wtorek, 24 września 2019

Między Unią Lubelską a Wersalem

Minęła rocznica podpisania Traktatu Wersalskiego. To według mnie bardzo ważna rocznica. Mimo tego nie pisałem o niej, ponieważ zwyczajnie tym razem nie miałem nic nowego i ciekawego do powiedzenia. Minęła również rocznica zawarcia Unii Lubelskiej.

To rocznica ważna choć nie tak, jak ta pierwsza. Zestawienie obchodów tych dwóch rocznic w Polsce, daje jednak do myślenia. Pisząc o obchodach mam na myśli to, co działo się w największych mediach oraz ze strony władz państwowych i samorządowych.
O rocznicy Traktatu Wersalskiego w największych mediach cisza. Ze strony władz różnego szczebla niemal taka sama cisza.
Za to o rocznicy zawarcia Unii Lubelskiej znacznie głośniej, zwłaszcza ze strony rządowych mediów, zwanych publicznymi i ze strony rządowej władzy.
Nie mam zamiaru wdawać się w szczegółowe historyczne analizy obu wydarzeń. Interesuje mnie przede wszystkim ich współczesny, polityczny kontekst.
Zacznijmy od Traktatu Wersalskiego. To wydarzenie ma zdecydowanie złą opinię. Wystarczy powiedzieć, że dość powszechnie uważane jest za jedną z przyczyn wybuchu drugiej wojny światowej.
To drugie wręcz przeciwnie. Unia Lubelska uznawana jest za powód do chluby i traktowana jako przykład rozwiązań federalistycznych i nawet za odległą zapowiedź Unii Europejskiej. Trzeba jednak zauważyć, że tak Unię Lubelską chcą widzieć z grubsza zwolennicy Unii Europejskiej, bo dla nich i wielokulturowość, i tolerancja religijna, i przytulisko dla Żydów. W interpretacji obecnej, pisowskiej władzy, wygląda to już inaczej. W tym ujęciu wielokulturowość i tolerancja religijna przedstawiają mniejszą wartość, choć przytulisko dla Żydów rangi nie straciło.
Akcentem wybijającym się na czoło jest swoiście rozumiane przedmurze, czyli tarcza przed moskiewsko-rosyjsko-sowieckim zagrożeniem. Pewnie stąd na obchodach w Lublinie Litwini i Ukraińcy, a brak Białorusinów. Na dobrą sprawę, gdyby trzymać się historycznych realiów, to współcześni Litwini i Ukraińcy mają mniej wspólnego z Unią Lubelską niż Białorusini, ale w tym wszystkim przecież nie o historyczne realia chodzi. Choć mimo tego Aleksander Łukaszenko najbardziej z politycznego temperamentu przypomina zruszczonego, litewskiego kniazia.
Co więcej, gdyby porównać politykę władz litewskich, ukraińskich i białoruskich, to można zaryzykować stwierdzenie, że na Białorusi najmniej się Polaków czepiają.
Właśnie z powodu tak instrumentalnego, zmanipulowanego i sfałszowanego potraktowania rocznicy zawarcia Unii Lubelskiej, uznałem ją za wydarzenie mniej ważne niż rocznicę podpisania Traktatu Wersalskiego. Nawet choć częściowo zgadzając się z opinią, że ten traktat stał się przyczyną katastrofy, jaką była druga wojna światowa, to trzeba jasno powiedzieć, że bez tego rozstrzygnięcia nie byłoby Polski w obecnym kształcie. Ten traktat przywracał Polskę do wspólnoty państw europejskich. Obok Francji, Polska była największym w Europie beneficjentem tego traktatu.
Dla przykładu Czechosłowacja nie miała nawet w połowie takiego problemu z granicami, jak Polska. W Wersalu polskie argumenty były słuchane i poważnie brane pod uwagę. Nie było tak w żadnej konferencji mocarstw podczas drugiej wojny światowej i nie było tak nawet w okresie uzgodnień europejskiego porządku po upadku ZSRS i jednoczenia Niemiec. I choć w Wersalu narzucono Polsce szereg ograniczeń, to już nigdy, aż do czasów współczesnych, Polska nie miała takiej rangi dla układu sił w Europie.
Warto tylko jeszcze wspomnieć, że tak wybitnie fachowego składu, jak miała polska delegacja w Wersalu, nie miało później żadne polskie przedstawicielstwo czy to przy negocjacjach przed wstąpieniem do Unii Europejskiej, czy do NATO, a słynna mowa Romana Dmowskiego wygłoszona po angielsku i francusku należy do najważniejszych mów w polskiej historii.
Gdy się to wszystko weźmie pod uwagę i porówna z dzisiejszym poziomem, jaki reprezentują kręgi polityczne i opiniotwórcze, to nie dziwi, że o rocznicy stulecia podpisania Traktatu Wersalu cicho. Nie złości nawet bardzo przykra opinia o Polakach Karola de Gaulle’a, która ten stan rzeczy jakoś podsumowuje. De Gaulle stwierdził, że „Polacy pozostawieni samym sobie nie są dobrzy w niczym, a najgorsze jest, że czują się doskonali we wszystkim”. A przecież de Gaulle uchodzi za wielkiego przyjaciela Polski.
[Dlatego jego opinia o Polakach była tak stosunkowo łagodna… – admin]
Andrzej Szlęzak
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...