązany został.
W czasie więc wyznaczonym przybyło więc do Węgrowa 47 Pastorów, Szlachty możniejszej kilkunastu, Hieronim Filipowski Prezesem obrany. Wprawdzie listy od Kiszczyny Wojewodziny Witebskiej, od Anny Radziwiłłowny, od Szydłowskiego, Lubelskiego, Brzeskiego, Chełmskiego i Podgórskiego zgromadzeń, upominały wszystkich, aby nic nowego stanowić nie ważyli się, coby Pismu Świętemu sprzeciwić się, a schizmą bliską grozić mogło. Ale przemogła Nowochrzczeńców strona, wsparta kredytem i powagą Prezesa.
Nic nawet nie pomógł opór i protestacya Zgromadzenia Wileńskiego. A lubo nieśmiano odrzucać całkiem wiary o Sakramencie Chrztu Św. ani potępić zwyczaju brania i dawania go podług odwiecznych Kościoła obrządków; nie naganiano przecież tych, którzy Chrzest niemowląt (Pedobaptismum) odrzucali, ochrzczonych w dzieciństwie na nowo chrzcili i sam tylko Chrzest Katechumenów, czyli w latach dojrzałych dany i przyjęty, za ważny być mienili.
Tak najbezbożniejsza w świecie Sekta, mało co od wiary żydowskiej i tureckiej różna, z największą łatwością miejsce w Polszcze naszej znalazła!
Trudno wprawdzie było rządowi zapobiec, aby pierwsi jej apostołowie nie wcisnęli się w granice tak obszernego państwa; ale było w mocy tego zjazdu, który na ów czas nad prawami i panującą religią przewodził, odrzucić naukę ich i z kraju wywołać. Było to nawet interesem tak licznego zgromadzenia, odwołać się przeciw temu karcerstwu, aby pierwiastkowe swoje Wyznania, bądź Auszpurgskie, bądź Szwajcarskie w całości zostawić.
Nieszczęściem, były to owe czasy, w których nikt początkowej swej nauki nie trzymał się. Każdy ją reformował, każdy rozprzestrzeniał! Już 32 sekt oddzielnych w Polszcze liczono: a wśród Narodu, który dla wszystkich Wyznań był otwarty, owi pierwsi mniemani Reformatorowie, Luter, Kalwin, Zwingliusz, Serwet, Socyn, Munster, ledwoby kogo znaleźli, któryby czystą i nieskazitelną naukę ich wyznawał i popierał.
Zjazd Piotrkowski r. 1565 przemaga nad Aryanami Nowochrzczeńcami).
Znali to dobrze sami Dyssydenci. Patrzeli wszyscy na okropne skutki nieograniczonej tolerancyi; a dostrzegając, iż wyroki synodalne zbyt były słabe w przedsięwzięciu i utrzymaniu tych prawideł, któreby spory toczące się rozstrzygały; bo i najsurowsze zakazy żadnej prawie nie miały powagi i exekucyi; umyślili zatem powierzyć przyjacielskiej rozmowie i ugodzie wszczęte przez Aryanów o Wierze kłótnie.
Sejm Piotrkowski w r. 1565. złożony, czas i miejsce ku temu zamiarowi wskazywał najsposobniejsze. Stanęli z strony Aryanów Grzegorz Pauli Senior Krakowski, Grzegorz Schomanus Pastor Lubelski, pod przewodztwem Filipowskiego, a protekcyą Jana Lutomirskiego Podskarbiego, Niemojewskiego Sędziego Inowrocławskiego, Lutomirskiego Sekretarza Królewskiego i Superintendenta Kościołów Małopolskich.
Z strony przeciwnej wysadzeni byli do zarzutów i odpowiedzi Sarnicki, Discordia, Jakób Sylwiusz, Jan Rokita, Krzysztof Trzecki. Za sędziego zaś Jan Firley Wojewoda Lubelski, Jan Tomicki Kasztelan Gnieźnieński, Jakob Hrabia Ostrorog, pod prezydencyą Stanisława Myszkowskiego Kasztelana Sandomierskiego, przybrani.
Pióro z tej strony Dłużewski, z tamtej Romeusz trzymali. Gdy przyszli do rozprawy, zabrawszy głos imieniem Aryanów Pauli, nie wzdrygnął się w tak poważnym i licznym posiedzeniu najbezbożniejszych przeciw Trójcy Świętej wyzionąć maxym. Śmiał dowodzić, że Wiara o tej tajemnicy, nie tylko Pismu Świętemu, ale i nauce pierwszych po Chrystusie wieków przeciwi się, i że składy Apostolskie i Atanazyusza, równo dziś jak w czasie zjawienia swego, zaprzeczone i krytykowane być mogą i.t.d.
Bluźnierstwa tak jawne, sprawiły powszechne na pierwszym posiedzeniu pogorszenie, a wstrzymana odpowiedź wróżyła Aryanom pewną wygraną. Atoli strona Lutrów i Kalwinów, porozumiawszy, iż przekonać żadną miarą nie mogła tych, którzy powagę Pisma, i naukę pierwiastkowego Kościoła całkiem odrzucali; ani było nadziej, aby z tak zaciętemi najbezbożniejszej nauki obrońcami, do jakiegokolwiek umiarkowania przyjść mogło; przeto na drugim posiedzeniu, zamiast odpowiedzi, sam dekret przez Myszkowskiego i Firleya ułożony ogłoszono, mocą którego wieczne milczenie w tym sporze nakazane, a dla umorzenia szerzącego się między Wiernymi zgorszenia, pokątne nawet rozmowy i desputy zabronione.
Sejm Parczewski Lubelski wywołuje Aryanów z kraju r. 1564 i 1566).
Upokorzeni w ten sposób powtórnie Aryańscy stronnicy, gdy ani na Synodach, ani na zjazdach przyjacielskich pomyślnego dla siebie zyskać nie mogą wyroku, umyślili wytoczyć swą sprawę przed Stany. Już na Sejmie Parczowskim r. 1564 zapadło było przeciw nim surowe wygnania prawo; lecz że to właściwie cudzoziemców tyczyło się; krajowi zaufani w liczbie i mocy przyjaciół nie tylko go do siebie stosować nie chcieli, ale nawet sporem swym i dysputami obrady seymowe zatrudnić poważyli się.
Nie pierwsza to wprawdzie owych czasów była praktyka. Utyskuje na nię Zygmunt August we wspomnionym Parczewskim edykcie; utyskiwali razem wszyscy, którzy nad smutnemi tego bezprawia wypadkami zastanawiali się! Ale trudno było tamować skutki, nie zapobiegłszy dzielności ich przyczyn. Nie można było odmówić tego względu Aryanom, z którego inne Wyznania po tylekroć korzystały.
Przyszło więc do rozprawy z obustron najżwawszej; wywody i odwody z największą na przemian zaciętością czyniły się; a jak pospolicie w podobnych zdarza się utarczkach, jedni drugich za heretyków, za odszczepieńców i bałwochwalców ogłosili. Zgoła rozpoczęte owe obrady przez dysputę szkólną, na potwarzach i zobopólnych niechęciach zakończyły się.
Szczęściem to wielkim było dla Wiary panującej, że jeszcze ta bezbożnna Sekta nie znalazła dosyć przyjaciół i obrońców! Szczęściem nie mniejszymi dla całego kraju, że ci, co Sejm ów składali, jeszcze tym jadem zarażeni nie byli, który już tysiączne otruł był serca!
Potępiono zatym powtórnie Aryanów, naukę ich za bezbożną i tolerancyi niegodną ogłoszono, a rygor wygnania w przeciągu miesiąca jednego pod karą śmierci i konfiskaty, na Sejmie Parczowskim, do samych tylko cudzoziemców stosowany, dekretem niniejszym i do krajowców rozciągniono.
Dzieło to własne było Kardynała Hozyusza, wstrzymał on powagą i kredytem swym, mimo otwartego prześladowania, zapędy Króla i Stanów. Dopomogli mu gorliwsi o prawa Religii panującej Biskupi; a i ci, którzy obojętniej na dobro jej patrzyli, odebrawszy świeżo upominalne od Piusa V listy, odmówić dla niej swej pomocy nie mogli.
Wyrok Lubelski najwięcej obchodził Filipowskiego jawnego Sekty Aryańskiej obrońcę. Związki z Komorowską wdową po Myszkowskim Kasztelanie Wieluńskim, poniechęciły go z pozostałemi bracią. Już nawet Marszałek Nadworny nakłonił Króla, aby świeże prawo na nieposłusznym dopełnił, gdyby Zamojscy, Cichowscy i Gnoińscy przez inne śluby z obwinionymi skoligaceni, nie przebłagali Króla.
Atoli gdy z jednej strony zapadłe prawo z większą coraz stałością stronę Katolików i Trynitarzów popiera; z drugiej fanatyzm przy uporze i zaciętości wszystkim gardzić przedsiębierze, aby celu swego dopiąć; musiał i Filipowski ulec na czas okolicznościom, a nie znajdując pewnego dla siebie w kraju przytułku, wyniósł się na Wołoszczyznę, gdzie Jakób Hospodar, Sekcie Aryańskiej przytułek ofiarował.
Usprawiedliwienie wyroków Sejmu Parczowskiego i Lubelskiego.
Tu podobno niejeden pomyśli: jakim prawem zgromadzone w Parczowie i Lublinie Stany , mogły rokować w sprawie sobie obcej; jaką mieli moc na poznanie i roztrząsanie sporu najistotniejszej Wiary naszej tajemnicy tyczącego się, jaka jest o bóstwie i wcieleniu Słowa przedwiecznego, o Wierze w Ducha Św, o Sakramencie Chrztu i innych artykułach , albo wspólnie i pojedynczo przez Aryanów zaprzeczonych.
W samej rzeczy byłoby to nad granicę władzy świeckiej, a z ujmą jawną najwyższej Zwierzchności duchownej, gdyby wyroki takowe, aczkolwiek święte i doskonałe, oddzielnie i bez wiedzy Duchowieństwa zapadły; tym bardziej gdyby się tyczyły odmiany nauki przez panującą Wiarę podanej.
Lecz gdy to, co na Parczowskim i Lubelskim Sejmie zaszło, z wiadomością i radą przytomnych tam Biskupów nastąpiło; gdy ogłoszone dekreta nie miały w celu przyjęcia nowej nauki, ale zagruntowanie i umocnienie prawdziwej i nieskażonej przodków Wiary, a mianowicie, usunięcie tych wszystkich sideł, któreby ją skazić, a Naród wewnątrz zakłócić i poniechęcic mogły; był zatym Król z zgromadzonemi Stanami mocen rokować w tym sporze: stan Duchowny tam przytomny powagę jego popierał; a idąc za przykładem pierwszych Chrześcijańskich Monarchów, był nawet obowiązany, zapewnić cały naród o swej ku panującej Religii przychylności i niedostępności.
Concilium tryudenckie przez Króla i Stany na Sejmie Parczowskim przyjęte.
W czasie tak długich i uporczywych między religią panującą i różnemi Nowatorami w Polszcze utarczek; ukończał Kościół święty rozpoczęty w r. 1545 Synod, a dokonał go szczęśliwie w r. 1563 w Trydencie.
Jeszcze roku 1550 zachęcał Juliusza III Zygmunt August, aby tak chwalebnego poprzednika swego Pawła II przedsięwzięcia, nie zaniedbywał: ale sława ta Piusowi IV przeznaczona. Ten r. 1561 rozesławszy po całej Europie swych posłów, Panów Chrześcijańskich w związku z Kościołem rzymskim trwających, do wspólnej około dobra Religii rady upominał, tym zaś, którzy się już od niego odstrychali, ochoczą do pojednania i umiarkowania zachodzących sporów, ofiarował gotowość …
Do Polski w tym celu zesłany był Jan Kanobiusz. Przyjął go z uprzejmością Zygmunt i do ukończenia Concilium wszelką od siebie, narodu całego i Duchowieństwa pomoc zaręczył. Atoli gorująca pod ów czas Dyssydentów strona, nie dozwoliła Duchowieństwu naszemu tej na owym zjeździe cząstki, którąby pewnie z chwałą narodu i dobra Kościoła pozyskali, gdyby równie liczno jak innych krajów Biskupi zasiadać na nim mogli. Dwóch tylko tam Biskupów Polskich liczono, Stanisława Hozyusza, kardynała, Biskupa Warmińskiego i Walentego Herburta Biskupa Przemyskiego.
Wszakże jak pierwszy iż dobrze w Europie z dzieł swych znany, zastępując z drugiemi Papieża w urzędzie Legata, całą Hierarchię Kościelną w Trydencie zgromadzoną swym rozumem, cnotą i roztropnością zadziwiał: tak drugi w dopełnieniu obowiązków posła, od Króla i całego Narodu wysłanego, umiał pogodzić powagę charakteru swego z swym powołaniem. Obydwa zaś zatwierdzili owo wysokie o całym Duchowieństwie Polskim mniemanie, jakie już dawno o nim od całej Europy było powzięte.
Kommendoni Legat Piusa IV. Jego Posłannictwa przyczyny.
Właśnie pod ów czas, gdy obrady Trydenckie najpomyślniejszym szły torem; gdy troskliwość i prace całego Synodu, raczej do exekucyi zapadłych praw, niż do ukończenia onychże rozciągały się; rzeczy Kościoła Polskiego w najkrytyczniejszym znalazły się stanie.
Kredyt Dyssydentów, po zawieszeniu Juryzdykcji Duchownej, wzmagał się na dworze codziennie; przemoc tychże, publicznemi obradami kierowała. Duch niezgody i stronniczości między Duchowieństwem wzmagał się, a przemagające zdanie, aby Synod nacyonalny, toczące się między religią panującą i różnemi Wyznaniami spory rozwiązał, najsmutniejszemi groziło wypadkami.
Z tych to powodów Pius IV wysłał do Polski Franciszka Kommendoniego Biskupa Kameryneńskiego w charakterze Legata. Odbyte przezeń chwalebnie w Portugalii, Anglii, Wiedniu i po całych prawie Niemczech legacye, powszechną mu sławę i zaufanie zjednały, a nauka roztropnością i doświadczeniem poparta, najlepsze o skutkach niniejszego posłannictwa czyniły nadzieje. Jakoż nie zawiódł się na swym wyborze Papież. Pozyskał on wkrótce zaufanie Króla, pojednał te umysły, które przez zobopólną niechęć i do rzeczy nowych skłonność, najwięcej panującej Wierze groziły; odwrócił Króla i Duchowieństwo od zwołania Synodu, a do owego na Sejmie Parczowskim przeciw Aryanom dekretu, najwięcej przyłożył się.
Pius IV donosi o ukończeniu Concilium Trudenckiego.
We dwa miesiące po przybyciu do Polski Kommendoniego, Synod Trydencki zakończył się. Po zatwierdzeniu tegoż w roku 1564 najusilniejszym Papieża było staraniem, aby dekreta jego przez chrześcijańskie narody przyjęte zostały. Tym celem pisał on do wszystkich Monarchów i Metropolitów: zachęcał pierwszych, aby w tym pomocą i powagą swoją Zwierzchności duchowej dopomagali; drugich upominał, aby nieodwłocznie zwołali Synod, i na tym zapadłe dla całego Chrześcijaństwa dekreta ogłosili i do exekucyi przyprowadzić starali się.
Zaświadcza o takowych Papiezkich listach, do Zygmunta i Prymasa Uchańskiego danych Rajnald. Ale jeszcze nadto burzliwe były rzeczy Kościoła Polskiego, aby tak chwalebnym i usilnym Papieża żądaniom natychmiast zadosyć stało się: jeszcze zbyt odległa była dla Polski ta szczęśliwa epoka, która jej spokojność i jedność zaręczała, pomimo najuroczystszegeo ustaw Trydenckich przez władzę rządową, jako się zaraz niżej okaże, przyjęcia.
Pracował wprawdzie nad tym codziennie Kommendoni, pomagał mu niemało Hozyusz Kardynał za powrotem swym z Trydentu. Ale cóż, kiedy obydwa tam najwięcej doznawali odporu, gdzie się najdzielniejszej spodziewali pomocy, a ułatwione ku temu z strony Króla i Stanów świeckich przeszkody, w dwójnasób przez Prymasa i jego przyjaciół powiększyły się.
Kommendoni odbiera z Rzymu księgę praw Trydenckich. Te na Sejmie Parczewskim przyjęte r. 1564.
W takowym rzeczy stanie, odebrał Kommendoni nadesłaną sobie od Papieża księgę praw Synodu Trydenckiego. Bawił on podówczas w Heilbergu u Hozyusza. Z tym naradziwszy się, i osądziwszy, iż jeszcze nie był czas, aby o swym zleceniu Prymasowi i całemu Duchowieństwu doniósł; przedsięwziął ubiec Króla, w nadziei, iż ten powagą swoją skłoni Stany do jednomyślnego praw Synodalnych przyjęcia.
Puszcza się więc do Parczowa, gdzie król sejmował. Przybycie jego nagłe, dziwiło wielu, powodu nikt nie dościgał, bo się nikomu zawierzyć nie śmiał. Sam nawet więcej wątpił, niż sobie tuszyć mógł o pomyślnym przedsięwzięcia swojego skutku. Mimo te względy, udaje się on prosto do Króla, donosi o odebranym od Papieża zleceniu, przekłada Wiary panującej i całego narodu interes, wystawia przyjęcie praw Synodalnych za jedyne przeciw zamieszkom wewnętrznym lekarstwo, twierdzi nakoniec, iż nie tylko z powodu pewnej a wiecznej chwały, ale i ze względu własnego interesu, przystało i należało Królowi powzięte o sobie przez Ojca Świętego nadzieje uiścić, a przykładnej w tej mierze wielu Monarchów ku Kościołowi Świętemu powolności naśladować.
Rzecz dziwna, a prawie cudowna, że tak krótka rozmowa, mogła przynieść najpożądańszy skutek! Że Zygmunt zbyt obojętny dotychczas względem tego wszystkiego, co się religii panującej i powagi Kościoła Rzymskiego dotyczyło, w jednym momencie, najmocniejszym obojga stał się obrońcą! Nie tylko bowiem sam z swej strony zupełnie ustawom Synodalnym oświadczył posłuszeństwo, ale i starania wszelkiego dołożyć przyrzekł, aby te naprzód od Stanów przyjęte, a po tym po całym państwie ogłoszone i exekwowane były niezwłocznie.
Jako nie było to czcze przyrzeczenie, poparł je niebawem skutek. Zostawia Król w swych pokojach Kommendoniego, udaje się na miejsce obrad, donosi o audyencyi posła Papiezkiego, i aby przed stanami stawić się mógł, wysyła do niego dwóch Senatorów. Stanąwszy ten wobec Króla i Stanów z Sekretarzem Gracyanem, który za nim niósł księgę praw trydenckiego Zboru, lubo przewidzieć nie mógł tak solennej audyencyi, tyle przecież uczoną i słodką swoją wymową dokazał, że w jednej prawie godzinie stronników Dyssydenckich ułagodził, obojętnych na stronę Kościoła Rzymskiego skłonił, wielu tkliwością wyrazów rozrzewnił, a całą izbę tak mocno o popartym przez się interesie przekonał, iż najobszerniejsze dowody, pomyślniejszego obiecywać nie mogły skutku.
Przystąpiono za tym do wotów, w czasie których, lubo Kommendoni ustąpić chciał z izby obrad, Król mu dla nieznajomości języka Polskiego zostać pozwolił. Głos Prymasa Uchańskiego miał przyspieszyć rozpoczęte szczęśliwie przez Króla i Legata dzieło. Lecz gdy ten po długich Papieża i całego Synodu pochwałach oświadczył: Iż lubo przysłaną od Ojca Świętego księgę praw Trydenckich odebrać należy; nie wprzódy jednak te do exekucyi podane być mają, póki przez Króla i Sejm roztrząśnione nie będą.
Wniosek takowy oburzył wszystkich Katolików; całe Biskupów Collegium odwołało się przeciw bezprawności założonego warunku, a dowiódłwszy, iż ani Król, ani zgromadzone Stany nie były mocne roztrząsać i sądzić Zboru powszechnego dekretów, o przyjęcie ich i exekucyą jednomyślnie dopraszano się… Może dalsze z obu stron spory zachwiałyby całą tę sprawę: lecz że Król, z powszechnego nieukontentowania na wniosek prymasa przeświadczył się już był o zdaniach całej rady; przeto zabrawszy głos, oświadczył:
„Ponieważ nadto jestem przekonany, że głos Kommmendoniego świeżo słyszany, a tak porządnie, dokładnie i do przekonania ułożony, (pomimo że się nigdy spodziewać nie mógł, aby dziś spośród nas mówić miał)” raczej z natchnienia Boskiego, niż z namysłu lub sztuki wymowy pochodził; znam bydź więc moim obowiązkiem, abym bez wszelkiego zastanowienia dekreta Zboru Trydenckiego przyjął, i ustawom jego powolność i posłuszeństwo zupełne zaręczył”.
Toż samo Król Kanclerzowi swemu powtórzyć rozkazał, księgę praw od Kommendoniego przyjął, doniósł niebawnie Papieżowi, iż najusilniejszego natychmiast dołoży starania, aby te święte ustawy po całym Królestwie szanowane i dopełnione były najprędzej.
Pius IV donosi w Konsystorzu Kardynałom o przyjęciu Concilium przez Polskę.
Ten skutek nadspodzianej Kommendoniego audyencyi: skutek zupełny, bo najobszerniejsze jego życzenia dorównywający, a wszelkie mniemania i troskliwości przewyższający. Miał zaiste on z czego chlubić się i cieszyć: ale daleko większą nowina ta w Rzymie sprawiła radość; bo oprócz, że pierwszy, a podobno jedyny z licznych państw chrześcijańskich Naród Polski, w tak znamienity sposób prawa Trydenckie przyjął i upoważnił; żadnej prawie nie było nadziei, aby w czasie, w którym różnego Wyznania Dyssydenci, siedlisko sobie założyli w Polszcze, i już nie tylko nad panującą Religią, ale i nad prawami Krajowemi górować zdawali się; Król z Narodem, tak prędki i jawny chciał dać dowód swej dla Stolicy Świętej i zgromadzonego niedawno w Trydencie Kościoła, powolność i posłuszeństwa.
Wyznał to sam Pius IV Papież na Konsystorzu dnia 6 października roku 1564 po odebranej tej nowinie, złożonym; doniósł o wszystkim przytomnym Kardynałom: czytane tamże były edykta Zygmunta Augusta, świeżo przeciw Dyssydentom obcym i krajowym ogłoszone. Nie omieszkał Papież uwielbić gorliwości Króla o dobro Religii i przywiązania do Świętej Stolicy, zalecił oraz Protektorom Narodów chrześcijańskich, aby o tym, co się w Polszcze stało, Monarchom swym donieśli i tych przykładem Króla Polskiego, do niezwłocznego przyjęcia Concilium zachęcili.
Tekst z: Dzieje i prawa Kościoła Polskiego przez X. Teodora Ostrowskiego S.P. krótko zebrane, tom III.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz