Kiedy za rządów „dobrej zmiany”, co prawda już u schyłku, Naczelnik Państwa nakazał powołanie komisji do badania ruskich wpływów w – pożal się Boże – „polityce” naszego bantustanu, komisarze nie zdążyli sporządzić raportu, bo zaraz nowy Sejm całą komisję rozpędził i powołał nową, to znaczy – swoją – z panem generałem Jarosławem Strużykiem na czele.
Pan generał Strużyk wywodzi się ze starych kiejkutów, toteż daje rękojmię, że ustalenia komisji będą zgodne z oczekiwaniami nie tyle może obywatela Tuska Donalda, co Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen i przede wszystkim – niemieckiej BND, która akurat w Donaldu Tusku sobie upodobała.
No i właśnie 30 października komisja pana generała Strużyka zdemaskowała pierwszego delikwenta, któremu nawet zarzuciła „zdradę dyplomatyczną” z art. 129 kodeksu karnego. Stanowi on, że kto będąc upoważniony do reprezentowania naszego bantustanu na arenie międzynarodowej, działa na szkodę interesów naszego bantustanu, podlega karze do 10 lat więzienia.
Szczerze mówiąc ten werdykt komisji mnie nie zaskakuje. Po pierwsze dlatego, że obywatel Tusk Donald został przez poprzednią komisję podejrzany o uleganie ruskich wpływom – a nie jest on człowiekiem, który by o takich rzeczach zapominał, albo je wybaczał.
Na pewno tak nie było, ale wcale bym się też nie zdziwił, gdyby może nie Donald Tusk, bo w proporcji do pana generała Strużyka, jest on cienkim Bolkiem, ale na przykład pan generał Dukaczewski, czy inny przełożony pana generała Strużyka, na przykład z razwiedki amerykańskiej, przekazał mu taki oto komunikat: wiecie, rozumiecie, generale. Wykryjcie wy, że ruskim i białoruskim wpływom ulegał złowrogi Antoni Macierewicz, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa.
Oczywiście nie takiego nie było potrzebne, bo pan generał Strużyk sam powinność swej służby rozumie, a świadoma dyscyplina podpowiada mu, kogo ma oskarżać o uleganie ruskim wpływom, a kogo nie.
Tymczasem złowrogi Antoni Macierewicz nadaje się na delikwenta, jak mało kto. Nazbierało mu się bowiem niemało grzechów wobec Boga i przewinień nie tyle może wobec cara, co wobec towarzycha autorytetów moralnych, no i oczywiście – starych kiejkutów.
Zacznijmy od 4 czerwca 1992 roku, kiedy to złowrogi Antoni Macierewicz dostarczył Sejmowi informację o tym, kto z posłów, senatorów, ministrów i wojewodów miał w swoim życiorysie casus pascudeus w postaci tajnej współpracy z UB lub SB. Tych autorytetów moralnych na jego liście znalazło się ponad 60, a wśród nich był nie tylko Kukuniek, ale również pan marszałek Sejmu.
Pan premier Olszewski chyba wiedział, że w tej sprawie nie może liczyć na lojalność naszej niezwyciężonej armii, a Jednostek Nadwiślańskich w szczególności, toteż z inicjatywy Kukuńka, przy aprobacie ówczesnych autorytetów moralnych, m.in. w osobie obywatela Tuska Donalda i oczywiście – Jacka Kuronia, w atmosferze zamachu stanu została przeprowadzona podmianka na stanowisku premiera i niektórych ministrów, m.in. – złowrogiego Antoniego Macierewicza.
Któż nie pamięta pana Waldemara Pawlaka („panie Waldku, pan się nie boi!”), jak przepowiadał sobie na głos swoje nowe zadania: „czyszczę sobie MSW”… – i tak dalej?
Słowem – stare kiejkuty opanowały sytuację, ale – co tu ukrywać – autorytetom moralnym złowrogi Antoni Macierewicz na oczach całej Polski ściągnął kalesony, ukazując tak zwane wstydliwe zakątki.
Na tym oczywiście nie wyczerpuje się lista zbrodni złowrogiego Antoniego Macierewicza. Jak pamiętamy, we wrześniu 2006 roku kierowana przezeń komisja zlikwidowała Wojskowe Służby Informacyjne, to znaczy – oczywiście nie do końca, bo natychmiast wypączkowały z nich dwie nowe gałązki zatrutego drzewa w postaci Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Nietrudno się domyślić, że obydwie przejęły dawną agenturę WSI, którą pracowicie werbowały one w tak zwanej „wolnej Polsce”, dzięki czemu oficjalna nieobecność WSI jest tylko wyższą formą obecności.
Agentura, pieczołowicie uplasowana w odpowiednich miejscach struktury naszego bantustanu umożliwia starym kiejkutom sterowanie nie tylko państwem, ale nawet całym życiem publicznym. Natura oczywiście ciągnie wilka do lasu, ale dodatkową okolicznością była decyzja podjęta 20 listopada 2020 roku na szczycie NATO w Lizbonie o ustanowieniu strategicznego partnerstwa NATO-Rosja.
Skoro cały Sojusz musiał odnaleźć się w strategicznym partnerstwie, to i nasz bantustan też. Nic tedy dziwnego, że 11 września 2013 roku w Pegtersburgu Służba Kontrwywiadu Wojskowego naszej niezwyciężonej armii, podpisała z ruską FSB umowę o współpracy i pomocy wzajemnej: my wydajemy wam naszych agentów, a wy nie wydajecie nam naszych.
Warto dodać, że wtedy premierem był akurat obywatel Tusk Donald, a tak się złożyło, że pan generał Strużyk akurat wtedy został attache wojskowym ambasady naszego bantustanu w Waszyngtonie. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z podpisaną właśnie umową z ruską FSB, gdzieżby tam!
Ale to jeszcze nic, bo złowrogi Antoni Macierewicz dopuścił się kolejnej zbrodni, unieważniając kontakt na zakup przez nasza niezwyciężoną armię francuskich helikopterów marki Caracall. Na mieście krążyły wcześniej fałszywe pogłoski, że Polska zapłaciła za te helikoptery cenę znacznie wyższą, niż inne bantustany, więc możemy sobie wyobrazić, ilu dygnitarzy musiały dręczyć hercklekoty.
Na dobry porządek łapówki trzeba by w tej sytuacji oddać – ale jak tu oddać, kiedy forsa została już wydana? Toteż wielu dygnitarzy budziło się w nocy zlanych zimnym potem i nie mogło już zasnąć aż do samego rana. Takich rzeczy ani się nie zapomina, ani się nie wybacza.
No i wreszcie – kuracja przeczyszczająca, jaką złowrogi Antoni Macierewicz zaordynował naszej niezwyciężonej armii, jako minister obrony narodowej. Gdyby taka kuracja przeczyszczająca została zaordynowana niezwyciężonej armii amerykańskiej, gdzie jest 218 generałów, to może nie byłoby to takie bolesne, ale u nas, gdzie generałów jest zaledwie 121?
Inna rzecz, że – jak się teraz okazuje – wielu tych generałów w związku z wojną na Ukrainie wygaduje takie androny, że powinno się zwołać dla ich przebadania jakieś konsylium weterynarzy – ale co kuracja, to kuracja.
Jak widzimy, uzbierało się tego sporo, więc tylko patrzeć, jak złowrogi Antoni Macierewicz zastanie umieszczony w areszcie wydobywczym, skąd bodnarowcy zawloką go, przed niezawisły sąd, no a ten powinność swej służby zrozumie i przysoli mu piękny wyrok.
Na dobry porządek złowrogi Antoni Macierewicz powinien taki piękny wyrok otrzymać jeszcze w latach 70-tych, za pierwszej komuny, kiedy to założył Komitet Obrony Robotników, do którego potem podłączył się Michnikuremek w trzech osobach – ale okazuje się, że co się odwlecze, to nie uciecze – bo stare kiejkuty niczego nie zapominają, ani nie wybaczają.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz