Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, potwierdziła, że w styczniu będzie miało miejsce spotkanie dot. Strategicznego Dialogu nt. Przyszłości Europejskiego Przemysłu Motoryzacyjnego.
Odpowiada on za 13 mln miejsc pracy, 10,3 proc. wszystkich stanowisk w europejskiej produkcji oraz 7,5 proc. PKB całej Unii Europejskiej.
Niestety, ambitny plan elektryfikacji sprawił, że fabryki są zamykane (np. Audi w Brukseli), Volkswagen jest rozłożony na łopatki, a poddostawcy muszą zwalniać tysiące osób, głównie w Niemczech.
Przemysł motoryzacyjny jest europejską dumą i ma kluczowe znaczenie dla dobrobytu Europy. Napędza innowacje, tworzy miliony miejsc pracy i jest największym prywatnym inwestorem w badania i rozwój. Każdy sektor ma unikalne potrzeby i naszym obowiązkiem jest dostosowywanie rozwiązań, które będą zarówno czyste, jak i konkurencyjne. Musimy wspierać tę branżę w zbliżającej się głębokiej i destrukcyjnej transformacji. Musimy także zadbać o to, aby przyszłość samochodów pozostała mocno zakorzeniona w Europie. Dlatego wezwałam do strategicznego dialogu na temat przyszłości europejskiego przemysłu samochodowego. Rozpoczniemy ten Dialog już w styczniu, aby wspólnie kształtować naszą wspólną przyszłość.
Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że teraz to już trochę musztarda po obiedzie. Właśnie bowiem od stycznia 2025 r. obowiązywać mają bardziej restrykcyjne normy emisji dwutlenku węgla, przez co producenci będą musieli płacić srogie kary, jeśli nie sprzedadzą wystarczająco dużo elektryków. W przypadku Citroëna elektryczne musi być co czwarte nowe auto. Inaczej producent będzie musiał płacić. Więcej pisał o tym Marcin Łobodziński w poniższym materiale.
Jeszcze w marcu 2024 roku Luca de Meo – dyrektor zarządzający Renault i ojciec sukcesu współczesnego Fiata 500 – wystosował „List do Europy”, w którym dzielił się swoimi przemyśleniami na temat kondycji współczesnego przemysłu motoryzacyjnego. Proponował też gotowe rozwiązania trapiących problemów –recyklingu baterii, ładowania czy zagadnień dot. regulacji prawnych.
Każdego roku wprowadzanych jest od ośmiu do dziesięciu nowych regulacji. Wymaga się, aby samochody były bardziej zaawansowane technologicznie i paliwooszczędne, a jednocześnie tańsze. Muszą być zgodne z nowymi normami i spełniać wymogi środowiskowe i społeczne, co wiąże się z szeregiem testów i kontroli. Przyniosło to efekt całkowicie odwrotny do zamierzonego: samochody osobowe są obecnie średnio o 60 proc. cięższe. Od lat 90. polityka ta wyraźnie faworyzowała modele klasy premium ze szkodą dla bardziej popularnych aut.
Aby dostosować się do tych uwarunkowań, producenci nie tylko przenieśli swoją produkcję (utrata 40 proc. miejsc pracy we Francji i podobna tendencja we Włoszech), ale także podnieśli ceny sprzedawanych pojazdów (+50 proc.). W rezultacie flota samochodowa niebezpiecznie się starzeje. Średni wiek pojazdu wzrósł z 7 do 12 lat. Ogólny bilans CO2 jest niekorzystny, a emisje z samochodów dostawczych rosną najszybciej (+45 proc. od 1990 r.)
Jeszcze w lipcu Von Der Leyen mówiła, że zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych (również dostawczych) po 2035 r. zostanie utrzymany. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację, to stanowisko chwieje się w posadach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz